Relacja o ID #663, wysłana przez rooster
Data obserwacji: 2010-07-02
Co zaobserwowano (przybliżona kategoryzacja):
Miejsce dokonania obserwacji: Wrocław, okolice obwodnicy Wrocławskiej, możliwe,że na terenie lotniska Strachowice
Obserwowałem je 3 dni. Każdego dnia o tej samej porze, pojawiały się na niebie. Była godzina 21:43. Ujrzałem jasny punkt na północ ode mnie. Pierwsze skojarzenie gwiazda. Zwłaszcza dla kogoś kto nie zna się na konstelacjach gwiazd. I ich położeniu. Ta jednak,w odróżnieniu od innych migała. Drugie skojarzenie samolot, helikopter. Dryfował w jednym miejscu, poruszając się to w lewo, to w prawo, w górę,w dół. Po upływie pół godziny oddalił się na północ i całkiem zniknął z pola widzenia. Mimo to czułem,że jeszcze go zobaczę. I tak kolejne pół godziny później ujrzałem punkt, ten sam, lub inny, na północny zachód ode mnie. Leciał powoli. Bardziej może dryfując na niebie w ten sam sposób to poprzedni, posuwając się do przodu. Po dłuższej obserwacji obiektu stwierdziłem,że obiektów jest więcej. Jednak w odróżnieniu od pierwszego nie jarzyły się w tym samym kolorze. Pierwszy jarzył się pomarańczowo. Jakby odległość spoiła go w tym kolorze, łącząc biel z czerwienią. Pozostałe jarzyły się na biało. Jak gwiazdy. Równie dobrze mogły być satelitami, gdyby ni e poruszały e ten sposób. Na myśl przychodzi lekcja biologii i podglądanie poruszających się bakterii. W pełnym chaosie. Z mocnym przeświadczeniem,że wybijają pewnego rodzaju rytm. Rytm ziemi. Tak poruszały się te obiekty. Pierwszego dnia. Następnego, wiedziałem na co czekam. Z obawą,że już nic nie zobaczę, oczekiwałem ciemności. Pojawił się. Mniej więcej w tym samym miejscu. Ten sam kolor. Ten sam sposób poruszania się. I ta sama historia. Obiekty. Około 20. Poruszających bez jakiegokolwiek sensu. Ale to nie był koniec. Pojawiły się kolejne. Podobnej wielkości. Wyglądających tak samo, jednak lecących szybko w jednym kierunku. Mimo szybkości, możne było zaobserwować wahania pojazdu. Jakby po jakiejś odległości zmieniał lekko kurs to w prawo, to w lewo. Był jeszcze inny. O wiele większy. Mocno bijący światłem. I w pewnym momencie gasnącym do granic widzialności. Poleciał dalej.I to w ciągu jednej nocy. Ostatnia była najbardziej fascynująca. W pewnym sensie znudziło mnie patrzenie ciągle na jeden obiekt. Ale wiedziałem,że w końcu zdarzy się coś innego. I tak było. Oprócz powtarzającej się historii jasnych obiektów na niebie, pojawiły się jeszcze inne. Były większe. Przynajmniej sprawiały wrażenie bliżej położonych. Świeciło intensywnie trzema światłami. Jednym czerwonym i trzema biały, skaczącym bez przerwy. Oczywiście każdy powie,że to był samolot. Mimo,że przeleciał nade mną, prawie bezgłośnie, słysząc jednak lekki szum, nie dużą prędkością. Święcący przed siebie reflektorem. Większość powie,że to samolot. Ja powiem: Nigdy nie widziałem takiego samolotu. Dlatego latają nocą. Gdzie każdy, kto go dostrzeże, będzie się przekonywał,że to jednak samolot. O może jednak nie...