Antares (2016-10-22 09:23:18) # 👮 raport Audycji jestem ciekaw m.in. dlatego że jestem dość świeżo po lekturze książek Grahama Hancocka.
Temat bardzo pociągający, aczkolwiek budzi moje wątpliwości. Dowody materialne są albo nie do końca przekonujące ("Czarny Książę" na orbicie wokółziemskiej) albo po głębszym zastanowieniu nie pasujące do tej koncepcji, ale w ogóle do niczego. Przykładem Göbekli Tepe – właśnie nie pasujące do niczego, a przecież realnie istniejące. Nie pasuje do sił wytwórczych gospodarki zbieracko-łowieckiej (są koncepcje że może to początki kultury rolniczej a la Nabatejczycy, niech będzie - ale i tak słabo to pasuje). Czy pasuje do cywilizacji bardzo rozwiniętej a taką jest cywilizacja posługująca się energią atomową? Też nie bardzo. Zauważmy, że obecna cywilizacja i należy sądzić, że każda poprzednia czy następna charakteryzuje się – poza wysokim zaludnieniem globu – szerokim stosowaniem materiałów wysoko przetworzonych, nawet jeśli często są materiały powiedzmy sobie szczerze gorsze od naturalnych obojętnie czy to odzież (akryl, skóra ekologiczna – gorsze od wełny czy naturalnej skóry, nota bene pochodzące z przetwórstwa ropy naftowej i nie wiem co to ma wspólnego z ekologią), materiały budowlane (to już nie naturalny kamień, ani nawet nie przetworzona przecież wypalana cegła, a materiały znacznie mocniej przetworzone), etc.. Wektory przenoszenia broni atomowej też są wykonane nie z naturalnego drewna a produktów zaawansowanej metalurgii i kompozytów. Na nic takiego nie natrafiamy.
Göbekli Tepe niewątpliwie imponuje i nie przystaje do swoich czasów w konwencjonalnym znaczeniu prehistorii ale nie pasuje również do koncepcji bardzo rozwiniętej ludzkiej cywilizacji. Jak już to bardziej pasuje do ocaleńców po globalnym kataklizmie.
Generalnie koncepcja prehistorycznej wojny atomowej (czy zaawansowanej) budzi moje wątpliwości. Co prawda pasuje przewaga broni ofensywnej nad defensywną a taka przewaga ogólnie rośnie wraz z rozwojem broni, podobnie do jednostkowego wzrostu kosztów nowoczesnej broni (sam kask pilota F-35 kosztuje mniej więcej tyle co całkowity koszt podstawowej wersji F-16 i tyle co kilka dywizjonów F-86). Jednak jak schodzi się od ogółu do szczegółu to „im dalej w las tym więcej drzew”.
Co prawda możliwa jest ingerencja obcych cywilizacji, a ziemianie w takiej wojnie pełniliby role statystów, mięsa armatniego (skoro ludzie do wojny zaprzęgali zwierzęta – od koni, słoni po psy i delfiny…) czy nawet biernych obserwatorów. Problem w tym, że historia uczy, że w symetrycznym konflikcie w którym jedna strona (lub nie daj Boże obie) walczy na trwale obcym terytorium to eskalacja działań wojennych rośnie bardzo szybko i sięga się po wszelkie możliwe środki (z tego powodu góry Grecji są „łyse” o czym pisze Tukidydes, południe Francji i Hiszpanii jest porośnięte makią, bo to robota Rzymian, taki Poznań w 1704 został kompletnie zrujnowany w trzy tygodnie, bo Szwedzi i Sasi zrobili sobie strzelankę – zginęło zaledwie 19 żołnierzy obu stron, a miasto legło w gruzach, etc.), więc „ograniczona wojna atomowa” byłaby mało prawdopodobna. Walczy się aż do użycia środków ostatecznych. Atomowy konflikt niesymetryczny na skalę globalną uważam za jeszcze mniej prawdopodobny.
Naprawdę jestem ciekaw tematu i argumentów jakie będą padały.
|
Odpowiedz