Bóg istnieje, czy tego chcemy czy nie. Bez Boga nie byłoby nas. Stworzył nas, abyśmy byli szczęśliwi, ale wielu ludzi szczęściem nazywa wyrządanie innym krzywdy. Zabijają, kradną, gwałcą, poniżają, depczą po ludziach, bo tak im wygodniej i zdobywają dzięki temu rozliczne korzyści. Myślą jedynie o sobie, nie licząc się z uczuciami innych. A Bóg ich kocha. Przecież ich stworzył, więc jak mógłby nie. Dopuszcza na nich konsekwencje ich własnych czynów, aby dostrzegli zło. Pokazuje im w odpowiednim świetle to co zdobyli, aby odkryli rzeczywistą wartość tego. Wprowadza ich w stan cierpienia, aby mogli sobie wyobrazić jak to jest być zdeptanym. A oni złorzeczą i bluźnią, że jeżeli Bóg istnieje, to ludzi nienawidzi. Lecz ich zachowanie stopniowo się zmienia, bo przecież nauka nigdy nie idzie na marne. Poza tym Pan nie robi rzeczy niepotrzebnych. Wystarczy spojrzeć na ten świat. Czy jest w nim coś zbytecznego? Nie, wszystko się przydaje.
Darnok pisze: Dlatego nie lubię chrześcijaństwa- ateista wie, że ma tylko jedno życie i będzie starał się je przeżyć godnie, szanując też życia innych (i nie potrzebuje do tego przykazań- ma wbudowaną moralność która jest potem korygowana przez zasady życia społecznego). Wierzący będzie robił co chce, bo pod koniec stanie się "moherem", albo się wyspowiada i będzie miał czyste konto. A to niby ci ateiści to ci źli, capre diem i te sprawy.
Nie każdy ateista jest taki, jakiego pokazałeś. Wielu nie szanuje życia innych, bo uważają, że tak jest lepiej dla nich samych. Doprowadzają do krzywdy osób dookoła siebie, a następnie na nich żerują, zagarniając korzyści. Mówisz o systemie wartości podobnym do tego, który tworzą przykazania, ale zauważ, że nie każdy człowiek żyje w społeczeństwie, w którym wbudowałby mu się właśnie taki system wartości. "Twój" system wartości opiera się na przykazaniach, więc jak możesz mówić, że one są niepotrzebne?
Pokazałeś wierzącego, który poprzestaje jedynie na stwierdzeniu istnienia Boga, a przecież życie polega na doskonaleniu siebie. Mówisz, że będzie on robił co chce, a następnie się wyspowiada i jako biała owieczka pójdzie prosto do nieba. Tak nie jest, ponieważ on nadal będzie posiadał skazy w postaci niewłaściwego zachowania, czyli nadal będzie chorym, który potrzebuje lekarza. Niebo to stan duszy, więc pełny spokój daje jedynie pełna czystość.
Darnok pisze: Czyściec nie jest wieczny. Na końcu lądujesz w niebie. Szczerze to współczuję takiej przyszłości- modlić się tryliony trylionów i jeszcze dalej lat. To ja wolę wykitować po 80-ciu.
Niebo jest to błogostan, w którym niczego człowiekowi nie brakuje. Szczerze wątpię by życie duchowe polegało jedynie na modlitwie, bo przecież Bóg stworzył nas do działania, nie lenistwa. My chcemy czuć się przydatni i potrzebni do czegoś i cieszy nas gdy możemy z siebie coś dać, a według Ciebie miałoby to trwać tylko w życiu ziemskim?
Darnok pisze: Przecież trwa! nieskończoność brzmi tak trywialnie, dlatego tryliony, trylionów tych trylionów, które już wcześniej podałem jest jeszcze większe. Żony się niektórym nudzą po 7 latach, a Ty się pchasz do jednego, wiecznego kościoła, w którym chwalisz Pana 24h na dobę, bez perspektywy zmiany, bez możliwości końca.
Bóg stworzył tak ciekawie rozbudowany i złożony wszechświat, a reszta wieczności miałaby być nudą? Przecież to właśnie duchowość jest tym właściwym światem, do życia w którym zostaliśmy powołani i do którego powinniśmy dążyć. Materia jest tylko po to byśmy mieli możliwość wyboru, żyć z Bogiem czy bez Niego.
Darnok pisze: Nie jestem zapomnianą cząstką- jestem synem gwiazd, które eksplodowały i z których powstałem. Jestem najlepiej dostosowanym stworzeniem na ziemi, który jako jedyny gatunek pojął naturę świata, a którego kształtowanie trwało miliardy lat na drodze ewolucji. Jestem stworzony z cząstek, które powstały na samym początku. Jestem homo sapiens- zwierzęciem, które przewyższa każde inne zwierzę. Nie jestem żadnym glinianym naczyniem, które jakaś wyimaginowana istota może zabić kiedy chce, kiedy inna wyimaginowana istota go do tego podpuści. Mam swoją godność, a chrześcijanie, jak większość religii stara mi się ją odebrać- jeżeli nie szanujecie siebie, to jak chcecie szanować innych?
Ja odejdę z godnością- niezależnie jak poprowadzę swoje życie, będę umierał wiedząc, że byłem. Nie będę się trząsł i wołał księdza- będę czekać, aż w końcu wrócę do swojego naturalnego stanu, z którego zostałem brutalnie wyrwany lata temu.
Jeżeli uważasz, że jesteś jedynie ciałem, to jak możesz się nie bać w przypadku, gdy możesz je stracić? Przecież to właśnie wierzący są spokojni o swój późniejszy los, nie ateiści. Wierzący mają w świadomości, iż śmierć jest tylko zrzuceniem balastu, jakim jest ciało. Ateiści zaś obawiają się utraty wszystkiego, co posiadają.
Spooky Fox pisze: Teolog pisze: Ale lepiej być najbardziej sponiewierana i zapomnianą cząstka świata niż nie istnieć prawda?
Mam nadzieję, że sam nie wierzysz w to co piszesz. Lepiej byc sponiewieranym, niż nie istniec. Może lepiej dla Ciebie jeśli czujesz, że jesteś popychadłem, aniżeli nie istniec i nic nie czuc. Takie zboczenie u ludzi nazywa się masochizmem i powinno byc leczone.
Z Teologiem się nie zgodzę. Ludzie przecież zabijają się niekiedy z naprawdę błachych powodów, a ktoś w stanie niewyobrażalnych cierpień miałby chcieć istnieć? Ale prawda jest taka, że Bóg nie po to tworzył człowieka, by go zaraz potem uśmiercać. Przecież On wie jak będzie, dlatego jest niezmienny i konsekwentny w swoich poczynaniach.
Spooky Fox pisze: A co w momencie, kiedy: człowiek grzeszy całe życie. Zabija, cudzołoży, kradnie i co tam sobie tylko chcecie. Za każdym razem, gdy popełnia grzech mówi sobie, że na łożu śmierci walnie zdrowaśkę, pobędzie troszkę w czyśccu i pójdzie do nieba. Wtedy Bóg jest na niego złyyy...baaardzo złyyy...ale w momencie, kiedy ten grzesznik jest już na łożu śmierci i nie myśli o tym, tak, jak myślał wcześniej, tylko naprawdę żałuje za te grzechy, modli się gorliwie a nie z przymusu i naprawdę, naprawdę bardzo mocno będzie przepraszał i żałował, to co się stanie z takim jegomościem? Góra czy dół?
Bóg jest zły? Jak ktoś kto widzi całą historię wszechświata może być zły w pewnym momencie na inną istotę za jej czyny? Przecież Bóg istnieje poza czasem. Poza tym Pan jest miłością, a miłość nie odczuwa złości, ale zaraz po grzechu współczuje i czeka z utęsknieniem na prośbę o wybaczenie, po czym oczywiście wybacza z ogromną radością. Nawet człowiek, który kocha drugiego człowieka pomimo wyrządzonych krzywd, stara się je puścić w niepamięć, by cieszyć się tym, co jest, czyli tym jak kochana osoba się stara o poprawę. A Bóg jest przecież doskonały pod tym, jak i pod każdym innym względem.