Relacja o ID #2090, wysłana przez NN
Data obserwacji: Kilka lat
Co zaobserwowano (przybliżona kategoryzacja): duch
Miejsce dokonania obserwacji: Dom
Witam.
Jest kilka takich zdarzeń. Nie wiem od czego zacząć.
Może od tego, które zmieniło moje życie o 180°.
,, Do Pana Marka. Jeśli coś będzie źle stylistycznie, proszę poprawić "
Długo, bardzo długo chciałam o tym się podzielić z kimś, kto mnie zrozumie. To wydarzenie, zmieniło moje życie i postrzeganie śmierci. Do brzegu🙂.
Byłam w ciąży. 7/8 miesiąc. Syn urodził się w czerwcu.
Za oknem zieleń, ciepło, dwóch synów w przedszkolu, mąż w pracy. Obiad gulgocze na kuchence, pralka pierze, a ja zmywam naczynia. Czuję ruchy syna, wierci się jak na karuzeli. Czuję wielką radość . I nagłe, czuję woń kwiatów. Ferezje, lilie, róże, konwalie, bez, te rozpoznałam. Woń jest tak bajeczna, tak obezdławiająca, że nie potrafię tego opisać. Pierwsza myśl, skąd ten zapach?. Zapada cisza, cisza tak cicha, że nie potrafię tego opisać. Czuję, że jest coś nie tak, jestem spokojna, zrelaksowana . Odwracam się w stronę tej nieopisanie, obezdławiającej woni. Widzę postać, 150, może 140 cm. W brązowym chabicie. Z kapturem zasłaniającym twarz. Ręce schowane w rękawach. Nie bałam się, trochę byłam zaniepokojona.
Ja - Kim jesteś?
Ta istota - Jestem aniołem. Jestem śmierć.
Ja - Czego chcesz?
TI - Nie bój się, będziemy z tobą.
I się wszystko rozwiało.
Chciała bym dodać, że pierwszy i ostatni raz widziałam kolory przypisane zapachowi.
Ten byt, pachniał tak pięknie tak, że nie potrafię tego opisać. Zapach był aurą tej istoty, bytu.
Czułam się spokojna i zrelaksowana.
Urodziłam syna. Zdrowy.
Te wizyty położnej. Bla, bla...To było bardzo ważne.
I tak po dwóch tygodniach wylądowałam w szpitalu.
Szczegóły pominiemy.
Wylądowałam na sali zabiegowej. Ogólnie nie było różnicy między operacyjną. Nie mam pojęcia czym się to różni. Znieczulenie. 1, 2, 3 ...
Leżę sobie i myślę, dla czego twarzą w dół , dla czego w kartonie .
Przecieciż ja żyję. Słyszę rozmowy lekarzy. Słucham jak lekarz klnie, jest wściekły, wiem dla czego. Bo nie życzę sobie krwi i płynów krwiopchodnych .
( to nie religia, to nie moje komórki. No jakoś....no nie moje)
I słyszę, że trzeba do męża zadzwonić bo się wykrwawia, a już nie ma możliwości podania płynów zastępczych.
No i sobie myślę, w tym samym czasie jak słyszę lekarza o tym kartonie. Bo i pozycja też nie taka.
!!!!!!! W tym momencie zdaję sobie sprawę, że ten karton, pudło to MOJE CIAŁO. Ja jestem, jak pięść, energią, błękitno bialą. Bialą z neonowo niebieską obwódką. Mam twarz. Reszta jest .....jak rozwiane włosy. Jednak, jak chcesz mieć rękę, nogę to masz.
Jak już ogarnęłam sytuację , to widzę wyjście , pępek. Widzę kafelki na ścianie, słyszę ale nie rozumiem rozmowy lekarzy,
Psryk.!!!! ( Taki przeskok)
Jestem w tunelu. Tak czarnym, że czerń tam świeci. Czuję osoby, mężczyzn i kobiety. Stoją, idą. Na końcu tego tunelu jest światło, jasne, bardzo jasne, ale nie rażące. Jest daleko to światło. Czuję się zagubiona, może lekko przestraszona. Czuję obecność wielu osób, nie widzę ich, ale czuję. To ciężko powiedzieć widzę ich czuciem. Nie wiem jak to ubrać w słowa. Nie widzisz a jednocześnie widzidzsz.
Jestem zagubiona. Czemu tu jestem? Gdzie jestem?
Szybko są przy mnie. A w zasadzie jest on, ono , ona
Chcę zaznaczyć, że jest w tym tunelu bezpiecznie i cicho. Pstryk!!! (to taki przeskok) . Jestem bliżej tego światła. Jest mi....Nie mam słów...,absolutna absolutność. Idealność idealna i... doskonałość doskonała. Zdaję sobie sprawę, że mam maleńkie dziecko, dwutygodniowego Synka i dwóch starszych Synów. I nie chcę iść. Mam maleńkie dziecko. Muszę wrócić, muszę przy nim być. Jest malenki i tak bardzo mnie potrzebuje. Chociaż jest tam tak cudownie.
Jestem blisko przekroczenia świetlistej bramy, za nią majaczą widoki i stoją ludzie, pewnie moi biscy. Nie wiem kto.
Ta istota idzie, gdzieś, po zgodę żebym została.
Następne co pamiętam, to ciepła dłoń mojego Męża.
Głos pielęgniarki.
Po dwóch tygodniach lekarze nie dawali mi 10% przeżycia.
Miałam sepsę.
Mój Syn, jest bardzo medialny, widzi i czuje pozazmysłowo.
Stara się to blokować, jak ja.
Pozdrawiam.