Relacja o ID #2080, wysłana przez Wiecosław z Ciechanowca
Data obserwacji: Wakacje 1980r
Co zaobserwowano (przybliżona kategoryzacja): ufo
Miejsce dokonania obserwacji: Drohiczyn
Wzgórze Zamkowe w Drohiczynie pomiędzy godziną 21 a 24;
przyszliśmy na wzgórze we troje-ja i starsi ode mnie Krzysztof oraz Ula ,miałem wtedy 15 lat a towarzyszący mi ponad dwadzieścia lat.
Siedząc na wzgórzu patrzyliśmy w kierunku południowym na pogodne, rozgwieżdżone niebo .Na horyzoncie pojawiły się światła, które uznaliśmy za nadlatujące z daleka helikoptery.Po upływie ok. 15 minut światła zbliżyły się do nas ale nie słyszeliśmy żadnego dźwięku i to wzbudziło nasze zainteresowanie.Kiedy światła znalazły się nad naszymi głowami (na wysokości nie większej niż 1 km) okazało się, że to "obrysówki" trzech pojazdów:pierwszy leciał chyba trójkąt,za nim "kwadrat" a na końcu "deska" i światła znajdowały się na narożnikach obiektów.
Ja wpadłem w euforię i zacząłem zapalać zapałki wołając żeby mnie z sobą wzięli a towarzyszący mi Krzysztof i Ula zastygli w przerażeniu,do dziś się śmieję z ich paniki 😉
Obiekty nie były zbyt wielkie,miały -jak na moje oko, co najwyżej do 10 metrów długości każdy.Do naszych uszu dotarło coś w rodzaju brzęczenia pszczół o basowej tonacji.Malo tego:w odległości ok 2 km na prawo od nas ,z biegiem Bugu,było widać drugą "eskadrę" świateł ale już bez możliwości zaobserwowania kształtów.
Dowiedzieliśmy się później,źe o tych pojazdach pisano zaraz po tej nocy w białostockiej prasie.W opisie innych, którzy zaobserwowali te pojazdy była mowa o brzęczenia szyb w oknach w trakcie obserwacji.Być może gdzieś w archiwach lokalnego periodyku da się jeszcze znaleźć te relacje...
Następna moja obserwacji z tamtych lat(78-80) też odbyła się w nocy kiedy wracałem w towarzystwie kolegi z wioski w okolicach Ciechanowca.Około 1 km przed zabudowaniami naszego miasteczka zobaczyliśmy nad polem strumień świetlny o lejkowatym i rozszerzającym się ku dołowi kształcie.Może nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to,źe ten świetlny snop wychodził z chmury i urywał się na wysokości ok 200-300 metrów od ziemi wykonując ruch podobny do szperacza o przesunięciu na boki ok 30 metrów.Nie słyszeliśmy żadnego dźwięku a zjawisko znikło po krótkim czasie.
W okolicach Ciechanowca jest sporo lasów i przez te lasy szedłem ( nie pierwszy zresztą raz) nocą z oddalonej o 20 km stacji kolejowej w Czyżewie(linia Warszawa - Białystok),do pierwszego autobusu PKS -81 rok 🙂, musiał bym czekać całą noc więc wybrałem nocny spacer,tym bardziej, że noc była ciepła, blisko lata.Około 300 m rzed ostatnim zakrętem,zanim skręci się w kierunku mojego miasteczka ,w lesie -tuż przy drodze była leśna altana,w której dokonano kiedyś zabójstwa księdza -tło rabunkowe.To był najmniej miły etap nocnej wędrówki ale pomodliłem się -jak zawsze w tym miejscu,za księżulka i uspokojony szedłem dalej.Kiedy doszedłem do zakrętu i zobaczyłem światła latarń w odległości ok. 700 metrów,to juz całkiem spokojnie kroczyłem . Ale to nie tak miało się skończyć moje wędrowanie: kątem oka zauważyłem w mlodym,ok 20 letnim i rzadkim dosyć lesie zielone światło wielkości piłki tenisowej.Zaczalem analizować pochodzenie tego światła:pierwsza teoria to ktoś z latarką w lesie chce mnie nastraszyć ale nie słyszałem trzasku gałązek podczas gdy "piłeczka" skokowo leciała około 30 m równolegle do mnie na wysokości ok 2 metrów. Następna interpretacja to , że leci obok mnie sowa albo świetliki a na koniec wymyśliłem sobie, że to świetny fosfor który widuje się na cmentarzach ponoć ale żadna z tych teorii mi nie pasowała i wtedy pierwszy i jedyny raz w życiu poczułem jak mi włosy "stają dęba"😆,przyśpieszyłem krok i w stylu robota doszedłem do pierwszych latarń...kulka towarzyszyła mi do granicy lasu.Na tym jednak nie koniec historii: którejś nocy przyjechaliśmy ze szkolnymi kolegami,którym opowiadałem o mojej przygodzie z kulą i też przyszliśmy piechotą z Czyżewa a kiedy doszliśmy do wspomnianego wcześniej zakrętu pokazałem moim czterem współtowarzyszom wędrówki miejsce,od którego zaczęła że mną wędrować kulą.Uszliśmy połowę ostatniej prostej i nagle w lesie znowu pojawła się ta zielona kulą światła.
Pokazałem ja kolegom i zaproponowałem , żeby wejść do lasu i zobaczyć co to za światełko ale koledzy dziwnie nieśmiało stwierdzili, że pewnie w lesie jest rosa a nie chcą moczyć butów 😁
Sam też nie miałem odwagi sprawdzać czym jest moja zielona kulka i sprawa została bez wyjaśnienia.
Mam jeszcze relacje znajomych o różnych obserwacjach ale to może w następnej wiadomości.
Dzięki wam za wszystkie wasze relacje i otwartość na historię autentycznych świadków.
Bądźcie zdrowi i pogodni !
Namaste 🙏