Iskra życia - odkrycie zapomnianego naukowca-amatora
Opublikowano w dziale Niewyjaśnione zjawiska
Andrew Crosse, zapomniany naukowiec-amator z XIX wieku, może być autorem niezwykłego odkrycia dotyczącego powstawania życia. Jego eksperymenty z elektrycznością i związkami chemicznymi doprowadziły do obserwacji tajemniczych, poruszających się organizmów, które przez niektórych klasyfikowane były jako nowe gatunki. Mimo że jego wyniki spotkały się z dużą krytyką, wsparcie ze strony znanego badacza Michaela Faradaya nadało im powagi. Historia Crosse'a to opowieść o pasji, kontrowersjach i nieoczekiwanych odkryciach w dziedzinie nauki.
Czy pewien zapomniany naukowiec amator odkrył iskrę życia? Czy Andrew Crosse (na zdj.) przypadkowo stworzył życie, oddziałując prądem elektrycznym na związki chemiczne? Jeżeli nie, to co to było? Notatki z przebiegu jego doświadczenia są jasne, ale wynik eksperymentu pozostaje ciągle zagadką.
Sąsiedzi Andrew Crosse'a uważali go za diabła. Nie wiedzieli, skąd się biorą w nocy błyski w jego laboratorium. A on po prostu eksperymentował ze swoimi urządzeniami elektrycznymi. Nie tylko bano się i wystrzegano "człowieka piorunów i błyskawic", ale głoszono także, że jest ateistą, bluźniercą i Frankensteinem, który powinien zostać zakuty w łańcuchy w imię bezpieczeństwa ogółu.
Andrew Crosse zajmował się bardzo dziwnymi rzeczami -jak na początki dziewiętnastego wieku. Jeden z jego eksperymentów do dziś uważany jest za rzecz bardzo tajemniczą. Był zapalonym amatorem doświadczeń z elektrycznością.
Nie miał żadnego kontaktu z innymi naukowcami i nie wiedział, co dotychczas osiągnięto w tej dziedzinie. Nie wiedział właściwie, co sam robi. Jednak może właśnie ta niewiedza pozwoliła mu przeprowadzić eksperyment, którym wpisał się do księgi zagadek nauki.
Andrew chciał otrzymać sztuczne kryształy na drodze oddziaływania słabym prądem elektrycznym na określone związki chemiczne. Zmieszał krzemian potasu z kwasem wodorochlorowym i wrzucił do tej mieszanki duży kawałek tlenku żelaza.
Następnie przez roztwór przepuścił prąd z małej baterii. Miał nadzieję, że w ten sposób otrzyma sztuczne kryształki krzemu.
Taką mieszaninę związków chemicznych i prądu odstawił na jakiś czas i wrócił do swojego ulubionego zajęcia - wywoływania i obserwowania błysków, które tak niepokoiły sąsiadów. Czy przypadkowo odkrył sposób tworzenia się życia z materii nieorganicznej?
W sprawozdaniu dla Londyńskiego Towarzystwa d/s Elektryczności Andrew dokładnie przedstawił swoje doświadczenie. Pisał: 14-go dnia po rozpoczęciu eksperymentu zaobserwowałem przez szkło powiększające kilka małych białawych ziarenek przylepionych wokół naelektryzowanego tlenku żelaza. Cztery dni później ziarenka powiększyły się i zauważyłem, że od każdego z nich odchodzi 6 albo 8 włókienek.
26-go dnia obiekty przybrały kształt owadów. Chociaż uważałem to za cos niezwykłego, nie przywiązywałem do tego dużego znaczenia aż do dnia 28-go, kiedy zobaczyłem, że obiekty te poruszają nogami. Muszę przyznać, że oniemiałem z wrażenia.
Kilka dni później odczepiły się od kamienia i poruszały się swobodnie w żrącym roztworze kwasowym.
W ciągu kilku tygodni na tlenku żelaza powstało ponad sto nowych osobników. Zauważyłem, że mniejsze mają 6 nóg, a większe 8. Pokazałem je kilku naukowcom. Niektórzy twierdzili, że są z gatunku Acari, inni byli przekonani, że to zupełnie nowy gatunek.
Nigdy nie odważyłem się wygłaszać opinii na temat przyczyn ich narodzin. Po prostu nie wiedziałem.co powiedzieć. Myślałem, że mogły narodzić się w powietrzu, wniknąć do roztworu i tam dalej rozwijać się. Przeprowadziłem więc taki sam eksperyment w szczelnie zamkniętych naczyniach i okazało się, że wynik był identyczny. Dlatego jestem pewien, że muszą one rodzić się w naelektryzowanym roztworze dzięki jakiemuś procesowi, którego nie potrafię wyjaśnić.
Andrew Crosse wiedział, jak ryzykowne jest to, co głosi. Opisując doświadczenie tak niezwykłe i niezrozumiałe, narażał się na kpiny ze strony innych naukowców. Nie musiał długo czekać. Okrzyknięto go żartownisiem i oszustem. Mówiono, że jego rzekome owady to tylko brednie.
Crosse był bezsilny. Nie stanęli po jego stronie nawet ci, którzy przeprowadzili jego doświadczenie i otrzymali podobne wyniki.
Wreszcie odezwał się głos w jego obronie i był to głos tak silny, że nikt nie śmiał się mu sprzeciwić. Należał do wielkiego Michaela Faradaya.
Faraday złożył raport w Instytucie Królewskim, że przeprowadziwszy eksperyment Crosse'a także zaobserwował rozwój małych żyjątek. Wiedział, że wynik tego eksperymentu może być kamieniem milowym w rozwoju nauki.
Crosse nigdy nie twierdził, że odkrył coś nowego. Po prostu składał tylko relację z tego, co zaobserwował. Kiedy wrzawa wokół niego ucichła, zamknął się w swoim domu w Quontock Hilis i żył tam szczęśliwie przez wiele lat, pomiędzy probówkami i bateriami.
Thomas de Jean, fragment książki Księga tajemnic i rzeczy niezwykłych
PANDORA, Łódź 1991