Niespokojni umarli
Opublikowano w dziale Niewyjaśnione zjawiska
Na wyspie Barbados istnieje grobowiec rodziny Chase, który od lat budzi kontrowersje i niepokój. Otwierany wielokrotnie w poszukiwaniu odpowiedzi na tajemnicze zjawiska, jakie miały tam miejsce, ujawnia niepokojące zagadki związane z trumnami, które w niejasny sposób przemieszczały się w obrębie krypty. Choć grobowiec był szczelnie zamknięty, przy każdym jego otwarciu odkrywano nieład wśród doczesnych szczątków. W artykule przedstawiono zarówno historię grobowca, jak i różne teorie na temat niespokojnych umarłych, które mogły przyczynić się do tych niezwykłych zdarzeń.
Wiele tajemnic ukrywa przed ciekawskimi ludźmi nasz wszechświat. Wiele jest bardzo dziwnych i praktycznie niemożliwych do wyjaśnienia Niektóre sieja zgrozę a inne maja tragiczne skutki.
Jedna z takich tajemnic które wyjaśnić jest trudno, jest dziwne zachowywanie się trumien w grobowcach. Znanych jest wiele takich przypadków a ja spróbuje niektóre z nich przedstawić. Wiadomości te zaczerpnięte są z książki Viktora Farkasa - Niewytłumaczalne Zjawiska.
W upalne popołudnie 24 sierpnia 1943 r. na wyspie Barbados grabarze pod nadzorem delegatów loży wolnomularskiej otworzyli zapieczętowany grobowięc sir Evana McGregora, pochowanego tu w 1841 r. Zleceniodawców tych robót interesował jednak nie sir Evan, ale Aleksander Irvine, założyciel loży masońskiej na wyspie Barbados. To właśnie jego doczesne szczątki spoczywały w grobowcu w towarzystwie McGregora.
Krypta była wykuta w skale i wystawała nad poziom gruntu na około 1.5 metra. Do grobowca było tylko jedno wejście po schodach prowadzących w dół. Otwór komory grobowej zamykały opieczętowane drzwi, a za nimi jeszcze broniła dostępu potężna płyta kamienna - solidność niczym w schronie przeciwatomowym.
Po otwarciu zapieczętowanych drzwi i odsunięciu na bok kamiennej ogromnej płyty grabarzom i wysłannikom zagrodziły drogę cegły piętrzące się w komorze grobowej. Było to dziwne.
Grabarze zabrali się do uprzątania przejścia Spod stosu cegieł, zmniejszającego się powoli, wyłonił się przedmiot z metalu. Początkowo nikt nie wiedział, co to może być, jednak po uprzątnięciu cegieł okazało się, ze jest to ołowiana trumna. Stała pionowo do góry nogami, oparta o stos cegieł zagradzający wejście.
Grabarze ostrożnie wyjęli z pod niej cegły aby ponownie mogła spocząć poziomo na ziemi. Delegacja masońska była zdumiona: W jaki sposób ważąca 600 funtów trumna McGregora mogła się tutaj znaleźć, skoro jej miejsce było wykute w niszy w przeciwległej ścianie? Krypta była zamknięta, a pieczecie nie naruszone. I skąd się wzięły trzy małe dziurki w samej trumnie?
To były jeszcze proste pytania, jak się zaraz miało okazać. Trumny z doczesnymi szczątkami słynnego masona Aleksandra Irvine'a w ogóle tam nie było! Delegaci postanowili powiadomić władze, te zaś wezwały na pomoc ekspertów. Zaczęło się szczegółowe dochodzenie, które odsłoniło w rezultacie jeszcze więcej zagadek.
Obaj, Alexander Irvine i Evan McGregor, byli pochowani w tym grobowcu, w ciężkich trumnach metalowych, obitych ołowianą blachą. Trumny te stały obok siebie w oddzielnych wnękach w ścianie. Nie było co do tego żadnych wątpliwości. Trzeba było również wykluczyć działalność cmentarnych złodziei, głupie żarty, wybryki fanatyków albo szaleńców. Przyczyną dziwnego zdarzenia nie mogli być ludzie, nie mogły także tego dokonać znane zdarzenia naturalne. Ktokolwiek był odpowiedzialny za to, co się stało w krypcie, musiałby albo wejść bez naruszania pieczęci, albo je później z powrotem założyć. Nie było także drobnostką ruszenie potężnych kamiennych płyt.
Na tym nie kończy działalność zwyczajna. Wyniesienie jednej trumny z grobowca, wymagające wcześniej ciężkich zabiegów polegających na postawieniu drugiej trumny pionowo i oparciu jej o wejście uprzednio zagrodzone murem z cegieł, było zadaniem nie do wykonania. Władze śledcze musiały się z tym pogodzić. Tak więc sprawa ta została zagadką.
Co dzieje się w grobowcu na wyspie Barbados? Kłopotliwe pytania cisną się na usta: czy na maleńkim skrawku ziemi o nazwie Barbados manifestują się zagadkowe siły, jedyne w swoim rodzaju? A jeśli tak, to jakie są to siły? A może to po prostu sprawił tylko przypadek, ze na wyspie Barbados aż dwukrotnie wystąpiło zjawisko, które zdrowy rozsądek z trudem akceptuje. Jedna niejasność rodzi następną. Zanim poczucie absurdu ostatecznie weźmie nad nami górę, przyjrzyjmy się zdarzeniu wcześniejszemu. Tak właśnie - dziennikarze przypomnieli sobie, że to nie pierwszy przypadek w grobowcu na wyspie Barbados. Przy pewnej dozie wyobraźni można by porównać odizolowaną od świata wyspę Barbados do wielkiego laboratorium. Zachodzą tam procesy, które, choć niezrozumiale powodują realne efekty, występujące także gdzie indziej. Zdarzenie to o którym będzie teraz mowa znane jest z historii wyspy Barbados jako "niespokojny grób" albo "wędrujące trumny rodziny Chase". Nawet w legendach ludowych z Indii zachodnich napotykamy wzmianki o pełzających trumnach; legendy te wzięły początek właśnie na Barbados.
Cofnijmy się teraz myślą do początku ubiegłego wieku. Nad zatoka Oistins, na południowym wybrzeżu wyspy Barbados wznosi się cmentarz Christ Church. Grobowiec rodziny Chase również mógłby się równać z prywatnym bunkrem atomowym (jakie już dziś miewają w swoich ogródkach niektórzy z naszych współczesnych, żywiący przedziwne pragnienie przetrwania kilku miesięcy dłużej na zgliszczach skażonych promieniowaniem). Zbudowany z wielkich scementowanych bloków rafy koralowej, o wymiarach cztery na dwa metry, był do polowy zagłębiony w ziemi. Marmurowa płyta ważąca tonę stanowiła solidne zamknięcie.
31 lipca 1807 roku znalazła się tu pierwsza trumna, jednak nie było to dla nieboszczyka miejsce spoczynku. W trumnie spoczywały zwłoki pani Thomasiny Goddard. Pochówek miał zupełnie zwykły przebieg i nic nie zapowiadało nadzwyczajnych wydarzeń. Wkrótce potem, dokładnie 22 lutego 1808 roku w krypcie umieszczono druga trumnę. Była znacznie mniejsza gdyż leżały w niej zwłoki dziecka Mary Anny Marii Chase, wnuczki pani Goddard. I tym razem wszystko odbyło się jak zazwyczaj. Kiedy więc 6 lipca 1812 roku otwarto kryptę w celu pochowania w niej starszej siostry Mary Anny, Dorcas Chase, żałobnicy i grabarze stanęli jak rażeni piorunem na widok tego, co w niej ujrzeli: mniejsza trumna leżała w jednym kącie, a trumna pani Goddard była oparta o ścianę. Wyglądało to tak, jakby jakiś olbrzym dla psoty ruszył trumny z miejsca albo odsunął na bok bez należytego respektu. O sile sprawcy świadczyło to, ze trumny były obite ołowianą blachą i takie zadanie nie należało do łatwych. Ponieważ trudno było ustalić co zaszło, w milczącym porozumieniu ustawiono trumny na swoje miejsca i postawiono obok nich nowa trumnę, następnie zamknięto komorę grobowca. Zaczęto snuć rozważania iż sprawcami są murzyńscy niewolnicy którzy byli traktowani przez swego pana Thomasa Chase gorzej niż zwierzęta, a tak samo traktował swoja rodzinę (to on córce Dorcas życie zmienił w piekło, co popchnęło ją do samobójstwa). Jakiś czas potem, jak się wydawało, problem sam się rozwiązał: Thomas Chase umarł i 9 sierpnia 1812 r. został pochowany w tymże grobowcu. Wszystko znowu było w porządku a o sensacji zaczynano zapominać.
Aż nadszedł dzień 25 września 1816 r., kiedy znowu wszystko odżyło. Tego dnia miał się odbyć pogrzeb dziecka Samuela Brewstera Amesa. Otworzono w tym celu grobowiec, zastając tam znowu znany nam już nieład. Tym razem nikt nie miał wątpliwości: to mogli zrobić tylko Murzyni! Ale czy naprawdę ono mogli by to zrobić i to w sposób taki, aby nikt tego nie zauważył? Ponadto Murzyni zabobonnie bali się zmarłych. Wszystko to jednak było bez znaczenia. Przed grobowcem wystawiono straże, co pozwalało sądzić że położy to kres wszelkim profanacjom.
17 listopada tego samego roku znowu odbył się pogrzeb. Tym razem miano pochować dorosłego nazwiskiem Samuela Brewstera przeniesionego do grobowca rodziny Chase z pierwotnego miejsca spoczynku na cmentarzu św. Filipa. Ceremonia pogrzebowa przypominała ludowy festyn. Zgromadził się tłum ludzi, przyjmowano zakłady; kto stawiał na powtórzenie się dziwnych zjawisk, ten wygrał: w grobowcu panował chaos. Musiały działać tam tak gwałtowne siły że trumna pani Goddard, która jako pierwsza "mieszkanka" grobowca była na nie najdłużej narażona, została rozbita na kawałki. Tak dalej być nie mogło - zabrano się do badania grobowca. Zbadano centymetr po centymetrze i niczego nie stwierdzono: ściany, podłoga, sufit, płyta zamykająca wejście, wszystko było w nienagannym stanie, nawet mysz nie mogła by się prześlizgnąć. Choć wyniki badań nie skłaniały do optymizmu, poukładano trumny na swoje miejsca oraz pozbierano szczątki pani Goddard i porozwalane kawałki trumny. Na trzy lata zapanował spokój.
17 lipca 1819 r. w rodzinnym grobowcu, który zasłynął już na całym świecie miała zostać pochowana Thomasina Clarke. Ceremonia ta w świetle poprzednich wydarzeń wzbudziła międzynarodowe zainteresowanie. Przy otwarciu grobowca obecni byli, oprócz setek ciekawskich, brytyjski gubernator Barbados, wicehrabia lord Combermere, i dwóch innych urzędników rządowych. Murarze odkuli marmurową płytę zamykająca wejście i niewolnicy odsunęli ją na bok. Kiedy wnętrze grobowca stanęło otworem przez tłum gapiów przeszedł okrzyk a potem zaległa cisza. Grobowiec znowu nawiedziła niewytłumaczalna siła - żadna z trumien nie znajdowała się na swoim miejscu. Znowu poddano grobowiec badaniu ale nic nie stwierdzono. I znowu poukładano wszystkie trumny na swoich miejscach, ale tym razem podłogę posypano grubą warstwą piasku. Kryptę zamknięto, a lord Combermere osobiście ja zapieczętował. Przed wejściem postawiono wartownika. Jak się jednak okazało niespełna rok później, wszystko to nie wystarczyło, by zapobiec zagadkowym zdarzeniom.
18 kwietnia 1820 roku ponownie otwarto grobowiec, mimo, że nie planowano pogrzebu. Stało się to jednak niezbędne pod naciskiem opinii publicznej. Znów przybyli wyżsi urzędnicy wraz z Lordem Combermere, a gromada murzynów z trwogą otwierała grobowiec. Pieczecie znaleziono w nienaruszonym stanie, więc nikt nie mógł dostać się do środka. W czasie odsuwania na bok wielkiej płyty zamykającej wejście dał się słyszeć przejmujący zgrzytliwy odgłos. Odgłos ten brał się stad, że jedna z większych trumien opierała się o wejście i trzeba było ja odsunąć. To był dopiero początek. Wszystkie trumny leżały dookoła w zupełnym nieładzie. Wyglądało to tak, jakby mała trumna dziecka Mary Anny Chase została z ogromną silą rzucona o tylnia ścianę krypty i przy tej okazji odłupała wielki kawał kamiennej ściany. Na grubej warstwie piasku nie było żadnych innych śladów, oprócz tych które pozostawiły poruszone trumny. Po kolejnym śledztwie, które nic nie przyniosło, gubernator zatwierdził rozwiązanie praktyczne, które pozwoliło nareszcie zaprowadzić spokój. Trumny przeniesiono do innej krypty, gdzie do dziś spoczywają nieruchome. Grobowiec rodziny Chase pozostawiono otwarty i pusty. Można go zwiedzać, jeszcze do dziś, jest mocny i nienaruszony jak dawniej.
I tak oto przedstawia się zagadka grobowca rodziny Chase. Następnym razem przedstawię tezy i teorie jakie krążą wśród naukowców dotyczące zagadki na wyspie Barbados, a także opiszę inne przypadki niespokojnych zmarłych; min. makabryczne przedstawienie w miasteczku Arensburg.
Autor:
Camel / MOONS, Magazyn "Believe"
Artykuł pochodzi ze strony www.ufo.dos.pl