
W Chińskim Apartamencie na pierwszym piętrze widuje się śliczną, młodą kobietę w białej muślinowej sukni. Siedzi przy zabytkowym sekretarzyku i wodzi gęsim piórem po papierze. Pięknie trefione jasne loki podtrzymuje biała wstęga, kontrastująca z wpiętymi w nie czerwonymi różyczkami. To najmłodsza córka dawnej właścicielki Łańcuta, księżnej Izabelli z Czartoryskich Lubomirskiej. Julia Potocka, jak za życia, pisze miłosne liściki do ukochanego, Eustachego Sanguszki. Tylko Jemu zawdzięczała jedyne chwile szczęścia w krótkim życiu...

Niemal z dnia na dzień przestała się garbić, miała talię osy, a zezik (tak wyraźny u sióstr) dodawał tylko uroku jej spojrzeniu. A cera! Nie musiała używać bielidła ani różu. Nikt nie podejrzewał, że uroczy rumieniec to objaw gruźlicy, choroby odziedziczonej po ojcu. Zauroczony nią „wielki świat" nadał jej przydomek „pięknej Julii" - po włosku Giulietta la bella.


W kołach konspiracyjnych spotkała młodego, przystojnego bruneta - księcia Eustachego Sanguszkę (1768-1844). Nie przypominał innych salonowych fircyków. Dla ratowania dóbr rodzinnych musiał wstąpić do wojska rosyjskiego, ale był gorliwym patriotą.


Wieść o śmierci Julii szybko przedostała się do Warszawy. Eustachy dowiedział się o niej od króla i księcia Józefa Poniatowskiego. I - choć drogi były odcięte, postanowił dotrzeć do Krakowa, sprawdzić, czy ukochana naprawdę nie żyje. Dostał urlop od Kościuszki. Przebrany za mieszczanina, nocą przedarł się przez straże nieprzyjacielskie. Narażał się na stryczek w razie schwytania, gdyż dla Rosjan był dezerterem!
Zmieniając po drodze konie dotarł do Krakowa. I... natknął się na kondukt żałobny z trumną Giulietty, zmierzający do kościoła Mariackiego. Z pomocą znajomego księdza dostał się do grobowca. „Spuszczono za mną grobowy kamień, a ja czując się swobodnym podnoszę wieko trumny"- wspominał po latach. „Słaby promyk dzienny, wpadając przez kratę otworu, oświeca jej śliczną twarz(...). Wydała mi się żywą, tylko uśpioną. Wołam ją po imieniu, najtkliwszymi budzę zaklęciami, pewny, że głos mój ją ożywi". Nie ożywił. „W szale rozpaczy przytknąłem usta do jej ust... i wtedy pojąłem, co to jest śmierć". Nazajutrz zemdlonego młodzieńca wyniesiono z krypty...
No i jak nie pisywać do takiego kochanka miłosnych liścików - nawet po śmierci?
Super Express 24-25 VII 2004
Podziękowania dla Marty za dostarczenie artykułu :)
Kopiowanie i umieszczanie naszych treści na łamach innych serwisów jest dozwolone na zasadach opisanych w licencji.
Komentarze · Dodaj komentarz
Do tego artykułu nie ma jeszcze komentarzy. Twój może być pierwszy!
Dodaj komentarz
Zanim napiszesz komentarz, zapoznaj się z zasadami publikowania komentarzy.
Uwaga: Jeśli chcesz odpowiedzieć na komentarz innego użytkownika, prosimy skorzystaj z przycisku "Odpowiedz". Pozwoli to uniknąć w przyszłości bałaganu w dyskusji.
Uwaga: Jeśli chcesz odpowiedzieć na komentarz innego użytkownika, prosimy skorzystaj z przycisku "Odpowiedz". Pozwoli to uniknąć w przyszłości bałaganu w dyskusji.