Darnok pisze:
To był motyw malarski- ktoś tak to sobie wyobraził, reszta potem tak malowała.
Wyobraził, albo zobaczył, albo inni zobaczyli i opowiadali.
Faktem jest, że od czasów starożytnych na całym świecie malowano i opisywano maszyny latające oraz podróżujących nimi ludzi lub bogów.
Choćby ten Jezus na obłoku. Skoro podobno jest bogiem i ma nadprzyrodzone moce, to po jakie licho mu pojazd przypominający obłok? Ot tak lewitować sobie sam z siebie jak Superman nie potrafi?
Załogowe obłoki lub ogniste rydwany są opisywane w Biblii oraz Koranie (mogę przytoczyć sporo przykładów, sam je tam znalazłem). To na obłoku przybywał Bóg i aniołowie, na obłoku ma przybyć ponownie Jezus.
Dziś wiadomo, że zwykły obłok to tylko para wodna, podróżowanie nim jest bez sensu, nawet dla posiadacza nadprzyrodzonych mocy. Więc albo to wymysły zabobonnych i ciemnych ludzi, albo opisy autentycznych wydarzeń, jakiś pojazdów przypominających obłoki lub otaczających się parą wodną (czyli efektem ubocznym działania napędu byłoby ochładzanie lub odrzucanie cząsteczek powietrza z otaczającej przestrzeni, co powoduje skraplanie się pary wodnej i powstawanie mgły).
Darnok pisze:Na pewno nie za paranormalny, a raczej dziwny.
Dziwny zależy dla kogo. Stulecie temu koncepcja samochodu czy samolotu też wydawała się dziwna.
Darnok pisze:Wydaje mi się, że mimo, iż masz czarno na białym, że nie są to kosmici na obrazach, to wciąż nie potrafisz przyjąć do wiadomości faktu, bo jakiś ktoś, kto się uważa za kosmitę Powiedział Ci inaczej- i kto tutaj ma "zamknięty" umysł?
To są kosmici i nikt mi nie musiał tego mówić. Może mylić ich podobieństwo do ludzi, w powszechnym wyobrażeniu opartym na koncepcji ewolucji kosmita to jakiś dziwny stwór, a nie rasa ludzka. Na tych obrazach mamy:
1-ludzi, posiadających ludzkie ciało (choć nieśmiertelne),
2-pochodzących "z innego świata",
3-dysponujących wiedzą i możliwościami przewyższającymi ówczesną epokę, a nawet dzisiejszą.
Wniosek jest oczywisty - kimkolwiek są, mamy do czynienia z jakąś cywilizacją, nie pochodzącą z Ziemi. Jak nie z Ziemi, to skąd? W średniowieczu i wcześniej Ziemia leżała w centrum małego Wszechświata, otoczonego sferami. Na najwyższej znajdował się ich dom. Teraz już wiadomo, że nie ma żadnych kryształowych sfer, a w kierunku nieba mamy gwiazdy i planety.
Byty "nadprzyrodzone" jako takie z zasady nie mogą istnieć. Gdyby istniały, musiałyby być z czegoś zbudowane, a ich rzekome "moce" wynikać z jakiś praw przyrody. Te prawa przyrody ludzie mogą poznać i wykorzystać w swoich urządzeniach, więc i sami ludzie staliby się tacy sami jak owe byty nadprzyrodzone. Kiedyś pioruny uważano za nadprzyrodzone, jeszcze w XVII wieku próbowano rozpędzać burze przy pomocy mszy świętej. Teraz piorun nie stanowi tajemnicy, a elektryczność jest powszechnie wykorzystywana.
Darnok pisze:Wierzycie, że stworzyli Was kosmici za pomocą technologii, ale noszenie ubrań by ich urażało?
A co jest złego w nienoszeniu ubrania? Raelianizm likwiduje właśnie takie niepotrzebne kulturowe fobie i uprzedzenia.
Szczelne zasłanianie ciała wynika z posiadania kompleksów, a to świadczy o wewnętrznym problemie braku samoakceptacji. Ktoś kto sam siebie nie akceptuje, będzie miał jeszcze większy problem z akceptacją innych, co prowadzi do konfliktów w społeczeństwie. Jakoś inne ludy nie miały kompleksów, więc to księża przyczynili się do ich powstania (typowe kościelne kazanie: "jesteście źli, grzeszni, obarczeni winą grzechu pierworodnego, ciało jest złe bo liczy się tylko nadprzyrodzona dusza, tatuaże są złe, gra w Pokemony jest zła, oglądanie Gwiezdnych Wojen jest złe, seksualność jest zła, antykoncepcja jest zła, inne religie są złe, inne narody są złe, szatan wszędzie czyha, módlcie się i zapłaćcie za sakramenty które was oczyszczą").
Darnok pisze:I powiedzieli Ci to kosmici, czy sam wpadłeś na tak "genialny" pomysł? bo mógłbym zacząć wymieniać cywilizacje starsze od greckich, a nawet homo, ale nie sapiens, tylko chciałbym znać źródło wiedzy.
Grecy często chodzili również nago. Podczas olimpiad brak ubrania był wręcz obowiązkowy. Wiele plemion na całym świecie nie nosiło żadnych ubrań albo ubrania niekompletne. Uważasz, że Indianin lub Egipcjanin coś tam zdołał skutecznie ukryć pod opaską biodrową? We wspólnocie plemiennej kobieta z odsłoniętymi piersiami nie budzi żadnej ekscytacji czy zdziwienia, to dla nich nic niezwykłego (zresztą są fotki w licznych czasopismach typu "National Geographic"). Nie wiedzieliby, że coś w tym złego, gdyby nie dotarli tam chrześcijańscy misjonarze i im tego nie powiedzieli.
Wszyscy ludzie są ludźmi, jak wygląda ciało ludzkie nie jest dla nikogo tajemnicą, więc co tu i po co zasłaniać? Przecież mężczyźni wyglądają podobnie do siebie, kobiety podobnie do siebie, czasem może trafi się jakaś hermafrodyta wyglądająca zarazem jak mężczyzna i kobieta. Może niektórzy co prymitywniejsi się zbytnio ekscytują, ale to wynika tylko z tego, iż rzadko widują nagość. Gdyby nie była tabu, nikt by się tym nie ekscytował.
Darnok pisze:bo a nuż mnie zagniesz i znajdziesz w tym potwierdzenie swoich wartości, które opierają się na kłamstwie.
Sam z góry zakładasz, że to kłamstwo. Ja nie mam powodów tak przypuszczać, a długo grzebałem i sprawdzałem. Oczywiście obiektywnie nie mogę stwierdzić, że Rael po prostu sam sobie tego nie wymyślił, ale nic na to nie wskazuje, poszlaki wręcz świadczą wyłącznie na Jego korzyść.
Darnok pisze:Jedno pytanie, bo nawet nie chce mi się tego tłumaczyć- jesteś fizykiem?
Spróbuj wytłumaczyć, może znajdziesz błąd w tej koncepcji. A jestem kim jestem, wtłaczanie mnie do jakiejś szufladki nie wyjdzie. Z fizyki to przeczytałem w życiu parę podręczników i bardziej zaawansowanych książek dotyczących poszczególnych teorii. Lubię wymyślać różne urządzenia i rozgryzać zasadę działania już istniejących, przeglądanie literatury zajmuje mi kilka godzin dziennie, rzadko wyrabiam się przed pierwszą w nocy.
Darnok pisze:Tylko ich przewaga taka, że opierali się na boskim pochodzeniu człowieka, a Wy na kosmicznym i o ile oni mogli sobie do tego robić takie teorie z sufitu, to Wy niestety nie możecie sobie na to pozwolić. No ale niestety pozwalacie, więc ciężko uważać Was za ludzi poważnych.
A może sam nie dysponujesz pełną wiedzą? Przeglądając pobieżnie popularną literaturę naukową (do której zalicza się również wiedza na poziomie studiów, a nawet doktoratu) zauważysz, że wszystko jest logiczne i spójne. Nie dlatego, że takie naprawdę jest, tylko dlatego, że ta wiedza to wynik pewnego konsensusu, to najbardziej popularne w danej chwili teorie. Gdybyś zaczął wgryzać się w jakąkolwiek dziedzinę rychło okaże się, że istnieją rysy w tym wyidealizowanym obrazie, teoria bywa odległa od praktyki, a istnieje wiele rywalizujących między sobą teorii, z których każda ma argumenty i wady. W tych niuansach może orientują się prawdziwi pasjonaci, często z tytułami profesorskimi. To filtrowanie wiedzy jest bardzo silne. W zasadzie nauka przypomina religię - trzeba myśleć tak jak inni, mówić tak jak inni, to wtedy wszystko będzie dobrze i szybko się awansuje. Księża są przekonani o własnej racji, bo ograniczają się do oficjalnej literatury własnej religii. Podobnie jest z naukowcami.
stribog pisze:Niestety ScoobyDoo, te obrazy nie są dowodem niczego i nie mówię tego tylko jako licencjonowany krytyk sztuki Jeśli ludzie w tamtych czasach naprawdę widywali UFO i komunikowali się z kosmitami to powstałoby o tym mnóstwo pieśni, zapisów historycznych itd. Nie mamy NICZEGO gdzie pisze czarno na białym o istotach w latających pojazdach. Ludzie nie byli aż tacy głupi żeby nie zauważyć różnicy pomiędzy chmurą a przedmiotem w stałym stanie skupienia.
Gdyby zobaczyli UFO to jak by go opisali? Problem w tym, że nie posiadali ani technicznej wiedzy niezbędnej do minimum zrozumienia, ani odpowiedniego słownictwa technicznego. Mówili o obłokach, świecących w nocy, o ognistych rydwanach itp., bo po prostu nie mieli innych słów, coś tam fruwało w powietrzu i przenosiło ludzi oraz bogów. Ich słownictwo ograniczało się do kilkudziesięciu lub kilkuset słów opisujących przedmioty codziennego użytku i zwierzęta. O latających pojazdach jest mnóstwo legend i tekstów, ale są one niezrozumiałe. Czytałem przetłumaczone teksty indyjskie i to jest bełkot, bo zastosowane słowa albo odnosiły się do czegoś innego, albo były kompletnie nieprzetłumaczalne.
To jak z czarownicą w bajce, przygotowującą magiczną miksturę: "skrzydło nietoperza, kropla rosy, oko traszki...", śmieszny bełkot, gdyż nie było słownictwa chemicznego (powstało ono w XIX wieku) i te nazwy mogły oznaczać cokolwiek. Ta mikstura wygląda na jakieś lekarstwo ziołowe, ale wiele więcej powiedzieć nie można.[/quote]
stribog pisze:A pytałem ciebie czy wyznajesz poglądy raeliańskie, bo muszę przyznać, że poza kosmicznym mambo-dżambo to mimo wszystko najinteligentniejsza sekta o jakiej czytałem. Tak jakbyś nie wiedział, to jako raelianin popierasz, a wręcz promujesz wszelką różnorodność w tym inne orientacje seksualne; promujesz masturbację oraz popierasz klonowanie człowieka. Chcę się tylko upewnić czy jesteś prawdziwym raelianinem czy tylko podnieciłeś się na słowo KOSMICI.
Kosmici w Raelianizmie odgrywają niewielką rolę, to tylko interpretacja opisów zdarzeń, głównie w Biblii, Koranie i Księdze Mormona, a także w tekstach buddyjskich czy sumeryjskich oraz legendach z całego świata. Ktoś iny może się z tym zgodzić, ktoś nie, to nie ma znaczenia, chodzi o oswojenie ludzi z tą ideą, by w razie czego nie było szoku. I oswojenie ludzi z samym istnieniem Raelian, bo z tym są wszędzie kłopoty - ludzie niewiele wiedzą, naczytają się w Internecie głupot i się boją, przez co Raelianie są dyskryminowani (utrata pracy, rozwody itd.).
Ruch Raeliański jako taki w ogóle nie zajmują się badaniem zjawiska UFO (co trzeba pisze w książkach Raela, a że coś gdzieś tam fruwa i świeci albo buszuje w zbożu, to widocznie Elohim pokazują światu że istnieją). To przede wszystkim wiara w ludzki rozum i możliwości, możliwość osiągnięcia szczęścia w tym życiu a nie w zaświatach.
Co do orientacji seksualnych, to co ze sobą ludzie robią i z kim to ich prywatna sprawa, inni nie powinni się w to wtrącać i pouczać co należy, a czego nie. W seksualności nie ma niczego ani normalnego, ani nienormalnego, to kwestia indywidualna. Tu nie chodzi o promowanie jakiś zachowań, ale o nieprzejmowanie się nimi.
Co do klonowania. Też nic niezwykłego, jak ktoś się sklonuje to będzie miał młodszego bliźniaka i tyle. Człowiek jest po prostu człowiekiem. Wielu naukowców nie widzi niczego złego w klonowaniu, problemem są uprzedzenia społeczne do wszelkich eksperymentów genetycznych, bo dotychczas ludzie nie mieli z tym do czynienia i z powodu braku punktu odniesienia nie wiedzą, czy coś złego się nie stanie. Biotechnologia może przynieść ludzkości wiele dobrego, ale wszędzie jest blokowana.
Arek pisze:Zapytam że pozwolisz: jak długo już się interesujesz ową grupą raelianów?, i czy należysz do nich?, albo chcesz należeć?
Rael na ostatnich seminariach kazał nam mówić, że wstąpiliśmy do sekty i wyprano nam mózgi. Oraz, że mamy popełnić samobójstwo ze śmiechu, choć to może długo potrwać.
Co do przynależności, to zależy co przez to rozumieć. Bo to jak klub towarzyski, skupiający ludzi o podobnym światopoglądzie, nikt nie ma nad nikim władzy, nikt nie może czegoś nakazać (czasem może zakazać, gdyby było wbrew interesom całego ruchu, np. wszystkie książki są do pobrania tylko z jednego miejsca w sieci, aby nikt z zewnątrz się nie podszywał i nie psuł wizerunku, na YouTube oficjalne filmy też są tylko w jednym miejscu). Struktury służą celom organizacyjnym. Nie ma żadnych świątyń, cotygodniowych mszy, obowiązkowych obecności itp.
I tak, większość to sympatycy. Raelianie to ci, którzy się ochrzcili. To coś podobnego jak u Katolików, mógł się ochrzcić i więcej nikt go nie widział, nie musi mieć nic wspólnego ze strukturami religijnymi. Natomiast członkowie Ruchu to ci, co sami się do tego ruchu zapisali, tych jest znacznie mniej. Nie wiąże się to z jakimiś obowiązkami, ani też nikt nie wypłaca pensji, składki są dobrowolne ale jak ktoś się zapisał to wypadałoby mu coś tam czasem dorzucić do skarbonki (nigdzie nie ma żadnych wynagrodzeń za pracę na rzecz Ruchu Raeliańskiego, sam Rael utrzymuje się z dobrowolnych datków, przekazywanych oddzielnie jemu na seminariach, nie ma nic do pieniędzy Ruchu). Wstępuje się do Ruchu albo dla własnej satysfakcji, albo by uczestniczyć w organizowaniu różnych przedsięwzięć.
Kiedy już wyjaśniłem jak to od środka wygląda, to jestem członkiem Ruchu Raeliańskiego od 6 sierpnia tego roku. A zajrzałem tu z ciekawości, by zobaczyć jak sobie Jacek radzi. Raelian obserwowałem ze 3 lata.