Relacja o ID #1258, wysłana przez Cor
Data obserwacji: Zakres kilkunastu lat
Co zaobserwowano (przybliżona kategoryzacja): inne
Miejsce dokonania obserwacji: Dom i działka, fory znajdujące się w okolicy, pole znajdujące się na północny-wchód od Rubinkowa II. Toruń
Moja relacja - a raczej ich kilkanaście - rozkładają się na okres kilkunastu lat. O sobie nie będę nic pisać, prócz tego, że gdyby nie moje ciekawskie podejście i otwartość na różne teorie, najprawdopodobniej wszystkie te wydarzenia uszły by gdzieś w niepamięć.
Relacja pierwsza - dom.
Mieszkam w starej kamienicy, lokalizację pozostawiam dla siebie. Gdy miałem bodajże trzynaście lat doszło do dziwnego wydarzenia pod nieobecność rodziców, otóż podczas odrabiania lekcji o godzinie około szesnastej, butelka stojąca metr ode mnie zaczęła "jechać" po biurku w linii prostej z jednostajną prędkością, po czym spadła na podłogę. Przejechała jakieś czterdzieści centymetrów po poziomej powierzchni. Dokładnie pamiętam jak przez długie minuty siedziałem w bezruchu nasłuchując jakichkolwiek odgłosów przez bicie serca. Przez kilka dni byłem roztargniony i myślałem tylko o tym co się wydarzyło, do zdarzenie mocno wryło mi się w umysł. Nie mam pojęcia co to było, poltergeist?.
Relacja druga - działka.
Urodziny siostry, godzina dwudziesta trzecia. Jako niepełnoletni i chory na żołądek nie piłem niczego. Spojrzałem na niebo i zobaczyłem lecące światło. Nie wiem na jakiej był wysokości, mógł to być duży obiekt wysoko na ziemią, lub mały na wysokości do pięćdziesiąt metrów. Poruszał się powoli. Nie migał, więc to nie był samolot, ani śmigłowiec. W dodatku było cicho. Na chwilę spojrzałem na zebranych, nikt nie zwrócił uwagi na kulę światła. Mógłbym stwierdzić, że to satelita odbijająca światło słoneczne, ale przez tą chwilę obiekt znikł. Gdzie się podział na bezchmurnym niebie?
Relacja trzecia - forty.
Kilka raz zdarzało mi się robić wypady z kolegami na niesprywatyzowane forty, które otaczają Toruń niczym pierścień. Warto o nich poczytać, każdy z nich ma naprawdę ciekawą historię. Przytoczę tu trzy zdarzenia:
Wyjście klasowe na fort I imienia Jana III Sobieskiego - Kolega który ma "łeb na karku" widzi cień przebiegający przed nim, przestraszony cofa się o krok. Szli oświetlonym, wąskim korytarzem, gęsiego w odstępach kilkumetrowych. Kolega stwierdził, że nie było mowy o cieniu osoby idącej przed nim.
Wypad na fort VIII imienia Kazimierza Wielkiego. Odłączyliśmy się od grupki z kolegą. Idąc zobaczyliśmy w odległości trzydziestu metrów przed sobą postać, stojącą na zakręcie korytarza. Znikła ona z naszego pola widzenia, a my byliśmy na sto procent pewni że to jeden z naszych przyjaciół. Wołając "zaczekajcie!" pobiegliśmy do zakrętu. Oboje stanęliśmy mocno zdziwienia, gdyż korytarz bez odnóg kończył się po kilkudziesięciu metrach snopem światła. Nikt nie byłby w stanie dobiec do końca w tak krótkim czasie. Po prostu się nie da, zwłaszcza że korytarz był wtedy częściowo zalany na jakieś dwadzieścia centymetrów, a nie słyszeliśmy żadnego plusku.
Podobne wydarzenie na innym forcie - widzimy z innym kolegą jednocześnie postać na końcu tunelu wychodząc z zakrętu. Postać kieruje się do odnogi. Wolnym krokiem, pamiętając o pałętających się bezdomnych dochodzimy do miejsca w którym znikła postać.Znajdujemy tylko grube kraty, bez furtki. Oboje niezależnie widzieliśmy tą postać, żaden cień wystającego pręta czy odłamek muru nie mógł paść na ścianę korytarza, to jest pewne.
Relacja czwarta - pola na północny-wschód od Rubinkowa II.
Rzadko przebywam w tych rejonach, lecz tego dnia byłem zmuszony iść przez pola znajdująca się przy Rubinkowie II. Na niebie zobaczyłem wysoko w górze białe światło lecące ze wschodu na zachód. Był piątek, godzina 18:10. Akurat w tym momencie przelatywał samolot, oba obiekty były tej samej wielkości. Tutaj nie jestem pewien, czy aby to nie była satelita.