Relacja o ID #2079, wysłana przez lucyhaps
Data obserwacji: 1993/4
Co zaobserwowano (przybliżona kategoryzacja): inne
Miejsce dokonania obserwacji: Gdynia/ sypialnia
Dzień dobry,
Od jakiegoś czasu słucham archiwalnych nagrań radia.
Od lat interesuję się tematyką szeroko tutaj omawianą, jest to temat rzeka, więc nie będę się w to teraz zagłębiać. Raczej sięgałam po źródła/autorów zagranicznych ze względu na znajomość języków więc bardzo cieszę się, że jest miejsce w naszym kraju gdzie można podzielić się swoimi doświadczeniami.
Chcę dołożyć swoją cegiełkę, albo chociaż poznać Państwa opinię, bo nie ukrywam, że ciągnie się to za mną całe życie.
Miałam później inne doświadczenia ale chcę teraz skupić się być może na pierwszym.
Musiałam mieć między 2 a 4 lata, ciężko mi dokładnie określić. Na pewno potrafiłam już mówić i z pewnością wiedziałam co oznacza 'sen'.
Relacje innych świadków ośmieliły mnie by się tym w końcu podzielić i wiem że dzieje się tak w większości przypadków ;)
Było to małe mieszkanie w kamiennicy w centrum Gdyni. Miałam pokój z bratem, spaliśmy razem na dużej rozkładanej rogówce. Łóżko było tak ustawione, że śpiąc na wprost były drzwi do pokoju.
Była noc, na pewno noc, nie późny wieczór bo rodzice na bank już też spali.
Nagle, nie wiem czy się przebudziłam, ale był to mój pokój, nic nie było zmodyfikowane przez wizję senną. Wiem, że się obudziłam i byłam w swoim pokoju, wszystko było tak jak zawsze tylko.. w drzwiach zobaczyłam wysoką i szeroką jak drzwi postać, to był diabeł.
Ale nie jakiś kreskówkowy (po obejrzeniu jakiejś bajki na przykład) tylko taki żywy, cały w czarnym owłosieniu, miał ogon, który powiewał lub go trzymał w ręku. Dobrze nie pamiętam, ale nie miał kopyt. Miał stopy jak człowiek no i rogi.
Patrzył na mnie w tych drzwiach, nie wchodził do pokoju.
Nie byłam sparaliżowana, próbowałam obudzić brata, ale był jak kamień. Nic go nie ruszało.
Oczywiście nie mogłam pobiec do rodziców bo ON był w drzwiach!
Jako mała dziewczynka jedyne co potrafiłam to schować się pod kołdrą z przerażeniem mając nadzieję że nic mi nie zrobi.
Po jakimś czasie odkryłam kołdrę i już go nie było.
Rano, co pamiętam bardzo dobrze, wtuliłam się w mamę (a właściwie jej nogi) płacząc i mówiąc że w nocy był diabeł i że to na pewno nie był sen.
(Bałam się wtedy w nocy że pójdzie też do nich i zrobi im coś złego)
Oczywiście nie zostałam wzięta na poważnie, pamiętam podśmiewki pod nosem i uspokajanie że to na pewno był sen.
Można by założyć że to był sen, ale dlaczego będąc tak małą pamiętam właśnie ten i dlaczego nic w tym śnie nie było inne od rzeczywistości oprócz postaci w drzwiach?
Myślę, że stosunek moich rodziców do takich relacji musiał mieć wielki wpływ na moją blokadę.
Na koniec dodam, że nie tak dawno siedząc z rodziną jakoś weszło na taki temat że o tym przypomniałam. Mama z tatą spojrzeli na siebie porozumiewawczo i nic nie powiedzieli.
Dodam, że jest mi bardzo ciężko z powodu przewlekłej depresji i innych autodestrukcyjnych zachowań które wleczą się za mną od lat.
Ostatnio pomyślałam, że może faktycznie jakaś 'ciemna istota' przyszła wtedy wiedząc 'O, ta będzie nasza'
Ale to ciemne myśli. Rzucam to w eter, ten pierwszy 'kontakt', który zawsze nie dawał mi spokoju. Czy to faktycznie był tylko sen? Wszystko we mnie mówi, że nie.