Płyty z Grasdorfu
Opublikowano w dziale Zagadkowe obiekty
Piktogram, który pojawił się w Grasdorfie 23 lipca 1991 roku, wzbudził ciekawość i kontrowersje przez niemal dwie dekady. Odkryty z samego rana przez biegaczy, miał długość 150 metrów i szerokość 100 metrów, szybko przyciągnął tłumy odwiedzających. Po pewnym czasie jeden z mężczyzn, uzbrojony w wykrywacz metalu, odkrył metalowe płyty, które, jak się okazało, były związane z tym niezwykłym zjawiskiem. Badania wykazały, że srebrna płyta zawierała niemal czyste srebro, co dodatkowo podsyciło spekulacje na temat jej pochodzenia. Mimo licznych analiz i teorii, wiele pytań dotyczących tej tajemniczej historii pozostaje wciąż bez odpowiedzi.
![]() |
Piktogram niedaleko Grasdorfu
Dziwna historia płyt z Grasdorfu ma już 19 lat i do dzisiaj budzi wiele pytań. 23 lipca 1991r. niedaleko miejscowości Grasdorf w Niemczech powstał piktogram o długości 150 i szerokości 100 metrów. Pewne jest to, iż wieczorem poprzedniego dnia jeszcze go tam nie było. Rankiem został on zauważony poprzez świadków, którzy uprawiali tam jogging. Właściciel pola powiadomił o tym paru ludzi we wsi. Wiadomość rozeszła się błyskawicznie. Po trzech dniach przyjechali różni dziennikarze, a po pięciu - masa ludzi zwaliła się na pole, by to widowisko własnymi oczami podziwiać.
![]() |
Wydobywanie jednej z płyt
Na początku było ich tam nawet do 200-tu dziennie. Właściciel oszacował, że było ich ogólnie razem około 2000. Jeden ze znajomych właściciela został tam zatrudniony jako dozorca, żeby zainteresowani nie poczynili jeszcze więcej szkód. Na wzór niektórych angielskich rolników dozorca pobierał opłaty za wstęp (5 marek), co wprawdzie nie uwiarygadnia powstania agroznaku, ale jak się później okaże obecność dozorcy dużo wniosła do całej opowieści. Sześć tygodni po powstaniu piktogramu pojawił się na polu pewien pan. W tych dniach na pole rzadko kto już zaglądał, najwięcej około 10 ludzi w ciągu dnia. Człowiek ten oświadczył dozorcy, że ma pozwolenie właściciela i zabrał się od razu do roboty. Swoim wykrywaczem metalu zaczął obchodzić piktogram. W miejscach, gdzie doszło do zarejestrowania czegoś metalicznego, jako znak kładł chusteczki higieniczne i szedł dalej. W sumie znalazł trzy takie miejsca. Z samochodu wyciągnął wiadro i łopatę i zaczął kopać w zaznaczonych miejscach na głębokość 40-50 cm. W każdym miejscu znalazł metalowe płyty, które nadgryzione już były "zębem czasu". Zdumionemu dozorcy jak i innemu świadkowi (panu M. Knackstedt) oznajmił, że musi szybko pojechać do właściciela pola, by pokazać mu znaleziska. Wszystko odbyło się tak szybko, że nawet dozorca stanął jak wryty i nie oponował. Jak się okazało, ów odkrywca skarbu nigdy nie dotarł do właściciela pola. Trzeba w tym miejscu nadmienić, że zarówno dozorca jak i drugi świadek obserwowali poczynania tego pana od początku i zrobiono mu nawet parę zdjęć, obaj więc widzieli te płyty, na których znajdowały się symbole, byli także pewni, że gleba w tym miejscu nie była wzruszona (co potwierdziły inne zdjęcia).
Jakiś czas później rolnik otrzymał zdjęcie jednej z płyt oraz przeprosiny tego człowieka, że się u niego nie pojawił, ponieważ – jak mówił - "musiał pojechać do domu by je wyczyścić".
Okazało się, że na płycie był wzór dokładnie tego samego piktogramu, który się tam ukazał.
![]() |
Płyty z Grasdorfu
Informacja ta rozpowszechniła się z czasem, jednym z badaczy tego fenomenu stał się pan Liftas, który pewnego razu pojawił się w pobliżu tego pola, ale już po tym jak zboże zostało skoszone. Przy rozmowie z innymi gapiami mówiono między innymi o tym, jak by można się do tych płyt dostać, a jeden z rozmówców powiedział, że zna człowieka, który tam kopał, i mógłby się postarać o kontakt, ktoś inny znów przystał na to i powiedział, że mógłby nawet pewną sumę zapłacić. Wymieniono się numerami telefonów i czas płynął dalej. Po pewnym czasie człowiek zainteresowany kupnem zadzwonił do pana Liftasa i oznajmił mu, że udało mu się nawiązać kontakt i że kupił dwie z trzech płyt. Jedna była z brązu, druga z srebra, a trzecia miała być złota - tej jednak nie kupił, ponieważ była dla niego zbyt droga (sprzedawca żądał 60.000 marek).
![]() |
Na czerwono zostały oznaczone miejsca, w których wydobyto płyty
W późniejszym czasie pan Liftas otrzymał obydwie płyty w celu zbadania. Fachowcy byli zdumieni, na jego prośbę zrobili duplikaty, które nie były jednak tak dobre i identyczne jak oryginał. Ciekawe są wyniki badań, jakim została poddana srebrna płyta w Federalnym Instytucie Badań w Berlinie. Elektronowy mikroskop skaningowy pokazał zawartość srebrnej płyty. Trzeba tutaj wspomnieć, że przed badaniami naukowcy zaznaczyli, iż w wynikach będzie się znajdował ułamek żelaza, ponieważ próbka była zeskrobywana żelaznym narzędziem. Mikroskop pokazywał bardzo niezwykłe struktury, z którymi owi naukowcy dotąd się nie spotkali. Fakt ten zaznaczyli parokrotnie i zadzwonili po swojego przełożonego, by i ten rzucił okiem na wyniki badań mikroskopowych. Dla tego człowieka jednak nie było to nic nadzwyczajnego, bo i nawet nie wiedział, z czym ma do czynienia. Postawił szybko pieczątkę i wyszedł z pokoju. Wyniki pokazują, że mniej niż 1 % to zanieczyszczenia (żelazo), a reszta to czyste srebro. Parę lat później te same dość drogie badania zostały przeprowadzone w Dortmundzie i znów to samo. Naukowcy byli zdziwieni taką zawartością szczerego srebra. Jeżeli ktoś interesuje się srebrem, to może sprawdzić, ile srebra rzeczywiście znajduje się w "srebrnym łańcuszku" - niekiedy można się zdziwić. Jeden z jubilerów przy oglądaniu tej płyty zauważył, że te małe żółtawe plamy na płycie pojawiają się dlatego, że nasza ziemska atmosfera działa tak na srebro i za około 100 lat cała ta płyta będzie pokryta owymi plamami. Historycy mają także swoje zdanie na temat tych płyt. Jedni uważają, że pochodzą od Celtów, inni zaś, że od Germanów. Rozmowy w muzeach wniosły ciekawe wątki. Germanowie wprawdzie produkowali srebrne przedmioty, które wykazują czyste srebro w 915 (z 1000), płyta z Grasdorfu wykazuje prawie całkowite 1000%.
Co stało się ze złotą płytą?
Panu Roemer-Blum zostały przekazane zdjęcia, na których złota płyta została przecięta na 2 części - jedna z części została sprzedana, druga przetopiona. Nie można nic więcej na razie o tej płycie powiedzieć.
Następne pytanie to skąd ów człowiek wiedział, gdzie ma szukać swoim radarem?
Jak on sam miał powiedzieć, pewnej nocy miał sen czy też wizję. Gdy rano się obudził, już wiedział, gdzie się ma udać. Jak mówił, "to był taki nakaz, żeby pojechać tam do tego piktogramu i tam szukać". I chociaż upłynęło już tyle czasu, podstawowe pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi.
Opracował: Arek