Antares (2019-04-23 22:05:32) # 👮 raport Nie wiem jak w przypadku bytów wymyślonych (różne Tartarie, Wielkie Imperia Lechickie, krainy księdza Jana, etc.) ale w tych realnych przynależność etniczna liczyła się ZAWSZE, a większości w sensie "złotej reguły" ("kto ma złoto ustala reguły", przy czym złoto należy rozumieć przenośnie) był sine qua non. Jedyne "nie wiadomo" jest wtedy gdy źródeł kompletnie brak i nie bez kozery mediewiści mają wśród innych historyków opinię bajkopisarzy. Jakieś multi-kulti na zasadzie "grupowo przychodzimy i chcemy być wami" po prostu były zapisem wchłaniania jednej grupy przez drugą, na zasadzie czy panujący i przyjmujący chwycą tych wątpliwych challengerów za pysk czy odwrotnie. Czasem który wariant się udawał było dziełem przypadku. Przykładowo Węgrzy którzy przybyli na Nizinę Węgierską zaabsorbowali kulturalnie i etnicznie lokalną ludność (a także uciekających przed Mongołami Połowców za czasów Beli IV), a w przypadku tureckich Protobułgarów (tureckich nie jak Turcja, ale jak ludy tureckie, na przykład blisko spokrewnieni z Protomongołami Czuwasze których najbardziej znanym przedstawicielem był niejaki Lenin) stało się odwrotnie i większość słowiańska ich wchłonęła w ciągu około wieku, jak Rusini Normanów (Rurykowicze) na terenie późniejszej Rusi Kijowskiej (co można wyczytać w "Kronice Nestora", a jeśli wierzyć w teorie zwolenników "Dagome Iudex" jako wyznacznika to i na terenie państwa wczesnopiastowskiego). Świetnym przykładem są Wyspy Brytyjskie w średniowieczu, a w zasadzie to jeszcze dłużej - od czasów rzymskich po nieudaną ekspedycję Wielkiej Armady. Czasem to wręcz fascynujące jak w różnych miejscach są zaskakujące po tym ślady, jak w przypadku Yorku (wikiński Jorvik) gdzie tradycją było że zdobywcy robili kęsim-kęsim poprzednikom a co świetnie zachowało się w źródłach pisanych i archeologicznych. Ewentualne zjednoczenie odbywało się na zasadzie zjednoczenia dupy z batem.
Przykłady można mnożyć od foederati w Imperium Rzymskim, Mongołów świetnie opisanych w "Tajnej Historii Mongołów" aż po różne jutrznie brugijskie czy nieszpory sycylijskie. Nawet w przypadku Wielkiego Stepu (polecam dość lekkostrawną książkę Lwa Gumilowa "Śladami cywilizacji Wielkiego Stepu") auły, łączące się we wspólnoty, a te w ordy miały sznyt etniczny, przykładem bitwa pod Legnicą w 1241. Czasem zdarzały się wyjątki, ale osobowe, na przykład państwo Samona na terenie zachodniej Słowiańszczyzny (które nie wiadomo nawet czy w ogóle istniało, bo źródło de facto jest jedno - :"Historia Francorum" Fredegarda), z perspektywy historycznej efemeryczne. Szlachetnym wyjątkiem jest unia Schwyz, Uri i Unterwalden czyli późniejsza Szwajcaria, ale z powodów raczej zewnętrznych i konieczności walk z Habsburgami.
W historii II RP mniejszości też raczej nie były "grupą trzymającą władzę" a ich wpływ na to kto rozdaje karty był marginalny.
Z jednym jednak zdecydowanie się zgodzę - nie należy popełniać anachronizmów i przykładać dzisiejszej miary do zdarzeń z epok wcześniejszych.
|
Odpowiedz