Uważacie, że ufologia się skończyła, nic więcej Was już nie zaskoczy, a każda książka powtarza te same historie? Jeśli tak, nie znacie zapewne publikacji Arka Miazgi, który po sukcesie UFO nad Podkarpaciem, prezentuje nowe dzieło – „Magiczną rzeczywistość...”. Skąd taki tytuł? Świadkowie spotkań z NOL często podkreślają, że mimo, iż obserwowane przez nich obiekty wyglądały na materialne, a ich pasażerowie na stworzenia z „krwi i kości”, bliskie spotkanie było doświadczeniem na styku naszej rzeczywistości z jej lustrzaną wersją.
Książka została podzielona na cztery tematyczne części. Pierwsza z nich Echa Przeszłości, przenoszą nas w czasy Średniowiecznych, masowych obserwacji świetlnych znaków na niebie, takich jak krzyże, ogniste słupy, czy ogniste kule, które określano mianem „komety” lub „tańczącym słońcem” oraz wizje pradawnych bitew.
Część druga książki została również poświęcona Średniowieczu, ale o ile w pierwszej części mieliśmy do czynienia głównie z obserwacjami "dalekimi", tak tym razem autor ukazuje nam bezpośrednie spotkania z magicznymi istotami, które wpływały na ludzi. Wiele z przytoczonych relacji, przekładając na współczesny język i czasy, to nic innego, jak klasyczne uprowadzenia i Bliskie Spotkania z załogantami UFO!
Kolejny dział Żywy Folklor, to obszerny zbiór relacji ludzi, którzy we współczesnych czasach zetknęli się z "magicznymi" istotami znanymi głównie z podań ludowych i baśni, takimi jak: krasnale, skrzaty, elfy oraz innymi „stworzeniami” budzącymi dużo mniej przyjemnej skojarzenia i uznanymi za "demoniczne". Ostatnim dział nazwany jest Parafizyczna siła i ukazuje problematykę zjawiska UFO w sensie dosłownym. Pokazuje jak trudno i jak ostrożnym trzeba być w ocenie charakteru zjawiska. Czym jest UFO, jaka siła za tym stoi, czy tylko hipoteza pozaziemska jest możliwa, a co z innymi teoriami i przemilczanymi wątkami?
W Magicznej rzeczywistości... poznajemy zdarzenia, o których normalnie się nie mówi – współczesne spotkania z „żywym folklorem” w postaci wszelakich karłów, czortów i innych stworzeń, o których opowieści snuli nasi pradziadowie. Tymczasem z ustaleń Arka wynika, że zaskakująco wiele osób twierdzi, że spotkało tych niewidocznych mieszkańców naszej (?) rzeczywistości i są oni pewni tego, co widzieli. Ponieważ historie te wykraczają poza jakikolwiek kanon, były rzadko publikowane i choć na pierwszy rzut oka mogą wywoływać uśmiech, są to w rzeczywistości traumatyczne, często przerażające doznania, gdyż siła, która za tym wszystkim stoi, nie wydaje się zbyt pozytywnie nastawiona do człowieka – wskazuje autor.
Oprócz katalogu polskich, współczesnych spotkań z dziwacznymi istotami, w Magicznej rzeczywistości... znajdziecie też opowieści ludzi, którzy przenieśli się do innej rzeczywistości albo linii czasowej, historie o „ludziach w czerni”, objawieniach Maryjnych i innych zdarzeniach sugerujących, że nasz świat przecina się na pewnych płaszczyznach z odmienną rzeczywistością, której mieszkańcy okazjonalnie trafiają do naszego świata. Co więcej, wiele sugeruje, że z owej „cudownej krainy”, jak nazywał ją prof. Kenneth Ring, pochodzą także... ufonauci.
Choć poglądy, które prezentuje Arek nie są nowe, dla wielu badaczy i entuzjastów UFO w kraju stanowią przysłowiową „sól w oku”. Wielu ludzi – tłumaczy autor - nie jest w stanie porzucić wiary w teorię o tym, że dziwaczni, czasami wręcz groteskowi kosmici, są przybyszami – astronautami z innych planet. Wiele wskazuje, że jest inaczej, a swoją naturą przypominają oni chochliki albo inne stworzenia z demonologii ludowej. Możliwe, że ludzkość ma do czynienia z zupełnie inną, para fizyczną siłą, mającą możliwość manifestowania się nam w dowolny sposób.
Magiczna rzeczywistość... to książka nie tylko dla entuzjastów ufologii. To również doskonała, trzymająca w napięciu lektura dla miłośników zjawisk forteańskich, paranormalnych oraz tych, którzy lubią historie z dreszczykiem. W tym przypadku, oprócz niezwykłych historii, otrzymujemy też komentarz doświadczonego badacza zdarzeń z pogranicza na temat natury naszej rzeczywistości i tego, jak wiele o niej nie wiemy...
Recenzja Marcina Stachurskiego