System reklamy Test



Nie zapomnij odwiedzić strony naszych partnerów - ich lubimy, ich polecamy!

SŁUCHAJ
ZALOGUJ SIĘ
ZAMKNIJ
Radio Paranormalium - zjawiska paranormalne - strona glowna
Logowanie przy użyciu kont z Facebooka itd. dostępne jest z poziomu forum

Bliskie spotkanie z wilkołakiem na Dolnym Śląsku


Dodano: 2024-07-21 21:32:16 · Zakładka Dodaj do zakładek · Wyślij raport · Udostępnij:  Facebook  Wykop  Twitter  WhatsApp
Opublikowano w dziale Mówią Świadkowie

Prezentujemy obszerną relację tekstową, zawierającą opis bliskiego spotkania z dziwnym stworzeniem na Dolnym Śląsku w 2008 roku. Relacja w wersji dźwiękowej była prezentowana w 34. odcinku podcastu "Mówią Świadkowie". Załączone ilustracje pochodzą od autora.

Do napisania tej wiadomości skłonił mnie fakt iż niedawno poszukując jakiegoś ciekawego podcastu w szeroko pojętej tematyce paranormalnej trafiłem, na nieznaną mi dotąd co mnie bardzo dziwi, serię „Mówią Świadkowie”. Po wysłuchaniu kilku z zamieszczonych tam opowieści uznałem że przyszedł czas aby podzielić się z szerszym gronem historią która stała się moim udziałem a która także mieści się w ramach zdarzeń niewyjaśnionych, bowiem u schyłku lata, pod koniec sierpnia roku 2008 mając 16 lat na polnej drodze spotkałem, wszystko na to wskazuje, Wilkołaka… ale nie uprzedzajmy faktów. Jako że aktualnie zajmuję stanowisko na którym opowiadanie tego typu historii raczej nie jest wskazane a w dalszej części tej wiadomości będę także wskazywał na własne przekonania w pewnych kwestiach które także nie przystoją w moim fachu, pragnę zachować pełną anonimowość. Dziś jestem już nieco starszy niż wtedy lecz upływ lat nie zatarł tych wspomnień. Aktualnie jestem człowiekiem dobrze wykształconym i wykonującym bardzo odpowiedzialny zawód. Mam się za człowieka raczej racjonalnego a już na pewno nie naiwnego i łatwowiernego. Zawsze na wstępie szukam logicznego wyjaśnienia każdej sytuacji, jednak zgodnie z moimi przekonaniami nigdy nie wykluczam okoliczności które mogą być poza naszym aktualnym zrozumieniem.

Na wstępie pragnę nieco zarysować swoją charakterystykę w okresie w którym doszło do owego zdarzenia. Wychowałem się w niewielkiej miejscowości na ziemi śląskiej, dokładnej lokalizacji nie ujawniam przez chęć zachowania anonimowości, jest to niewielka wieś a szczegóły które pojawiają się w niniejszym opisie mogły by z łatwością wskazać na moją osobę. Środowisko w którym się wychowałem, niewielka wieś o charakterze silnie rolniczym zamieszkała przez prostą ludność głównie napływową, z kresów wschodnich, obfitowało w szereg doniesień o wielu zjawiskach niewyjaśnionych stąd też sam miałem już od wczesnych lat sporą styczność a nawet doświadczenie praktyczne w tego typu zagadnieniach. Do dzisiaj uważam że wszelkie doniesienia z zakresu zdarzeń niewyjaśnionych opowiadają o zjawiskach faktycznych które na razie wymykają się naszemu poznaniu a zgłębianie tych zjawisk i dociekanie ich natury uważam za jak najbardziej słuszne.

W wieku 16 lat byłem osobą raczej introwertyczną, szukającą odosobnienia. Miałem w tym okresie szereg problemów z odnajdowaniem się wśród ludzi i w ogóle w społeczeństwie, głównie przez niemal chorobliwą nieśmiałość. W okresie tym moje zainteresowania krążyły głównie wokół moich aktualnych, kultywowanych po dzisiaj, pasji którymi są łucznictwo, zoologia, ogólnopojęta przyroda, rysownictwo i grafika, historia oraz, co może być tutaj najistotniejsze, mitologia, wierzenia, legendy i podania ze szczególnym uwzględnieniem aspektów paranormalnych i kryptozoologicznych. Czas wolny podczas wakacji, gdy akurat nie pracowałem w gospodarstwie mojego wuja, spędzałem zwykle na samotnych spacerach po okolicznych lasach oraz ćwiczeniu strzelania z wiatrówki i łuku, i właśnie to ostatnie zajęcie sprowadziło mnie w ten sierpniowy wieczór w miejsce gdzie zdarzyło się całe to zajście.

Opis miejsca i przebiegu zdarzenia

Przejdę teraz do możliwie dokładnego opisu całej sytuacji. Postaram się przedstawić ją nie wplątując własnej analizy ani przemyśleń które pojawiły się u mnie już po zdarzeniu, a jedynie dokładnie przedstawiając poczynione w trakcie incydentu obserwacje i opisując uczucia jakie mną wówczas targały. W przypadkach w których nie będę czegoś pewien jasno to zaznaczę nie chcąc nieumyślnie zniekształcić obrazu wyłaniającego się z informacji których jestem bezwzględnie pewien. Zapewniam że mnogość szczegółów które zawarte są w relacji opiera się jedynie o to co zdołałem wychwycić i zapamiętać. Starałem się także za wszelką cenę nie ubarwiać ani nie wzbogacać opisu o żadne niepotwierdzone moimi wspomnieniami elementy, zaś znaczna objętość relacji wynika jedynie z chęci bardzo skrupulatnego i wyczerpującego opisu zdarzenia.

W celu ułatwienia prześledzenia wydarzeń załączam w tekście szkic postaci oraz prostą mapkę na których postarałem się uchwycić najważniejsze elementy wydarzenia. Oryginalny, pierwotny szkic istoty sporządziłem krótko po zajściu ale dziś już niestety nie mogę go znaleźć zatem załączony szkic wykonałem na podstawie wspomnień. Zarys miejsca także jest mi dobrze znany gdyż jak wspominałem odwiedzałem to miejsce w młodości niezliczoną ilość razy. Zaznaczam jednak, nieskromnie, że pośród wielu wad mam jedną znaczącą zaletę jaką jest świetna pamięć, co niejako wiąże się z moim zawodem, a chwilowa trauma wynikająca z zajścia, co ciekawe, zamiast wyprzeć to wspomnienie trwale wyryła wygląd istoty i całe zdarzenie w mej pamięci i do dziś, mimo upływu ponad dwunastu lat, pamiętam wyraźnie każdy zauważony podczas tej krótkiej obserwacji szczegół, oraz wszelkie okoliczności tego incydentu.

Była druga połowa sierpnia 2008 roku, niestety nie miałem przy sobie zegarka ale myślę że wszystko zaczęło się mniej więcej w pół do dwudziestej gdyż robiło się już powolutku ciemno, trwał zachód słońca a nisko na niebie pojawiał się księżyc. Nie jestem pewien w jakiej był fazie choć nie sądzę by trwała pełnia bo raczej zapamiętał bym ten fakt, ale zaznaczam że nie mam pewności. Pogoda była piękna, dzień upalny a niebo pokrywały tylko z rzadka niewielkie smugi chmur. Stałem na polnej brukowanej drodze oddalonej o jakieś 500 metrów od mojego domu. Było to wyjątkowo urokliwe miejsce w które zwykle udawałem się postrzelać z łuku. Tego wieczoru zakończyłem już strzelanie i właśnie zbierałem się do powrotu, robiła się już szarówka i choć było jeszcze na tyle jasno by wyraźnie widzieć cel obawiałem się zgubienia strzały i niemożności znalezienia jej przed zapadnięciem zmroku. Pozostałem jeszcze na chwilę aby zapalić spokojnie papierosa gdyż popalałem wtedy od czasu do czasu. Pragnę też zauważyć że byłem wówczas całkowitym abstynentem i nie zażywałem żadnych, poza nikotyną, środków odurzających, do których dostęp z resztą w tamtych latach dla chłopaka ze wsi był niemożliwy.

Stałem zatem na rozdrożu ścieżki. Na wprost ode mnie ścieżka biegła dalej w kierunku oddalonego o jakieś 200 metrów gęstego, dobrze znanego mi lasu. Po prawej wzdłuż ścieżki rozciągała się ściana rzadkiego lasku a w zasadzie gaju liściastego w którym rosły głównie młode klony i lipy oraz leciwe już dęby. Lasek kończył się niewielką polaną. Po lewej zaś rozpościerało się pole, z tego co pamiętam pszenicy. Pole sięgało aż pod las lecz z lewej strony ścieżki o jakieś 100m ode mnie układało się w niewielkie zakole pośrodku którego stała nieduża kępa złożona z kilku drzew, z tego co pamiętam dębów. Ścieżka w lewo ode mnie wiodła dalej pomiędzy rozległe pola, a w prawo ode mnie w kierunku niewielkiego ,murowanego z cegły, mostka nad niewielką rzeczką, dalej zaś w kierunku alei którą z lewej osłaniał szpaler bardzo starych i potężnych dębów a po prawej kilka drzew mirabelki które zbierałem jako dziecko. Aleja wychodziła bezpośrednio na szosę która to wiodła do wsi.

Początkowo usłyszałem niezbyt głośny szelest w lasku z prawej strony. Szelest robił się coraz głośniejszy aż w pewnym momencie dołączyły do niego odgłosy kroków łamiące gałązki i szeleszczące w usłanej liśćmi ściółce. Po upływie kilku sekund, w odległości około 10 może 15 metrów ode mnie, ujrzałem pośród drzew na skraju lasku nagiego mężczyznę. Widziałem go dosyć wyraźnie bowiem nadal było dosyć jasno, nie wydał mi się znajomy ale też nie widziałem dokładnie jego twarzy gdyż zwrócony był nią w kierunku pól po mojej lewej . Do tego momentu sytuacja choć dziwna była w miarę normalna ale na tym się nie skończyło. Mężczyzna wyłonił się z lasu, stojąc nadal pomiędzy drzewami, spoglądając na pola.

Mapa miejsca, w którym doszło do obserwacji istoty, którą słuchacz porównał do wilkołaka

Był dosyć wysoki, miał wzrost zbliżony do mojego to znaczy około 180 centymetrów i był raczej średniej budowy ciała a przynajmniej na pewno nie chudy. Nie udało mi się wychwycić więcej szczegółów w tym krótkim czasie ale ogólnie rzecz biorąc wyglądał zwyczajnie i przeciętnie. Jednak jego zachowanie było nietypowe. Był lekko pochylony, zgarbiony i stał w delikatnym przykucu, mimo to myślę że moja ocena jego wzrostu była słuszna. Po 2 lub 3 sekundach bezruchu zaczął jednak iść dalej w kierunku pola i wtedy zaczęła się jego przemiana.

Z każdym krokiem garbił się coraz bardziej jednocześnie nadymając się i nabierając na objętości, mimo iż zdawał się coraz bardziej garbić to paradoksalnie był coraz wyższy. Nim wykonał kilka kroków i stanął na środku dróżki naprzeciwko mojej pozycji, prostując nieco sylwetkę w geście jakby przeciągania się, nie był już widzianym przeze mnie mężczyzną a wysokim i potężnym humanoidalnym a w zasadzie zwierzęco-humanoidalnym stworzeniem. Cała przemiana była szybka bowiem trwała zaledwie kilka sekund i nie udało mi się zaobserwować jej dokładnego przebiegu. Była także niemal bezgłośna gdyż towarzyszyły jej tylko odgłosy kroków postaci i cichy dźwięk podobny do zgniecenia kartki papieru, stłumiony chrupot połączony z szelestem.

Obserwując stojącą przede mną istotę odczuwałem niewątpliwie strach choć ku memu zdziwieniu nie był on tak silny jak można by się tego spodziewać, a musze tu powiedzieć że nie należę do najodważniejszych osób szczególnie w obliczu tego typu zagrożeń. Najwyraźniej szybkie tempo wydarzenia nie zdążyło jeszcze wywołać u mnie paniki więc zastygając w bezruchu odczuwałem mimo wszystko spokój a wyostrzone zagrożeniem i przypływem adrenaliny zmysły działały w mojej ocenie prawidłowo, umożliwiając skuteczną obserwację.

Potwór zatrzymał się nie dokończywszy ostatniego kroku, pozostawiając prawą nogę lekko z tyłu. Nadal spoglądał na pola i trwał tak kilka sekund które dla mnie stały się wiecznością. Nie wydawał najmniejszych dźwięków i nie wykonywał żadnych zauważalnych ruchów. Mam wrażenie że zauważałem unoszenie się jego klatki piersiowej co mogło by zdradzać oddychanie ale dziś nie mam już co do tego pewności. Stałem przerażony i błagałem w myślach opatrzność aby mnie nie zauważył gdyż dotychczas zdaje się że zupełnie nie zwrócił na mnie uwagi lub mnie całkowicie ignorował. I poszczęściło mi się, po chwili zwrócił się pyskiem ku kępce drzew po lewej stronie ścieżki oddalonej o około 100 metrów i po krótkiej jej obserwacji obrócił się plecami do mnie i ruszył z miejsca w jej kierunku. Początkowo szedł powoli i jakby ociężale lekko powłócząc nawet nogami, wykonał kilka niezgrabnych kroków wchodząc w zboże po lewej ale już po chwili zaczął przechodzić do skocznego biegu i nim w imponującym tempie znalazł się przy kępie i zniknął w cieniu drzew, sadził już przed siebie susami przeskakując z nogi na nogę w chwiejnych jednak płynnych susach. Jego ruchy, oprócz początkowej ociężałości i sztywności, były bardzo dynamiczne a przy tym bardzo zwierzęce, poza górnymi łapami które podczas biegu trzymał sztywno zwieszone po obu bokach ciała.

Gdy tylko się ruszył przerażony cofnąłem się o kilka kroków, poczułem też uderzenie smrodu który można opisać tylko jako silny odór zmokłego psa, albo mocno przemoczonej deszczem odzieży. Początkowo słyszalne były też stawiane przezeń kroki oraz szelest zboża przez które przechodził, jednak w miarę oddalania się dźwięki te były coraz mniej słyszalne aż całkowicie ustały. Gdy zupełnie zniknął mi z pola widzenia i zdołałem się otrząsnąć, początkowe osłupienie przerodziło się w panikę i strach przed powrotem istoty tak więc nie zwlekając pobiegłem drogą w prawo aż do szosy a stamtąd do wsi. Nadal było stosunkowo jasno ale mimo to wybrałem powrót wzdłuż szosy a nie polną drogę którą normalnie przychodziłem w to miejsce od strony pól, chcąc jak najszybciej znaleźć się wśród ludzi i cywilizacji. Całe wydarzenie, od momentu usłyszenia szelestu pośród drzew aż do utracenia monstrum z oczu trwało około minuty, jednak to dotarło do mnie dopiero jakiś czas po fakcie.

Rekonstrukcja wyglądu zaobserwowanej istoty

Opis zaobserwowanej istoty

Cały stwór był pokryty ciemną nastroszoną sierścią. Wydawała mi się ona niemal jednolicie szarą z rzadkimi jaśniejszymi elementami. Bujne owłosienie, zapadający powoli zmrok i przeszywający mnie mimo wszystko strach uniemożliwiały mi dokładne rozpoznanie drobnych szczegółów jego budowy ale niewielka odległość i tło ścieżki złożonej z jasnych kamieni pozwalało na dostrzeżenie w miarę dokładnie ogólnego zarysu sylwetki. Stał bokiem do mnie a jego głowa zwrócona była w stronę pól i wydawała się czegoś wypatrywać.

Miał wzrost wynoszący na pewno ponad 2 metry możliwe że około 2,5 metra lub nawet 3 metry co oceniłem na podstawie różnicy względem wysokości widzianego jeszcze przed chwilą mężczyzny. Jego nogi były długie i potężne i już na pierwszy rzut oka ewidentnie zwierzęce z charakterystycznym układem budowy typowym dla psowatych. Zakończone były niewielkimi stopami których dokładnie nie widziałem. Powyżej nóg z tyłu wystawał silnie owłosiony nie za długi i krępy ogon lekko uniesiony ku górze. Korpus był krótki i zgarbiony najeżony na plecach krótką szczeciną sierści. z lewej strony zwieszona była, lekko wysunięta do przodu, długa sięgająca do połowy nogi łapa zakończona palcami ewidentnie podobnymi do ludzkich, nie zauważyłem jednak na ich końcach paznokci ani pazurów.

Pragnę zauważyć że dłonie istoty były nieproporcjonalnie duże i choć ten szczegół trudno mi sobie dokładnie przypomnieć, zdaje mi się że były w odróżnieniu od reszty ciała, tylko nieznacznie porośnięte sierścią, i jestem pewien że wyróżniały się lekko jaśniejszą barwą. Drugiej łapy nie udało mi się wówczas zaobserwować ale podczas gdy istota odchodziła ode mnie widziałem że posiada on drugą identyczną łapę z prawej strony ciała, również zakończoną dłonią. Głowa była proporcjonalnie niewielka i w ewidentny sposób przypominała głowę psią lub wilczą, nieco wydłużoną jednak krótszą niż u wilka i tempo zakończoną, zwieńczoną długimi sterczącymi ku górze, pokrytymi szczeciną sierści, uszami. Przednia jej cześć, którą można nazwać „twarzą” stworzenia, podobnie jak dłonie była widocznie mniej porośnięta sierścią i nieco jaśniejsza, a w jej górnej części widoczne było wyraźne zgrubienie niewątpliwie będące łukiem brwiowym skrywającym głęboko osadzone oczy, ale to tylko moja opinia. Oczu niestety nie udało mi się dostrzec. Szyja i kark istoty były ukryte w nastroszonej grzywie. Nie udało mi się zauważyć i zapamiętać żadnych dodatkowych szczegółów budowy.

Wnioski końcowe

Nigdy więcej nie wróciłem w to miejsce. Z początkiem roku szkolnego rozpocząłem naukę w szkole z internatem i praktycznie od tego czasu wyprowadziłem się z rodzinnej miejscowości. Nowa szkoła, znajomi a nawet dziewczyna którą poznałem już niebawem a która dziś jest moją narzeczoną pozwoliły mi szybko zapomnieć o traumie tego spotkania która na krótko po zajściu odciskała na mnie spore piętno. Po jakimś czasie wspomnienie choć do dziś żywe i wyraźne zaczęło zamieniać się w mojej świadomości z traumatycznego w swoistą osobliwość oraz przygodę i dziś już nie niesie ze sobą żadnych emocji poza ciekawością kim był ów człowiek i co doprowadziło go do takiego stanu, stanu który wtedy jak i teraz nazwać mogę tylko w jeden sposób: Wilkołactwem zwanym też Lykantropią. Jako że na stałe zerwałem z moją rodzinną miejscowością nie miałem już okazji by odszukać odpowiedzi na nurtujące mnie do dziś pytania związane z tą sprawą. Spoglądając teraz wstecz na te wydarzenia dziwi mnie że przemiana tajemniczego jegomościa w zwierzęco-ludzką hybrydę przebiegła tak szybko oraz zdaje się była zupełnie bezbolesna i naturalna. Jak mówiłem nie pamiętam fazy księżyca lecz mimo to wątpię czy zdarzeniu towarzyszyła pełnia, co było by zbieżne z ogólnym konsensusem utartym w tej kwestii w popkulturze a wynikającym z podań historycznych. Jestem przekonany że mój strach byłby nieporównywalnie większy i bardziej uciążliwy gdybym napotkał coś co w ewidentny sposób było by całkiem mi niepoznane, wykazywało inteligencję którą mogło by mnie przewyższać lub też dysponowało możliwościami wymykającymi się mojemu pojmowaniu jak dzieje się to w przypadku spotkań z duchami czy istotami które bierzemy za przybyszów z innych planet przed którymi nie mogły by nas obronić zwykłe mury i drzwi naszych domów.

Jak dotąd opowiedziałem o tym tylko jednej osobie, mojej narzeczonej. To niestety osoba bardzo przyziemna i choć mi wierzy a przynajmniej ufam że tak jest to raczej nie poświęca temu żadnej uwagi. Stara się to jedynie racjonalizować ujrzeniem przeze mnie dziwnego zwierzęcia lub wytworem mojej wyobraźni który sprowokowały traumatyczne przeżycia bowiem krótko przed tym wydarzeniem zmarł nagle mój ojciec. Nie opowiadałem o tym wydarzeniu nie tylko dla tego że obawiałem się reakcji słuchaczy, ale także dla tego że nie miałem żadnych wątpliwości co do jego natury a jak wspomniałem po pewnym czasie nie odczuwałem już żadnych silnych negatywnych emocji które wymagały by wygadania się komuś. Cały incydent był dla mnie jasny i czytelny. Skłonił mnie on dodatkowo do głębszego zainteresowania się tematem kryptozoologii i zjawisk paranormalnych co stało się na stałe moją pasją. Do wyznania tego w tej wiadomości skłoniło mnie zaś przekonanie że przekazanie tych informacji może przyczynić się do ogólnego wzrostu wiedzy na temat tego i innych tego typu zjawisk szczególnie jeśli będzie miał okazję zapoznać się z nim ekspert w tej dziedzinie.

Nie ukrywam że jestem bardzo ciekaw innej opinii oraz wiedzy na temat podobnych zdarzeń, najlepiej z niezbyt dalekiej przeszłości. Dla wyjaśnienia pragnę dodać ,że nawet wyłączając kwestie metamorfozy, nie istnieje na świecie zwierzę z którym mógłbym pomylić tę istotę. Zdarzeniu nie towarzyszyły żadne dodatkowe zjawiska jak utrata czasu, zapadnięcie podejrzanej i nienaturalnej ciszy, efekty świetlne, podejrzane dźwięki itp. Pamiętam że przez cały czas słyszałem także lekki poszum drzew i wodę szumiącą w rzeczce nieopodal. Istota miała charakter ewidentnie fizyczny gdyż wydawała odgłosy poruszania się a także poruszała kłosami pszenicy w czasie przechodzenia przez pole. Mimo że bardzo tego chciałem to nie miałem odwagi powrócić na miejsce kolejnego dnia w celu zbadania pozostawionych śladów ale jestem przekonany że pośród miękkiej uprawnej ziemi wśród kłosów pszenicy pozostawił ogromne tropy, niby-wilczych, łap.

Kopiowanie i umieszczanie naszych treści na łamach innych serwisów jest dozwolone na zasadach opisanych w licencji.
Nie przegap żadnych nowości! Już dziś zapisz się na nasz newsletter emailowy lub włącz powiadomienia w przeglądarce, aby być na bieżąco z najnowszymi artykułami i audycjami.
Dodaj komentarz
Twój nick:
E-mail (opcjonalnie):
Komentarz:



Powiadamiaj o odpowiedziach na mój komentarz
(wymagany email):

Zanim napiszesz komentarz, zapoznaj się z zasadami publikowania komentarzy.

Uwaga: Jeśli chcesz odpowiedzieć na komentarz innego użytkownika, prosimy skorzystaj z przycisku "Odpowiedz". Pozwoli to uniknąć w przyszłości bałaganu w dyskusji.