Czym jest rozwoj duchowy?

Świadomość, Światło i Miłość to wartości, które są naturalne dla każdej istoty ludzkiej, dlatego znajdują się ponad religiami czy systemami filozoficznymi. W tym dziale podyskutujesz na tematy związane z rozwojem duchowym
Titania (usunela konto)
Forumowy maniak
Forumowy maniak
Posty: 312
Rejestracja: 1970-01-01, 03:00

Czym jest rozwoj duchowy?

Post autor: Titania (usunela konto) »

Kiedys myslalam, ze rozwoj dochowy dotyczy tylko ksiezy, zakonnic ...hihihi. Teraz wiem, ze jedno nie ma z drugim wiele wspolnego.

Rozwoj duchowy ma dla mnie znaczenie osiagniecia pewnego rodzaju dojrzalosci, tzn. nagle rzeczy materialne nie sa najwazniejsze, nie da się ich zabrac jak nasze zycie się skonczy.
Rozwoj duchowy naklania mnie nad zastanowieniem się nad sensem /celem zycia. Nad religia nad reinkarnacja.
Pojawiaja się nagle calkiem nowe perspektywy :idea: odkrylam medytacje jako metode do przemyslenia i proby nawiazania kontaktu ze swoim wyzszym "ja" lub z Bogiem.
Dowiedzialam się o czakrach o energii....czym wiecej się dowiaduje i ucze tym wiecej nowych pytan i teorii wylania się. Zauwazam, ze mozliwosci czlowieka sa o wiele wieksze niz myslalam, ze wiele naszych umiejetnosci zaniklo lub zostalo zapomnianych z czasem. Odkrywam je na nowo:)).
Nephesh

Post autor: Nephesh »

Rozwój duchowy to wg. mnie nic innego jak dążenie do zmiany stanu z JA na JESTEM :)
intraneus

Post autor: intraneus »

A dla mnie to dążenie do ostatecznego uwolnienia się z Cierpienia.
Mamba

Post autor: Mamba »

Intraneus nie wiem czy dobrze zrozumiałam Twoją wypowiedź?
chodzi o Tu i Teraz :roll:

może rozwiniesz temat :D
intraneus

Post autor: intraneus »

Wszyscy cierpimy, bo taka jest natura rzeczywistosci zjawiskowej. Bierzemy to co widzimy za prawdziwe, przywiazujemy się do tego, lgniemy. Jestemy w stanie ignorancji. To przywiazanie i pragnienie powoduje, ze cierpimy. Rozwoj duchowy to oczyszczenie sposoby w jaki postrzegamy swiat/rzeczywistosc zjawiskową oraz siebie. To urzeczywistnienie siebie. Duzo by o tym pisac, radze siegnac do jakiegos konkretnego wprowadzenia do buddyzmu. :)
Nephesh

Post autor: Nephesh »

:) no cóż mimo że popieram nauki Buddy wg. mnie ciut przesadził mówiąc iż wszystko jest cierpieniem ;) tzn. na pewno nie doslownie :) odpowiednie życie wcale nie musi zawierać w sobie cierpienia (w sensie duchowym) :) no a z bardziej technicznych części rozwoju to poza byciem tu i teraz warto rozbudzić kundalini ;) chociaż nie polecam praktyk podawanych w ksiązkach itp. (zazwyczaj są szkodliwe, bądź nieskuteczne, albo i to i to ;) ogółem zazwyczaj są za mocno na siłę).
intraneus

Post autor: intraneus »

Życie zawsze zawiera w sobie cierpienia :) Tak dlugo jak przywiazujemy się do roznych jego przejawow, tak dlugo bedziemy cierpiec.
Awatar użytkownika
Spock
Administrator
Administrator
Posty: 1961
Rejestracja: 2007-02-19, 17:23
Lokalizacja: Kraina Latających Siekier
Komentarze: 7

Post autor: Spock »

Ale to oznacza że tylko martwi nie cierpią - przecież nie możemy zrezygnować ze snu, jedzenia, wody, oddechu...
Nephesh

Post autor: Nephesh »

Tzn. nie to miał akurat na myśli Budda ;) chodziło mu o życie w iluzji, ale z drugiej strony :) porzucenie wszystkiego bezwzględnie też rozwiązaniem nie jest, a jedynie zrównoważenie wszystkiego ;)
intraneus

Post autor: intraneus »

Nie :)
Jedynie porzucenie naszego glupiego czepiania się wszelkich "szczesliwostek" pozwoli na odczucie prawdziwego niczym nieuwarunkowanego Szczescia.
Nie znaczy ze masz przestac jesc. Znaczy ze masz się nie przywiazywac do tego, ze wolisz kurczaka od wieprzowiny ;)
Zrownowazenie wszystkiego wg Buddyzmu moze nas doprowadzic jednynie do swiata bogow i choc jest tam bardzo fajnie ;) to nie jest jeszcze wyrwanie się z kola narodzin i smierci. Kiedys dobra karma się wyczerpie i znowu spadniemy gdzies nizej.
Nephesh

Post autor: Nephesh »

Hmm... musi być równowaga pomiędzy przywiązaniem a odrzuceniem :) jeżeli ktoś fanatycznie wszystko odrzuci jedynie zaszkodzi sobie w rozwoju :D a pozatym wolę kurczaka :P wieprzowina ma pewne nieciekawe właściwości energetyczne ;)
intraneus

Post autor: intraneus »

Masz racje. Jesli ktos "fanatycznie" cokolwiek odrzuca, to moze się doprowadzic do neurozy :) Tu chodzi o doswiadczenie tego, ze przywiazanie rodzi cierpienie. Jesli doswiadczysz tego, to wtedy nie ma zadnego fanatyzmu w odrzucaniu. Jest naturalna rezyganacja :)
Nephesh

Post autor: Nephesh »

Tutaj się zgadzam ;)
Awatar użytkownika
Spock
Administrator
Administrator
Posty: 1961
Rejestracja: 2007-02-19, 17:23
Lokalizacja: Kraina Latających Siekier
Komentarze: 7

Post autor: Spock »

W sumie, to też jest jakiś sposób. Jeśli ktoś jest dzięki Buddzie szczęśliwy, to świetnie - o to właśnie chodzi. :)

Ciekawie widzi to teoria potrzeb; otóż potrzeby dzielimy na "niższe" (jedzenie, spanie) i "wyższe" (uznanie, bezpieczeństwo, miłość). O ile potrzeby niższe można zaspokoić, o tyle potrzeb wyższych - nie. Nie czujemy głodu gdy się najemy, ale im bardziej jestesmy zakochani, tym więcej miłości pragniemy; Im piękniejszy obraz namalujemy tym więcej malować chcemy, itd. Wniosek z tego taki, że szczęście zawiera się w dążeniu do czegoś. Nie w celu lecz w drodze.

Be Happy ! :D
intraneus

Post autor: intraneus »

Blisko tylko wniosek nie ten :)
Skoro coś chcemy, to nie mając tego jesteśmy nieszzcześliwi, bo odczuwamy oddzielenie nas od obiektu naszych pragnień. Więc dążąc do osiagnięcia tego nie czujemy się szczęśliwi. Co najwyżej odczuwamy jakiś sens naszych działań i to daje nam jakieś poczucie bezpieczeństwa. Ale to jeszcze nie jest szczęście. W końcu udaje nam się to coś osiągnąć. Co wtedy się dzieje? To czego tak bardzo pragnęliśmy traci na wartości. Cieszymy się tym jakiś czas i znowu czujemy putskę, więc znowu znajdujemy sobie kolejny "sens" - cel. I tak do zaj...... ;) zawsze o krok od szczescia. To po to przyszlismy na ten swiat? Nie sądzę :D
Awatar użytkownika
Spock
Administrator
Administrator
Posty: 1961
Rejestracja: 2007-02-19, 17:23
Lokalizacja: Kraina Latających Siekier
Komentarze: 7

Post autor: Spock »

Czy artysta tworzący coraz doskonalsze dzieła jest z tego powodu nieszczęśliwy ? Czy dążenie do perfekcji niesie ze soba udrękę ? Nie - jesli nie ma w tym jakiegoś przymusu. Pozwala to zaspokajać (nie zaspokoić - zaspokoić raz na zawszę się nie da) potrzeby: uznania, samorealizacji i bezpieczeństwa. To zupełnie co innego niż pracoholizm, natręctwa czy ciągła konsumpcja komercyjnej papki.
Bo w końcu dążenie do nirvany, medytacja, poszukiwanie spokoju - wszystko co oferuje buddyzm - to też jest jakaś droga.
Mamba

Post autor: Mamba »

Czytając wcześniejsze posty można by pomyśleć , że jedyną droga prowadzącą do rozwoju duchowego jest buddyzm :roll: a może są inne drogi :?:
Nephesh

Post autor: Nephesh »

No napewno np. huna też jest niezłą ścieżką ;) teozofia, thelema, chrześcijaństwo (w pierwotnym wydaniu) itd. a i tak pod względem ezoterycznym to wszystko to nieomal dokładnie to samo ;) huna i thelema (jak się bliżej popatrzy) przedstawiają bardzo podobne poglądy :) co prawda w księdze praw nie znajdzie się tak wyraźnie tego ale jak by tak poszukać w materiałąch thelemickich znaleźć można wiele podobieństw do huny.
intraneus

Post autor: intraneus »

Spock pisze:Czy artysta tworzący coraz doskonalsze dzieła jest z tego powodu nieszczęśliwy ? Czy dążenie do perfekcji niesie ze soba udrękę ? Nie - jesli nie ma w tym jakiegoś przymusu. Pozwala to zaspokajać (nie zaspokoić - zaspokoić raz na zawszę się nie da) potrzeby: uznania, samorealizacji i bezpieczeństwa. To zupełnie co innego niż pracoholizm, natręctwa czy ciągła konsumpcja komercyjnej papki.
Bo w końcu dążenie do nirvany, medytacja, poszukiwanie spokoju - wszystko co oferuje buddyzm - to też jest jakaś droga.
Artysta tworzący coraz doskonalsze dzieła (co to znaczy coraz doskonalsze? przeciez wszystko jest relatynwe) nie jest Szczesliwy.
IMHO sa dwa rodzaje szczescia:
1. Szczesliwostki zwiazane z zaspokojeniem swoich potrzeb. Sa nietrwale i nie przynoszą prawdziwego nieuwarunkowanego niczym Szczescia.
2. Szczescie zwiazane z osiagnieciem stanu naturalnego, niedualnego, gdy wszystkie "potrzeby" jawia się nam jak to czym sa naprawde - majakami i iluzjami, programami zaszczepionymi przez spoleczenstwo. Ten rodzaj szczescia jest nieuwarunkowany.

Oczywiscie ze buddyzm jest droga, techniki i medytacje sa droga, stosowanie odpowiednich symboli i systemow jest droga, ale z ostatecznego punktu widzenia wszystko to porzucamy, gdyz widzimy to takze jako iluzje. Uzywamy umyslu zeby go przekroczyc.
Awatar użytkownika
Spock
Administrator
Administrator
Posty: 1961
Rejestracja: 2007-02-19, 17:23
Lokalizacja: Kraina Latających Siekier
Komentarze: 7

Post autor: Spock »

No nie wiem... Szczęście przez duże "S" o którym piszesz, jego buddyjskie wydanie, zdaje mi się po prostu nieosiągalne. Tzn - można do niego dążyć, ale osiągnąc się nie da. Ale gdybyśmy ten stan osiągnęli - to co dalej ? Przecież nie można zamrozić czasu, zawsze może zdarzyć się coś co zburzy to Szczęście.
Chętnie poznałbym opinie kogos komu się udało nic nie pragnąć - czy jest szcześliwy ?
ODPOWIEDZ

Załóż konto lub zaloguj się, aby dołączyć do dyskusji

Aby wysłać odpowiedź, musisz być zarejestrowanym użytkownikiem

Załóż konto

Nie masz konta? Zarejestruj się, aby dołączyć do naszej społeczności
Członkowie forum mogą zakładać tematy i śledzić odpowiedzi
Jest to bezpłatne i zajmuje tylko minutę

Zarejestruj się

Zaloguj się

Wróć do „Rozwój duchowy”