Odnosząc się do pierwszego komentarza powiem, że mnie przekonują argumenty, a nie osoba. I prawd... (rozwiń komentarz)
Odnosząc się do pierwszego komentarza powiem, że mnie przekonują argumenty, a nie osoba. I prawda wybroni się sama. Człowiek, który promuje dowolne techniki uzdrawiania, czy mowa tu o regresingu, czy o rebirthingu, lub mówiący o obfitości wcale nie musi być Rockefellerem i to nadal nie przeczy temu, że jego techniki nie mogą być skuteczne. Bo on mówił o dostatku, a nie o tym jak zostać miliarderem i pieniędzy mu nie brakowało poza nielicznymi kryzysami w jego życiu, ale od czasu do czasu każdy człowiek może doświadczyć kryzysu z różnych względów. Niekoniecznie osoba, która coś promuje musi być świadectwem skuteczności swoich technik i nie odbiera jej to prawa do promowania ich, żeby skorzystali na tym inni, jeśli ich skuteczność jest obiektywnie potwierdzona… A jest. I gdyby w okresie dowolnych swoich zawirowań czy to finansowych, czy zdrowotnych wycofał się z dzielenia się wiedzą nie skorzystałoby z niej wielu ludzi, ale nadal to robił, więc na szczęście tak się nie stało. I nadal przynajmniej mogli skorzystać na tym inni. Leszek o bogactwie mówił raczej w kategoriach jak uwalniać się od blokad w zarabianiu o różnej przyczynowości karmicznej, rodowej, nastawień duszy, które stoją na przeszkodzie do zdobycia obfitości. Te metody choćby w postaci afirmacji dot. pieniędzy pomogły wielu ludziom, ale zakres skutków i tak zawsze zależy od indywidualnej karmy. Przykładowo jeśli ktoś uwolnił się już od skutków praktyk ubóstwa wielowcieleniowych nadal musi nauczyć się zarabiać w aktualnym. I znaleźć sobie dobrze płatną prace i kwalifikacje. To, że on nie miał hajsu jak lodu nie dyskredytuje go, bo dzięki technikom, które rozpropagował wielu ludziom udało się poprawić sytuację finansową. Leszek też nie miał hajsu jak lodu, bo nie był zwolennikiem posiadania wiele ponad swoje potrzeby. A jeśli ktoś afirmuje sobie: „pieniądze płyną do mnie ze wszystkich stron” to nie uczyni go rockefellerem na pstryknięcie. Będą wtedy płynąć, ale na tyle na ile to jest możliwe i może przed kimś otworzyć się nowa możliwość na awans zawodowy. Gdyby nie regresing dzięki któremu części ludzi udało się uwolnić od złożonych w poprz wcieleniach ślubowań bodhisattwy, amitaby, czy innych zakonnych ślubowań ubóstwa niektórzy dzisiaj być może leżeliby schlani pod monopolowym we własnych rzygach wyciągając do ludzi rękę w geście „Pan da”. A zamiast tego dobrze zarabiają. Przykre jest to, że Ci sami ludzie teraz tego nie doceniają, zniesławiają Leszka i piszą paszkwile na jego temat, albo przekreślają jego osiągnięcia i zasługi, których sporo miał całkowicie. Niektórzy naprawdę gdyby nie on dzisiaj byliby być może w rowie, ale są podli i szybko zapomnieli o tym, że wszystkie zmiany w ich życiu rozpoczęły się od współpracy z Leszkiem. Co do związków nie znacie przyczyn z których Leszek w ostatnich latach swojego życia pozostał singlem. Przyczyn mogło być wiele. Niekoniecznie musiało to być ze względu na bycie trudnym w obejściu. L był zwolennikiem budowania harmonijnych, szczęśliwych związków, a czasem zdarza się też tak, że osoba z którą mogłoby się zbudować związek bo niby analiza porównawcza ma dobre rezultaty i jest połówkiem jest obciążona, z obciążeń nie chce zrezygnować ani podnosić jakości swojego życia i związek mógłby być dysfunkcyjny. Albo osoba kompatybilna z nim mogła już być w związku. Przypominam, że w jego wieku większość już ma założone rodziny i singlów w wieku 60+ jest mało, a takich rozwijających się duchowo jeszcze mniej. Nie znacie przyczyn bycia singlem u Leszka, więc zdecydowanie zbyt szybko go oceniacie. O bycie bardziej rozwiniętym duchowo od Jezusa jest nie trudno, bo kto jasnowidzi, bądź kalibruje ten wie, że Jezus na skali świadomości nie wypadał najwyżej. Leszek najwyraźniej stwierdził fakty i nie wskazuje to na zadufanie. Ludzie, którzy byli z nim w dobrych stosunkach twierdzili raczej, że był skromny i uczciwy. Nie każdy jest taki nieporadny, że nie może powiedzieć o sobie nic dobrego, a kiedy mówi to musi naciągać. Na moje oko Leszkowi daleko było do mitomana. Był bardzo praktycznym, realistycznym i pragmatycznym człowiekiem. W wyśmiewaniu się z religii nie widzę nic złego. Bo nie istnieje ani jedna religia, która ma monopol na Boga ani prawdę. Biblia została źle przetłumaczona, a w innych religiach na gruncie których rozpropagowano techniki pomagające podnieść jakość życia jak w buddyzmie, który wypromował pomocną medytację znajdą się też techniki obciążające. Nie musiał utożsamiać się z żadną religią, a wiele z nich jest pełna absurdów. Był uduchowiony, a nie religijny i jest spora różnica między religijnością, a duchowością. Co do covida: Bardzo dobrze, że wyśmiewał, bo jest uleczalny i był ZAWSZE. Leszek zbyt wiele wiedział o zdrowiu i odporności, żeby uznać covidka za podstawę do paraliżowania szkolnictwa, gospodarki i całych państwa. Gdybyśmy mieli choć trochę ogarniętą służbę zdrowia zamiast zamykać ludzi w domach covidka by leczono (inaczej, niż respiratorami), a w mediach głównego nurtu o metodach podnoszenia odporności NIC nie mówili. Zamiast tego panika i sranie pod siebie, właśnie po to, żeby po wytworzeniu problemu podsunąć rozwiązanie zbawienną „szczepionkę” o której już udało się ustalić, że modyfikuje DNA. Wystarczy poczytać genetyka Romana Zielińskiego, żeby to zrozumieć. Człowiek wytłumaczył to z naukowym żargonem, ale przystępnie. Ma tytuł genetyka. Ale według covidiotów istnieją tylko naukowcy, którzy popierają szczepienia i mówią o wirusku jako o śmiertelnym bez wskazywania alternatywy jak leczyć, a jak słyszą o dowolnym innym ekspercie, czy to doktor, czy profesor nie pytają nawet o nazwiska, bo czytają tylko autorytety, które utwierdzają ich w słuszności już ustalonego stanowiska i z góry negują istnienie człowieka, bo jak krytykuje pandemię od razu nie wiedząc o tym człowieku nic nazywają go Januszem z jutuba z filmu z żółtymi napisami. Chorobą gorszą od covida i to na skalę globalną jest teraz niestety ignorancja. Środki zaradcze są przez media SKRZĘTNIE omijane.
|