duchy - kto się spotkał?

Tutaj możesz napisać dla nas nowy artykuł
anka

duchy - kto się spotkał?

Post autor: anka »

Od dawna nie spotkałam się z tymi zjawiskami, ale nie moge zapomnieć tego, co niewątpliwie miało miejsce.Kto pomoże wyjasnić?
Zjawisko pierwsze:kot
Umarła moja ukochana babcia.Nigdy nie miałam z nia konfliktu, kochałysmy się bardzo.Umierała w domu, terminalnie chora na raka.
Zeby było zrozumiałe, ważny jest rozkład domu, co spróbuję opisac.
Był to mały domek, stojący frontem do piaszczystej uliczki. Stał troche w głębi, w ogrodzie. otoczony ciężkim płotem z betonowych elementów.Wchodziło się do ogrodu przez drewniana furtkę, zaopatrzoną w spręzynę, więc - trzaskającą głosno za każdym wchodzącym.Betonowa scieżka wiodła od furtki do schodów domu, a piach przyniesiony z uliczki skrzypiał pod butami.
Po smierci babci dom został właściwie sprzedany, ale z warunkiem, że jeszcze troche w nim pomieszkamy.
Wielkie inwestycje juz się nie opłacały, ale akurat ja wróciłam do domu z e szkoły z internatem - i należało wykroić kawałek miejsca dla - w końcu dorosłej już - panny. Wiele zrobic się nie dało, ale z wielkiego pokoju babci zrobiono kuchnię, oddzieloną rodzajem masywnego, stałego parawanu - a w pozostałej części urządziłam się ja.Bo tylko ja się nie bałam - w końcu babcia tam zmarła.
Moje łozko stało pod ściana, ża duzym, babcinym stołem.Nad łozkiem wisiała wprawdzie nocna lampka, ale chyba xle przeprowadzono instalację, bo ciągle się psuła.A wtedy musiałam wyłazic zza stołu, po ciemku trafić do dośc odległych drzwi wejściowych, gdzie znajdował się kontakt i zapalić głowne światło.Piszę to tak dokładnie, bo w tych pomieszczeniach miało miejsce kilka dziwnych zdarzeń.Może opiszę je wszystkie.

Wiec - kot.
We Wszystkich Swiętych (pierwszych po smierci babci) wróciliśmy do domu bardzo późno. U nas nie nocowali przyjezdni goście, nie było gdzie. Niemniej - należało z nimi pogadać w domu naszych cioć - babć, bardzo obszernym i gościnnym.
Nie miałam zadnych szczególnych wrażęń , choc to był pokój zmarłej , a noc trochę jednak niesamowita.Ale jakoś nie bardzo chciałam doczekac "godziny duchów", więc - nieco na siłę- usiłowałam zasnąć. A kot się rozszalał.Jak na złość.
Ile razy przymknęłam oko - kociak akurat walnął o ziemię drewienkiem spod kuchni, wyciągnął gazetę i szeleścił nia w dzikiej zabawie po podłodze.
Było tam dośc chłodno, więc wyłazenie z ciepłego łozka i latanie za małym zbójem mogło mnie najwyżej rozbudzić.Ale wstałam wreszcie, doczłapałam do kontaktu przy drzwiach w zbrodniczym zamiarze wyrzucenia kota . Ale on szmyrgnął gdzies między nózkami parawanu, ukrył się pod którymś ciężkim, starym meblem - i po zawodach.Zgasiłam światło, zakopałam się w kołdrę - a kot wylazł i rozpoczął zabawe na nowo.
No i tak razy kilka.Wreszcie wpadłam na pomysł: nad piecem kuchennym była lampka. Pomyślałam sobie, że jeśli ją zostawię zapaloną, w świetle padającym przez nózki parawanu zlokalizuję kocia kryjówkę. Wyczołgałam się kolejny raz z betów i zapaliłam te lampkę. Kot dał spokój - poszedł spać, a zapalona lampka została.
Rano wstał tata i zapragnął się poinformowac, po co zostawiłam to światło na noc.No, więc - ziewając po nocy pełnej szaleństw - wzięłam się do opowiadania
Tata słuchał, ale patrzył na mnie dziwnym wzrokiem ( a był w tych sprawach sceptykiem absolutnym).Sytał:
- Kochana, czy tobie się napewno nie przyśniło? Bo ja kota wieczorem jak najbardziej osobiście wypuszczałem na dwór...O, popatrz, własnie się dobija!
Po czym otworzył drzwi - i wpuścił niewinne stworzenie.A mnie dopiero wtedy włosy stanęły dęba.
ODPOWIEDZ

Załóż konto lub zaloguj się, aby dołączyć do dyskusji

Aby wysłać odpowiedź, musisz być zarejestrowanym użytkownikiem

Załóż konto

Nie masz konta? Zarejestruj się, aby dołączyć do naszej społeczności
Członkowie forum mogą zakładać tematy i śledzić odpowiedzi
Jest to bezpłatne i zajmuje tylko minutę

Zarejestruj się

Zaloguj się

Wróć do „NAPISZ ARTYKUŁ”