Relacja o ID #2059, wysłana przez Eliahu
Data obserwacji: nie podano
Co zaobserwowano (przybliżona kategoryzacja): ufo
Miejsce dokonania obserwacji:
Witam. Do podzielenia się swoją historią zachęcił mnie mój krewny, który jest Państwa stałym słuchaczem, oraz audycja o świadectwach ludzi związanych z UFO - chyba 52. Całość zdarzeń nie nazwałbym obserwacją tylko cyklicznymi spotkaniami.
Historie zaczęły się w późnych latach 80 gdy miąłem 9-12 lat. mieszkałem w małej miejscowości na ostatnim piętrze w bloku. razem ze starszym o rok bratem zajmowaliśmy duży pokój z wyjściem na balkon. Jest to dość istotna informacja. Wiem, że zabrzmi to jakoś na swój sposób absurdalnie, ale pamięć o tamtych wydarzeniach wróciła do mnie dosłownie kilka lat temu. Byłem uczestnikiem wielokrotnego uprowadzenia do stacji kosmicznej we wnętrzu naszego księżyca. Pamiętam stosunkowo niewiele, ale za to z licznymi szczegółami. Na dziś jestem w stanie przypomnieć sobie i odtworzyć 2 pełne zdarzenia.
Moja pamięć zarejestrowała sytuację, kiedy w nocy byłem wybudzany przez jasne światło. Nigdy się go nie bałem. Nie było żadnych istot ani głosów. wychodziłem na balkon i przechodziłem przez balustradę balkonu, aby dać się chwycić promieniowi transportującemu. gdy czułem że się unoszę puszczałem balustradę by po chwili znaleźć się we wnętrzu pojazdu. pomieszczenie było niskie, bladoniebeskie, świecące, jakby z podświetlanego plastiku. i Było ciepło. Siadałem po turecku na podłodze na przeciw wielkiego monitora czy też okna. obserwowałem przez nie jak w ciągu 5 minut dolatywaliśmy do powierzchni księżyca by wlecieć w jeden z jego kraterów i tuneli. po chwili wylatywaliśmy w dużą przestrzeń zakończoną z góry wielką kopułą. Cała konstrukcja bazy przypominała dziurę w ziemi w kształcie odwróconego stożka z wysuniętymi do środka platformami lądowniczymi. Pomieszczenia były Przyklejone do ścian tej konstrukcji i oddzielone od przestrzeni do latania szybami. zawsze kiedy wychodziłem z pojazdu ktoś na mnie czekał. chyba kobieta. Jakbym miał ją opisać, powiedziałbym że bardzo przypominała człowieka. Była wysoka, miała dredy podobne do tych znanych z obrazu predatora związanych w kitek. Po latach odnalazłem duże podobieństwo w postaciach Klonerów z kamino z Gwiezdnych wojen. ale oczy miała większe i kolorowe, tzn zmieniały swój wygląd w zależności od emocji. Zawsze byłem prowadzony na początku do małego pomieszczenia. Było zaciemnione i ciepłe. Był tam tylko jeden mebel: sześcian jakby z drobnej gąbki, który twardniał w zależności od siły nacisku. tam zazwyczaj sobie siedziałem jakiś czas. z tego pokoju przeprowadzano mnie do innej sali. Na środku ciemnego pomieszczenia siedziały w kręgu inne dzieci wraz z Nauczycielem. Między nimi znajdował się jakby pionowy, biały promień lasera. Naszym zadaniem było myślami dokonywać zmian promienia tworząc coraz to wymyślniejsze kształty. Każdy po kolei i po 1 zmianie. można było na przykład z tej pionowej linii zrobić literę L a ktoś inny zmieniał ją w T aby następne dziecko zmieniło ją w krzyżyk i tak dalej. Dochodziliśmy w tej zabawie do naprawdę skomplikowanych, wielowymiarowych figur. Bardzo lubiłem tę zabawę. Potem uczono nas dużo o Bogu, stworzeniu, materii... Pamiętam jeszcze ostatnie pożegnanie, i to, że nie chciałem by się to zakończyło. Pouczono mnie, że o wszystkim zapomnimy, ale w odpowiednim czasie będzie nam dane sobie o tym przypomnieć.
Kiedy wspomnienia te zaczęły się we mnie budzić, dyskretnie podpytałem się rodziny i okazało się, że rzeczywiście wspominałem im o UFO i wycieczkach na księżyc. Traktowali to w kategorii snów i nocnych, dziecięcych wyobrażeń.
Na dzień dzisiejszy z tamtych doświadczeń poza wspomnieniami pozostał mi lęk nocny przed obserwacjami z zewnątrz (że mnie ktoś podgląda przez okno), dlatego sypiam zawsze z zasłoniętymi oknami. Mam też czasami napady paniki związane z wysokim nocnym niebem i wychodzeniem na zewnątrz w tym czasie. Nad lewym łukiem brwiowym posiadam także okrągłą bliznę (dziś już w kształcie wklęsłej kreski - ubytku skóry), której pochodzenia nie potrafią wyjaśnić rodzice, ani ja sam. Pamięć wraca pomału, ale obrazy stają się żywsze i wyraźniejsze. Jestem pewny, ze to moje doświadczenie dotyczy wielu osób, bo widziałem tam naprawdę dużo dzieci z różnych kultur których liczba dochodziła do kilku setek. Gdybym sobie coś jeszcze przypomniał z czasem, a Państwo Byliby zainteresowani tymi treściami, odezwę się na pewno. Pozdrawiam wszystkich Państwa i Waszych odbiorców. Eliahu