System reklamy Test



Nie zapomnij odwiedzić strony naszych partnerów - ich lubimy, ich polecamy!

SŁUCHAJ
ZALOGUJ SIĘ
ZAMKNIJ
Radio Paranormalium - zjawiska paranormalne - strona glowna
Logowanie przy użyciu kont z Facebooka itd. dostępne jest z poziomu forum

Zostań w domu i poczytaj - o proroctwach i przepowiedniach dotyczących koronawirusa i pandemii COVID-19


Z momentem wybuchu pandemii COVID-19 (ostrej choroby zakaźnej powodowanej przez koronawirusa SARS-CoV-2, zwanego również koronawirusem z Wuhan), miłośnicy wszelkiego rodzaju paranormaliów zaczęli doszukiwać się możliwych proroctw i teorii spiskowych mających odnosić się do obecnej sytuacji. I jak to w takich przypadkach bywa, w mediach oraz w Internecie zaroiło się od dość niekiedy osobliwych znalezisk, takich jak przepowiednia mająca znajdować się w biblijnej Księdze Wyjścia, zgodnie z którą wybuch pandemii ma poprzedzać Apokalipsę.

Teoriami spiskowymi w większości zajmować się tutaj nie będę (co nie oznacza, że nie zahaczę o nie w ogóle). Na tym polu praktycznie od końca 2019 roku zaobserwować można jedno wielkie przerzucanie się odpowiedzialnością za obecny kryzys między mocarstwami, w dużej części uskuteczniane przy pomocy rozsiewanych w Internecie fake newsów (czyli fałszywych informacji). Nie miejsce tutaj na ich przytaczanie i analizowanie.

Surfując w tym trudnym okresie po sieci, dostrzegłem również materiał ze względu na moje zainteresowanie paranormaliami dużo bardziej dla mnie interesujący - chodzi oczywiście o wszelkiej maści proroctwa i przepowiednie. Wszystkie przepowiednie, na które dotychczas się natknąłem, postanowiłem zebrać w jednym opracowaniu i opatrzyć komentarzem. Zapraszam zatem do lektury! Na dobry początek - Nostradamus...

Nostradamus, właśc. Michel de Nostredame (1503 - 1566)

Czy Nostradamus przewidział pandemię koronawirusa?

Jak to często bywa w przypadku różnego rodzaju epidemii czy pandemii, również i koronawirusowi z Wuhan towarzyszy mała pozagrobowa kariera Nostradamusa, a ściślej zaś ujmując, jednej z jego centurii. Mniej lub bardziej wprawieni w studiowanie pism tego francuskiego proroka o proweniencji żydowskiej pasjonaci tematów paranormalnych zwrócili w ostatnich dniach uwagę na Centurię 2:53, którą pozwolę sobie tutaj zacytować w tłumaczeniu Ewy Seydlitz:

Wielki pomór grodu nadmorskiego,

Nie zatrzyma się, aż śmierć ma być pomszczona:

Sprawiedliwego krew wzięciem potępionego bez zbrodni

I choć samo miasto Wuhan, w którym wirus wedle wszelkiego prawdopodobieństwa miał się narodzić, zdecydowanie nie jest miastem położonym nad morzem, to jednak publicyści zachodnich serwisów internetowych o tematyce paranormalnej zwracają uwagę na fakt, że źródeł wirusa należy dopatrywać się w znajdującym się tam targu, na którym sprzedawano owoce morza. Według nich jest to wystarczający argument przemawiający za tym, że Nostradamus, pisząc te słowa, miał na myśli właśnie wybuch obecnie przewalającej się przez wszystkie kontynenty pandemii SARS-CoV-2.

Powyższe stwierdzenia natychmiast spotkały się ze stanowczą odpowiedzią sceptyków, według których proroctwa Nostradamusa są spisane w sposób na tyle ogólnikowy, że w praktyce nie jest możliwe powiązanie ich z jakimkolwiek konkretnym wydarzeniem.

Teksty Nostradamusa ułożone są w czterolinijkowe wersety, które nie są uporządkowane w sposób chronologiczny. Co więcej, obfitują w liczne ozdobniki i łamańce językowe, co utrudnia nie tylko ich odczytanie, poprawne przetłumaczenie na inne języki i interpretację, ale również powiązanie z jakimkolwiek konkretnym wydarzeniem. Badacze pism Nostradamusa twierdzą zresztą, iż francuski wieszcz stosował te zabiegi celowo, dla własnego bezpieczeństwa, sprytnie ukrywając pomiędzy owymi łamańcami niewygodne dla sobie współczesnych komentarze do ówczesnej sytuacji politycznej we Francji.

Zastosowane przez Michela de Nostredame zabiegi językowe powodują, że wielu interpretatorów dzieł Nostradamusa ten sam wers potrafi powiązać z kilkoma zupełnie różnymi wydarzeniami. Stąd też, zdaniem sceptyków, nie jest możliwe określenie, czy Nostradamus w ogóle jakkolwiek odnosił się do obecnej pandemii koronawirusa z Wuhan.

Sylvia Browne (1936 - 2013)

Sylvia Browne i proroctwo roku 2020

Nostradamus nie jest jedynym prorokiem, który na fali obecnej ogólnoświatowej paniki często pojawia się w mediach, szczególnie zaś w serwisach społecznościowych. Wielką pośmiertną karierę zdaje się robić przy tej okazji wielce kontrowersyjna Pani Sylvia Browne, zmarła w 2013 roku amerykańska pisarka podająca się za ekstrasenskę (nie bez powodu używam określenia podająca się za... - przyczyny mojej daleko idącej rezerwy wobec tej osoby wyjaśnię później).

Pani Browne znana jest między innymi z napisania ponad czterdziestu książek, z których wiele stało się bestsellerami. W ostatnich dniach szczególnym zainteresowaniem cieszy się zaś wydana w 2008 roku pozycja, zatytułowana End of Days: Predictions and Prophecies about the End of the World (Dni ostateczne: proroctwa końca świata). Z uwagi na brak oficjalnego polskiego przekładu, pozwolę sobie w tym miejscu przetłumaczyć fragment, którego skan pochodzący ze strony 312 od jakiegoś czasu zbiera udostępnienia i reakcje na Facebooku:

Około roku 2020, po świecie rozprzestrzeni się ciężka choroba podobna do zapalenia płuc, będzie atakowała płuca i drogi oddechowe i będzie oporna na znane sposoby leczenia. Jeszcze bardziej zastanawiające niż sama choroba będzie to, że zniknie ona tak nagle jak się pojawiła, ponownie atakując dziesięć lat później i wówczas znikając całkowicie.

Książka Sylvii Browne End of Days i zawarte w niej proroctwo mające odnosić się do koronawirusa z Wuhan

Ten właśnie fragment doprowadził wielu internautów do wniosku, jakoby Browne dokładnie przewidziała wybuch pandemii COVID-19. Czemu zresztą przyklaskują autorytety (?) pokroju Kim Kardashian, jak również liczna armia brukowych dziennikarzy.

Przyjrzyjmy się jednak bliżej proroctwu Pani Browne. Rzuca się w oczy bardzo nieprecyzyjnie sformułowana data - około roku 2020. Wiele zależy od tego, jak luźno zinterpretujemy określenie około - 2017? 2018? 2020? 2023? Przyjmując zakres lat 2017-2023, daje to 6 lat. Dodajmy do tego jeszcze wzmiankę o ponownym ataku choroby 10 lat później - i znów pojawia się około, tym razem około roku 2030. Jak bardzo około? 2027-2033?

Dalej mamy fragment o poważnej chorobie podobnej do zapalenia płuc. Ma się to nijak do opisu klinicznego COVID-19, choroby która co prawda może doprowadzić do zapalenia płuc, jednak sama w sobie owym zapaleniem nie jest. Większość nosicieli koronawirusa (około 80%) odczuwa dość lekkie objawy i wychodzi z choroby bez szwanku, śmiertelność zaś wynosi ok. 3%. Jest to zatem zdecydowanie mniej niż w przypadku SARS.

W dalszej części proroctwa Browne czytamy, iż choroba będzie oporna na znane metody leczenia. Nie jest tak w przypadku COVID-19, o czym świadczy choćby rosnąca liczba osób, którym udało się wyzdrowieć - i to nawet w grupie największego ryzyka, czyli wśród ludzi starszych.

Zdaniem sceptyków, nie należy brać poważnie fragmentu proroctwa mówiącego o nagłym zniknięciu choroby tak szybko jak się pojawiła. Rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych praktycznie zawsze następuje według pewnego szablonu, zaś modelowanie czy przewidywanie możliwych wybuchów epidemii stanowi całą odrębną gałąź współczesnej medycyny.

Sceptycy zarzucają również Sylvii Browne zabawę w szczęśliwy traf, mając na uwadze że książka End of Days powstała już po wybuchu epidemii SARS. Redaktorzy serwisu Snopes.com nazywają jej przepowiednię wręcz mieszanką faktów dotyczących SARS z wytworami fantazji samozwańczej ekstrasenski, której niewątpliwie łatwiej było przepowiedzieć kolejną pandemię w sytuacji, gdy poprzednia dopiero co się zakończyła.

Teraz obiecane wcześniej parę słów wyjaśnienia, skąd się wziął mój daleko idący sceptycyzm i dystans do osoby Sylvii Browne. Daleki jestem od nazywania tej osoby ekstrasenską, jasnowidzącą, itd. Jest tak głównie z uwagi na nieprawdopodobną wręcz ilość wpadek, jaką owa pani zaliczyła w trakcie swojej kariery samozwańczej ekstrasenski.

Poza pisaniem książek, Browne była również bardzo aktywna w mediach, gdzie udzielała się w programach o tematyce kryminalistycznej jako domniemane medium mające pomagać w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. W roku 2010 na łamach czasopisma Skeptical Inquirer, badacze Ryan Shaffer i Agatha Jadwiszczok opublikowali wyniki trwającego trzy lata badania spraw, w których za pośrednictwem mediów swoimi przewidywaniami dzieliła się Sylvia Browne. Ogółem zbadano 115 wypowiedzi samozwańczej ekstrasenski, dotyczących morderstw i zaginięć. We wszystkich tych przypadkach Sylvia Browne pomyliła się. W podsumowaniu badania czytamy, że radio, telewizja, prasa oraz serwisy internetowe powielały wypowiedzi Browne, zupełnie nie zważając na ich wiarygodność (a raczej jej brak) oraz na możliwą krzywdę, jakiej w ten sposób mogli doświadczyć bliscy poszukiwanych osób i ofiar morderstw.

Jak by tego było mało, Sylvia Browne pomyliła się nawet co do daty własnej śmierci. W 2003 roku, występując w programie Larry King Live, stwierdziła, że umrze w wieku 88 lat - zmarła zaś w roku 2013, przeżywszy lat 77. Do tych wszystkich kontrowersji dodajmy jeszcze fakt, iż Sylvia Browne swego czasu wspólnie z mężem zdefraudowała dużą ilość pieniędzy, za co zresztą oboje usłyszeli zarzuty w 1992 roku. W późniejszym okresie stanęła na czele własnej organizacji religijnej (do czego przyznała się w jednej ze swoich książek - Życie po drugiej stronie, którą to akurat pozycję mam wątpliwy zaszczyt posiadać w swojej domowej bibliotece).

Mając na względzie wszystkie przedstawione powyżej fakty, domniemaną przepowiednię Sylvii Browne mającą odnosić się do obecnej pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 w moim mniemaniu należy uznać za kompletnie bezwartościową.

Mekeda, pierwsza znana królowa ze Saby (próba rekonstrukcji wyglądu z użyciem generatywnej AI)

Przepowiednia królowej ze Saby

Odnosząc się do powodowanej przez koronawirusa choroby COVID-19, Internauci często wspominają również o słynnej przepowiedni Makedy lub Michaldy, pierwszej znanej królowej ze Saby, żyjącej w X wieku przed naszą erą, zgodnie ze słowami której żółta rasa zaleje świat. I choć trudno rzekomą przepowiednię przypisać do jakiegoś konkretnego wydarzenia, to jednak publicystka Jolanta Jasińska-Mrukot (powołując się na wypowiedź byłego wicepremiera Jarosława Gowina) zwróciła jakiś czas temu uwagę na pewien dość znamienny fakt: choć gospodarki wielu państw europejskich praktycznie stanęły i wiele z nich czeka zapaść, z której już się nie podniosą, to jednak gospodarka Chin - mimo również dostrzegalnego spowolnienia - działa normalnie i produkuje pełną parą. Możliwe zatem, iż po wygaśnięciu pandemii Chińczycy (a ściślej: chińskie towary) (znów) zaleją świat.

Baba Wanga, właśc. Wangelija Pandewa Dimitrowa (1911 - 1996)

Baba Wanga

Bardziej godne uwagi wydają się przepowiednie dotyczące koronawirusa, przypisywane Babie Wandze. Baba Wanga (właśc. Wangelija Pandewa Dimitrowa) to żyjąca w latach 1911-1996 niewidoma bułgarska mistyczka, znachorka i jasnowidząca. Swoje zdolności jasnowidzenia ujawniła w 1941 roku, opowiadając napotkanym ludziom co spotka ich w przyszłości, a także diagnozując choroby i podpowiadając, który lekarz lub znachor będzie w stanie je wyleczyć. Babie Wandze przypisuje się też liczne przepowiednie, jak choćby te dotyczące śmierci Stalina, rozpadu ZSRR, drugiej kadencji prezydenta Rosji Borysa Jelcyna i jego późniejszych problemów kardiologicznych, zatonięcia okrętu podwodnego Kursk czy zamachy z września 2001 roku.

W marcu 2020 roku, w wypowiedzi opublikowanej na łamach serwisu Mysterious Universe, niejaka Neszka Stefanowa Robiejewa wspomniała o tym, co usłyszała od Baby Wangi, odwiedzając ją w 1996 roku na krótko przed śmiercią mistyczki. Jasnowidząca miała wówczas powiedzieć: Korona będzie wszędzie. Ponieważ w języku bułgarskim słowo korona oznacza kuratelę lub zwierzchnictwo i w powszechnym rozumieniu kojarzone jest z dominacją Rosji, Robiejewa uznała wówczas, iż chodzi o polityczną dominację Rosji nad Bułgarią (zresztą dziś Bułgaria na europejskiej arenie politycznej jest jednym z krajów wykazujących wyjątkowo silnie prorosyjskie nastawienie). Dopiero niedawno skojarzyła, że może chodzić o koronawirusa.

I choć przyznać trzeba, że przytoczone powyżej proroctwo - o którym Robiejewa przypomniała sobie po prawie ćwierć wieku - jest wręcz ekstremalnie nieprecyzyjne i trudne do interpretacji, to jednak innych wypowiedzi bułgarskiej mistyczki mogących odnosić się do obecnej pandemii całkowicie, póki co, moim zdaniem skreślić nie można. Baba Wanga wspominała bowiem o wirusie jeszcze w latach siedemdziesiątych. Twierdziła wówczas, że pod koniec obecnej dekady naszego stulecia w Chinach wybuchnie epidemia nowego śmiercionośnego wirusa, która szybko rozleje się na cały glob i spowoduje śmierć wielu ludzi. Dodała również, iż opracowanie szczepionki zajmie cały rok.

Czy Baba Wanga miała rację, przekonamy się niebawem. Utrwalone do tej pory przepowiednie Baby Wangi były już wielokrotnie badane pod kątem ich zbieżności z faktami. Zdaniem psychologa Jeffrey`a Mishlove`a, około 80% proroctw Baby Wangi okazało się trafnych.

Mamy również głosy sceptyczne, mówiące że niektórych proroctw, o których mowa w Internecie, Baba Wanga nigdy nie wypowiedziała. Dotyczy to szczególnie wydarzeń mających nastąpić po jej śmierci, w tym ataków z 11 września 2001, zatonięcie Kurska czy wybór czarnoskórego prezydenta USA. Jeden z sąsiadów Wangi miał nawet stwierdzić, że przypisuje się jej różne przepowiednie dlatego, iż sama Wanga nie może już im zaprzeczyć.

Zwraca się również uwagę na dużą trudność w dotarciu do spisanych wypowiedzi Baby Wangi o potwierdzonej autentyczności. Dostęp do utrwalonych na piśmie słów jasnowidzki zawdzięczamy w dużej mierze pracownikom wynajętym przez władze Bułgarii. Dużo jest również przepowiedni o, delikatnie mówiąc, podejrzanej proweniencji, które zaczęły swój medialny żywot na łamach rosyjskich serwisów społecznościowych.

Biblijne proroctwo w księdze Izajasza?

W Internecie rozgorzała również dyskusja na temat domniemanych proroctw mających znajdować się w Piśmie Świętym. Jednym z nich jest poniższy fragment Księgi Izajasza:

Idź, ludu mój! Wnijdź do komór swoich, a zamknij drzwi twoje za sobą; skryj się na maluczką chwilkę, dokąd nie przeminie rozgniewanie. (Iz 26:20, tłumaczenie pochodzi z Biblii Gdańskiej)

Internauci dopatrują się możliwych odniesień do koronawirusa z Wuhan również w komentarzu autorstwa niejakiego Gersomidesa. Oto przetłumaczone fragmenty komentarza:

Na dźwięk kroków Mesjasza, w Wigilię Paschy, nie ma króla w Izraelu (ma to się odnosić do obecnej sytuacji politycznej panującej w tym kraju)

Bicz boży wyszedł z Aszkenazu (według komentujących, Aszkenaz ma oznaczać Chiny)

A jego litery składają się w koronę (tego chyba nie trzeba komentować...)

I wychodzi i uderza we wrogów Izraela, i upadają pod nim królowie Persji i Śródziemia (Iran oraz kraje basenu Morza Śródziemnego chorych i zmarłych powodu COVID-19 liczą już w tysiącach)

Izraelici zaś pozostają w domach. Bądźże zatem silny i szczęśliwy, Izraelu, i trzymaj się Stwórcy świata, naszego Ojca. Albowiem nie ma innego niż On.

Na pierwszy rzut oka przepowiednia - być może nie tak popularna jak inne wymienione w niniejszym artykule - wygląda na autentyczną. Jest jednak pewien szkopuł: nigdzie nie można znaleźć informacji o autorze podpisującym się jako Gersomides. Wyszukiwarka Google poprawia je na Gersonides, czyli przydomek średniowiecznego żydowskiego filozofa, talmudysty, matematyka, fizyka, astronoma i astrologa, żyjącego we Francji (właśc. Lewi ben Gerszon, 1288-1344). Gersonides napisał oczywiście liczne komentarze do ksiąg Starego Testamentu, prawdopodobnie nie jest on jednak autorem przytoczonego powyżej proroctwa.

Redaktorzy serwisu Israel Today wyszczególnili również inne proroctwa mające odnosić się do pandemii koronawirusa, na jakie natknęli się na forach internetowych (wszystkie tłumaczenia wg Biblii Gdańskiej):

Bo tą razą Ja posyłam wszystkie plagi moje na serce twoje, i na sługi twoje, i na lud twój, abyś wiedział, że nie masz mnie podobnego po wszystkiej ziemi (Księga Wyjścia, 9:14)

Po wszystkie dni, póki jest zaraza na nim, nieczystym będzie, bo nieczystym jest, sam będzie mieszkał; precz za obozem będzie mieszkanie jego (Księga Kapłańska, 13:46)

Jeźli zamknę niebo, żeby nie było deszczu, i jeźli rozkażę szarańczy, aby pożarła ziemię; jeźli też poślę powietrze na lud mój; A jeźliby się upokorzył lud mój, nad którym wzywano imienia mego, a modliłby się, i szukałby twarzy mojej, odwróciwszy się od dróg swoich złych: tedy Ja wysłucham z nieba, i odpuszczę grzech ich, a uzdrowię ziemię ich (II Księga Kronik, 7:13-14)

Ochędożcie ręce, grzesznicy (List Jakuba Apostoła, 4:8, ochędożcie znaczy umyjcie)

I tak można by jeszcze wymienić pewnie dziesiątki innych fragmentów i umieścić je w zakładce proroctwa zapowiadające pandemię koronawirusa. Sporą ich ilość zebrał i skomentował na łamach serwisu Watch Jerusalem redagujący go Gerald Flurry. Jak słusznie zauważa, epidemia tzw. Czarnej Śmierci, jaka wybuchła w XIV wieku, zabiła w Europie ponad 25 milionów ludzi. Wśród społeczności żydowskiej straty w ludziach były jednak stosunkowo niewielkie - a to z uwagi na ścisłe przestrzeganie zawartych w Starym Testamencie praw dotyczących kwarantanny i higieny. Fragmenty odnoszące się do mających nadejść plag i epidemii należy zatem interpretować nie jako zapowiedzi, a jako ostrzeżenie, na zasadzie coś takiego stanie się, jeśli nie będziecie przestrzegać tych zasad.

Hamutal Szabtaj i okładka jej noweli 2020

Izraelskie proroctwo z 1986 roku?

Izraelscy publicyści i dziennikarze zwrócili również uwagę na pewne krótkie opowiadanie, które - choć powstało ponad 30 lat temu - ich zdaniem wydaje się zbyt szczegółowe, by można było kompletnie je zignorować.

Chodzi mianowicie o krótkie opowiadanie autorstwa Hamutal Szabtaj, powstałe w latach 1986-1987 i wydane drukiem w 1994 roku w ramach 600-stronicowej antologii. Pani Hamutal Szabtaj, z zawodu psychiatra, jest córką znanego izraelskiego pisarza Jakowa Szabtaja.

Akcję swojego opowiadania Hamutal Szabtaj umiejscowiła w roku 2020 (taki też jest tytuł noweli - 2020), w którym to świat ogarnie wielka plaga. Ludzkość będzie podzielona na dwie grupy - ludzi zdrowych oraz chorych bądź będących w grupie podwyższonego ryzyka. Ci drudzy będą trzymani w izolacji. Świat rządzony będzie przez system totalitarny o zasięgu globalnym - pojawi się swego rodzaju globalna dyktatura prozdrowotna. Ludzie będą badani dosłownie wszędzie - w szkołach, żłobkach, przedszkolach, sklepach, firmach, itd. Wejścia do publicznie dostępnych obiektów będą strzegły biometryczne drzwi, a jeśli ktoś z wchodzących zaświeci się na ekranie na niebiesko, zostanie natychmiast skierowany do izolatki.

W opowiadaniu czytamy również o zakazie podawania sobie rąk, a także o tym, że dotykanie przedmiotów bądź innych osób może przyczynić się do śmierci. Pojawią się również regulacje wydane przez jakąś organizację medyczną o zasięgu globalnym, wymagające ścisłego przestrzegania zasad higieny.

Szlomit Miron i okładka jej powieści Moratorium

Moratorium - czyli zostało nam pięć lat

Równie złowieszczo brzmi zdecydowanie bardziej współczesna powieść autorstwa innej izraelskiej pisarki, Szlomit Miron. W roku 2015 wydała ona drukiem powieść zatytułowaną Moratorium, w którym opisuje wirusa przenoszonego przez nietoperze, który pojawi się w Azji i zniszczy ludzkość. Niemały dreszcz w obecnej sytuacji budzi szczególnie ten fragment:

Złowieszczy głos dochodzący z telewizora cytuje jakiegoś naukowca, według którego ludzkości zostało zaledwie pięć lat. W Azji pojawił się śmiercionośny wirus, przypuszczalnie przenoszony przez nietoperze, który pozbawił już życia kilka osób. W ciągu pięciu lat, nikt się nie ostanie...

Mała uwaga: powieść Moratorium nie doczekała się niestety przekładu nawet na język angielski, nie wspominając już o polskim. Posłużyłem się tutaj fragmentem przetłumaczonym na angielski, udostępnionym na łamach serwisu Newsrael.com.

Sama Szlomit Miron w swojej powieści nie dopatruje się ani odrobiny mistycyzmu. Jak przyznaje, nie ma pojęcia skąd w jej głowie zrodził się pomysł na napisanie akurat takiej powieści. Swój styl pisania nazywa intuicyjnym, i właśnie ową intuicyjnością tłumaczy możliwą zbieżność fabuły z wydarzeniami mogącymi rozegrać się w przyszłości. Jak stwierdziła w wypowiedzi dla izraelskiego portalu Mako, udzielonej już po wybuchu pandemii SARS-CoV-2: Cała powieść sprawia wrażenie zbioru zbiegów okoliczności. Gdy piszesz intuicyjnie, wychodzą ci różne tajemnicze rzeczy, które nie sposób wyjaśnić.

Miron utrzymuje również, iż fabuła jej powieści w najmniejszym stopniu nie jest inspirowana wydarzeniami z przeszłości: Dla zachowania jasności umysłu i zdrowia psychicznego, unikam śledzenia wiadomości, szczególnie tych złych. Jestem stuprocentowo pewna, że do mojej powieści nie przedostało się nic z zewnątrz. Pisanie powieści ma jednak pewną charakterystyczną cechę: piszesz coś, a potem rzeczywistość zaskakuje cię czymś, co sam opisałeś.

I choć wydarzenia opisane przez Hamutal Szabtaj i Szlomit Miron są najprawdopodobniej wyłącznie wytworem pisarskiej fantazji, to jednak w zestawieniu z obecną pandemią koronawirusa ich opisy rzeczywiście potrafią przerazić.

Porównanie dwóch różnych wydań tej samej powieści Deana Koontza Oczy ciemności. W wydaniu sprzed 1989 roku w miejscu Wuhan w Chinach widnieje miasto Gorki w ZSRR

Zabójczy wirus Wuhan-400

Zdecydowanie większą karierę w mediach społecznościowych robią skany stron z wydanej ponad 40 lat temu powieści amerykańskiego pisarza Deana Koontza, zatytułowanej Oczy ciemności. Zacytujmy fragment:

- Żeby to wyjaśnić - powiedział Dombey - musimy cofnąć się o dwadzieścia miesięcy. Właśnie wtedy chiński uczony Li Chen uciekł do Stanów, zabierając ze sobą dyskietkę z danymi o najważniejszej broni biologicznej Chińczyków z ostatnich dziesięciu lat. Nazwali ją "Wuhan-400", ponieważ została wynaleziona w laboratorium RDNA mieszczącym się w pobliżu miasta Wuhan i była to czterechsetna odmiana zdolnego do życia wirusa stworzona w ich centrum badawczym. Wuhan-400 jest bronią doskonałą.

Zawarte w powieści Deana Koontza odniesienie do Wuhan szybko stało się elementem bardziej rozbudowanej teorii spiskowej, u podstaw której znalazło się przekonanie, jakoby wirus - celowo bądź przypadkowo - wydostał się z laboratorium wirusologicznego w Wuhan. Można również trafić w Internecie na sugestie, jakoby cała akcja z koronawirusem została zaplanowana już wiele lat temu.

Jest jednak pewien istotny szczegół, który większości internautów umknął (co zresztą zrozumiałe - mało kto przecież porównuje ze sobą różne wydania tej samej książki). Otóż w wydaniach Oczu Ciemności przed roku 1989 w miejscu Wuhan w Chinach pojawia się miasto Gorki w ówczesnym ZSRR. Nie wiadomo, kto i dlaczego postanowił dokonać zmiany na Wuhan. Można spekulować, iż mógł to być jeden z efektów ocieplenia stosunków na linii USA-Rosja w latach 90-tych, a umieszczenie nazwy miejscowości znajdującej się w Rosji w ewidentnie negatywnym kontekście uznano z jakiegoś powodu za kłopotliwe.

Wzmiankowany w książce wirus Wuhan-400 wykazuje ponadto działanie zupełnie odmienne od SARS-CoV-2. Fikcyjny Wuhan-400 atakował mózg i dosłownie rozkładał go przy pomocy śmiercionośnej toksyny, zaś SARS-Cov-2 atakuje płuca i - wedle przypuszczeń chińskich naukowców - sieje spustoszenie nie tylko w układzie oddechowym, ale również odpornościowym.

Stephen King

Stephen King zabiera głos

Swoje do internetowego tygla domniemanych koronawirusowych przepowiedni i teorii spiskowych dorzucili również fani prozy Stephena Kinga, doszukując się podobieństw do pandemii COVID-19 w wydanej w 1978 roku powieści pod tytułem Bastion. Akcja powieści dzieje się w post-apokaliptycznym świecie, w którym wirus super-grypy wymyka się spod kontroli i doprowadza do wymarcia niemal całej ludzkości. Przy życiu pozostają jedynie nieliczni, resztkami sił walcząc o przetrwanie.

Fakt, że setki a nawet tysiące osób nie widzą różnicy między rzeczywistością a zwykłą fikcją literacką, samego Stephena Kinga zirytował na tyle, że postanowił sam zabrać głos i zaapelować o spokój i opamiętanie (cytat za: naszemiasto.pl):

Nie, koronawirus nie jest jak "Bastion". To nie jest nawet odrobinę tak poważne. Przeżywalność jest niezwykle wysoka. Zachowajcie spokój i stosujcie środki ostrożności.

Gwoli przypomnienia, wspomniany w Bastionie wirus supergrypy wybił niemal całą ludzkość, tymczasem SARS-CoV-2 - przynajmniej według dostępnych statystyk - cieszy się zabijalnością lub dobijalnością pacjentów na poziomie skromnych 3% (choć i tak, w porównaniu z często wzmiankowaną w Internecie zwykłą grypą, jest procentażem dość wysokim). Mamy tu zatem scenariusz podobny jak w przypadku Oka ciemności Deana Koontza - ktoś coś przeczytał, ktoś zinterpretował po swojemu, ktoś opublikował swoje domysły w Sieci - i już wkrótce nowa teoria spiskowa, niczym wyjątkowo szybko mutujący superwirus-uciekinier z tajnego laboratorium, zaczęła żyć własnym życiem.

Nigeryjski kaznodzieja T. B. Joshua głosił, że pandemia koronawirusa znajdzie swój kres jeszcze w marcu 2020. Coś chyba jednak nie wyszło...

Przepowiednia nigeryjskiego kaznodziei

Stosunkowo niewielkim echem w Internecie odbiła się wypowiedź nigeryjskiego kaznodziei T. B. Joshua, założyciela Kościoła Synagogi Wszystkich Narodów, który na początku marca przypomniał swoje proroctwo z końca 2019 roku. O całym roku 2019 mówił jako o roku strachu, który zakończyć się miał właśnie w marcu 2020 r. Oddajmy na chwilę głos nigeryjskiemu kaznodziei (cytaty za: chnnews.pl):

W tym miesiącu 27go się to skończy. Do końca tego miesiąca czy nam się podoba czy nie, bez względu na to, co wyprodukuje medycyna, by leczyć, to odejdzie tak, jak przyszło. (...) To odejdzie taką drogą jak przyszło. (...) Hałas koronawirusa zostanie uciszony przed końcem tego miesiąca - marca 2020 roku.

I co? Mamy kwiecień, pandemia zamiast się zakończyć - trwa w najlepsze, a niektóre kraje pod względem liczby potwierdzonych zakażeń oraz zgonów przypisywanych koronawirusowi już dawno zdążyły przegonić Państwo Środka. Łatwo zatem machnąć ręką na proroctwo T. B. Joshua i tak po prostu powiedzieć: facet spudłował, a my jeszcze długo nie pójdziemy legalnie na spacer.

Mimo jednak dość wyraźnie sprecyzowanej daty końca hałasu koronawirusa, mając przy tym na względzie oficjalne dane podawane przez władze Chin (podkreślam: oficjalne dane, co wcale nie musi oznaczać, że są one wiarygodne), można pokusić się o pewną spekulację, graniczącą jednak z naciąganiem, nadinterpretacją i zabawą w internetowego ezojanusza. Otóż w ostatniej dekadzie marca 2020 roku władze Chin oznajmiły całemu światu, iż w ostatnim czasie nie zanotowano żadnych nowych przypadków zakażeń SARS-CoV-2 wśród obywateli Chin. Co prawda notuje się jeszcze jakieś pojedyncze przypadki, jednak wirusa wykrywa się w większości u osób przybywających do Chin z innych państw. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że hałas koronawirusa rzeczywiście się zakończył - a może tylko został umiejętnie wyciszony - tam, gdzie się zaczął.

Co oczywiście nie oznacza automatycznie, że przepowiednia nigeryjskiego kaznodziei okazała się przynajmniej częściowo trafna.

Wuhan, stolica chińskiej prowincji Hubei. To tutaj miał się narodzić śmiercionośny koronawirus SARS-CoV-2

Przepowiednia buddyjskiego mnicha

W Internecie pojawiła się również przepowiednia o, delikatnie mówiąc, podejrzanej proweniencji. Ponad 100 lat temu pewien żyjący w Chinach buddyjski mnich imieniem Zigong miał napisać (gdzie? kiedy?), że w 2020 roku obywatele jego ojczyzny gorzko zapłaczą. Sama przepowiednia brzmi mniej więcej następująco (tłumaczenie za: onet.pl):

2020 rok będzie czasem, gdy całe Chiny będą łkać. Omeny okażą się tak złe, że Chiński Nowy Rok nie będzie celebrowany. Później nadejdzie plaga. Będzie tak wściekła, że tygrysy i lwy schowają się w górach. Plaga ogarnie cały kraj, a następnie rozleje się po świecie. Wkrótce potem ryż stanie się tak drogi, że nikt nie będzie go już jadł. Następnie rzeki zatopią wszystkie łodzie. Ludzie w tym roku będą zbierać ryż tylko wczesną wiosną. W późniejszych sezonach nie będzie zbioru ryżu, fasoli ani zbóż, bo na polach zalegnie się szarańcza.

Jesli przepowiednia jest prawdziwa, to wypełniła się już przynajmniej częściowo - epidemia koronawirusa trwała w Chinach już od końca 2019 roku (a więc zaczęła się na długo przed tamtejszym Nowym Rokiem, który rozpoczął się 25 stycznia 2020 r.), ponadto kraj walczy nie tylko z koronawirusem, ale również i z szarańczą. Uściślając, to ostatnie dzieje się w rejonie granicy z Pakistanem.

Nie brakuje jednakowoż licznych wątpliwości. Jak ustalił Paul Seaburn z serwisu Mysterious Universe, po raz pierwszy przepowiednia ukazała się na łamach portalu The American Conservative 22 lutego 2020 roku. W zamieszczonym tam artykule, redaktor Rod Dreher przekazał wieści pochodzące od anonimowej osoby, odnoszące się do tego, co rzeczywiście miało się wówczas dziać w Państwie Środka. Dodać należy, że żona mieszkającego w Dallas Roda Drehera jest Chinką, a jej rodzina pozostała w Chinach. Dreherowie otrzymują zatem w miarę aktualne informacje na temat treści ukazujących się w chińskich serwisach społecznościowych.

Sama przepowiednia, jak już wspomniałem, pochodzi od anonimowego użytkownika podpisującego się jako Doktor. Poza zacytowaną przepowiednią, Doktor skarży się również na wielotygodniowe przetrzymywanie członków jego rodziny w kwarantannie lub izolacji, jak też na pomór bydła, którym - z racji kwarantanny - nie miał kto się zajmować. Ponieważ brakuje rzeczywistych danych na temat postępu i rozprzestrzeniania się COVID-19, a dane podawane przez rząd są traktowane jako niewiarygodne, ludzie - zamiast ku nauce - często zwracają się ku mitom i starym pismom, często o wątpliwej proweniencji. Doktor powołuje się też na coś, co w angielskiej wersji zostało przetłumaczone jako Ancient Internal Bible (Starożytna Wewnątrzchińska Biblia), która - wedle jego słów - została spisana w starym chińskim dialekcie i trudno ją przetłumaczyć na angielski.

Właśnie z owej Biblii ma pochodzić zacytowane wcześniej proroctwo. Ponadto, Doktor twierdzi, że znajduje się tam również coś jeszcze (to już moje tłumaczenie wersji angielskiej, cytowanej na łamach Mysterious Universe):

Ja, Wielce Czcigodny Zigong, zarzekam Wam, Chińczykom, że w 2020 roku szarańcza spadnie z niebios i dokona się zniszczenie. Dym i ogień spowiją pola - owadzich rojów nie powstrzyma jednak nic. Gdy już szarańcza zniszczy pola, a nad ziemią wciąż będzie unosił się dym, wsie zostaną zalane przez rzeki.

Cała zaś przepowiednia kończy się zbiorem porad (tu znów posłużę się tłumaczeniem z Onetu):

Trzymajcie się blisko swoich rodzin i sąsiadów. Najlepiej będzie, jeśli zaczniecie gromadzić złoto i jedzenie, którym będziecie później mogli dzielić się z tymi, których kochacie. Nie tolerujcie złodziejstwa między ludźmi. Jednoczcie się, a nie dzielcie. Jeśli uda wam się zrobić te wszystkie rzeczy, przetrwacie.

Jak już wspominałem, cała przepowiednia budzi poważne wątpliwości. Przede wszystkim, została opublikowana 22 lutego 2020 roku, czyli w momencie gdy pandemia koronawirusa zdążyła się już nieźle rozkręcić nie tylko w Chinach, ale i w wielu innych państwach. Dlaczego nie opublikowano jej wcześniej?

Nie ma również żadnych informacji na temat domniemanej Starożytnej Wewnątrzchińskiej Biblii ani też Wielce Czcigodnego Zigonga (który swoje imię otrzymał prawdopodobnie na cześć miejscowości Zigong w prowincji Syczuan), wreszcie - wątpliwości wywołuje również anonimowość internauty przedstawiającego się jako Doktor.

Ujmując rzecz krótko, cała ta przepowiednia nieprzeciętnie śmierdzi fałszerstwem, napisanym na kolanie i stworzonym prawdopodobnie w celu zdobycia pięciu sekund sławy w Internecie. Kto wie, czy nie przez samego Roda Drehera...

Kalendarz Dwunastu Zwierząt

Przepowiednia z Kalendarza Dwunastu Zwierząt

Turecką częścią Internetu wstrząsnęła z kolei przepowiednia zawarta w dokumencie, który - w odróżnieniu od Starożytnej Wewnątrzchińskiej Biblii - istnieje naprawdę. Chodzi o powstały w 209 roku przed naszą erą tzw. Kalendarz Dwunastu Zwierząt, stworzony przez starożytne plemiona zamieszkujące tereny obecnej Turcji.

W owym kalendarzu, każdy rok jest reprezentowany przez jedno z dwunastu zwierząt, które występują w następującej kolejności: szczur, krowa, tygrys, królik, ryba, wąż, koń, owca, małpa, kurczak, pies i świnia. Rok 2020 jest oznaczony jako rok szczura.

Kalendarzowi i zawartym w nim przepowiedniom przyjrzał się turecki historyk Oğuzhan Türk. Jego zdaniem, wiele spośród proroctw zawartych w kalendarz na rok 2020 już się spełniło, wliczając w to inwazje szarańczy w Iranie, pożary w Australii, trzęsienia ziemi w Turcji czy pandemię koronawirusa. Jak by tego było mało, według kalendarza, w drugiej połowie roku możemy spodziewać się gwałtownych zjawisk pogodowych, wzrośnie również znacząco poziom przestępczości (co może być spowodowane zbiednieniem całych społeczeństw, spowodowane nadciągającym kryzysem gospodarczym).

Zdaniem Türka, kalendarz zawiera również opis epidemii choroby zwanej po turecku zatülcenb (zapalenie opłucnej), z objawami takimi jak gorączka, dreszcze, kaszel, niestabilny puls czy problemy z oddychaniem, prowadzącymi do bolesnej śmierci. Kalendarz podaje również remedium na tę chorobę, jakim ma być roślina o nazwie udi hindi.

Oğuzhan Türk zaznacza jednakowoż, iż kalendarz sam w sobie nie jest proroctwem, a jedynie stanowi swego rodzaju zapis dokumentujący życie ludów zamieszkujących tereny obecnej Turcji tysiące lat temu. Zawiera on spisane różne przydatne informacje i doświadczenia, które miały pomóc ludziom przechodzić różne trudne sytuacje. Zdaniem Türka, tego typu kalendarze służyły tamtejszym plemionom przez bardzo długi czas.

Ojciec Andrzej Czesław Klimuszko (1905 - 1980)

Czy Ojciec Klimuszko przepowiedział pandemię COVID-19?

Co jakiś czas różnej maści serwisy internetowe przypominają przepowiednie słynnego polskiego jasnowidza, zmarłego w 1980 roku Ojca Andrzeja Czesława Klimuszki. Świetna ku temu okazja przytrafiła się i obecnie, przy czym słowa polskiego wieszcza często okrasza się stwierdzeniem, jakoby jego wizje miały odnosić się do obecnej pandemii koronawirusa SARS-CoV-2. Czy tak jest w istocie? Sprawdźmy! Zacznijmy od przytoczenia regularnie przewijającej się w publikacjach treści przepowiedni:

Widziałem żołnierzy przeprawiających się przez morze na takich małych, okrągłych stateczkach, ale po twarzach widać było, że to nie Europejczycy. Widziałem domy walące się i dzieci włoskie, które płakały. To wyglądało jak atak niewiernych na Europę. Wydaje mi się, że jakaś wielka tragedia spotka Włochy. Część buta włoskiego znajdzie się pod wodą. Wulkan albo trzęsienie ziemi? Widziałem sceny jak po wielkim kataklizmie. To było straszne (...)

Wojna wybuchnie na Południu wtedy, kiedy zawarte będą wszystkie traktaty i będzie otrąbiony trwał pokój (...) Potem rakiety pomkną nad oceanem, skrzyżują się z innymi, spadną w wody morza, obudzą bestie. Ona się dźwignie z dna. Piersią napędzi ogromne fale. Widziałem transatlantyki wznoszone jak łupinki... Ta góra wodna stanie ku Europie. Nowy potop! Zadławi się w Gibraltarze! Wychlupnie do środka Hiszpanii! Wleje się na Saharę, zatopi włoski but, aż po rzekę Pad. Zniknie pod wodą Rzym ze wszystkimi muzeami, z całą cudowną architekturą (...) Morze pokryje archiwa, wszystkie dokumenty opatrzone pieczęcią tajności już będą na zawsze utracone. (...) Te wody szły przez Niemcy aż tutaj. Sięgnęły Polski. Tu, gdzie jesteśmy dziś, będzie morze. Woda pokryje mój cmentarzyk...

Nasz naród powinien z tego wyjść nie najgorzej. Może pięć, może dziesięć procent jest skazane. Wiem, że to dużo, że to już miliony, ale Francja i Niemcy utracą więcej. Italia najwięcej ucierpi. To Europę naprawdę zjednoczy. Ubóstwo zbliża.

Fragment opisujący żołnierzy przeprawiających się przez morze na takich małych, okrągłych stateczkach przywodzi na myśl kryzys migracyjny sprzed kilku lat, gdy wybrzeże Włoch oraz innych krajów basenu Morza Śródziemnego było dosłownie szturmowane przez migrantów z Północnej Afryki. Dalej mamy opis czegoś, co przywodzi na myśl silne trzęsienia ziemi - choćby te z 2009 czy 2016 roku - które pozbawiły życia setki osób. Wybuch wulkanu - czyżby budzący się Wezuwiusz? Część buta włoskiego znajdzie się pod wodą - ten fragment może się odnosić do wielkich powodzi, jakie w ostatnich latach z dużą regularnością nawiedzają Włochy.

Dalej mamy opis wojny, w której zastosowana będzie potężna broń zdolna wywoływać potężne fale tsunami, bądź też mogąca wyzwolić jakieś wyjątkowo niszczycielskie siły przyrody. Ostatnia część to oczywiście opis tego, co czeka Polskę.

No dobrze, tylko gdzie tu jakieś odniesienie do pandemii koronawirusa SARS-CoV-2? Niektórzy internetowi komentatorzy doszukują się go w słowach: Wydaje mi się, że jakaś wielka tragedia spotka Włochy. Pod to stwierdzenie można jednak podpiąć właściwie wszystko, włącznie z wszelkiego rodzaju kataklizmami, konfliktami, itd. Owszem, Włochy zostały bardzo brutalnie potraktowane przez pandemię (w momencie pisania tego artykułu, oficjalne statystyki podają prawie 130 000 zakażonych i prawie 16 000 zmarłych), dużo gorzej jednak w tym względzie wyglądają kraje takie jak Hiszpania czy Stany Zjednoczone. Można zatem domniemywać, że gdyby Ojciec Klimuszko opisywał pandemię i towarzyszące jej wydarzenia, to w części dotyczącej jakiejś wielkiej tragedii nawiązałby co najmniej do jakiejś większej części Europy, zamiast skupiać się na Włoszech.

Nawiasem mówiąc, odnosząc się do stosunkowo dobrej sytuacji Polski, interpretatorzy słów Ojca Klimuszki zwracają uwagę na (według oficjalnych statystyk) dość niską w porównaniu z innymi krajami zachorowalność na COVID-19. U nas jednak przeprowadza się stosunkowo niewiele testów na obecność koronawirusa (nie wspominając już o horrendalnie długim czasie oczekiwania na wyniki), z drugiej strony jednak przyznać trzeba, że lockdown nastąpił u nas dość szybko, zaś akcja LOT do domu - choć przeprowadzona nie bez niebezpiecznych dla zdrowia pasażerów wpadek - spotkała się z uznaniem innych państw, które postanowiły swoim obywatelom zorganizować powrót do kraju w podobny sposób.

Wracając do przepowiedni Ojca Klimuszki, wydaje mi się, iż doszukiwanie się proroctwa pandemii śmiercionośnej choroby koronawirusowej w jednym tylko zdaniu stanowi przejaw nadinterpretacji. Czego przykładem jest sformułowanie użyte przez redaktora jednego z dużych brukowców, mających również wydanie internetowe (zachowana oryginalna składnia i pisownia): Z przepowiedni jasnowidza ojca Klimuszko wynika, że epidemia koronawirusa jest zapowiedzią końca świata. Wszyscy czekamy na to, że będzie można bezpiecznie wychodzić z domu. Tymczasem scenariusz jasnowidza jest czarny i zapowiada tragedię Włoch po ustaniu epidemii.

Wtóruje mu inny redaktor, tym razem publikujący na łamach pewnego serwisu typowo plotkarskiego: Interpretacja wydaje się oczywista. „Wielką tragedią, która spotka Włochy” ma być rekordowa ilość zachorowań i zgonów z powodu koronawirusa. Epidemia to jednak dopiero początek, bo wkrótce ten rejon świata mają nawiedzić inne groźne zjawiska. Niektórzy idą o krok dalej i przekonują, że wydarzenia z południa Europy będą zapowiedzią III wojny światowej.

Przepowiednie Ojca Andrzeja Czesława Klimuszki cieszą się respektem ze względu na wysoki poziom ich sprawdzalności. W prezentowanej na antenie Radia Paranormalium książce Moje widzenie świata znajdujemy opisy licznych przypadków, w których Ojciec Klimuszko z powodzeniem pomagał odnajdywać zaginione lub porwane dzieci czy rozwiązywać zagadki kryminalne. Przepowiedział również zabójstwo papieża Jana Pawła I, wybór Karola Wojtyły na jego następcę, opisał śmierć majora Hubala, wskazał lokalizację zwłok premiera Włoch, Aldo Moro.

Czy jednak przewidział pandemię koronawirusa? Trudno powiedzieć. Nawet jeśli miał odnoszące się do niej wizje, to w jego książce raczej próżno szukać ich opisu.

Filip Fediuk (1907 - 1992, drugi od lewej)

Filipek przepowiada pandemię. Albo i nie przepowiada

W kwietniu 2020 r. na Facebooku pojawiła się przepowiednia przypisywana zmarłemu w 1992 roku jasnowidzowi ze Starego Waliszowa na Dolnym Śląsku, Filipowi Fediukowi, zwanemu Filipkiem. Jej treść brzmi następująco:

W roku dwóch dwudziestek, w czasie zarazy będą chcieli wybory robić, a ich pierwszy sekretarz pomrze przed majem, a Polacy ich od władzy pogonią. Chytry ksiądz odejdzie w niesławie, a kościół znów się z ludem zbrata. Zaraza do lata ustąpi i w trzech się naraz miastach trojaczki urodzą.

Tym, co rzuca się w oczy i każe zastanowić się nad autentycznością tej przepowiedni, jest całkowity brak informacji o źródle - wedle dopisku, miał ją spisać znajomy Filipka w 1984 roku. Co więcej, nie istnieją w ogóle żadne przesłanki świadczące o tym, że ktokolwiek za życia Filipka zapisywał jego słowa. Sądząc zaś po tym, że publiczne posty na Facebooku zawierające tę przepowiednię lub się do niej odwołujące noszą wielce znamienną datę 1 kwietnia, skłonny jestem uznać tę przepowiednię za fałszerstwo.

Krzysztof Jackowski

Co przepowiedział Krzysztof Jackowski?

W kontekście pandemii koronawirusa ciekawie wyglądają wypowiedzi bodaj najsłynniejszego - a w ostatnim czasie jednego z najbardziej aktywnych na YouTube - polskiego jasnowidza, Krzysztofa Jackowskiego. Już w 2016 roku podzielił się swoją wizją, zgodnie z którą ludzie w Polsce i Europie przed globalną wojną będą bali się oddychać. Powtórzył swoje słowa również w roku 2019. W ostatnim czasie dość często się na tę wizję powołuje, uznając te słowa za stwierdzenie całkowicie zasadne do obecnej sytuacji. Jak mówił, Rok 2020 pozbawi ludzkość złudzeń. Zacznie być źle. Staniemy u progu czegoś, co będzie trwało 3,5 roku i będzie, bardzo złe dla świata.

Kilka lat temu miałem takie poczucie – wizję, że na świecie będzie się działo źle i że światu zagrozi poważna globalna wojna, ale krótko przed nią, ludzie będą bali się oddychać. Niektórzy pytali mnie: „Co to znaczy?”. Użyłem dokładnie tego stwierdzenia i jakby nie patrzeć, obecna sytuacja idealnie się z tym pokrywa - powiedział Jackowski w wywiadzie dla magazynu Viva.

W jednym z nagrań na YouTube opublikowanych w pierwszej połowie marca Jackowski twierdził, że pewien symptom poprawy pojawi się 17 marca, zastrzegając przy tym aby nie brać tego w sposób dosłowny. Niektóre media jednak totalnie przeinaczyły sens jego słów, ogłaszając, że tego dnia pandemia się zakończy. Niemniej jednak 17 marca rzeczywiście jakieś światełko nadziei się pojawiło - tego dnia bowiem wyzdrowiał Pacjent 0, z Chin zaś dotarły informacje o braku kolejnych zakażeń (jak już wspominałem wcześniej, jakieś pojedyncze przypadki nadal się odnotowuje, dotyczą one jednak osób przybywających do Chin z zagranicy).

Co do czasu wygaśnięcia pandemii w Polsce, to Krzysztof Jackowski w wywiadzie dla Vivy wypowiedział się następująco: Mam wrażenie, że u nas ten wirus nie będzie gościł długo. Pogoda może nas oszczędzić. Miejmy nadzieję, że za kilkanaście dni temperatura w Polsce wzrośnie do 20 stopni. Wtedy może wirus zacznie się wygaszać. Ale na to wpływa też mobilizacja społeczeństwa i poważne potraktowanie zagrożenia.

Z kolei w wypowiedzi dla Super Expressu z końca marca jasnowidz podał bardziej dokładny czas, w którym według niego obecna napięta sytuacja powinna się zakończyć: Na pewno czeka nas jeszcze wiele restrykcji. Ta napięta sytuacja będzie jeszcze trwała ok. trzech tygodni. Z tym, że ja mam odczucie, że u nas to nie będzie tak wyglądało mocno jak na terenie Włoch, Hiszpanii czy Francji. Odnoszę takie wrażenie, że ten wirus lżej przejdziemy z tej przyczyny, że Polacy są w takim klimacie, że ta grypa zawsze była u nas obfita co roku i mimo wszystko nasze organizmy są bardziej odporne. Absolutnie, jeżeli chodzi o sferę gospodarczą, typu przemysł, typu handel, to najgorszy moment przechodzimy teraz.

Według Jackowskiego, plaga koronawirusa ma się zakończyć dość szybko, a ludzie w końcu nabiorą dystansu do pandemii. Przewiduje, że mimo obecnego szoku i nadchodzącego kryzysu gospodarczego, sytuacja rynkowa i bytowa ulegnie poprawie. Sugeruje także, aby nie robić niepotrzebnych zapasów żywności ani nawet papieru toaletowego.

Co do wojny, to Krzysztof Jackowski póki co wypowiada się bardzo ogólnikowo i enigmatycznie. Wiadomo jedynie, iż może ona wybuchnąć po wygaśnięciu pandemii koronawirusa i że będzie miała zasięg globalny. Wszystko ma trwać w sumie 3,5 roku.

Nieraz Jackowski dawał również wyraz swoim poważnym obawom o przyszłość gotówki (tu ponownie cytat z wywiadu dla Vivy): Możemy pożegnać się z fizycznym banknotem. Obawiam się, że to będą ostatnie momenty, kiedy ponosimy złotówkę w kieszeni. Wszystkie transakcje będą dokonywane drogą internetową. A ludzie bardzo szybko zgodzą się też na inwigilację swoich dochodów. Sytuacja może skłonić polityków do tego, że namówią nas na rzeczy, na które nie powinni. Warto pamiętać, że nie jesteśmy automatami, a ludźmi. W każdym człowieku powinna być odrobina jego ciemnej wolności. W jednym ze swoich nagrań dodał: Wasza karta będzie waszym czipem.

I to właśnie na wolność, zdaniem Jackowskiego, powinniśmy uważać teraz najbardziej. Powinniśmy też zachować spokój i nie dać się omamić rozsiewanej przez media pandemii lęku.

Czas pokaże, na ile jego wizje w kwestii koronawirusa są trafne.

Astrolog dr Piotr Piotrowski

Analizy astrologiczne dra Piotra Piotrowskiego

W kontekście obecnej pandemii COVID-19, niezwykle ciekawe są publikacje znanego Słuchaczom Radia Paranormalium oraz Czytelnikom Nieznanego Świata polskiego astrologa, dra Piotra Piotrowskiego. Choć nie podaje on dokładnej daty zakończenia pandemii, zwraca uwagę na 240-letni cykl koniunkcji Jowisz/Saturn, który w astrologii uważany jest za wskaźnik również dla epidemii.

Jak pisze na swoim blogu: Średniowieczni astrologowie uniwersytetu paryskiego uznali, że za szalejącą w XIV wieku zarazą morową pochłaniającą miliony istnień ludzkich, stoi nie kara Boska ani gniew Boży, lecz siły przyrody regulowane przez wpływy planet Jowisza, Saturna i Marsa przemierzające wówczas przez powietrzny znak Wodnika. Teraz niestety mamy na niebie identyczny układ planet, tyle że dochodzi do niego w ziemskim znaku Koziorożca. A więc to już nie powietrze jest morowe, lecz zagrożenie stanowić mogą rzeczy materialne. Wszystko, czego dotykamy, może bowiem być skażone.

Ostatecznie do samej koniunkcji Jowisza z Saturnem dojdzie dopiero w grudniu 2020 roku w następnym znaku, czyli w powietrznym znaku Wodnika, ale już teraz, kiedy Pluton, Saturn, Jowisz i Mars spotkały się w Koziorożcu, doświadczamy całkowitej reorganizacji struktur, zarządzania (kryzysowego), sieci powiązań i zależności, karności i dyscypliny, podporządkowania i ograniczenia wolności.

Czyżby zatem do ostatecznego rozwiązania kwestii koronawirusowej miało dojść w grudniu 2020?

Dla osoby słabo obeznanej z astrologią (tą prawdziwą, nie gazetowo-ezograżyńską) analizy astrologiczne mogą być trudne do zrozumienia. Dlatego też myślę, że z mojej strony najlepszym pomysłem w tym momencie będzie postawić kropkę i przekierować zainteresowanych analizami i publikacjami dra Piotrowskiego na jego bloga: blog.piotrpiotrowski.com

Co na temat COVID-19 mówią inni astrologowie?

Zdecydowanie bardziej chętni do podawania przybliżonej daty zelżenia lub zakończenia pandemii koronawirusa są astrolodzy z Bliskiego Wschodu. Indyjski astrolog Aćarja Vinod Kumar przewiduje, że pełną kontrolę nad pandemią uda się uzyskać między wrześniem a listopadem.

Światełko w tunelu już jakiś czas temu dostrzegł inny astrolog, zamieszkujący Zjednoczone Emiraty Arabskie Ashish Mehta, założyciel projektu Karmic Engineering. Według jego analizy astrologicznej (zaprezentowanej i omówionej w ramach nagrania wideo zamieszczonego na YouTube), początek końca pandemii nastąpił 30 marca.

Inny mieszkający w Zjednoczonych Emiratach Arabskich astrolog, Aćarja Sandeep Bhargava, twierdzi z kolei, że pandemia zakończy się globalnie (cokolwiek należałoby rozumieć pod pojęciem zakończenie) 11 maja. Podobnego zdania jest mieszkający w Dubaju astrolog Upendra Śastri, według którego począwszy od maja sprawy zwrócą się ku lepszemu.

Z przewidywaniami majowymi zbieżna jest wypowiedź polskiego astrologa Piotra Gibaszewskiego, który w trakcie wyemitowanej na naszej antenie 5 kwietnia audycji z cyklu Debaty (nie)kontrolowane: Z wizytą w Biurze Duchów również optymistycznie wypowiedział się o maju: Ja osobiście mam pewną ogólną prognozę czy sugestię odnośnie tego, jak to wszystko będzie wyglądało. Uważam, że teraz mamy moment przesilenia. Jesteśmy chyba w najtrudniejszym momencie tej epidemii. Ona będzie się wypalała czy uspokajała pod koniec kwietnia i maj będzie momentem dużego, znacznego jej uspokojenia. Nie przeminięcia - bo ta epidemia nie przeminie, w takim rozumieniu że się zakończy definitywnie. (...) Wydaje mi się, że w maju wiele rzeczy zacznie się powolutku kręcić, ale też jeszcze tak nieśmiało, niechętnie. Będzie się dało wyczuć, że ta epidemia już się uspokaja,odpuszcza.

Ta epidemia nie minie całkiem. Ona powróci jesienią, ale będzie przebiegać dużo, dużo spokojniej. Nie tak, że ludzie będą mniej chorować czy umierać, ale my jako cywilizacja poradzimy sobie z nią dużo lepiej, ze względu na lepsze przygotowanie i lepszą infrastrukturę - dodał Gibaszewski.

Optymistycznie brzmi również prognoza sporządzona przez brytyjską astrolog, Debbie Frank, znana głównie ze współpracy z licznymi gwiazdami showbiznesu, a także z Księżną Dianą. Według niej, widoczna poprawa w kwestii pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 nastąpi pod koniec czerwca, zaś jej początków należy wypatrywać właśnie w maju.

Jak traktować te proroctwa, przepowiednie i przewidywania?

Jak widzimy na przykładzie obecnej pandemii COVID-19, poza niespotykaną dotąd ilością fake newsów, sypnęło nam również ogromną ilością proroctw i przepowiedni. Pojawia się pytanie, jak należy do nich podchodzić i czy w ogóle należy traktować je poważnie?

W przypadku przepowiedni wiele zależy tak naprawdę od interpretacji (bądź, jak to często się zdarza, nadinterpretacji). Jak pokazuje przykład Nostradamusa, jedną przepowiednię można niekiedy interpretować na wiele różnych sposobów, co pozwala przypisać dane proroctwo do wielu różnych, niemających ze sobą wiele wspólnego zdarzeń.

Zdarza się również, że pod wpływem jakiegoś doniosłego wydarzenia, różnej maści - za przeproszeniem - ezograżyny i ezojanusze doszukują się ukrytych proroctw w tekstach stanowiących czystą fikcję literacką, które w założeniu w ogóle nie miały mieć charakteru prekognicyjnego, a jedynie opisywać wizję przyszłości taką, jaka zrodziła się w głowie pisarza (jako przykład niech posłużą wspomniane wcześniej powieści Oko ciemności Deana Koontza czy Bastion Stephena Kinga).

Zdarzeniom o charakterze międzynarodowym czy nawet globalnym często towarzyszy również wysyp fałszywych proroctw, które wypływają na światło dzienne po tym, gdy konkretne zdarzenie zdążyło się już, kolokwialnie mówiąc, porządnie rozkręcić. Ich autorami często są osoby pragnące wykorzystać okazję do zaistnienia w jakiś sposób w Internecie, zdobycia swoich pięciu sekund popularności i tym samym podbicia swojego ego. Stało się tak na przykład w przypadku proroctw przypisywanych Babie Wandze czy Filipowi Fediukowi. Proroctwo niekiedy bywa "przypomniane po latach", często też źródło jest anonimowe, bądź osoba udostępniająca proroctwo powołuje się na źródło o którym nie ma żadnych informacji (na przykład na "Wewnątrzchińską Starożytną Biblię" czy anonimowego znajomego Filipa Fediuka). Trafiając w Sieci na jakieś proroctwo nie należy zatem ślepo w nie wierzyć ani też od razu udostępniać go dalej - dobrze jest użyć wyszukiwarki, wkleić do niej tekst przepowiedni i sprawdzić, czy w wynikach pojawi się jakaś informacja o źródle. Brak źródła zwykle wskazuje na to, że przepowiednia jest fałszywa i powstała, gdy przebieg opisywanego przez nią zdarzenia był już od dawna wiadomy.

Większym zaufaniem można natomiast obdarzyć prognozy sporządzone przez astrologów o nieposzlakowanej opinii, takich jak znani z anteny Radia Paranormalium i czasopisma Nieznany Świat Piotr Gibaszewski czy dr Piotr Piotrowski. Co prawda analiza astrologiczna najprawdopodobniej nie jest w stanie powiedzieć, co konkretnie wydarzy się w danym roku (np. pandemia), to jednak - w oparciu o analizę układu ciał niebieskich na nieboskłonie oraz odniesienie ich do wydarzeń z przeszłości i skorelowanie ich z mającymi wcześniej miejsce podobnymi układami - daje ona możliwość określenia, czy we wskazanym okresie nastąpi jakieś wydarzenie istotne z punktu widzenia jednostki, społeczności, kraju, kontynentu, a może nawet całej ludzkości, a także jaki owo zdarzenie może mieć charakter. Wydaje mi się zatem, iż astrologów (podkreślam: tych prawdziwych profesjonalnych astrologów, nie zaś tabloidowych grażyn i januszy astrologii) można obdarzyć pewną dozą zaufania jeśli chodzi o przewidywanie przyszłości, i to nawet mimo iż astrologia jako taka jest przez oficjalną naukę odsądzana od czci i wiary.

Wracając jeszcze do tematu samej pandemii COVID-19, to choć w tekście starałem się unikać zahaczania o teorie spiskowe, to jednak pozwolę sobie podzielić się pewną moją opinią na temat sytuacji towarzyszącej tej pandemii. Mam na myśli oczywiście obostrzenia - niekiedy słuszne, kiedy indziej zaś zahaczające o przesadę i brak jakiegoś głębszego zastanowienia (na co zwracają uwagę nie tylko dotknięci nimi obywatele, ale również eksperci), nakładane na obywateli przez władze różnych państw.

Otóż doprawdy trudno mi oprzeć się pewnemu wrażeniu, że rządy poszczególnych państw (w tym władze Rzeczypospolitej Polskiej) postanowiły wykorzystać pandemię do przeprowadzenia pewnego rodzaju eksperymentu społecznego. Eksperymentu mającego wykazać, na jak dalece idącą ingerencję w swoją prywatność pozwolą obywatele, w jak dużym stopniu pozwolą organom władzy na ingerowanie w ich życiowe decyzje, wreszcie zaś, jak bardzo pozwolą się upodlić poprzez ustawienie w niekończących się kolejkach pod sklepami i punktami usługowymi oraz zamknięcie w areszcie domowym (tu szczególne wyrazy współczucia kieruję w stronę młodzieży - wprowadzone przez neosanacyjny rząd RP restrykcje spowodowały, że miliony młodych ludzi nie mają możliwości wyrwania się choćby na chwilę z więzienia czterech ścian, nie wspominając już o zablokowaniu możliwości sprawowania przez nich opieki nad często starszymi i/lub chorymi rodzicami czy dziadkami).

Jest to przerażający eksperyment na żywym organizmie wielomilionowej społeczności ludzkiej, który - poza wspomnianymi bolączkami - rodzi również i umacnia liczne patologie, i którego celem jest również pokazanie, w jak dużym stopniu społeczeństwem da się sterować poprzez lęk i strach (liczne są przecież przykłady ofiar przemocy domowej zamknięte w czterech ścianach razem z oprawcą, coraz częściej też słyszymy o interwencjach przedstawicieli służb mundurowych, którzy praktycznie znęcają się i terroryzują Bogu Ducha winnych ludzi, właściwie tylko za to, że ci ośmielili się w ogóle wyjść z domu).

Wszystko to doprowadziło (przynajmniej w Polsce) do powstania jakiejś koszmarnej epidemii zakazów, nakazów i przepisów sformułowanych w taki sposób, że każdy funkcjonariusz organów ścigania może je stosować i interpretować w dowolny sposób. Epidemia dużo groźniejsza i bardziej szkodliwa dla ogółu społeczeństwa, niż sam koronawirus. Do tego dochodzą oczywiście również obawy związane z coraz bardziej zauważalnymi zakusami władz w kierunku zlikwidowania gotówki.

A co my możemy zrobić? Przede wszystkim - nie dajmy się zastraszyć i zwariować. Wszystko, co robimy, róbmy z zachowaniem zdrowego rozsądku. Zachowajmy przy tym zalecane środki bezpieczeństwa i nie pozwólmy, by opanował nas strach i by ów strach zawładnął naszym życiem i podejmowanymi przez nas decyzjami. Najlepiej zaś będzie zrobić to, o czym wspominała Szlomit Miron - w miarę możliwości unikać zatruwania naszych umysłów toksycznymi wiadomościami i treściami.

Jak to ujął wspomniany już w niniejszym tekście kaznodzieja T. B. Joshua: Koronawirus to strach, a strach unosi się w powietrzu. On nie potrzebuje polecieć do Ameryki czy jakiegokolwiek innego kraju samolotem zanim zostanie przekazany. Opanujmy zatem strach i nie pozwalajmy mu się rozprzestrzeniać. Nie napędzajmy epidemii paniki!

Szczególnie że stres obniża odporność - a tej w obecnej sytuacji nigdy za wiele...

Artykuł pozwolę sobie zakończyć krótką, acz wartościową przypowieścią o strachu i zarazie - przypomnijcie Państwo ją sobie zawsze, gdy ktoś zacznie wam przekazywać przerażające wiadomości bądź jakiekolwiek inne treści, obliczone na wywołanie u was lęku i panicznej reakcji, czy też będzie was straszył proroctwami zwiastującymi koniec świata i wielką zarazę, która nie wiadomo który to już raz zabije nas wszystkich:

Zaraza była w drodze do Damaszku i przemknęła obok karawany wodza na pustyni.

- Dokąd pędzisz? - zapytał wódz.

- Do Damaszku. Mam zamiar zabrać tysiąc istnień.

W drodze powrotnej z Damaszku, Zaraza znowu mijała karawanę. Wódz powiedział:

- Zabrałaś pięćdziesiąt tysięcy istnień, a nie tysiąc.

- Nie - rzekła Zaraza. - Ja wzięłam tysiąc. To strach zabrał resztę.

Na podstawie licznych źródeł opracował i komentarzem opatrzył Marek Sęk "Ivellios"

Kopiowanie i umieszczanie naszych treści na łamach innych serwisów jest dozwolone na zasadach opisanych w licencji.
Nie przegap żadnych nowości! Już dziś zapisz się na nasz newsletter emailowy lub włącz powiadomienia w przeglądarce, aby być na bieżąco z najnowszymi artykułami i audycjami.
Dodaj komentarz
Twój nick:
E-mail (opcjonalnie):
Komentarz:



Powiadamiaj o odpowiedziach na mój komentarz
(wymagany email):

Zanim napiszesz komentarz, zapoznaj się z zasadami publikowania komentarzy.

Uwaga: Jeśli chcesz odpowiedzieć na komentarz innego użytkownika, prosimy skorzystaj z przycisku "Odpowiedz". Pozwoli to uniknąć w przyszłości bałaganu w dyskusji.
Tagi
Inne artykuły
z działu
SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI
PROGRAM NA DZIŚ
WESPRZYJ
RADIO PARANORMALIUM
POLECANE KSIĄŻKI
NAJNOWSZE FILMY
Arkadiusz Miazga
Czas Tajemnic - blog Damiana Treli
Forum Portalu Infra
Głos Lektora
Instytut Roberta Noble
Księgarnia-Galeria Nieznany Świat, księgarnia ezoteryczna, sklep ezoteryczny, online, Warszawa
Paranormalne.pl
Player FM
Portal Infra
Poszukiwacze Nieznanego. Blog Arkadiusza Czai
Poznajemy Nieznane
The Monroe Institute Polska
UFO-Relacje.pl - polska baza relacji o obserwacjach UFO
Skontaktuj się z nami
tel 32 7460008 tel kom. 530620493 Skype radio.paranormalium.pl E-mail: radio@paranormalium.pl Formularz kontaktowy Polityka prywatności
Copyright © 2004-2024 by Radio Paranormalium