Nie zapomnij odwiedzić strony naszych partnerów - ich lubimy, ich polecamy!

SŁUCHAJ
ZALOGUJ SIĘ
ZAMKNIJ
Radio Paranormalium - zjawiska paranormalne - strona glowna
Logowanie przy użyciu kont z Facebooka itd. dostępne jest z poziomu forum

Podyskutujmy o EVP od zmarłych celebrytów i ofiar głośnych tragedii


Dodano: 2025-09-30 01:26:55 · Zakładka Dodaj do zakładek · Wyślij raport · Udostępnij:  Facebook  Wykop  Twitter  WhatsApp
Opublikowano w dziale Duchy

W obliczu rosnącej popularności nagrań EVP (Electronic Voice Phenomena) i sesji z tzw. spirit boxami, podczas których rzekome głosy zmarłych odpowiadają na pytania, warto zastanowić się nad etycznymi, prawnymi i psychologicznymi aspektami tych działań. Postacie takie jak Michael Jackson, Lil Peep czy Iryna Zarucka stają się bohaterami internetowych sensacji, co budzi kontrowersje. W tym artykule omawiamy liczne aspekty etyczne i prawne oraz związane z tym procederem kontrowersje.

Co łączy Michaela Jacksona, Lil Peepa, Maca Millera, Ozzy’ego Osbourne’a, Księżną Dianę, George’a Floyda i Irynę Zarucką?

Wszyscy oni – podobnie jak wielu innych zmarłych celebrytów i ofiar głośnych tragedii – stali się bohaterami krążących po mediach społecznościowych nagrań rzekomych przekazów z „zaświatów”.

Filmy z EVP (Electronic Voice Phenomena) czy sesjami „spirit box”, w których domniemane głosy zmarłych odpowiadają na pytania, zdobywają setki tysięcy wyświetleń. Dla jednych to fascynujący dowód życia po śmierci lub przynajmniej intrygująca rozrywka. Dla innych – szokująca forma żerowania na tragedii i naruszania godności zmarłych.

W niniejszym artykule przyglądamy się etycznym, prawnym, psychologicznym i kulturowym aspektom publikowania takich treści, posługując się najgłośniejszymi przykładami z ostatnich lat.

Etyka medialna: szacunek kontra sensacja

Standardy etyki dziennikarskiej – choć formalnie wiążą zawodowych reporterów, a nie niezależnych youtuberów czy choćby twórców treści na TikToku – dają jasne wskazówki, jak traktować temat śmierci i osób zmarłych. Podstawą jest szacunek dla godności zmarłego i empatia wobec jego bliskich. Epatowanie makabrą, pogoń za sensacją czy „dziwnością” przekazu narusza te zasady.

Tabloidy i media plotkarskie niejednokrotnie przekraczały granice, publikując drastyczne szczegóły lub sugestywne materiały tuż po czyjejś śmierci – za co spotykała je fala krytyki. Przykładowo, dziennik „Fakt” został powszechnie potępiony za artykuł o samobójstwie syna Leszka Millera (z chwytliwym tytułem „Ojciec wybrał politykę, a syn sznur”), wydany w dniu pogrzebu – internauci wytknęli, że zabrakło podstawowego szacunku dla zmarłego i jego rodziny, który należy się każdemu niezależnie od okoliczności śmierci. Tekst określono jako „ohydny” i sprzeczny z zasadami etyki dziennikarskiej, według których nawet żądne sensacji media mają obowiązek zachować pewne granice przy relacjonowaniu ludzkich tragedii. Podobna fala potępienia spadła na „Super Express” po publikacji na okładce makabrycznego zdjęcia przedstawiającego ciało tragicznie zmarłego korespondenta wojennego, Waldemara Milewicza.

Z pozoru niewinne nagrania EVP i „przekazy z zaświatów” również często opatrzone są sensacyjną narracją: twórcy prześcigają się w dramatycznych tytułach typu „Szokujące ostatnie słowa...”, „Niewiarygodne wyznanie ducha...” itp. Tego rodzaju oprawa bez wątpienia zwiększa klikalność, ale jednocześnie trąci tabloidową żądzą taniej sensacji.

W kontekście standardów medialnych, publikowanie niesprawdzalnych przekazów rzekomo od zmarłych może uchodzić za formę dezinformacji (w końcu nie można potwierdzić prawdziwości takich słów) lub co najmniej za brak rzetelności. Dziennikarska zasada prawdy i weryfikowalności informacji tutaj nie obowiązuje – autorzy sami przyznają często, że robią to „dla rozrywki” czy tworzą „treść, którą ludzie po prostu chcą oglądać”.

Nawet jeśli formalnie nie podają nieprawdziwych faktów, a jedynie „relacjonują” paranormalne doznania, to wkładają w usta zmarłych określone słowa, które nigdy nie zostały wypowiedziane i których nikt poza nimi samymi nie słyszy. Taka praktyka stoi w sprzeczności z wymogiem rzetelności – jest to bowiem tworzenie narracji opartej na nieweryfikowalnych (a potencjalnie zmyślonych bądź powstałych w efekcie działania pareidolii) przesłankach i przedstawianie jej jako sensacyjnej „prawdy z zaświatów”.

Ponadto, istnieje zasada delikatności i powściągliwości przy publikowaniu materiałów dotyczących śmierci czy ludzkiego cierpienia. Kodeksy etyczne wielu redakcji zawierają zalecenia, by unikać ranienia uczuć bliskich zmarłego, nie upubliczniać materiałów, które mogłyby spotęgować ich ból, ani nie wykorzystywać tragedii dla wzbudzenia taniej sensacji.

Uzasadnione wydaje się stwierdzenie, że upublicznianie rzekomych głosów osoby, która dopiero co zginęła w dramatycznych okolicznościach, z pewnością narusza ten postulat. Trudno uznać, by sensacyjne „dialogi z duchem” służyły interesowi publicznemu czy rzetelnej informacji – wpisują się one raczej w tabloidowy show, który dla rodziny zmarłego musi być wyjątkowo bolesny.

Prawo i moralność: pamięć o zmarłym a naruszenie dóbr osobistych

Od strony prawnej kwestia publikowania takich treści nie jest jednoznaczna, ale istnieją przepisy mogące mieć zastosowanie.

Osoba zmarła nie posiada już swoich dóbr osobistych – zniesławienie czy naruszenie prywatności formalnie odnosi się do osób żyjących. Jednak w wielu systemach prawnych (w tym w Polsce) uznaje się, że kult pamięci osoby zmarłej jest dobrem osobistym jej bliskich. Innymi słowy, najbliżsi zmarłego mają prawo do zachowania jego czci i niezakłóconej pamięci po nim. Jeśli ktoś dopuściłby się czynu, który znieważa osobę zmarłą albo zafałszowuje jej wizerunek w pamięci społecznej, rodzina może dochodzić ochrony prawnej, powołując się na naruszenie ich własnych dóbr osobistych – tj. właśnie prawa do prawdziwej, nieskalanej pamięci o zmarłym.

Czy nagranie EVP może naruszać takie dobro? Potencjalnie tak, zwłaszcza jeśli zawiera treści szkalujące zmarłego lub przypisujące mu skandaliczne wypowiedzi, które mogłyby poniżyć go w oczach opinii publicznej. Przykładowo, jeżeli youtuber w swoim filmie twierdzi, że „duch zmarłego celebryty X oskarża osobę Y o spowodowanie jego śmierci” – to nie tylko wzbudza sensację, ale też publicznie zarzuca komuś winę bazując na fikcyjnych (bo nieweryfikowalnych) słowach.

Tak było w przypadku nagrania, gdzie youtuber ImJayStation oznajmił, iż w trakcie sesji z duchem rapera Mac Millera uzyskał przekaz, jakoby to była dziewczyna muzyka (Ariana Grande) przyczyniła się do przedawkowania przez niego narkotyków. Jest to bardzo poważne oskarżenie, które – choć formalnie wygłosił „duch” – może realnie wpłynąć na reputację żyjącej osoby i pamięć o zmarłym.

Tego typu działanie balansuje na granicy pomówienia i naruszenia dóbr osobistych zarówno zmarłego (przez sugerowanie, że obwinia kogoś o swoją śmierć), jak i tej obwinionej osoby. Gdyby podobne słowa padły w tradycyjnym medium, z pewnością byłyby podstawą do pozwu. W świecie paranomalnych nagrań publikowanych w Internecie trudno to jednak egzekwować – twórca zawsze może bronić się, że to „tylko eksperyment” albo „forma rozrywki”. Niemniej moralnie takie praktyki budzą sprzeciw, bo wykorzystują czyjś tragiczny los dla fabrykowania sensacyjnych narracji.

Inna kwestia to prawo do prywatności i do ochrony wizerunku po śmierci. Co prawda wraz ze śmiercią ustają osobiste prawa do prywatności danej osoby, ale rodzina często czuje się w obowiązku chronić dobre imię zmarłego. Nagrania rzekomych głosów, które imitują czyjąś osobowość, mogą być odebrane jako naruszenie tej strefy, którą zmarły za życia uznawał za prywatną. Zwłaszcza gdy dotykają drażliwych tematów – okoliczności śmierci, życia osobistego, itp. Jeżeli „duch” ujawnia w nagraniu jakieś intymne szczegóły (oczywiście podsunięte przez twórcę), to jest to równoznaczne z publicznym grzebaniem w cudzych sprawach bez wcześniejszej zgody.

Nadużycie pamięci o osobie zmarłej może więc przybrać formę quasi-zniesławienia lub profanacji jej symbolicznego spokoju. W skrajnych przypadkach można by nawet rozważać, czy nie dochodzi do obrazy uczuć religijnych – np. gdy ktoś inscenizuje „głos zmarłego” w sposób szyderczy czy bluźnierczy (choć to dość hipotetyczne i trudne do zakwalifikowania).

W praktyce prawnej nie ma jednak jasnych regulacji zakazujących wprost publikowania domniemanych przekazów od zmarłych. O ile nie dochodzi do znieważenia pamięci (poprzez np. wulgarne wyrażenia czy oczywiste kłamstwa o zmarłym), sankcje są mało prawdopodobne. Dlatego wiele w tej kwestii pozostawia się sumieniu twórców treści i osądowi opinii publicznej – czyli sferze moralnej, nie prawnej.

Moralnie zaś wielu ludzi – zwłaszcza bliskich ofiar – postrzega takie działanie jako głęboko niestosowne. W kulturze istnieje silne przekonanie, że zmarłym należy się spokój i szacunek, a wykorzystywanie ich imienia czy wizerunku do internetowych „happeningów” jest przekroczeniem granicy przyzwoitości. Można to porównać do „tańczenia na czyimś grobie” – nawet jeśli prawo tego wprost nie zabrania, większość z nas instynktownie czuje, że jest to coś niewłaściwego.

Po tragicznej śmierci Iryny Zaruckiej sieć została zalana nagraniami jej rzekomych przekazów z zaświatów odebranych za pośrednictwem tzw. spirit boxów

Trauma i fałszywa nadzieja

Dla rodzin zmarłych, które stają się mimowolnymi „bohaterami” takich nagrań, konsekwencje emocjonalne mogą być bardzo dotkliwe. Żałoba to proces wymagający czasu i spokoju – publiczne rozgrzebywanie okoliczności śmierci czy sugerowanie, że zmarły „przemawia” do świata żywych za pośrednictwem youtubera, może ten proces zaburzyć.

Bliscy zmarłego mogą odczuwać ból i oburzenie, że ktoś obcy uzurpuje sobie prawo do wykorzystywania wizerunku ich ukochanego zmarłego w tak sensacyjny sposób. Często rodziny starają się upamiętnić zmarłego w sposób godny – np. poprzez apele o prywatność, organizowanie pogrzebu w spokoju, pielęgnowanie w pamięci pozytywnego obrazu. Tymczasem w momencie, gdy w Internecie zaczyna krążyć nagranie, w którym domniemany „duch” tej osoby – czy to poprzez EVP czy też ustami samozwańczego medium – rzekomo opowiada o szczegółach swojej tragicznej śmierci, jest to jak otwarcie świeżej rany.

Wyobraźmy sobie matkę zamordowanej dziewczyny, która w żałobie próbuje dojść do siebie, a nagle dostaje link do filmu „Rozmowa ze zmarłą Iryną – jej ostatnie słowa z zaświatów”. Taki szok może wręcz doprowadzić do odnowienia traumy. Psychologowie zwracają uwagę, że osoby w żałobie są niezwykle wrażliwe na punkcie pamięci o zmarłym, a także podatne na poszukiwanie wszelkich oznak, że ich ukochany jeszcze „istnieje” gdzieś po drugiej stronie (czego widomym przejawem są choćby masowo pojawiające się wpisy na forach i portalach społecznościowych, z prośbami o sprawdzenie, co się dzieje w zaświatach z bliską osobą, która niedawno zmarła).

Niestety ta podatność bywa wykorzystywana przez rozmaite samozwańcze media czy wróżbitów – co można nazwać wręcz żerowaniem na żałobie.

W sferze internetowej działa to podobnie: rodzina lub przyjaciele zmarłego mogą być skłonni uwierzyć w taki przekaz (bo bardzo chcą uwierzyć, że zmarły daje znak). Może to dać chwilową ulgę – poczucie kontaktu – ale na dłuższą metę jest budowaniem iluzji, która może utrudnić przepracowanie straty. Zamiast zaakceptować odejście bliskiego, ktoś może zacząć obsesyjnie wyszukiwać kolejne „znaki” i nagrania, utkwić w fazie zaprzeczenia lub fałszywej nadziei.

Co więcej, jeśli przekaz „zza grobu” jest niepokojący lub dramatyczny (np. „Jestem w ciemności”, „Zostawili mnie na pastwę losu” – takie frazy pojawiały się w rzekomych EVP przypisywanych Irynie Zaruckiej, mających opisywać jej ostatnie chwile), to dla rodziny jest to potężny wstrząs emocjonalny. Nawet jeśli rozum podpowiada im, że to nieprawda, serce i wyobraźnia mogą płatać figle – pojawią się dręczące obrazy i pytania „A co, jeśli ona naprawdę tak się czuła? Co, jeśli cierpi do teraz?”. Twórcy takich treści raczej nie biorą pod uwagę, jaki wpływ może mieć stworzony przez nich materiał na psychikę ludzi dotkniętych tragedią – dla nich liczą się odsłony (i zyski finansowe płynące z emisji reklam). Niestety, koszty emocjonalne przerzucane są na rodziny.

Nie tylko zresztą na rodziny. Opinia publiczna jako całość również doświadcza pewnych skutków. Nagłaśnianie pseudo-paranormalnych wątków może bowiem znieczulać nas na cudzą śmierć – bo ta staje się kolejnym dobrze się sprzedającym elementem medialnego show, a nie okazją do refleksji czy współczucia. Zamiast autentycznie przejąć się losem ofiary, odbiorcy ekscytują się „mroczną ciekawostką”.

Dla części widowni takie krótkie filmy działają jak horror – emocjonują, ale dystansują od prawdziwego dramatu (bo traktują temat pół-serio). To może prowadzić do spłycenia empatii: zabójstwo staje się memem, duch ofiary – sensacją na jeden dzień, po czym widzowie przewijają dalej, jakby to była fikcja. W ten sposób społeczeństwo może tracić zdolność do poważnego traktowania rzeczywistych ofiar i ich rodzin.

Z drugiej strony, warto wspomnieć, że niektórzy bronią takich praktyk twierdząc, iż mogą one dać ludziom ukojenie – np. fanom, którzy po stracie ulubionego artysty czują, że poprzez „jego głos z zaświatów” otrzymali ostatnie pożegnanie. Bywały sytuacje, gdy komentujący pisali, że cieszą się słysząc, iż „dusza X zaznała spokoju” albo „że nie cierpi po tamtej stronie”.

Takie opinie wynikają jednak z dawania ślepej wiary w prawdziwość przekazu – co, jak wskazują psychologowie, jest mieczem obosiecznym. Może to pomóc pogodzić się ze stratą, ale o ileż bardziej może zaszkodzić, gdy okaże się iluzją. Specjaliści od terapii żałoby podkreślają, że media i pseudo-terapeutyczne seanse spirytystyczne nie zastąpią fachowej pomocy ani autentycznego procesu przepracowania żałoby. Co gorsza, mogą opóźnić konieczną konfrontację z rzeczywistością – a w skrajnych przypadkach osoby w żałobie uzależniają się od kolejnych „sesji” w poszukiwaniu kontaktu, co utrzymuje je w stanie zawieszenia między światem żywych a wyimaginowanym światem duchów.

Z psychologicznego punktu widzenia taka publiczna „komunikacja” ze zmarłymi, bez zgody i udziału ich rodzin, jest najczęściej szkodliwa i nieetyczna. Może pogłębić traumę bliskich, wprowadzać chaos emocjonalny i opóźniać zdrowe przepracowanie żałoby.

Co na to religia?

Podejście do prób kontaktowania się ze zmarłymi jest silnie uwarunkowane kulturowo i religijnie. W wielu religiach głównego nurtu, zwłaszcza abrahamicznych (chrześcijaństwo, islam, judaizm), komunikowanie się z duchami zmarłych jest jawnie potępiane lub zakazane.

Kościół katolicki od wieków przestrzega wiernych przed spirytualizmem – wywoływanie duchów uznawane jest za grzech przeciw pierwszemu przykazaniu, ponieważ oznacza wchodzenie w relacje z innymi bytami niż Bóg. Katechizm Kościoła wyraźnie odrzuca praktyki spirytyzmu jako niebezpieczne duchowo: według doktryny, jeśli nawet jakieś byty odpowiadają podczas seansu, to nie są to dusze zmarłych, lecz złe duchy podszywające się pod nich, by zwieść ludzi.

Katolicyzm głosi, że tylko Bóg może dopuścić zmarłych do kontaktu z żywymi (np. świętych czy dusze czyśćcowe w określonym celu), a człowiek na własną rękę nie ma prawa „ściągać” duchów – próba zrobienia tego jest złamaniem zakazu biblijnego (w Biblii np. historia króla Saula wywołującego ducha proroka Samuela kończy się surową karą). W konsekwencji, osoby parające się mediumizmem według Kościoła narażają siebie i innych na poważne szkody duchowe – mówi się wręcz o ryzyku demonicznego zniewolenia, opętania itp.

Z perspektywy katolickiej (i podobnie w ortodoksyjnym judaizmie czy islamie) nagrania EVP to co najmniej igraszki z siłami nieczystymi, a co najwyżej zwykłe oszustwo – w obu przypadkach moralnie naganne.

Z kolei inne systemy wierzeń mogą mieć bardziej przychylne spojrzenie na kontakt ze zmarłymi. Spirytyzm i religie wywodzące się z tradycji spirytystycznej (np. popularny w Brazylii ruch spirytystyczny odwołujący się do nauk Allana Kardeca) zakładają możliwość, a nawet pożyteczność komunikacji z duchami. Dla spirytystów takie praktyki są formą poznawania świata niematerialnego i niesienia pociechy – medium pełni rolę pośrednika z misją.

W kulturach tradycyjnych (np. szamańskich w niektórych społecznościach Azji, Afryki czy u rdzennych ludów Ameryki) kontaktowanie się z przodkami i duchami jest wpisane w rytuały religijne i traktowane z szacunkiem. Ważna różnica polega jednak na tym, że odbywa się to zwykle w ścisłym kontekście obrzędów, z należytą powagą, a nie dla celów zorganizowania pokazówki dla gawiedzi. Znieważenie pamięci przodków to w wielu kulturach jedno z największych przewinień – dlatego wykorzystanie duchów do rozrywki byłoby dla nich nie do pomyślenia, nawet jeśli sam kontakt duchowy jest akceptowany.

W popkulturze Zachodu duchy zmarłych od dawna są elementem literatury grozy, filmów czy gier – co sprawia, że część społeczeństwa traktuje temat „na luzie”, rozrywkowo. Dla wielu młodych osób seans z duchami to coś w rodzaju ekscytującej zabawy (stąd popularność wyzwań typu „3 AM challenge” na YouTube, gdzie próbuje się wywoływać duchy o 3 w nocy, aby poczuć dreszcz emocji).

Jednak nawet w kulturze masowej istnieje pewna granica dobrego smaku – zwyczajowo szanuje się pamięć realnie istniejących osób. Tworzenie horroru o fikcyjnym duchu to co innego niż twierdzenie, że prawdziwy zmarły przemawia w naszym wideo z jakiegoś pudełka typu spirit box czy szumiącego radia.

Przypisywanie domniemanych przekazów uzyskanych tą drogą osobom zmarłym ociera się już o sferę sacrum i pamięci społecznej, co budzi dyskomfort. Nawet osoby niewierzące w duchy często mówią: „To po prostu nie przystoi”, „Zmarłym należy się cisza”. W wielu językach funkcjonują powiedzenia w stylu „o zmarłych albo dobrze, albo wcale” – co wskazuje na silną normę kulturową, by po czyjejś śmierci nie nadużywać jego imienia, nie kalać wspomnień. Nagrania EVP – zwłaszcza te pseudo-rozrywkowe, tworzone dla poklasku, zasięgów i idących za tym korzyści finansowych – wydają się tę normę łamać, bo choć nie mówią źle o zmarłych, to wkładają im w usta słowa, których ci nigdy by może nie wypowiedzieli, i czynią z nich „postaci” w medialnej zabawie.

Istnieją też jednak subkultury paranormalne, dla których takie praktyki są wręcz elementem pasji czy hobby. Społeczności skupione wokół zjawisk paranormalnych (fora, grupy, kanały) mają własny etos – tam uważa się, że kontakt ze zmarłymi to realna możliwość i cenne doświadczenie, a dzielenie się nagraniami EVP jest działaniem pro publico bono, bo ma dowodzić istnienia życia po życiu.

Tacy entuzjaści zapewne powiedzieliby, że krytyka z pozycji religijnej czy etycznej wynika z niezrozumienia – bo oni przecież wierzą (a niektórzy wręcz wiedzą), że pomagają duchom przekazać ważne wiadomości lub że poszukują prawdy. W ich oczach może to być nawet forma uhonorowania zmarłego („pozwalamy mu przemówić”).

Trzeba jednak zauważyć, że nawet wśród badaczy zjawisk paranormalnych pojawia się wątek etyczny: czy wypada nagrywać i publikować „głosy” świeżo zmarłych osób, zwłaszcza ofiar tragedii? Niektórzy paranormalni youtuberzy skupiający się na tzw. „ghost huntingu” (czyli dosłownie polowaniu na duchy) celowo unikają niedawnych zgonów, uważając to za nieetyczne i niebezpieczne (istnieje przekonanie, że świeżo zmarłe dusze „jeszcze nie przeszły na drugą stronę” i nie powinno się im przeszkadzać). Jak jednak pokazują przykłady – wielu nie ma takich oporów.

Reasumując, większość tradycyjnych kultur i religii potępia próby kontaktów ze zmarłymi lub podchodzi do nich z dużą powagą. Z ich punktu widzenia internetowe EVP i rzekome przekazy od celebrytów i ofiar głośnych tragedii to przejaw duchowej niedojrzałości i braku szacunku. Istnieją grupy przyzwalające na kontakty spirytystyczne, ale nawet one zazwyczaj wymagałyby zachowania pewnej etyki (np. zgody rodziny, intencji niesienia pociechy, a nie pogoń za sensacją).

W pluralistycznym, świeckim społeczeństwie każdy oczywiście może wierzyć w co chce – normy kulturowe jednak wyraźnie sugerują, że publiczne „przyzywanie” zmarłych dla pustego widowiska jest społecznie nieakceptowane bądź co najmniej kontrowersyjne.

Bogata oferta tzw. spirit boxów na jednym z internetowych serwisów aukcyjnych. Spirit boxy to proste odbiorniki radiowe, których działanie polega na losowym skanowaniu pasm AM/FM. Amatorzy mocnych paranormalnych wrażeń (oraz internetowi kątętkrijejtorzy) używają ich do rejestrowania rzekomych przekazów z zaświatów. Apofenia i pareidolia lubią to!

Skomercjalizować śmierć

Nie sposób uciec od wniosku, że gdy w grę wchodzą nagrania rzekomych przekazów z zaświatów, motorem napędowym jest zainteresowanie widowni, czyli po prostu zasięgi i pieniądze. Twórcy internetowi doskonale zdają sobie sprawę, że nazwisko niedawno zmarłej gwiazdy czy ofiary głośnej zbrodni będzie wyszukiwane w sieci – a jeśli pod tym hasłem zaoferują coś unikalnego (np. „ostatnie słowa ducha X”), mogą liczyć na lawinę kliknięć.

Tego rodzaju treści mają duży potencjał wiralowy: łączą element sensacji, makabry, plotki i mistycyzmu. W erze mediów społecznościowych to niemal gwarantuje sukces: ludzie masowo udostępniają takie nagrania z reakcjami „wow, musisz to zobaczyć!”, dyskutują o nich, oburzają się – a każda taka reakcja napędza algorytmy.

Monetyzacja śmierci nie jest niestety niczym nowym – media robią to od lat, relacjonując np. katastrofy czy głośne morderstwa ku uciesze żądnej wrażeń publiczności. Jednak w przypadku EVP dochodzi dodatkowy, drapieżny element: twórca nie tylko opisuje tragiczną historię, ale twierdzi, że posiada ekskluzywne nagranie „głosu” zmarłego, niejako zawłaszczając sobie tę tragedię jako swoją treść. W efekcie śmierć zostaje całkowicie podporządkowana logice wiralowego wideo.

Tytuły często zawierają clickbaitowe frazy z sensacyjnymi cytatami (np. „I COULDN’T EVEN RUN!” Shocking spirit box session… – rzekome słowa Iryny Zaruckiej opisujące podczas sesji ze spirit boxem, że nie zdążyła uciec przed zabójcą). Miniaturki wideo nieraz pokazują zdjęcie zmarłej osoby z nałożonym efektem „ducha” czy też dramatyczny napis. To wszystko to świadome zabiegi marketingowe, które mają zwiększyć klikalność.

I zwiększają. Przykładowo, wspomniany ImJayStation w ciągu zaledwie czterech dni od śmierci Maca Millera wrzucił film z rzekomym przekazem od rapera otrzymanym za pośrednictwem tzw. „spirit boxa”, zatytułowany dramatycznie i nawiązujący do Ariany Grande, co zagwarantowało mu miejsce w wynikach wyszukiwania wszystkich śledzących głośno komentowane okoliczności zgonu muzyka. Film oczywiście został zmonetyzowany reklamami, co wprost wytknęli mu inni youtuberzy jako cyniczne żerowanie na świeżej tragedii.

Innym razem ten sam twórca „skontaktował się” zaraz po śmierci z raperem XXXTentacion czy YouTuberem Etiką – każdy taki film generował setki tysięcy wyświetleń, czyli realny zarobek i przypływ subskrybentów. Kasa i sława stały się więc dla wielu niewątpliwą pokusą, by traktować śmierć jako kolejną okazję do zbicia internetowego kapitału.

Co znamienne, sam ImJayStation nie widział w tym nic złego – odpierał zarzuty mówiąc, że „przecież wszyscy zwracają uwagę na śmierć celebrytów, każdy o tym mówi, więc czemu on miałby nie robić o tym filmu”. Deklarował też, że to „tylko rozrywka” i że wiele osób prywatnie używa EVP, by próbować kontaktu ze swoimi bliskimi, więc on niby robi to samo, tyle że publicznie. Innymi słowy, usprawiedliwiał się, że daje ludziom to, co chcą oglądać, a że przy tym zyskuje – cóż, takie prawa rynku.

I rzeczywiście, jeśli spojrzeć chłodno: popyt na tak ekstremalne, kontrowersyjne treści istnieje. Publiczność internetowa bywa ciekawa tego, co zakazane, szokujące. W dobie platform takich jak YouTube czy TikTok algorytm często nagradza tych, którzy pierwsi „zagospodarują” dany trend lub temat. Twórcy EVP polują więc niejako na kolejne głośne zgony – jeśli umrze gwiazda muzyki popularnej, jeśli wydarzy się zbrodnia, oni spieszą się z „nawiązaniem kontaktu”. Brutalne? Owszem. Ale mechanizm wiralowy jest tutaj bezlitosny: kto pierwszy, ten zgarnia uwagę. I pieniądze.

Trzeba też wspomnieć o postawie platform internetowych i widowni. Widzowie, choć wielu krytykuje takie filmy, de facto przyczyniają się do ich popularności – choćby masowo je komentując (często negatywnie). Paradoksalnie oburzenie internautów bywa wliczone w „sukces” takiego materiału, bowiem zwiększa jego zasięg.

Z kolei platformy internetowe długo nie reagowały stanowczo na ten trend. YouTube dopiero po latach nałożył pewne ograniczenia: np. kanał ImJayStation został w końcu zdemontetyzowany, ale dopiero gdy twórca dopuścił się szeregu innych kontrowersji (m.in. sfingował śmierć swojej dziewczyny dla wyświetleń – co przelało czarę goryczy). Samo publikowanie EVP od zmarłych celebrytów nie było wprost zabronione przez regulamin – bo formalnie trudno to podciągnąć pod istniejące kategorie naruszeń. Nie jest to nienawiść, nie jest to przemoc, ciężko też udowodnić szkodliwość (w końcu nie jest to dezinformacja polityczna ani medyczna). Platformy poruszają się więc w sferze moralnej oceny, a tę wolą zostawić społeczności.

Społeczność zaś czasem wyraża swój sprzeciw poprzez akcje – np. petycje o zbanowanie takiego twórcy. W przypadku ImJayStation powstała petycja na Change.org, oskarżająca go o skrajną bezduszność i domagająca się usunięcia jego kanału. Choć formalnie YouTube nie realizuje decyzji na podstawie petycji, to rozgłos im towarzyszący wywiera presję.

Innym rodzajem reakcji jest ostracyzm środowiskowy – wielu komentatorów, w tym znanych youtuberów (jak Keemstar czy Adam22 w USA), publicznie piętnowało te praktyki, nazywając je „odrażającymi”, „nie do pomyślenia” i wytykając chciwość twórców.

Takie napiętnowanie może częściowo ostudzić zapędy niektórych twórców treści, obawiających się zniszczenia reputacji. Jednak jak pokazuje rzeczywistość, zawsze znajdą się chętni, by iść w zaparte – bo potencjalne korzyści (wiralowy rozgłos) są kuszące.

Ostatecznie aspekt komercyjny można podsumować stwierdzeniem: głównym paliwem internetowych przekazów od zmarłych jest sensacja, która przekłada się na zasięg i pieniądze. Twórcy często wykorzystują czyjąś śmierć w sposób przedmiotowy, traktując ją jako kolejny trend do zdyskontowania. To budzi zrozumiały niesmak – bo jeśli śmierć staje się tylko pustym „kontentem” dla mas, to zatracamy gdzieś element człowieczeństwa i empatii.

Wiarygodność przekazów: rzeczywistość czy manipulacja?

Kluczową cechą rzekomych komunikatów z zaświatów jest to, że są one praktycznie nieweryfikowalne. Cała „zabawa” z EVP polega na interpretacji wieloznacznych bodźców dźwiękowych – trzasków, szumów, urywków słów – jako konkretnych wypowiedzi ducha.

Z naukowego punktu widzenia mechanizm ten jest dobrze znany i opisany: to klasyczny przykład apofenii lub pareidolii słuchowej, czyli skłonności umysłu do doszukiwania się znajomych wzorców w przypadkowych bodźcach. Jeśli nastawimy kogoś, że w szumie słychać głos, to istnieje duża szansa, że ów ktoś usłyszy tam słowa – po prostu mózg stara się ułożyć chaos w coś sensownego.

Ghost hunterzy (łowcy duchów) od dawna wykorzystują tę właściwość: zadają pytanie w ciemnym pomieszczeniu, a potem odtwarzają nagranie szumu i sugerują, co tam słychać (np. „usłyszeliśmy słowo help”). Często nawet podpowiadają widzom poprzez napisy na ekranie, co niby mówi EVP – i wtedy większość ludzi rzeczywiście to słyszy, bo następuje siła sugestii.

Benjamin Radford, badacz zjawisk paranormalnych i sceptyk, zauważa, że większość tych „głosów” to po prostu zwykłe odgłosy otoczenia, zakłócenia radiowe lub echa słów samych badaczy, które w sprzyjających warunkach (cisza, strach, oczekiwanie) interpretuje się jako coś nadprzyrodzonego. Innymi słowy: słyszymy to, co chcemy (lub boimy się) usłyszeć.

W nagraniach internetowych mechanizm jest jeszcze bardziej świadomie wykorzystywany. Twórca montując film z EVP wybiera fragmenty, które mu pasują do narracji, zwalnia je, filtruje – i często dogrywa podpisy typu: „(słychać: I’m okay )”. Przeciętny widz, widząc napis „I’m okay”, automatycznie będzie starał się dopasować go do mglistego dźwięku i pomyśli „o tak, faktycznie jakby to mówi”. Gdyby jednak ten sam dźwięk podpisać jako „Mike O. Kay”, prawdopodobnie też by to tam usłyszał – bo to kwestia sugestii.

Co więcej, nie można wykluczyć celowych manipulacji dźwiękowych. Niektórzy łowcy duchów używają tzw. aplikacji spirit box czy banków dźwięków, które mogą generować losowe słowa z syntezatora – zatem właściwie to nie duch, tylko program „rzuca” słowami, z których dobiera się sensacyjne kawałki. Bardziej nieuczciwi twórcy mogą nawet dogrywać własne kwestie szeptem i udawać, że to EVP. Widownia nie ma żadnej możliwości sprawdzenia, co naprawdę było na surowym nagraniu, a co zostało dodane czy zmontowane. Ufają (lub nie) wyłącznie osobie twórcy.

Brak weryfikowalności rodzi problem natury etycznej: czy prezentowanie takich treści jako quasi-autentyczne (bo przecież ma formę nagrania) nie stanowi wprowadzania w błąd? W pewnym sensie tak – widz otrzymuje iluzję obcowania z faktem (nagranie audio/video), podczas gdy tak naprawdę dostaje interpretację i kreację twórcy. O ile w filmach fabularnych czy literaturze od razu wiemy, że to co oglądamy to fikcja, o tyle na YouTube takie EVP często przedstawiane są na pograniczu – niby twórca mówi „nie wiem czy to prawda, to co usłyszałem”, jednak cała oprawa wskazuje, że jednak sugeruje autentyczność.

Taki brak jasnego oznaczenia, że to treść czysto rozrywkowa, sprawia, że część odbiorców przyjmuje to za rzeczywistość. Podatni są zwłaszcza młodsi widzowie czy osoby cechujące się wysokim stopniem łatwowierności, mocno wierzące w zjawiska paranormalne. Można więc powiedzieć, że publikujący te nagrania ponoszą odpowiedzialność za dezinformację, bo przecież nie przedstawiają sprawdzonych faktów, a jedynie sensacyjne spekulacje.

Szczególnie niebezpieczne bywa to wówczas, gdy poprzez rzekome przekazy wpływa się na opinie i emocje żywych osób.

Przykład z oskarżeniem Ariany Grande o śmierć Maca Millera już podaliśmy – to klasyczna manipulacja, gdzie pod płaszczykiem „słowa ducha” lansuje się pewną narrację, potencjalnie szkodliwą i krzywdzącą.

Innym przykładem jest sugerowanie w EVP, że czyjaś śmierć była np. morderstwem, a nie wypadkiem (zdarzały się takie „przekazy” mówiące np. „They killed me” w sytuacji, gdy zgodnie z oficjalnymi ustaleniami była to śmierć samobójcza). To może napędzać teorie spiskowe i podważać ustalenia śledztwa – jednym słowem, mieszać ludziom w głowach. Wszystko na podstawie chaotycznych szumów, które ktoś zinterpretuje wedle własnej agendy.

Manipulacja odbiorcami jest więc realnym zarzutem: twórca nagrania ustawia się w pozycji posiadającego tajemną wiedzę, której nikt nie może sprawdzić, i prosi widza o zaufanie. Jeśli widz zaufa, twórca zyskuje ogromny kredyt i wpływ – może mu dalej sprzedawać dowolne „rewelacje z zaświatów”.

W tym sensie publikowanie takich nagrań ociera się o nadużycie wiarygodności i może być traktowane jak rozprzestrzenianie niezweryfikowanych, potencjalnie fałszywych informacji. Co prawda dotyczy to sfery metafizyki, więc prawo nie reaguje na to jak na klasycznego fake newsa, ale z punktu widzenia etyki informacyjnej – jest to problematyczne. Szczególnie, że ofiary takiej dezinformacji (czyli osoby zmarłe) nie mogą już same nic sprostować, a ich bliscy często nie mają siły ani środków, by walczyć z takimi treściami.

Nie można też pominąć czysto poznawczego aspektu wiarygodności: ogromna większość naukowców i badaczy zjawisk paranormalnych zgadza się, że nie istnieją przekonujące dowody, by głosy na nagraniach EVP pochodziły rzeczywiście od duchów. Każde takie nagranie da się wytłumaczyć czynnikami naturalnymi lub oszustwem.

Mimo to twórcy internetowi rzadko zamieszczają jakiekolwiek zastrzeżenia dotyczące tej kwestii. Mało kto mówi wprost: „Uwaga, to tylko eksperyment rozrywkowy, traktujcie to z przymrużeniem oka”. Zwykle jest przeciwnie – ton jest poważny, narracja sensacyjna, nigdzie wyraźnie nie zaznaczono fikcyjności. W efekcie dochodzi do sytuacji, w której część widzów naprawdę wierzy, że np. zmarły niedawno Ozzy Osbourne „przemówił zza grobu” za pośrednictwem spirit box’a. Dezinformacja i zamęt informacyjny to realne skutki uboczne nieprzemyślanego grania tematyką duchów.

Wiarygodność przekazów pochodzących rzekomo od zmarłych jest zatem znikoma, granicząca z zerem. Upublicznianie ich jako sensacyjnej prawdy stanowi formę manipulacji publicznością, a publiczne przypisywanie zmarłym słów, których nigdy nie wypowiedzieli, jest nadużyciem pamięci o nich. To, że technicznie nie da się udowodnić fałszerstwa (bo jak udowodnić, że coś nie jest głosem ducha?), nie oznacza, iż należy milcząco akceptować taką fikcję.

ImJayStation twierdził, że publikowane przez niego EVP i sesje spirit box z rzekomymi przekazami od zmarłych celebrytów to tylko niewinna rozrywka, jednak oglądającym jego wideo nie było do śmiechu - czego przejawem jest cała seria petycji o usunięcie jego kanału z platformy YouTube. Kanał ostatecznie spadł z przysłowiowego rowerka, jednak dopiero wtedy, gdy youtuber dla zasięgów sfingował śmierć swojej dziewczyny

Głośne przykłady zjawiska

Aby lepiej zobrazować skalę i charakter zjawiska, przytoczmy kilka najbardziej znanych przypadków publikowania domniemanych przekazów od zmarłych celebrytów lub ofiar tragedii.

Iryna Zarucka (w angielskiej transliteracji Iryna Zarutska) – 23-letnia uchodźczyni z Ukrainy, zamordowana w USA. Jej tragiczna śmierć wstrząsnęła opinią publiczną pod koniec sierpnia 2025. Zaledwie kilka dni później na YouTube pojawiły się dziesiątki filmów z sesjami spirit box, w których rzekomy duch Iryny opisywał szczegóły ataku.

Kanały takie jak HOPE Paranormal czy Cody ITC zatytułowały nagrania sensacyjnie: „It Wasn’t Easy, But SHE CAME!” (To Nie Było Łatwe, Ale ONA PRZYSZŁA!) czy „I COULDN’T EVEN RUN!” (NIE MOGŁAM UCIEC) – sugerując, że duch Zaruckiej przekazuje, jak próbowała uciec przed nożownikiem. W opisach twórcy twierdzili, że „jej dusza pojawiła się i opowiedziała o swoich ostatnich chwilach”.

Nagrania te wywołały mieszankę fascynacji i oburzenia – wiele osób, zwłaszcza w USA, uznało je za całkowicie nie na miejscu w obliczu tak świeżej tragedii. Media głównego nurtu komentowały, że to „żerowanie na ofierze” i bezduszna sensacja. Niestety filmy rozprzestrzeniały się szybko w serwisach społecznościowych. Wieść o tych „przekazach” dotarła w końcu również do bliskich Iryny – ich reakcją był szok i złość; w wydanym oświadczeniu prosili, by uszanować pamięć dziewczyny i nie rozprzestrzeniać niezweryfikowanych treści na jej temat. Mimo to nagrania wciąż krążą w sieci, zbierając setki tysięcy odsłon.

Inny przypadek to Jason Ethier (autor kanału ImJayStation) i domniemane przekazy od zmarłych raperów (2018–2019) – Kanadyjski youtuber ImJayStation wsławił się serią filmów, w których rzekomo kontaktował się z duchami świeżo zmarłych artystów. Po śmierci rapera XXXTentacion (zastrzelonego na ulicy w czerwcu 2018 roku) nagrał film z nocnej sesji, gdzie z radia miały dobiegać odpowiedzi ducha rapera.

Kilka miesięcy później, po przedawkowaniu narkotyków przez 21-letniego rapera Lil Peepa oraz 26-letniego Mac Millera, ImJayStation powtórzył format – publikując filmy typu „RIP Mac Miller Spirit Box at 3AM – He Speaks About Ariana” (nagranie spirit box-owe śp. Maca Millera, który mówi o Arianie). Szczególnie ten ostatni wywołał falę krytyki. Internauci masowo zgłaszali obrzydzenie, pisząc: „To najniższy punkt YouTube’a, powinien się wstydzić” – wskazując, że zamiast uczcić pamięć artysty, youtuber wykorzystał jego śmierć dla wyświetleń.

Widzowie zorganizowali petycję o zlikwidowanie jego kanału. Znani komentatorzy internetowi (np. Keemstar z DramaAlert) piętnowali go publicznie. ImJayStation bronił się, że według niego to tylko „rozrywka” i że jego zdaniem wiele z tych nagrań jest prawdziwych, bo on osobiście wierzy w EVP. Ostatecznie jego kanał został parę lat później zamknięty przez YouTube (choć głównie za inne wybryki), a sam twórca stał się symbolem cynicznego wykorzystywania cudzej śmierci dla osiągnięcia własnych korzyści.

"Dzięki" internetowym twórcom treści, Michael Jackson 16 lat po swojej śmierci wciąż nie może zaznać upragnionego spokoju

Duch Michaela Jacksona (2019/2024) – Król popu zmarł wprawdzie w 2009 roku, ale i on stał się bohaterem głośnego domniemanego „kontaktu z zaświatów”. W 2019 pewien duet poszukiwaczy duchów z kanału OmarGoshTV ze spirit boxem pod ręką udał się pod posiadłość, w której zmarł Michael Jackson. Nagrali tam kilkunastominutowy film, w którym po zadaniu pytania: „Michael, jak nazywa się twój popisowy taniec?” usłyszeli z urządzenia coś, co zinterpretowali jako „Moonwalk”. Nieco przytłumiony głos rzeczywiście brzmiał jak to słowo – co wywołało sensację wśród fanów.

Film przez pewien czas przeszedł bez wielkiego echa, ale w Halloween 2024 temat podchwyciły tabloidy. Brytyjski „Daily Express” opisał tę historię, nadając jej nagłówek „Michael Jackson komunikuje się z łowcami duchów zza grobu”. Autor artykułu przedstawił zdarzenie jako coś niezwykłego, cytując przy tym komentarze widzów w stylu „brzmi zupełnie jak Michael”.

Wskutek tej publikacji film zyskał w Internecie nowe życie, a część fanów MJ-a zaczęła dyskutować, czy to dowód na obecność ducha piosenkarza. Oczywiście sceptycy wyśmiali całą sprawę – wskazując, że to zapewne przypadkowa zbitka szumów lub echo, a ekipa po prostu usłyszała to, co chciała usłyszeć. Niemniej przykład pokazuje, że nawet wiele lat po śmierci znanej osoby, jej „duch” może stać się medialną sensacją, jeśli tylko znajdzie się ktoś z kamerą i pomysłem jak to sprzedać.

Sam zaś Michael Jackson, jak widać, za życia nie mogąc spokojnie nawet zrobić zakupów w sklepie, również i po śmierci jeszcze przez długi czas o świętym spokoju może tylko pomarzyć.

Ozzy Osbourne (fałszywe EVP, 2020) – Warto tu wspomnieć nieco humorystyczny, acz pouczający incydent: w 2020 roku w sieci zaczęły krążyć pogłoski o śmierci legendarnego frontmana Black Sabbath, Ozzy’ego Osbourne’a (który faktycznie podupadał na zdrowiu, ale wtedy jeszcze żył). Ktoś, wykorzystując tę plotkę, opublikował na YouTube „sesję spirit box z duchem Ozzy’ego” – opatrzoną clickbaitowym tytułem sugerującym, że rockman zmarł i przemówił z zaświatów. Nagranie zawierało zniekształcone fragmenty wypowiedzi w stylu Ozzy’ego, które miały rzekomo potwierdzać jego zgon. Część fanów, nieświadomych, że to fałszywka, wpadła w panikę i zaczęła rozsyłać kondolencje. Dopiero oficjalne media zdementowały śmierć Ozzy’ego, a film uznano za ponury żart (lub chamski wybieg po wyświetlenia). Cała sytuacja pokazała, jak dalece twórcy internetowi potrafią posunąć się w przekraczaniu granicy rzeczywistości – tworząc „afterlife content” nawet z udziałem osób wciąż żyjących! To skrajny przypadek, ale obnaża naturę problemu: dla chwili sławy niektórzy są gotowi fabrykować dosłownie wszystko.

Nie inaczej było po faktycznej śmierci Ozzy’ego w lipcu 2025 roku – jak grzyby po deszczu w mediach społecznościowych zaczęły się pojawiać nagrania EVP i ze spirit boxów, z przekazami mającymi rzekomo pochodzić od zmarłej legendy rocka.

W przeszłości zdarzały się też bardziej „tradycyjne” medialne kontakty ze zmarłymi celebrytami: np. media występujące w popularnych programach telewizyjnych próbowały komunikować się z duchem Księżnej Diany, pojawiały się książki ze „spisanymi rozmowami” ze zmarłymi gwiazdami kina czy muzyki. Jednak te formy były zwykle niszowe lub traktowane jako kontrowersyjne ciekawostki.

W erze Internetu zjawisko stało się bardziej masowe. Można wymienić choćby liczne filmy na TikToku, gdzie amatorzy „rozmawiają” z duchami znanych artystów tuż po ich śmierci (np. Chester Bennington z Linkin Park, Robin Williams, itd.). Choć pojedynczo nie zdobywają aż takiej sławy, ich mnogość składa się na trend, w którym każda głośna śmierć może stać się potencjalnym paranormalnym wiralem.

Warto zauważyć, że także w polskim internecie pojawiają się twórcy, którzy eksperymentują z publikowaniem rzekomych przekazów od zmarłych celebrytów czy osób publicznych. Przykładem jest Marek Szwedowski, znany parapsycholog i autor książek o życiu po śmierci, który od lat twierdzi, że odbiera wiadomości od duchów – zarówno anonimowych zmarłych, jak i znanych postaci. Swoje odczyty publikuje w formie relacji medialnych, często przedstawiając je jako poważne świadectwa kontaktu ze światem duchów. Bardziej krytycznie podchodzący do jego działalności komentatorzy publikowanie tego typu materiałów nazywają wprost kupczeniem rzekomymi przekazami od zmarłych znanych osób.

Na YouTube popularność zyskał również DeeJayPallaside, który do swojej twórczości wplatał elementy „komunikacji z zaświatami”, nagrywając filmy stylizowane na seanse spirit box czy odczyty rzekomych głosów zmarłych. Choć w jego przypadku dominował raczej charakter rozrywkowy i estetyka creepypasty, część odbiorców mogła traktować takie treści dosłownie.

Oba przykłady pokazują, że także w Polsce pamięć o zmarłych bywa wykorzystywana jako treść nadająca się do spieniężenia, balansująca na granicy między duchowością, sensacją i internetową pokazówką.

Przytoczone przykłady ilustrują różne odcienie tego zjawiska – od cynicznej kalkulacji, przez pseudo-hołd dla idoli i ofiar tragedii, po zwykłe oszustwo. Łączy je to, że zawsze budzą żywe reakcje – zachwyt i wiarę jednych, oraz niesmak i gniew innych.

Głosy ekspertów

Kontrowersje wokół nagrań EVP i przekazów od zmarłych sprawiły, że temat ten zaczęli komentować specjaliści z różnych dziedzin. Ich opinie są pomocne w ocenie zjawiska z szerszej perspektywy.

Etycy i medioznawcy podkreślają kwestię instrumentalizacji śmierci w mediach. Dr Michal Carrington, zajmująca się etyką marketingu, zauważyła, że we współczesnej kulturze celebryckiej, zespolonej z rynkiem konsumpcji treści, nawet eksploatowanie czyjejś śmierci bywa usprawiedliwiane „w imię rozrywki” i zaspokajania ciekawości odbiorców. Innymi słowy, mamy dziś pewną społeczną akceptację dla traktowania życia prywatnego (i śmierci) popularnych osób jako „produktu medialnego”.

Jednak wielu etyków stanowczo się z tym nie zgadza – wskazując na podstawowe normy szacunku. Zjawisko publicznego komunikowania się ze zmarłymi celebrytami niektórzy medioznawcy uważają za symptom degeneracji mediów społecznościowych, gdzie jedynym kryterium jest klikalność. Wywoływanie duchów stanowi w tym kontekście wywoływanie upiorów naszej kultury – żądnej sensacji i pozbawionej empatii.

Etycy medialni zgadzają się co do tego, że godność osoby ludzkiej nie kończy się z chwilą zgonu – obowiązuje nas pamięć i szacunek. Dlatego tworzenie treści o zmarłych powinno kierować się empatią i prawdą, a nie szokiem i fikcją.

Prawnicy zwracają uwagę na wspomnianą wcześniej ochronę dóbr osobistych bliskich zmarłego. Małgorzata Gradek-Lewandowska w artykule prawnym wyjaśnia, że prawo do kultu pamięci zmarłego oznacza, iż bliscy mają prawo oczekiwać powstrzymania się innych od działań, które tę pamięć zniekształcają lub znieważają. Choć jej publikacja z oczywistych względów nie porusza tematu EVP i innych domniemanych przekazów z zaświatów, to jednak można z niej wywnioskować, że publiczne rozpowszechnianie niezweryfikowanych „wypowiedzi” przypisywanych zmarłemu może naruszać to dobro, zwłaszcza gdy w tych pseudo-wypowiedziach pojawiają się treści sprzeczne z prawdziwym obrazem danej osoby. Co prawda przyznaje, że dochodzenie roszczeń w takich sprawach byłoby trudne, ale samo naruszenie moralne jest realne.

Potwierdza to również bogate orzecznictwo polskiego Sądu Najwyższego. W wyroku z 23 września 2009 r. (I CSK 346/08) podkreślono, że ochrona kultu pamięci nie zależy od zakresu ochrony, jaką dana osoba miała za życia. W późniejszych rozstrzygnięciach (np. I CSK 231/15 z 10 lutego 2016 r. czy V CSK 609/16 z 7 lipca 2017 r.) Sąd Najwyższy wskazywał, że bliscy mają prawo zarówno do „pamięci prawdziwej” (czyli do tego, by nie fałszowano faktów o zmarłym), jak i do „pamięci dobrej” (ochrony dobrego imienia).

W praktyce oznacza to, że jeśli ktoś publikuje rzekome wypowiedzi „ducha” danej osoby, a treść ta zniekształca obraz zmarłego (np. przypisuje mu skandaliczne stwierdzenia) lub uderza w osoby żyjące, rodzina może powołać się na naruszenie swoich dóbr osobistych. Ochrona ta ma charakter zarówno moralny, jak i prawny – choć dochodzenie roszczeń bywa trudne, bo trzeba wykazać bezpośredni wpływ takich działań na sferę przeżyć bliskich.

Moralnie zaś wielu ludzi – zwłaszcza rodziny ofiar tragicznych wydarzeń – postrzega takie działania jako głęboko niestosowne. W kulturze utrwaliło się przekonanie, że zmarłym należy się spokój i szacunek, a wykorzystywanie ich imienia czy wizerunku w kontekście sensacyjnych „przekazów” stanowi przekroczenie granicy przyzwoitości.

Psychologowie i terapeuci specjalizujący się w żałobie przeważnie krytycznie oceniają zjawisko publicznych seansów ze zmarłymi. Susan Gerbic, ekspertka ds. ruchów paranormalnych, w wywiadzie dla magazynu Elle (2023) ostrzegała, że wielu samozwańczych mediów i twórców internetowych żeruje na żalu ludzi po stracie, obiecując im kontakt czy pocieszenie.

Psycholog Daniel Reed komentował na łamach Skeptical Inquirer, że nawet jeśli wydaje się, iż takie „białe kłamstwo” (wiara, że rozmawiało się z bliskim zmarłym) przynosi ulgę, to jest to wątpliwa metoda terapeutyczna – bo bazuje na oszustwie i może przynieść więcej szkody niż pożytku.

Profesjonalna terapia żałoby polega na przepracowaniu emocji i akceptacji rzeczywistości, a nie na podtrzymywaniu iluzji kontaktu. Psycholodzy podkreślają też, że osoby w żałobie są wyjątkowo wrażliwe i podatne – i wykorzystywanie ich nadziei (nawet jeśli czyni to nie bezpośrednio wobec nich, ale w przestrzeni publicznej) jest etycznie niegodziwe.

Wreszcie, psychologowie mediów zauważają zjawisko pewnego społecznego znieczulania: kiedy wszędzie w Internecie krążą duchy ofiar, to realna śmierć zaczyna być traktowana jak kolejny serial czy narracja do śledzenia – co może wpływać na społeczną percepcję śmierci i żałoby, spłycając ją.

Również przedstawiciele religijni wyrażają stanowiska jednoznacznie negatywne. Katoliccy teologowie, tacy jak ks. Andrzej Trojanowski, przypominają wiernym, że nie wolno brać udziału w żadnych seansach spirytystycznych ani wierzyć w przekazy od domniemanych duchów, gdyż stoi to w sprzeczności z wiarą i niesie zagrożenie duchowe. Podkreślają, że zmarli powinni być powierzani Bogu w modlitwie, a nie „wywoływani” dla zaspokojenia ciekawości – takie działania to brak zaufania do Bożego planu i igranie z siłami nieczystymi.

Duchowni różnych wyznań zazwyczaj apelują, by uszanować pamięć zmarłych poprzez modlitwę, zadumę, kontynuowanie ich dobrych dzieł – a nie poprzez próby komunikacji, które często okazują się oszustwem albo – według ich interpretacji – działaniem złych duchów. W tradycjach wschodnich (takich jak buddyzm czy hinduizm) wprawdzie istnieje wiara w możliwość kontaktu z duchami przodków, ale dzieje się to w ramach rytuałów (np. święto głodnych duchów czy Pitru Paksha w hinduizmie), a nie poprzez elektroniczne gadżety. Tamtejsi duchowi nauczyciele raczej odnieśliby się z niedowierzaniem lub politowaniem do pomysłu „polowania na duchy” jako sposobu kontaktu z duszami.

W opiniach ekspertów i autorytetów odnośnie do publikowania przekazów od zmarłych znanych osób dominuje zatem potępienie i przestroga. Niezależnie od perspektywy (etycznej, prawnej, psychologicznej czy duchowej) – wyłania się obraz praktyki szkodliwej, niegodziwej wobec pamięci zmarłych i potencjalnie krzywdzącej dla żywych. Zdarzają się co prawda głosy relatywizujące (np. „jeśli to ludziom pomaga, to czemu nie”), ale nawet one dodają zastrzeżenie: warunkiem musiałaby być szczerość intencji i brak komercyjnego wyzysku. W realiach internetowych spełnienie tych warunków wydaje się mało prawdopodobne.

Jak podchodzić do tego zjawiska?

Cała ta analiza pokazuje, że zjawisko nagrywania i publikowania rzekomych przekazów od zmarłych znanych osób budzi liczne zastrzeżenia etyczne. Pojawiają się różne propozycje, jak społeczeństwo i instytucje powinny na nie reagować.

Podejście restrykcyjne zakłada całkowite potępienie i piętnowanie. Wielu komentatorów uważa, że takie praktyki należy jednoznacznie uznać za naganne i nieakceptowalne. Oznacza to społeczne piętnowanie twórców, bojkotowanie ich treści, potępianie ich w mediach. Chodzi o wytworzenie silnej normy: „nie ruszamy pamięci zmarłych dla zabawy”.

W skrajnej wersji postulowano nawet penalizację – np. stworzenie przepisu zabraniającego znieważania pamięci zmarłego poprzez przypisywanie mu wymyślonych wypowiedzi. To jednak trudne prawnie i rodzi ryzyko cenzury, więc częściej mówi się o miękkich środkach: presji na platformy, by usuwały takie treści jako naruszające „zasady społeczności” (np. szkodliwe lub obraźliwe). W tym duchu utrzymana była np. wspomniana petycja do YouTube.

Restrykcyjna postawa zakłada też edukację odbiorców – uświadamianie, że oglądając i udostępniając takie filmy, wspierają nieetyczny proceder.

Podejście regulacyjne zakłada wyznaczenie zasad lub ram. Niektórzy eksperci sugerują, że zamiast całkowitego zakazu (który może być niewykonalny), lepiej wypracować kodeks etyczny lub regulamin platformowy dotyczący takich treści. Przykładowo, można by wymagać oznaczania materiałów tego typu jako niezweryfikowane treści służące rozrywce, czy też dodawania zastrzeżenia „tylko dla celów rozrywkowych” (takie postulaty pojawiały się w dyskusjach internetowych).

Platformy mogłyby też demonetyzować filmy, które wykorzystują nazwisko świeżo zmarłej osoby w sensacyjny sposób – co zmniejszyłoby motywację finansową, nie tylko zresztą samozwańczych mediów spirytystycznych, ale również i na przykład tabloidów.

Jeszcze inną propozycją jest „okres ochronny”: np. nie wolno publikować żadnych treści pseudo-paranormalnych i ogólnie o charakterze sensacyjnym dotyczących danej osoby przez X miesięcy od jej śmierci. To ostatnie brzmiałoby rozsądnie z punktu widzenia ochrony uczuć rodziny – dać czas na żałobę – choć trudno to globalnie egzekwować.

Regulacja mogłaby też przybrać formę oficjalnych wytycznych w branży mediów (coś w rodzaju aneksu do kodeksu dziennikarskiego dla twórców internetowych). Być może sami najwięksi wpływowi twórcy treści (z angielskiego influencerzy) mogliby wypracować niepisaną zasadę, że „tego nie robimy, to poniżej standardu”, co rozpowszechniłoby się jako norma.

Podejście liberalne zakłada natomiast tolerancję treści przypisujących nieweryfikowalne wypowiedzi osobom zmarłym jako ekspresji artystycznej lub wierzeniowej. Są bowiem i tacy, którzy mówią: „żyjemy w wolnym społeczeństwie; jeśli ludzie chcą wierzyć w duchy i nagrywać takie rzeczy – ich sprawa”. To podejście zakłada traktowanie EVP i przekazów spirytystycznych jako pewnej formy ekspresji kulturowej, która ma prawo istnieć obok innych zjawisk (podobnie jak wierzenia religijne, które z racjonalnego punktu widzenia też są nieweryfikowalne, a mimo to nikt ich nie zakazuje).

Według tej logiki, rolą społeczeństwa nie jest zakazywać, tylko ewentualnie krytykować treść i nie oglądać, jeśli się nie podoba. Zwolennicy tego podejścia podkreślają wolność słowa i wolność artystyczną – bo można przecież uznać, że niektóre z tych filmów to rodzaj współczesnej creepypasty, elektronicznego folkloru czy performance’u.

Pojawiają się nawet opinie, że kontaktowanie się ze zmarłymi to w jakimś sensie odwieczna potrzeba człowieka (np. poprzez obrzędy zaduszne, modlitwy, mediumizm spirytystyczny w XIX w.), więc obecny trend to tylko nowa forma starego zjawiska – może dziwaczna, ale nie wymagająca potępienia, póki nie ma złych intencji. Oczywiście krytycy ripostują, że właśnie intencje zwykle są komercyjne, ale podejście liberalne zakłada: „Nie podoba ci się? – Nie oglądaj. Pozwól innym żyć ze swoimi wierzeniami”.

Podejście umiarkowane mówi, że najważniejsza jest edukacja i samoregulacja. To stanowisko pośrednie zakłada, że zamiast skrajności (zakazać vs. pozwolić na wszystko), najlepszym rozwiązaniem jest uświadamianie zarówno twórców, jak i odbiorców. Twórców – że ponoszą odpowiedzialność i że pewne granice przyzwoitości istnieją (tu mogłyby pomóc kampanie społeczne lub wypowiedzi autorytetów medialnych piętnujące takie treści). Odbiorców – by podchodzili ze sceptycyzmem i empatią: rozumieli, że to nieweryfikowalna pokazówka i zastanowili się, jak sami by się czuli, gdyby dotyczyło to ich bliskiej osoby.

Umiarkowane podejście liczy na to, że z czasem rynek sam odrzuci najbardziej niesmaczne formy, gdy publiczność dojrzeje i przestanie się nimi ekscytować. W międzyczasie platformy mogą wprowadzić drobne korekty (typu ograniczenie promowania takich materiałów). To podejście kładzie nacisk na kulturę i obyczaj bardziej niż na prawo – bo wierzy, że normy moralne da się utrwalić społecznie bez odgórnych zakazów.

Jaka droga zwycięży? Być może po okresie dzikiego zachwytu domniemanymi przekazami od zmarłych celebrytów i ofiar tragedii nastąpi otrzeźwienie. Już teraz widać, że reputacja twórców robiących „przekazy od zmarłych” często szybko upada – społeczność internetowa potrafi ich ostro skrytykować, a niekiedy wręcz „anulować” (w ramach kultury anulowania, po angielsku cancel culture). Niektórzy, raz napiętnowani, wycofują się z takich treści.

Możliwe, że w przyszłości pojawią się jasne nieformalne normy: np. żałoba cyfrowa, według której nikt szanujący się nie tknie tematu ducha danej osoby przed upływem roku od jej śmierci. A może platformy wprowadzą filtry i zabezpieczenia, by powstrzymać natłok np. nagrań typu „spirit box celebrity”.

Z drugiej strony, dopóki będzie publiczność łaknąca tego rodzaju treści, dopóty znajdą się chętni, by ów głód zaspokoić. Ludzka fascynacja życiem po śmierci i sławami oraz ofiarami tragicznych wydarzeń nie przemija – stąd też „rozmowy z duchami znanych osób” wciąż będą powracać w takiej czy innej formie.

Warto jednak prowadzić o tym dyskusję, tak jak teraz, uświadamiając sobie te wszystkie etyczne i społeczne niuanse. Dzięki temu każdy z nas może wyrobić sobie świadomą opinię i podjąć decyzję: czy dawać łapkę w górę i suba następnym razem, gdy zobaczymy w sieci „najnowszy przekaz od zmarłej gwiazdy”?

Radio Paranormalium

Bibliografia:

Magdalena, Jessica. “Exploitation vs entertainment: Words from ‘beyond the grave’.” MOJO News, 14 października 2018.

Katzowitz, Josh. “YouTuber blasted for ‘exploiting’ the death of Mac Miller with ghost-hunting video.” The Daily Dot, 21 maja 2021.

Media Watch. “Żenujące i ohydne! ‘Fakt’ pastwi się nad śmiercią Leszka Millera juniora. ‘Ojciec wybrał politykę, a syn sznur’.” wPolityce, 1 września 2018.

“Kult pamięci osoby zmarłej dobrem osobistym żyjących.” LGL IP Law (blog), październik 2022.

Reed, Daniel A. “No, Psychics and Mediums Are Not ‘The New Therapists’.” Skeptical Inquirer, 1 listopada 2023.

Ramsland, Katherine. “Cold Cases, Psychics, and Grief.” Psychology Today, 22 września 2021.

Green, Simon. “Michael Jackson ‘communicates with ghost hunter from beyond the grave’ in spooky footage.” Daily Express (US), 31 października 2024.

Radford, Benjamin. “Examining ‘Sciencey’ EVP Research.” Skeptical Inquirer, marzec/kwiecień 2023.

Cody ITC. “IRYNA ZARUTSKA Spirit Box – It Wasn’t Easy, But SHE CAME!” YouTube video, sierpień 2025.

Kodeks cywilny, art. 23–24.

Sąd Najwyższy, wyrok z 23 września 2009 r., I CSK 346/08.

Sąd Najwyższy, wyrok z 10 lutego 2016 r., I CSK 231/15.

Sąd Najwyższy, wyrok z 7 lipca 2017 r., V CSK 609/16.

Krzewicki, Maciej. “Kult pamięci zmarłej osoby publicznej jako dobro osobiste.” Przegląd Prawa i Administracji, nr 125, 2021.

Obrębski, Mieczysław. „Kult pamięci osoby zmarłej w polskim prawie cywilnym.” W: Studia z prawa cywilnego, red. S. Grzybowski. Warszawa: PWN, 1985.

Godzic, Wiesław. Telewizja i jej gatunki po „Wielkim Bracie”. Kraków: Universitas, 2004.

Godzic, Wiesław. Media audiowizualne. Podręcznik akademicki. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2010.

McQuail, Denis. McQuail’s Mass Communication Theory. 6th ed. London: Sage, 2010.

Couldry, Nick. Media, Society, World: Social Theory and Digital Media Practice. Cambridge: Polity Press, 2012.

Kopiowanie i umieszczanie naszych treści na łamach innych serwisów jest dozwolone na zasadach opisanych w licencji.
Nie przegap żadnych nowości! Już dziś zapisz się na nasz newsletter emailowy lub włącz powiadomienia w przeglądarce, aby być na bieżąco z najnowszymi artykułami i audycjami.
Dodaj komentarz
Twój nick:
E-mail (opcjonalnie):
Komentarz:



Powiadamiaj o odpowiedziach na mój komentarz
(wymagany email):

Zanim napiszesz komentarz, zapoznaj się z zasadami publikowania komentarzy.

Uwaga: Jeśli chcesz odpowiedzieć na komentarz innego użytkownika, prosimy skorzystaj z przycisku "Odpowiedz". Pozwoli to uniknąć w przyszłości bałaganu w dyskusji.