Diabeł z Krzeszowa
Opublikowano w dziale Mówią Świadkowie
Krzeszów od wielu już lat słynie z opowieści o tajemniczym diable, który miałby zamieszkiwać miejscowe lasy. Wiele z tych historii przekazywanych jest z pokolenia na pokolenie, a ich autorami są nie tylko starzy mieszkańcy, ale także dzieci, które dorastały w cieniu lokalnych legend. Od tajemniczych kroków w lesie po zjawiskowe sylwetki — mieszkańcy Krzeszowa z nutą niepokoju wspominają swoje osobiste doświadczenia związane z tymi niezwykłymi zjawiskami. Jak folklor wpływa na codzienność mieszkańców i co sprawia, że te opowieści wciąż żyją w ich pamięci? Pisze o tym nasza Słuchaczka, pragnąca zachować anonimowość.
Wasz cykl audycji o żywym folklorze bardzo przypadł mi do gustu. Postanowiłam więc opowiedzieć trochę o mojej rodzinnej miejscowości – Krzeszowie – która od dawna znana jest z opowieści o tym, że mieszka tu… diabeł. Niektóre historie mają setki lat. Co ciekawe, nawet Isaac Bashevis Singer wspomniał o naszym lokalnym „czarcie” w swoim opowiadaniu Upadek Krzeszowa.
Tak naprawdę niemal każdy mieszkaniec zna jakieś dziwne, niewytłumaczalne historie, które przypisywane są właśnie temu bytowi. To część naszej codzienności – nie robi się z tego wielkiego halo, nikt specjalnie się nie dziwi. Trochę jak w miasteczku z powieści Kinga To – każdy coś słyszał, coś widział, ale ludzie przyjmują to ze spokojem.
Do najczęściej przytaczanych opowieści należą m.in. tajemnicze kroki w lesie, przypadki „splątania” (czyli nagłej dezorientacji), a także różne postacie, które ludzie rzekomo widywali: od złowrogiego czarnego psa po… krasnala. Mówi się, że diabeł potrafi „mieszać ludziom w głowach” – mamy w okolicy mały las, przez który można przejść w 10 minut, a jednak zdarzało się, że osoby, które znały go od dziecka, gubiły się tam i nie potrafiły znaleźć wyjścia.
Moja ciocia, dziś już bardzo wiekowa, ale wciąż w dobrym zdrowiu fizycznym i psychicznym, urodziła się w 1928 roku. Od zawsze opowiadała mi, że nie wolno samemu wracać ze szkoły przez tzw. „góry” i przez las. W tych miejscach diabeł miał być szczególnie aktywny. Twierdziła, że kiedyś – jeszcze jako dziecko – zobaczyła tam dziwnego, ogromnego psa, który nie miał nóg, tylko sunął nad ziemią. Innym razem mówiła, że widziała w lesie ludzką sylwetkę z mgły – jakby cień, rozmazany kształt człowieka. Z kolei jeden z moich wujków wracał raz przez las i opowiadał, że czuł się obserwowany. Słyszał za sobą kroki, a gdy się odwrócił – nikogo nie było. Jedynie na ziemi zostały wielkie ślady stóp.
W lesie tym – a raczej lasku, bo nie jest duży – wiele osób doświadczało uczucia bycia śledzonym. Wspomniany lasek to prostokąt o wymiarach mniej więcej 100 na 300 metrów. Mimo niewielkiego rozmiaru, niektórzy potrafili się w nim całkowicie pogubić, nawet jeśli chodzili tam od lat na spacery czy grzyby.
Są też inne lokalne podania. Mówi się np. o górce, na której słychać wóz zaprzężony w konie – mimo że żadnego wozu tam nie ma. W innym miejscu słychać płacz dziecka. Gdy byłam w podstawówce, ktoś rozpowiadał, że diabeł zniszczył komuś ogródek – uprawy były doszczętnie zdewastowane, a właściciel miał nawet zobaczyć sprawcę. Dzieci (w tym ja) straszyły się tą historią jeszcze przez długie lata.
Opowieści są różne – jedne starsze, inne nowsze. Sporo z nich zaczęło się zacierać po wojnie, kiedy ludzie zaczęli łączyć dawne legendy z wydarzeniami z czasów okupacji. Wiele relacji z tamtego okresu jest mieszanką folkloru i rzeczywistych przeżyć – trudno dziś oddzielić jedno od drugiego. Ale przekazy przetrwały.
Zdarzają się też historie bardzo osobiste. Pamiętam, jak moja ciocia ostrzegała mnie, żebym nie wracała sama do domu – nie tylko ze względu na diabła, ale i przez to, że „tam się dzieją różne rzeczy”. I rzeczywiście – kilka osób z mojej rodziny doświadczyło w tym lasku czegoś trudnego do wyjaśnienia. Przede wszystkim uczucia zagubienia – takiego kompletnego odcięcia od znanej przestrzeni. Dla miejscowych to jasny znak, że „coś tam jest”.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wiele z tych historii mogło powstać jako forma przestrogi – by dzieci nie chodziły same po lesie, nie wchodziły w niebezpieczne miejsca. Ale mimo wszystko... te opowieści mają w sobie coś trudnego do zignorowania. Żyją w ludziach. I w jakiś sposób – trwają.