System reklamy Test



Nie zapomnij odwiedzić strony naszych partnerów - ich lubimy, ich polecamy!

SŁUCHAJ
ZALOGUJ SIĘ
ZAMKNIJ
Radio Paranormalium - zjawiska paranormalne - strona glowna
Logowanie przy użyciu kont z Facebooka itd. dostępne jest z poziomu forum

Kobiety w Czerni


Choć określenie „Ludzie w Czerni” (Men In Black, w publikacjach anglojęzycznych pod tym terminem najczęściej rozumie się „agentów” płci męskiej) rozumie właściwie każdy - bez względu na to, czy interesuje się czy nie problemem UFO, teoriami spiskowymi czy zjawiskami z pogranicza nauki ogólnie - to co można powiedzieć o ich żeńskim odpowiedniku, czyli Kobietach w Czerni? Choć doniesień na ich temat jest dużo mniej, one istnieją i są nie mniej intrygujące od dobrze znanych MIB-ów.

W świecie badaczy UFO, Ludzie w Czerni (Men In Black, w skrócie MIB) są otoczeni niemal tak samo wielką legendą co nimbem strachu. Przez dziesięciolecia te bladolice makabryczne istoty zastraszały i uciszały zarówno świadków, jak i badaczy spotkań z UFO. Istnieje cała mnogość teorii dotyczących tego, kim lub czym Ludzie w Czerni mogą być. Teorie te obejmują: istoty pochodzenia pozaziemskiego, agentów rządowych, istoty demoniczne, wampiry, podróżników w czasie przybyłych z przyszłości, a także istoty międzywymiarowe pochodzące ze sfer współistniejących z naszą. Równie dobrze może istnieć dużo więcej wyjaśnień tego intrygującego zjawiska.

Choć dużo już napisano o złowieszczych i sporadycznie zabójczych działaniach MIB-ów, bardzo niewiele miejsca poświęcono do tej pory ich takoż budzącym dreszcze towarzyszkom: Kobietom w Czerni (Women in Black, w skrócie WIB). Tak, to nie błąd: WIB-y również istnieją. I są równie złowieszcze, drapieżne i niebezpieczne co ich męskie odpowiedniki. Kobiety w Czerni, podobnie jak Mężczyźni w Czerni, nie zawsze ubierają się na czarno, ale sporadycznie noszą wojskowe uniformy lub kostiumy beżowego koloru, nie stronią również od białych części garderoby. W tym znaczeniu, WIB jest - podobnie jak MIB - terminem poniekąd elastycznym jeśli idzie o rzeczywistą naturę i opis.

Kobiety w Czerni być może nie zyskały - przynajmniej do teraz - tak ikonicznego statusu co ich męskie odpowiedniki, jednak te budzące lęk kobiety oraz ich zbiorowa rola w uciszaniu osób zajmujących się zagadką UFO oraz domenami okultyzmu i świata zjawisk paranormalnych - są również przerażająco prawdziwe. Co więcej, WIB mają długą i zawiłą historię.

Wiele lat przed tym, zanim zaczęły nękać i zastraszać poszukiwaczy latających spodków, Kobiety w Czerni przemierzały krajobraz pośród mroków nocy, porywając niemowlęta i małe dzieci i nękając dobrych ludzi w Stanach Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii w XIX wieku. O ich piekielnych sztuczkach można było usłyszeć nawet i w latach 20-tych XX wieku.

Ostatnia taka Kobieta w Czerni pojawiła się w 1928 roku w materiale filmowym promującym film Charliego Chaplina „The Circus”. Materiał filmowy, niewątpliwie autentyczny i niepoddany edycji, ukazuje postać wyglądającą na starszą panią niskiego wzrostu, ubraną w długi czarny płaszcz i zasłaniający twarz czarny kapelusz, przechadzającą się w upalny dzień po Los Angeles. Jakby tego było mało, kobieta wyraźnie trzyma przy uchu coś, co wygląda na telefon komórkowy, a gdy idzie, widać, że rozmawia. Jeszcze dziwniejsze jest to, że Kobieta w Czerni ma ubrane ogromne buty, których dobór jaki się jako zastanawiający, zważywszy na jej niski wzrost. Wydaje się również, że kroczy ostrożnie, aby uniknąć zbyt wyraźnego ukazania swojej twarzy. Czy ta zarejestrowana wiele lat temu Kobieta w Czerni mogła być jakiegoś rodzaju podróżniczką w czasie, starającą się wtopić w tłum Los Angeles?

Albert Bender i początek mrocznej legendy MIB

Wiele lat później przerażająca Kobieta w Czerni nawiedziła rodzinę Benderów, mieszkającą w Bridgeport w amerykańskim stanie Connecticut. Swoją drogą, członek tej rodziny Albert Bender, niemal własnoręcznie zainicjował zagadkę Ludzi w Czerni. Na początku lat 1950-tych Bender, założywszy International Flying Saucer Bureau (Międzynarodowe Biuro ds. Latających Spodków), został nawiedzony i zastraszony śmiercią przez trzech bladych, chudych i ubranych w kapelusze typu fedora Mężczyzn w Czerni. Były to wizyty, które skutecznie przygotowały scenę dla dekad horroru i chaosu związanego z MIB-ami. Goście nawiedzający Bendera nie byli jednak tajnymi rządowymi agentami. Jak mówił, zmaterializowali się w jego sypialni - którą był przerobiony strych w budzącym swoim wyglądem gęsią skórkę starym domu - pośród przytłaczającego zapachu siarki. Były to cieniste istoty o demonicznych, świecących oczach. Na pewno nie można za to winić CIA, FBI, a nawet wszechmogącej NSA!

W 1956 roku detektyw zajmujący się UFO, Gray Barker, napisał książkę poświęconą spotkaniom Bendera z Ludźmi w Czerni. Książka nosiła tytuł „They Knew Too Much About Flying Saucers” (Oni wiedzieli zbyt wiele o latających spodkach) i stała się klasykiem. Sześć lat później Bender opublikował własną książkę poświęconą swoim spotkaniom z MIB: „Flying Saucers and the Three Men” (Latające spodki i troje ludzi). To właśnie te dwie książki zwróciły na MIB uwagę entuzjastów latających spodków na całym świecie. Po wydaniu tych książek, Bender zerwał jakiekolwiek więzi z ufologią. Ostrożnie unikał wypowiadania się na ten temat ponownie i skupił się na prowadzeniu działalności fanklubu kompozytora Maxa Steinera.

Jednakże jeszcze w latach trzydziestych XX wieku rodzina Benderów przeżyła spotkanie z ubraną na czarno kobietą w średnim wieku, która pośród mroków nocy zastraszała zarówno młodszych jak i starszych członków rodziny. Na wiele lat przed doświadczeniem Alberta Bendera z MIB, przerażający uciszacz w czarnym ubraniu nawiedzał rodzinę Benderów nieomal bez końca. W życiu Benderów, na długo przed MIB, pojawiła się Kobieta w Czerni.

Benderowie i Kobieta w Czerni

W 1933 roku bowiem, gdy Albert Bender był jeszcze dzieckiem, jego matka opowiedziała mu mrożącą krew w żyłach historię o nawiedzającym rodzinę duchu - który zdecydowanie pasował do opisu WIB-a. Historia obracała się wokół dalszego kuzyna Bendera, który w wieku zaledwie sześciu lat wprowadził się wraz z rodziną do strasznie wyglądającego starego domu. Dom sąsiadował ze starym, opuszczonym szybem górniczym. Kopalnia była miejscem wprost przedziwnym: pełna była kanciastych cieni, stare drewniane podpory trzeszczały i pomrukiwały w nieskończoność, i cała mnogość nietoperzy i szczurów znalazła tu swój dom.

W tej oto kopalni również, wiele lat wcześniej, zdesperowana młoda kobieta poderżnęła sobie gardło i, tryskając krwią, rzuciła się w głębiny jednego z ciemnych, starych szybów. W końcu znaleziono jej poranione zwłoki i zaniesiono do domu, w którym mieszkał kuzyn Bendera, po czym kobietę pochowano na miejscowym cmentarzu. Jak zanotował Bender, kobieta miała być czarownicą, jedną z tych „żyjących samotnie w towarzystwie wielu kotów, i które na łowy wyruszają tylko nocą”.

Bender dodał: „Mój kuzyn ciągle nosił na szyi naszyjnik z monetą, kładł się z nim nawet do łóżka. Przemieszkawszy w tym domu kilka miesięcy, jego rodzice zauważyli, że podupadł na zdrowiu. Nie chciał jeść i twierdził, że nocą widywał w swojej sypialni kobietę ubraną na czarno. Rodzice uznali to za nonsens i stwierdzili, że to były tylko sny, wkrótce jednak zaczęły się dla nich bezsenne noce, gdy chłopiec krzyczał przez sen i zachodziła konieczność aby pójść do niego i go uspokoić”.

We wczesnych godzinach tego szczególnie napiętego poranka, kuzyn Bendera zbudził rodzinę, wrzeszcząc niczym istny demon. Jego rodzice zauważyli, że moneta została odpięta od naszyjnika i leżała na poduszce. Jak podaje Bender, chłopiec powiedział matce i ojcu, że „kobieta w czarnym stroju usiłowała go udusić i zabrać mu jego monetę”. Miejscowy lekarz orzekł, że to wszystko to były tylko koszmary senne. Bardzo szybko okazało się, że lekarz dramatycznie się mylił.

Nie widząc na horyzoncie końca nocnego dramatu, rodzice postanowili sypiać w pokoju chłopca do momentu aż wszystko się uspokoi. Czwartej nocy zbudził ich widok przerażającej zakapturzonej, ubranej na czarno i z anemicznie wyglądającą skórą kobiecej postaci, która powoli szła przez pokój, prosto w stronę chłopca.

Koścista ręka przesuwała się powoli, by chwycić monetę - w którym to momencie ojciec chłopca zapalił świecę i pewnym ruchem podsunął ją przed twarz Kobiety w Czerni. Bender podaje: „Zobaczyli spoglądającą na nich bladą jak kreda twarz”. Przerażająca wiedźma zniknęła - razem z monetą. Nie jest zaskakującym fakt, że w ciągu tygodnia rodzina opuściła dom - chłopiec zaś, ku uldze wszystkich, szybko wyzdrowiał.

Przyjrzyjmy się teraz wybranym innym ciekawym przypadkom zdarzeń z udziałem Kobiet w Czerni.

Bez emocji

W latach 60-tych XX wieku pozbawiona emocji Kobieta w Czerni o złowieszczym spojrzeniu pojawiła się w małym, wyklętym miasteczku Point Pleasant w Zachodniej Virginii. Był to również szczytowy okres obserwacji legendarnego latającego potwora, znanego jako Człowiek-Ćma (Mothman). Podając się za urzędniczki dokonujące spisu ludności, bladolice WIB-y o przeszywającym spojrzeniu praktycznie wpraszały się do domów przerażonych świadków obserwacji Mothmana. To, co zaczynało się jako pozornie normalny zestaw pytań o ilość osób w rodzinie, średni dochód na członka oraz liczba pomieszczeń w posesji, szybko przemieniało się w coś dużo dziwniejszego: wkrótce pojawiały się uporczywe i natrętne pytania dotyczące dziwnych snów, nietypowych usterek podczas rozmów telefonicznych, a także pytania odnoszące się do przekonań na temat wszelakiego rodzaju zjawisk paranormalnych.

Jedna z takich Kobiet w czerni, które pojawiły się w Point Pleasant, podawała się za sekretarkę Johna Keela, znanego pisarza zajmującego się tematyką paranormalną, autora książki „The Mothman Prophecies” (Proroctwa Człowieka-Ćmy). Podobnie jak jej męskie odpowiedniki, zjawiała się u stóp domostw późno w nocy, oczekując na wpuszczenie do środka, a następnie zadawać zdziwionym i przerażonym mieszkańcom serie pytań dotyczących ich spotkań z UFO i Mothmanem. Następnie, wzbudziwszy u swoich rozmówców uczucie lęku, kobieta znikała pośród mroków nocy. Dopiero po otrzymaniu dziesiątków tego typu historii, Keel zdał sobie sprawę z ogromnej skali owego mrocznego fortelu. W końcu Keel musiał przerwać ciąg niepokojących doniesień i zakomunikować każdemu z przerażonych, kontaktujących się z nim świadków, co następuje: „Nie mam sekretarki”.

Lepiej nie mów prawdy...

Wiosną 1967 Teksańczyk Carroll Wayne Watts dokonał serii obserwacji UFO, wielokrotnie robiąc obiektom zdjęcia. Później, w rozmowie z Robertem Loftinem z Uniwersytetu stanu Colorado, opowiedział o pewnym osobliwym zdarzeniu. Mężczyzna jechał drogą do Amarillo celem poddania się testowi przy użyciu wykrywacza kłamstw. Po drodze zatrzymał się, aby pomóc kobiecie próbującej naprawić zepsuty samochód. Chwilę później został powalony od tyłu przez dwóch mężczyzn ubranych w czarne biznesowe garnitury, którzy ostrzegli go, że zostanie zastrzelony, jeśli test nie wykryje kłamstwa. Przeprowadzony później test na wariografie dał wynik pozytywny (tzn. stwierdzono, że badany kłamie).

Kobieta-kontaktowiec i bibliotekarka

Wiosną 1967 roku pewna kobieta o imieniu Jane (takim imieniem określił ją John Keel w książce „The Mothman Prophecies”), mieszkająca nieopodal szczytu Góry Misery na wyspie Long Island, gdzie w tym czasie dokonano serii obserwacji NOL-i, doświadczyła wizyty czterech mężczyzn o wysokich kościach policzkowych i bardzo czerwonych twarzach, którzy oznajmili, że ten teren „należy do ich plemienia”. Nie mieli samochodu, więc po błotnistym wzgórzu musieli wspinać się pieszo. Co ciekawe jednak, ich obuwie było całkowicie czyste.

W tym samym tygodniu kobieta o uderzająco białych włosach, która podawała się za dziennikarkę lokalnej gazety, zadała Jane wiele pytań dotyczących jej rodziny. Pracownicy gazety zaprzeczyli, aby miała ona z nimi cokolwiek wspólnego.

Historia znalazła swój dalszy ciąg 17 maja 1967 roku, kiedy to Jane odebrała telefon i usłyszała, że ma się udać do miejscowej biblioteki, odnaleźć książkę o historii Indian i przejrzeć stronę 42. W samej bibliotece nie było nikogo, poza pracującą tam bibliotekarką. Słowa znalezione na stronie 42 świadek uznała za przekaz skierowany do niej. W późniejszym okresie zaczęła widywać bibliotekarkę wszędzie, gdzie tylko się udała. Jak gdyby za mało było w tej historii elementów dziwnych, bibliotekarka nazywała się Lia, pochodziła z innej planety i miała być istotą gadoidalną - to ostatnie stwierdzono po tym, jak Lia wyssała zawartość jajka wyjętego z lodówki Jane. Bibliotekarka przedstawiła Jane mężczyznę o imieniu Apol, który jeździł czarnym Cadillakiem.

Historię szerzej opisał John Keel w swojej słynnej książce „The Mothman Prophecies”. Według niego, imiona podawane przez Jane (Apol, Lia i kilka innych postaci) okazały się pochodzić prawdopodobnie z napisanych niegdyś przez Keela i dawno już zapomnianych opowiadań. Ciekawy jest też opis sesji regresji hipnotycznej, jaką Keel przeprowadził z Jane latem tego samego roku: „(...) zacząłem zadawać Jane subtelne pytania dotyczące Apola i jego przyjaciół. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, stała się rzecz niemożliwa. Utraciłem kontrolę nad przebiegiem sesji. Nie byłem w stanie jej prowadzić. Zamiast tego, okazało się, że za pośrednictwem Jane rozmawiałem z samym Apolem. Chciał rozmawiać o Marilyn Monroe i Robercie Kennedym. Nie chciałem plotkować, wolałem twarde fakty dotyczące sytuacji [z Jane]. Apol upierał się jednak, ostrzegając że Kennedyemu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Skąd Apol przemawiał? Odpowiedział, że z zaparkowanego nieopodal Cadillaca. Przekazał pewne prognozy dotyczące nadchodzących katastrof lotniczych, po czym wrócił do Marilyn i Kennedyego”.

„W czasie, gdy prowadziliśmy tę dziwną rozmowę, telefon Jane dzwonił jak szalony. Za każdym razem, gdy podnosiłem słuchawkę, po drugiej stronie nikogo ie było. W końcu po prostu położyłem słuchawkę obok”, pisze dalej Keel, dodając, że sesja hipnotyczna zakończyła się nagle w momencie gdy Jane sama się wybudziła, nie czekając na jego sygnał.

Hopkinsowie i MIB (oraz WIB)

24 września 1976 roku miało miejsce coś, co wpisało się w serię dziwnych spotkań z Ludźmi w Czerni, jakich doświadczyła rodzina psychiatry dra Herberta Hopkinsa z Orchard Beach w amerykańskim stanie Maine. Dr Hopkins pracował wówczas jako konsultant w śledztwie dotyczącym przypadku domniemanej teleportacji UFO. Jego synowa, Maureen, odebrała tego dnia telefon od kogoś, kto podawał się za znajomego jej męża, Johna. Wkrótce potem John zgodził się na spotkanie w pobliskiej restauracji. Jak czytamy w opublikowanym kilka lat temu na łamach naszego serwisu szerszego artykułu pt. „Fakty o Ludziach w Czerni”:

W restauracji John spotkał bardzo dziwnie wyglądającego mężczyznę i jego jeszcze dziwniejszą towarzyszkę - oboje mieli na sobie dziwnie wyglądające staromodne ubrania. Mimo iż John z całą pewnością nigdy wcześniej nie spotkał tego człowieka i że w tej parze niewątpliwie było coś dziwnego, z niewyjaśnionych powodów zaprosił ich, aby wrócili razem z nim do domu.

Obydwie osoby wydawały się mieć trudności z normalnym chodem, wykonując szybkie krótkie kroki, a przy tym mocno pochylając się do przodu. Nogi kobiety, sądząc po jej szczególnie dziwnym chodzie, wydawały się połączone z biodrami w najbardziej osobliwy sposób.

Znalazłszy się już w domu Hopkinsów, oboje zachowywali się dziwnie. Bez przerwy tuląc i ściskając swoją towarzyszkę (zadając niekiedy Johnowi pytania, czy „robi to dobrze”), mężczyzna zaczął wypytywać Johna i Maureen o sprawy raczej osobiste, takie jak co czytają, o czym rozmawiają, i co oglądają w telewizji. W pewnym momencie John wyszedł z pokoju, wówczas mężczyzna wykorzystał okazję i zaprosił Maureen, aby usiadła obok niego na kanapie. Gdy Maureen odmówiła, jej ekstremalnie bezpośredni gość zapytał, „jak była zrobiona” i czy miała pod ręką jakieś swoje nagie zdjęcia. Gdy John wrócił do pokoju, towarzyszka gościa nagle (acz niezręcznie) wstała i oznajmiła, że czas już iść. Mężczyzna również wstał, lecz nie posunął się dalej. Kobieta, czekając kilka chwil i nie podejmując żadnej próby obejścia swojego partnera, odwróciła się do Johna i powiedziała: „Proszę go przesunąć. Sama nie mogę tego zrobić”. Nagle mężczyzna ożywił się ponownie i oboje wyszli przez drzwi, jedno za drugim. Ich pozbawione pożegnania wyjście szczęśliwie zakończyło Aferę Rodziny Hopkinsów z Ludźmi w Czerni.

MIB i WIB nawiedzają Wielką Brytanię

W latach 70-tych XX wieku w USA pojawiły się liczne doniesienia o anemicznie wyglądającej WIB-ce z peruką na głowie, która zrobiła piekło z życia kilku ludziom, którzy mieli pecha stanąć na jej drodze. Coś podobnego rozegrało się w Anglii, Szkocji i Irlandii w latach osiemdziesiątych: w Zjednoczonym Królestwie miała miejsce dziwna fala „widmowych pracowników socjalnych”. Niespodziewanie doszło do spotkań, które dziwnie pokrywały się z incydentami z udziałem Kobiet w Czerni „dokonujących spisu powszechnego”, które zamanifestowały swoją obecność w Zachodniej Virginii w latach 60-tych.

Podobnie jak miało to miejsce w przypadku ich groźnych, złowieszczych i intrygujących kuzynek z Ameryki, zdarzenia z WIB-ami w Wielkiej Brytanii zaczynały się od poinformowania odwiedzanych osób o odebraniu raportu o znęcaniu się nad dziećmi w domu, który miały zbadać WIB-y. Zaniepokojeni rodzice, szybko zorientowawszy się że te wiedźmowato wyglądające starowinki nie są wcale pracownikami socjalnymi, o każdym zdarzeniu informowali policję. Kobiety w Czerni, zorientowawszy się że ich lany spaliły na panewce, pospiesznie wychodziły i znikały zawsze przed przyjazdem służb mundurowych. Najbardziej niepokojące było to, że niemal wszyscy rodzice byli przekonani, że Kobiety w Czerni miały na celu porwać ich dzieci w jakimś nieznanym, aczkolwiek zdecydowanie nie dobrym celu.

Książka Nicka Redferna Women In Black: The Creepy Companions of the Mysterious M.I.B., jedyna jak dotąd publikacja książkowa w całości poświęcona Kobietom w Czerni

Dwunastu tajemniczych gości

Jedno z takich przykładowych zdarzeń miało miejsce w Blairgowrie w Szkocji 25 kwietnia 1984 roku. Tego dnia kobieta o nazwisku Gwen Freeman oraz jej syn Sid zauważyli grupę aż dwunastu idących gęsiego osób ubranych w czarne stroje w stylu Jidisz. Dziwni obcy skierowali swe kroki w stronę domu sąsiadki i weszli do środka. Wścibskość nie leżała w naturze Freemanów, postanowili jednak sprawdzić, czy u sąsiadki wszystko jest w porządku i czy jest bezpieczna. Gdy jednak Freemanowie zapytali sąsiadkę, kim byli owi goście, ta zaprzeczyła aby tego dnia kogokolwiek przyjmowała w swoim domu. Kobieta była wyraźnie zdziwiona opisem dwunastu dziwnie ubranych osób spacerujących po jej posesji i wchodzących do jej domu. Upewniwszy się - ku swemu wielkiemu zdziwieniu - że sąsiadka rzeczywiście żadnych gości w tym dniu nie przyjmowała, Freemanowie uprzejmie przeprosili za najście i szybko wrócili do domu.

Tego samego dnia Pani Freeman dokonała obserwacji NOL-a. Mniej więcej tydzień później napotkała na mężczyznę i kobietę ubranych w czarne staromodne stroje, którzy ostrzegli ją, aby nigdy więcej nie mówiła o tym, co widziała, gdyż w przeciwnym razie spotka ją wielkie nieszczęście.

Hot Coffee z Kobietą w Czerni

Na początku 1985 roku mężczyzna o nazwisku Dan Seldin, mieszkający na przedmieściach Cleveland w amerykańskim stanie Ohio, obudził się we własnym łóżku i zobaczył w swojej sypialni troje ludzi ubranych na czarno. Jak wspominał, to doświadczenie było całkowicie realistyczne, a jednocześnie przypominało sen. Jedną z postaci była kobieta o czarnych oczach i czarnych włosach. Ze wspomnień Seldina, wydobytych później w trakcie sesji hipnotycznej u badacza Budda Hopkinsa, wynikało, że z jej postaci emanowało wyraźnie wyczuwalne zło, zarazem jednak była piękna. Niewątpliwie intrygującym szczegółem jest też stosunek seksualny, do jakiego miało dojść z jej udziałem.

MIB czytają Striebera

Wracając do Stanów Zjednoczonych, na początku roku 1987 redaktor Bruce Lee pracujący dla wydawnictwa Morrow przeżył doświadczenie z postacią przypominającą WIB-a w księgarni na przedmieściach Nowego Jorku. Coś dziwnego i synchronistycznego zwróciło uwagę Lee w kierunku dziwnej kobiety - była to pani niskiego wzrostu, ubrana w czapkę z włóczki i długi szal, nosząca wielkie czarne okulary przeciwsłoneczne, zza których wyzierały wielkie oczy przypominające „ślepia wściekłego psa”. Kobieta i jej dziwny partner wertowali naprędce strony świeżo wówczas wydanej książki Whitleya Striebera o tematyce ufologicznej, zatytułowanej „Communion” (Wspólnota). Książkę wypuściło na rynek wydawnictwo, dla którego pracował Lee. Lee szybko opuścił księgarnię, do głębi wstrząśnięty wyglądem i wrogą atmosferą, jaka sączyła się z osobliwej pary w jego obecności.

Chupacabra i tajemniczy goście

Na przestrzeni wielu lat, pośród lasów i nizin Puerto Rico narodziło się wiele sensacyjnych i złowieszczych historii o przemierzającej krajobraz w dzień i w nocy dziwnej i śmiercionośnej istocie, budzącej obezwładniający strach u tamtejszej ludności - co nie jest zaskakujące, zważywszy na opis zwierzęcia mówiący o dwojgu świecących na czerwono oczu, potężnych szponiastych łapach, ostrych jak żyletki zębach, ciele przypominającym małpę, rzędzie przerażających kolców na całych plecach, a sporadycznie również parze wielkich i pokrytych skórą skrzydeł, przypominających skrzydła nietoperza.

Jak by tego było mało, stworzenie ma się żywić krwią miejscowych zwierząt- w szczególności kóz - wgryzając się w ich szyje dwoma ostrymi kłami. To prawda: w samym środku Puerto Rico żyje przerażający wampir. Nazywają go Chupacabra, co znaczy „istota wysysająca kozom krew”.

W odniesieniu do tego stworzenia powstało mnóstwo teorii, przy czym niektórzy badacze i świadkowie sugerują, że jest to jakaś postać ogromnego nietoperza; inni skłaniają się ku pozaziemskiemu pochodzeniu istoty; zaś najdziwniejsza teoria mówi o Chupacabrze jako wytworze ściśle tajnego laboratorium genetycznego, ukrytego głęboko w gęstwinie portorykańskiego lasu deszczowego El Yunque, znajdującego się w Sierra de Luquillo, około czterdzieści kilometrów na południowy wschód od San Juan.

Na wyspę Puerto Rico w poszukiwaniu wampirzastego Chupacabry, z nadzieją na odkrycie pewnego dnia jego prawdziwej natury, wielokrotnie udawał się badacz Nick Redfern. Pewnego razu, przemierzając Puerto Rico w 2005 roku w towarzystwie kanadyjskiego filmowca Paula Kimballa (z którym mieli kręcić program dokumentalny zatytułowany „Fields of Fear”), panowie spotkali mężczyznę imieniem Alonzo, hodowcę świń który przeżył w 2000 roku nietypowe doświadczenie, które doprowadziło do zdecydowanie dziwnej wizyty duetu Kobiety i Mężczyzny w czerni.

Jak powiedział wówczas Antonio, jedno z jego zwierząt zostało zabite po zmroku, a na jego szyi znaleziono znajome ślady w kształcie nakłuć. W tym przypadku jednak zwierzę posiadało nie dwa, jak to zwykle bywa, ale trzy nakłucia. Co więcej, w podobny sposób zginęło wiele znajdujących się na jego posesji królików.

W trakcie rozgrywającej się masakry, pozostałe zwierzęta Antonia podniosły duży hałas. Usłyszawszy szum, mężczyzna raptownie wybiegł z domu z maczetą w ręce, i wymachiwał nią w kierunku grasującego drapieżnika. Co dziwne, jak wspominał, prowizoryczna broń wydawała się odbijać od czegoś, co wydawało się metaliczne czy też pokryte jakiegoś rodzaju zbroją. Ze względu jednak na wszechobecną ciemność, nie miał pojęcia, czym mogło być owo stworzenie. Po jego posesji z pewnością jednak grasowało coś śmiercionośnego. Maczeta została później przekazana kuzynowi Antonia na przechowanie. Najbardziej zastanawiający aspekt całej sprawy miał jednak dopiero nadejść - bowiem Antonio miał doświadczyć wizyty z gatunku mrocznych i przerażających.

Krótko po zabiciu świni i królików, na farmie zjawili się mężczyzna i kobieta - oboje ubrani w typowe, oficjalnie wyglądające czarne garnitury, i to w upalny dzień - którzy przedstawili się jako pracownicy NASA i szybko przeszli do zadawania Antonio serii pytań na temat tego, co się wydarzyło, co widział, oraz tego w jaki sposób zwierzęta dokonały żywota. Gdy rozmowa dobiegła końca, para podziękowała speszonemu rolnikowi w sobie właściwy dla siebie sposób - w sposób kompletnie pozbawiony emocji - i bez słowa oboje opuścili posesję. Antonio nie miał pojęcia, skąd mroczny duet w ogóle wiedział o atakach, i dlaczego NASA miałaby wysyłać na jego farmę personel w celu zbadania sprawy.

Antonio powiedział badaczom o jednej rzeczy, której nie przekazał swoim tajemniczym gościom - otóż nazajutrz rano po ataku odkrył na swojej posesji dziwne ślady, rozmieszczone w znacznej odległości od siebie; i wysnuł opinię jakoby istota, do której należały, posiadała zdolność przeskakiwania na znaczne odległości, w sposób podobny do kangura - bądź, jak mniemał, potrafiła ona latać.

No perks for Colin Perks

W 2001 roku Colin Perks, Brytyjczyk mający obsesję na punkcie odnalezienia miejsca spoczynku Króla Artura, doświadczył nocnej wizyty pięknej lecz pozbawionej emocji Kobiety w Czerni o niemal mlecznobiałej skórze. Przedstawiła się jako Sarah Key i podawała się ona za pracownicę tajnego wydziału brytyjskiego rządu, którego celem było zablokowanie badań wszelkich dziedzin paranormalnych. Gdy Perks buńczucznie i asekuracyjnie odrzekł, że nie powstrzymają go zawoalowane groźby, Kobieta w Czerni odpowiedziała delikatnym lecz pozbawionym emocji uśmiechem i oznajmiła, że właśnie popełnił wielki błąd i że wkrótce powinien spodziewać się kolejnych odwiedzin. Ów kolejny wizytator zjawił się wkrótce, późną porą wśród ciemności nocy. Była to ohydna skrzydlata bestia podobna do gargulca, z ognistymi, świecącymi czerwonymi oczami, która wisiała nad łóżkiem Perksa we wczesnych godzinach nad ranem. Perks, od tego momentu już na zawsze ogarnięty lękiem i paranoją, uwierzył że owa Kobieta w Czerni i uskrzydlona bestia były jedną i tą samą istotą: potwornym zmiennokształtnym stworzeniem, które miało odstraszyć go od kontynuowania swoich pełnych poświęcenia badań.

„Nigdy w życiu tak się nie bałam”

Christina George to założycielka Psychic Paranormal Research Society, która ma za sobą wstrząsające spotkanie z 2012 roku, które światy UFO i sił nadnaturalnych połączyło w jeden przerażający koktajl. Jest to historia obracająca się wokół dziwnej i niepokojącej kobiety oraz jej równie dziwnych dzieci. Mając to na uwadze, przekażmy głos Christinie, która o swoim doświadczeniu opowiedziała w sposób następujący:

„Latem w 2012 roku wraz z kilkoma członkami mojej grupy badającej zjawiska paranormalne w Sacramento udaliśmy się na spotkanie z klientem, dotyczące przypadku abdukcji. Klient twierdził, że miał wstawiony implant i doświadczał paranormalnej aktywności - a wszystko działo się w Redding w stanie California. Ukończyliśmy śledztwo i wróciliśmy do domu”.

„Gdy wróciliśmy do domu, było wczesne popołudnie i ja oraz mój współlokator postanowiliśmy wyjść na krótkie zakupy. Osiedle, na którym mieszkaliśmy, miało tylko jedno wejście - budynki otaczały plac, z którego wychodziła malutka uliczka. Plac kończył się pasem zieleni. Tam znajdował się mój dom. Poszliśmy do sklepu i rozmawialiśmy o tych wszystkich dziwnych rzeczach, jakie wydarzyły się w tym przypadku, i gdy wróciliśmy do domu, zobaczyliśmy troje ludzi stojących na naszej posesji”.

Jak zauważa Christina, w tym właśnie momencie sprawy przybrały bardzo dziwny i niepokojący obrót: „To prawie tak jak gdyby czekali na nas; stali w rzędzie. Zapytałam współlokatora, czy ich zna. Spojrzeliśmy po sobie i współlokator zapytał: «Kto to?», a ja na to: «Nie mam pojęcia». Proszę mieć na uwadze, że mój współlokator bardzo nie lubił nieproszonych gości, akwizytorów, i tak dalej. Widok tych ludzi był zatem nieco dziwny”.

Jak to w sposób uderzająco jasny ujęła Christina, równie dziwny był wygląd niepokojącego trio: „Gdy się zatrzymaliśmy, zauważyłam coś co powodowało nietypowy wygląd tych osób - była tam jedna kobieta typu kaukaskiego, miała podługowate brązowe włosy, które wyglądały jak gdyby długo ich nie czesała. Miała też letnie ubranie, którego elementy kompletnie do siebie nie pasowały, i które na dodatek było całe pomarszczone. Następnie spostrzegłam obok niej dwoje dzieci”.

„Ubranie dzieci również było niedopasowane. Krótkie spodenki i koszulka nie pasowały do siebie. Byli bardzo, bardzo bladzi. Jednym z dzieci była mała dziewczynka o wyglądzie afroamerykańskim, miała nieuczesane włosy i bardzo suchą skórę. Spostrzegłam to natychmiast. Potem spojrzałam na małego chłopca i nie wiedziałam, czy był typu kaukaskiego czy może był Afroamerykaninem cierpiącym na albinizm. Skóra chłopca była mleczno biała. Bardzo, bardzo biała. Miał dziwne, niebieskie oczy - nigdy wcześniej takich nie widziałam. To było coś, co rzuciło mi się w oczy”.

Poziom poddenerwowania u Christiny i jej współlokatora zaczął gwałtownie rosnąć: „Pomyślałam: Ciekawe, kto to? Nie ma tu bezdomnych szwendających się po okolicy, więc ich pojawienie się było czymś nietypowym. Pomyślałam, że to może bezdomni, albo opiekunka z dziećmi. Mój współlokator był nieco zbulwersowany faktem, że nie tylko byli oni w naszym domu, ale też tym że stali na naszej posesji. Podjechał więc do garażu, na podjazd, wyłączył silnik samochodu i wyszedł, zamknął drzwi i szybko podszedł. Widziałam jak krzyżuje ręce i coś do nich mówi, ale nic nie słyszałam, widziałam ich tylko przez okno”.

Wtedy właśnie sprawy przybrały dziwny obrót, nieomal jak gdyby współlokator Christiny został wprawiony w jakiegoś rodzaju hipnotyczny trans: „Dokładnie w tym momencie zauważyłam, że opuścił ręce, odwrócił się, wsiadł z powrotem do samochodu, zamknął drzwi, wjechał do garażu, zamknął drzwi od garażu, nie odzywając się do mnie ani słowem. Zapytałam: «Kto to był? Czego chcieli?» A on na to: «Aaa, nie przejmuj się, szukali jakichś kotów które zaginęły». Pomyślałam sobie: zaginione koty? Po pierwsze, skąd wiadomo że w okolicy są jakieś zaginione koty, i po co mieliby ich szukać?”

Zauważyła, że dziwne zachowanie jej współlokatora jedynie się wzmogło: „Wysiadł z samochodu, zamknął drzwi i wszedł do domu. Mieszkaliśmy w dwupiętrowym domu (uwaga od tłumacza: w oryginale «tri-story», jednak parter jest już traktowany jako «piętro»). Po wejściu wchodzi się na parter. Można zejść po schodach, tam znajdowały się nasze sypialnie. Piętro wyżej mieliśmy natomiast kuchnię i resztę pomieszczeń. Współlokator wszedł do swojej sypialni i zamknął drzwi. Zostawił mnie w samochodzie, w garażu, a ja siedzę i próbuję ogarnąć cały ten scenariusz z zaginionymi kotami. Dla mnie to nie ma sensu. Jeszcze bardziej zastanawiał mnie fakt, że on to tak po prostu kupił. I tak po prostu sobie poszedł, jak gdyby tej rozmowy nigdy nie było”.

Christina postanowiła wówczas sama wkroczyć do akcji: „Wysiadłam z samochodu i wniosłam po schodach swoje rzeczy, i to bardzo mnie zajmowało. Wzięła więc górę nade mną osobowość śledczego, czy też wścibskiego. Postanowiłam więc, że zejdę na dół, rozejrzę się i sprawdzę, czy ci ludzie wciąż tam są. Schodzę na parter - tam w oknach są zamontowane duże żaluzje. Wychodzę, rozglądam się i widzę całą trójkę - kobietę i dwoje dzieci. Nie stali już na trawniku. Teraz znajdowali się z boku domu, w miejscu które wychodzi w stronę brzegu zatoki. Wszyscy troje stali w jednej linii. Przyglądając się im, poczułam taką dziwną energię. Nagle jednak poczułam bardzo, bardzo dziwną łączność, coś jakby energia”.

Wówczas stało się coś, co wzbudziło u kobiety bardzo zimny dreszcz: „Cała trójka jak jeden mąż odwróciła się w moją stronę i patrzyli na mnie martwym wzrokiem, jakby wiedzieli że na nich patrzę. To było nieomal robotyczne. Uderzyło mnie to, że wszyscy troje zrobili to jednocześnie. Co więcej, nasze spojrzenia spotkały się”.

Oczy wyglądały na nieludzkie: „Spojrzałam im w oczy i widziałam tylko czerń. Pamiętam, jak zobaczyłam ich pierwszy raz, i zapamiętałam że kobieta miała jaśniejsze brązowe oczy, a mała dziewczynka o afroamerykańskiej urodzie miała oczy koloru ciemniejszego brązu. Były jednak widoczne białka. A teraz widziałam zupełną czerń. Zerknęłam nawet na małego chłopca, bo wydawało mi się że stał nieco dalej i nie widziałam go z bliska. Ale spojrzałam i znów, jego oczy były całkowicie czarne. To prawie powodowało, że ich oczy wyglądały na większe, jak gdyby były pozbawione powiek - to je bardzo wyróżniało. Patrzyłam im prosto w oczy”.

Rekonstrukcja wyglądu jednej z postaci widzianych przez Denise Stoner (za: Nick Redfern, Women in Black)

Denise Stoner i dziwni goście-widmo

Denise Stoner to kobieta o wybitnej proweniencji: jest Dyrektorem oddziału UFORCOP na Florydzie, członkiem Krajowej Grupy Badań Abdukcji MUFON, Badaczką Polową MUFON na Florydzie, Członkinią Star Team, a także byłą Dyrektor Sekcji Stanowej i Główną Śledczą MUFON-u na Florydzie. Była współautorką pierwszej opublikowanej przez siebie książki „The Alien Abduction Files”, wydanej w maju 2013 roku. Ma też za sobą doświadczenia z Kobietami i Mężczyznami w Czerni.

Przyjrzyjmy się teraz doświadczeniu, jakie przeżyła Stoner w 2014 roku, kiedy to spotkała Kobietę w Czerni w pełnej krasie. Tak oto Stoner opisuje tę dziwną sagę:

„Ze sporadycznej popołudniowej drzemki zbudził nas mężczyzna, który twierdził że przyjechał ze strażą pożarną żeby sprawdzić nasze czujniki dymu - nie mieliśmy jednak pojęcia, o co chodziło - wydarzyło się coś innego, dziwnego. Właściwie to było dwa dni później. Byliśmy zaspani, bardzo wcześnie rano, tuż po wschodzie słońca. Nasza córka w piątki i soboty śpi na sofie w pokoju dziennym, mając pod ręką leżące na stole przysmaki, napoje i oglądając telewizję. Jest niepełnosprawna i mieszka razem z nami. Mimo że mogła mieć swoje mieszkanie, woli zostać u nas”.

„Na wprost po lewej ma drzwi wejściowe. Po prawej stronie nieopodal drzwi wejściowych mamy zamontowany monitor z mikrofonem, który pokazuje nam w kolorze, kto lub co stoi u drzwi i jakie samochody są zaparkowane przed naszym domem i nieco dalej po naszej lewej stronie. Dalej na prawo znajduje się duże podwójne okno z drewnianymi zasłonami, które większość czasu są zamknięte. Mieszkamy na końcu dziedzińca w kształcie odwróconej do góry nogami litery T - nasz dom znajduje się na końcu tego dziedzińca po lewej stronie”.

„Nasz pies śpi razem z nami w łóżku i tego konkretnego poranka nie obudził się ani się nie ruszał, ja i mąż również nie wstawaliśmy. Dzwonek u drzwi ciągle dzwonił, zupełnie tak jakby ktoś się nim bawił - może jakieś dziecko, a potem uciekał, słysząc odpowiedź. Dziwne było to, że pies nie szczekał, a zwykle robił to słysząc pierwszy dzwonek. Ja go nie słyszałam, mąż też - a jest weteranem wojny w Wietnamie. Nasza sypialnia znajduje się na lewo od drzwi wejściowych i słyszymy wszystko, co się tam dzieje. Córka zawołała nas i powiedziała «Mamo, może lepiej podejdź tam, tam czekają dwie kobiety ubrane na czarno i ciągle dzwonią do drzwi». Wyskoczyłam z łóżka, słysząc ciągłe dzwonienie do drzwi i zastanawiając się, czy to może któryś z sąsiadów znalazł się w niebezpieczeństwie. Wszyscy się tutaj znamy i każdy chce pomóc każdemu”.

„Byłam jakieś trzy czy cztery sekundy od podejścia do drzwi wejściowych, skupiając wzrok na monitorze. Stała tam kobieta, która na moje oko przypominała rdzenną Amerykankę, jeślibym miała to jakoś określić. Miała czarne włosy do ramion, z grzywką, lekko opaloną lecz zakalcowato wyglądającą skórę, i wielkie czarne oczy patrzące prosto w kamerę. Widziałam, że miała na sobie czarną sukienkę typu jumper z cieńszymi niż normalnie szelkami biegnącymi od ramion do podbródka - właściwie to miała tam podwiązki bez klipsów. Pod spodem miała ubraną bluzę z długimi rękawami koloru ciemnoszarego”.

„Obok niej stała druga kobieta, wyglądająca identycznie do niej, była jedynie niższa o głowę. Przez monitor trudno było ocenić ich wzrost, nie sięgały jednak dołu kamery, wydaje mi się zatem że wyższa z nich miała 1,5 metra a niższa zaledwie 1,2 metra wzrostu. Przekręciłam klucz i otwarłam drzwi, tylko po to by spostrzec, że nikogo tam nie ma. Ani żywej duszy”.

„Rozglądałam się tylko przez kilka sekund, aby sprawdzić zamek. Zamiast w monitor, patrzyłam teraz na drzwi i ganek. To była kwestia sekund. Patrzyłam teraz na pusty ganek, sąsiedni dom, puste miejsce parkingowe (potrafię zidentyfikować samochody wszystkich sąsiadów), trawnik po lewej i po prawej, i chodnik prowadzący prosto na ulicę pomiędzy dwoma domami”.

„Nie było możliwości aby te dwie kobiety mogły dotrzeć do któregokolwiek z tych miejsc, zanim otwarłam drzwi wejściowe. Mogłabym zobaczyć jak idą, albo odjeżdżający samochód, mogłabym też zobaczyć jak wchodzą do domu - a w okolicy nie było żadnych nieznanych samochodów. Mieszkamy na prywatnym osiedlu z tylko jedną drogą prowadzącą «do» i «z», dzieci zachowują się dobrze i nie bawią się w niedzielne wieczory na podwórku bez towarzystwa rodziców. Jest to bardzo ciche i spokojne osiedle, o którym mało kto wie, i to właśnie dlatego postanowiliśmy tutaj zamieszkać”.

Stoner kończy tymi słowami: „Gdy spojrzałam na monitor, miałam bardzo dziwne odczucie, gdy zobaczyłam że ta kobieta patrzy w obiektyw - tak jakby ona wiedziała, że patrzę. Czułam się niezręcznie i miałam poniekąd wrażenie najścia, tak jakby ktoś dał mi ostrzeżenie, a ja nie umiałam odczytać czy zrozumieć języka. Tak oto wygląda historia mojego doświadczenia z żeńską wersją MIB. Historia bardzo dziwna, ale tak samo niepokojąca jak Ludzie w Czerni. Nie słyszałam o innych tego typu przypadkach i ciekawa jestem, jak to można porównać, ponieważ zbieżności są istotne dla osób, które doświadczają tego typu «rzeczy»”.

Czubek góry lodowej

Opisane wyżej przypadki stanowią zaledwie czubek gigantycznej, w większości niedocenianej góry lodowej. Tego rodzaju dziwne, przerażające, intrygujące i fascynujące zdarzenia sugerują, że zjawisku WIB powinniśmy poświęcić zdecydowanie więcej uwagi. Być może wiele przypadków pozostało niezauważonych, ponieważ ludzie nie są świadomi tego aspektu wiedzy o MIB-ach, stąd też kobiece ich odpowiedniki zostają przeoczone.

Gdy mają miejsca zdarzenia o charakterze paranormalnym, gdy UFO wkraczają z butami w życie przerażonych ludzi, i gdy badacze dziedzin paranormalnych dla własnego dobra zbyt mocno zbliżą się do prawdy, Kobiety w Czerni - podobnie jak ich dużo bardziej znane męskie odpowiedniki - są gotowe, by uderzyć. Nurkują w mrokach nocy, wynurzają się gdy krajobraz jest czarny i pełen cieni, i rozsiewają strach i negatywność, gdziekolwiek wejdą. Sporadycznie też wślizgują się po cichu, i równie cicho i niespodziewanie znikają. Są to Kobiety w Czerni. Bój się ich. Unikaj ich. I pod żadnym pozorem nie wpuszczaj ich do środka.

Opracowanie: Ivellios

Na podstawie:

Mysterious Universe, www.mysteriousuniverse.org

Nick Redfern, Women In Black: The Creepy Companions of the Mysterious M.I.B., 2016

Nick Redfern, The Black Diary: M.I.B, Women in Black, Black-Eyed Children, and Dangerous Books, 2018

Ron Halliday, McX: Scottish X Files, 1997

Assorted Minor MIB Encounters, www.thenightsky.org/mib1.html (zachowana kopia z Internet Archive z 2016) [Data dostępu: 8 lipca 2020 r.]

Gareth J. Medway, Men in Black Encounters, a Short Catalogue, pelicanist.blogspot.com/p/mib-encounters.html [Data dostępu: 8 lipca 2020 r.]

Kopiowanie i umieszczanie naszych treści na łamach innych serwisów jest dozwolone na zasadach opisanych w licencji.
Nie przegap żadnych nowości! Już dziś zapisz się na nasz newsletter emailowy lub włącz powiadomienia w przeglądarce, aby być na bieżąco z najnowszymi artykułami i audycjami.
Dodaj komentarz
Twój nick:
E-mail (opcjonalnie):
Komentarz:



Powiadamiaj o odpowiedziach na mój komentarz
(wymagany email):

Zanim napiszesz komentarz, zapoznaj się z zasadami publikowania komentarzy.

Uwaga: Jeśli chcesz odpowiedzieć na komentarz innego użytkownika, prosimy skorzystaj z przycisku "Odpowiedz". Pozwoli to uniknąć w przyszłości bałaganu w dyskusji.
Tagi
Inne artykuły
z działu
SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI
PROGRAM NA DZIŚ
WESPRZYJ
RADIO PARANORMALIUM
POLECANE KSIĄŻKI
NAJNOWSZE FILMY
Arkadiusz Miazga
Czas Tajemnic - blog Damiana Treli
Forum Portalu Infra
Głos Lektora
Instytut Roberta Noble
Księgarnia-Galeria Nieznany Świat, księgarnia ezoteryczna, sklep ezoteryczny, online, Warszawa
Paranormalne.pl
Player FM
Portal Infra
Poszukiwacze Nieznanego. Blog Arkadiusza Czai
Poznajemy Nieznane
The Monroe Institute Polska
UFO-Relacje.pl - polska baza relacji o obserwacjach UFO
Skontaktuj się z nami
tel 32 7460008 tel kom. 530620493 Skype radio.paranormalium.pl E-mail: radio@paranormalium.pl Formularz kontaktowy Polityka prywatności
Copyright © 2004-2024 by Radio Paranormalium