Witimski astroblem
Opublikowano w dziale Niewyjaśnione zjawiska
W nocy z 24 na 25 września 2002 roku, nad północno-wschodnimi terenami Irkuckiej Obłasti, miała miejsce tajemnicza eksplozja, która mogła być wynikiem upadku meteorytu. Świadkowie relacjonowali niezwykle jasne światło i potężny huk, a eksperci wskazali na wybuch napowietrzny, zarejestrowany również przez satelity. W kolejnych miesiącach odbyły się ekspedycje badawcze, które ujawniły niepokojące anomalie, w tym gorzki śnieg i ślady dwóch wybuchów. W odkryciach zawarto również tezy sugerujące, że meteoryt mógł być kometą.

W nocy z 24 na 25 września 2002 roku o godzinie 1:50 czasu miejscowego (18:50 naszego czasu) nad północno-wschodnimi połaciami Irkuckiej Obłasti doszło do tajemniczej eksplozji nieznanego ciała kosmicznego, prawdopodobnie meteorytu.
Według relacji świadków, o tej właśnie godzinie zrobiło się jasno jak w dzień, a na nieboskłonie z ogromną prędkością poruszał się obiekt podobny do komety. Chwilę później rozległ się przeraźliwy huk, po nim nastąpił błysk jaśniejszy niż błyskawica. Niektórzy słyszeli dwa wybuchy w odstępie 2 sekund. Następnego dnia w strefie spadku obiektu zauważono dziwne świecenie, wyraźnie różniące się od zorzy polarnej.
Eksperci są przekonani, że tej nocy doszło do wybuchu napowietrznego. Wybuch został również zarejestrowany przez satelity okrążające kulę ziemską.
Pod koniec października 2002 roku na miejsce domniemanego upadku meteorytu udała się pierwsza ekipa badawcza, w skład której wchodził dyrektor Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Państwowego w Irkucku S. Jazjejew i czterech dziennikarzy, wyposażonych w aparaty fotograficzne. Ekipa, przeprawiwszy się przez Witim, zainstalowała się w zabitym deskami przysiółku Bolszoj Sieviernyj. Epicentrum eksplozji znajdowało się w odległości ok. 10 km od tego miejsca.

Niestety, warunki pogodowe nie pozwoliły ekipie na dojście do miejsca upadku meteorytu (pokrywa śnieżna miała grubość ponad 40 cm), toteż ekipa zdecydowała się ograniczyć swoje działania jedynie do rozpytania świadków. Ekipa nie zarejestrowała żadnych oznak spalenia drzew.
W marcu 2003 roku media amerykańskie podały do wiadomości, że zamierzają z pokładu statku kosmicznego Columbia wykonać film i zdjęcia z miejsca impaktu. Plany spaliły na panewce - co się stało z Columbią, wszyscy zapewne wiedzą.
W końcu w rejon upadku meteorytu udała się ekipa Towarzystwa Eksploracyjnego KOSMOPOISK. Nastąpiło to w czerwcu 2003 roku. Członkowie ekipy stwierdzili, że przy południowym brzegu rzeki Dołychty powalonych zostało około 20 do 30 procent drzew, w głębi lasu - 100%. Trzeci obóz rozbito w strefie całkowitego wywału lasu, pośrodku którego znaleziono również spalony obszar.
Prócz podobieństwa do katastrofy tunguskiej z 1908 roku, ekipa odkryła jeszcze jedno anomalium: gorzki śnieg. Ponieważ w górach nie było wody, członkowie ekipy roztapiali śnieg. W obrębie wywału lasu był on nieprzyzwoicie gorzki, poza obrębem - bezsmakowy. Badanie wody wykazało znaczną ilość trytu (izotop wodoru mający w jądrze proton i dwa neutrony). W czasie lotu helikopterem odkryto jeszcze jeden wywał leśny - potwierdzono tym samym, że doszło w tym rejonie do dwóch wybuchów.
Ekspedycja wróciła do domu 7 lipca 2003 roku. Nieoczekiwanie odkryto, że w kilku niedużych kraterach spoczywała wielka ilość lodu. Dowodziłoby to, że meteoryt witimski był w rzeczywistości kometą. W zabezpieczonych próbkach wody wykryto obecność kobaltu i cezu, na miejscu nie znaleziono jednak żadnych kamieni ani metalicznych odłamków.
Następna ekspedycja KOSMOPOISK wyruszyła w tajgę wiosną 2004 roku, jednak o wynikach ekspedycji nie poinformowano.
Opracował: Ivellios
Na podstawie periodyku NLO w tłumaczeniu Roberta Leśniakiewicza