Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Bardziej niż nieprawdopobobne, niemożliwe, niewiarygodne... i nie pasujące do pozostałych kategorii.
bzykomar
Aktywny pisacz
Aktywny pisacz
Posty: 129
Rejestracja: 2008-10-30, 15:22
Lokalizacja: Jawor

Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: bzykomar »

"Na początku 1959 roku grupa radzieckich studentów wybrała się na trudną ekspedycję w góry Ural, z której nigdy nie powrócili. Jak się okazało zginęli oni w bardzo dziwnych okolicznościach, uciekając w popłochu z obozu, który rozbili na stoku wzgórza. Ich ciała nosiły ślady promieniowania, zaś relacje z tego okresu wskazywały na obserwacje dziwnych jasnych kul na obszarze, w którym się znajdowali. Akta sprawy utajniono, aby udostępnić je na nowo w latach 90-tych, ale dodały one sprawie tylko nowych pytań. Co zatem stało się z ekipą 9 narciarzy?"

Jedyny ocalały...Jurij Judin...podejmuję się odkrycia prawdy o śmierci swoich przyjaciół...

Grupa studentów wybrała się na wyprawę 23 stycznia 1959 r. kierując się ku górze Otorten w północnej części Uralu. Wszyscy członkowie wyprawy byli studentami Uralskiego Instytutu Politechnicznego w Jekaterynburgu. Grupie przewodził 23-letni Igor Diatłow – dobrze znany ze swej bardzo dobrej znajomości sztuki narciarstwa oraz gór.

Wyprawa na Otorten, (1100 m. n.p.m) została przypisana do III kategorii, czyli najniebezpieczniejsza o tej porze roku. Doświadczenie studentów oznaczało jednak mniejsze problemy w jej organizacji. Wszyscy studenci należeli do klubu sportowo-turystycznego tak więc nie byli amatorami w chodzeniu po górach i zorganizowania obozu w niesprzyjających warunkach górskich. Na pewno doskonale mieli opanowaną sztukę survivalu.

28 stycznia Judin zachorował i musiał opuścić szeregi dzielnych turystów. Wtedy to po raz ostatni widział swoich przyjaciół...

(scenariusz późniejszych zdarzeń został opisany na podstawie zdjęć, śladów,sekcji zwłok oraz wpisów w pamiętnikach i dziennikach studentów)

Pozostali członkowie grupy przeprawiali się tymczasem przez odludne tereny i zamarznięte jeziora, poruszając się przez 4 dni po terenach lokalnego plemienia- Mansów. 31 stycznia dotarli nad rzekę Auspia, rozbili obóz, w którym pozostawili wszystkie narzędzia i prowiant, który wykorzystać mieli w drodze powrotnej. Pierwszego dnia lutego wyruszyli ku górze Otorten. Najprawdopodobniej z racji złej pogody grupa zabłądziła odnajdując się na zboczu góry Cholatczachl ( 1000 m.n.p.m). Tam około 17:00 rozbili namiot, w którym mieli spędzić noc. W odległości 1.5 km znajdował się las... .Dlaczego nie skorzystali z naturalnej ochrony jaką mogły dać im drzewa ?

Nie stawienie się grupy 12 lutego w Wiżaj skąd Diatłow miał nadać telegram nie wzbudziła niepokoju. Wszyscy zdawali sobie sprawę iż są to bardzo dobrzy narciarze i opóźnienie na pewno spowodowane jest trudnymi warunkami atmosferycznymi. Dopiero 20 lutego rodzina studentów podniosła alarm. W kierunku planowanej trasy i prawdopodobnego pobytu studentów wysłana została grupa ratowniczo-poszukiwawcza. W tym samym kierunku kilka dni później wyruszyła milicja i wojsko, przy użyciu śmigłowców. Ratownicy natknęli się na obóz 26 lutego.

"- Odkryliśmy, że namiot został rozcięty od środka i był pokryty śniegiem. Był pusty, zaś w środku znajdowały się wszystkie rzeczy w tym buty – mówił Michaił Szarawin, który jako pierwszy znalazł namiot."

W głębokim na metr śniegu odkryto ślady ludzi bosych, w skarpetach, walonkach oraz jednym bucie. Odciski stóp pasowały do członków grupy, choć nie udało się ustalić czy 8 czy 9 z nich. Na miejscu nie znaleziono śladów szamotaniny czy obecności innych niż studenci osób. Ich samych jednak nie było...

Ślady należące do studentów prowadziły w dół zbocza w kierunku lasu. Po 500 metrach się jednak urywały. W odległości 1.5 km od namiotu trafiono na pierwsze dwa ciała. Georgij Krywoniszczenko i Juri Doroszenko - leżeli ubrani jedynie w bieliznę na krawędzi lasu. Ich ręce nosiły ślady poparzenia a w pobliżu znajdowały się ślady ogniska.

Złamane na wysokości 5 m. gałęzie drzewa sugerowały, że któryś z narciarzy wspiął się na nie, aby spojrzeć najprawdopodobniej w kierunku obozu.300 m. dalej leżało ciało Diatłowa. Leżał na plecach z twarzą zwróconą w kierunku obozu, w jednej ręce trzymając gałąź. 180 m. dalej w kierunku namiotu ekipa natrafiła na zwłoki Słobodina, 150 m. dalej Ziny Kołmogorowej. Ułożenie ich ciał oraz ich ślady sugerowały iż ta dwójka starała się dotrzeć (ostatkiem sił) do obozu.

Lekarze stwierdzili, że piątka studentów zmarła wskutek hipotermii. Tylko ciało Słobodina nosiło obrażenia inne od poparzonych rąk. Miał pękniętą czaszkę, choć prawdopodobnie nie było to obrażenie śmiertelne. Ich ciała przykryte były 4-metrową warstwą śniegu, leżały w leśnej rozpadlinie w odległości 75 m. od drzewa, przy którym znaleziono Georgija i Jurę. Ciała należały do Nicolasa Thibeaux-Brignollela (lat 24), Ludmiły Dubininej (lat 21), Aleksandra Zołotarjowa (lat 37) oraz Aleksandra Koliewatowa (lat 25). Wszystkie dowody wzkazywały na to, że zginęli w tragiczny sposób. Czaszka Thibeaux-Brignollela była pęknięta, Dubinina i Złotrajew mieli połamane żebra. Dubinina była także pozbawiona języka...Jego kawałek leżał kilka metrów dalej...

Brak znaczących urazów zewnętrznych i lekkie wewnętrzne nadają ich śmierci tajemniczy wymiar...

Pisarz Igor Sobolow, który zajmował się przypadkiem tej tajemniczej i tragicznej w finale ekspedycji, twierdził, że niektórzy z pozostałej czwórki zabrali ubrania tych, którzy zmarli na początku. Niektóre z nich miały w sobie cięcia, jak gdyby zostały zdarte na siłę. Zołotariow miał na sobie futro Dubininej, podczas gdy ona miała stopy owinięte bielizną Krywoniczenki. Francuz miał na sobie dwa zegarki – jeden pokazywał 8:14, zaś drugi 8:39.
Mimo nie wyjaśnienia sprawy, śledztwo zamknięto wraz z końcem miesiąca. Dokumentację utajniono. Co równie ciekawe, na 3 następne lata zakazano odwiedzin i wszelkich wyprawa turystycznych w tym miejscu.

Co lub kto zabiło studentów ?
Z czym walczyli i niestety przegrali ?
Dlaczego i przed kim lub przed czym uciekali ?
Dlaczego decydowali się na dalszą ucieczkę mimo iż rozpalili ognisko i znaeźli jako takie schronienie ?

Teorie:

1. Wielu badaczy uważało, że studenci mogli zostać zabici przez tamtejsze lokalne ludy- Mansów, za naruszenie ich ziemi świętej. Aczkolwiek sam w to nie wierzę. Brak jakichkolwiek śladów i rany fizyczne, które nie miały wpływu na ich zgon świadczą o tym iż nie zginęli w "prymitywny" sposób.

2. Atak istot pozaziemskich.

Za sprzyjające tej teorii fakty można uznać zeznanie kierownika innej grupy studentów geografii, która obozowała w tym samym czasie 50 km. od obozu naszych studentów. Tej samej nocy spostrzegł on tajemnicze pomarańczowe kule, które zmierzały w kierunku Cholat-Sjachl. Widział również ich rozbłyski oraz wzmożoną aktywność dokładnie w pobliżu obozowiska studentów instytutu politechnicznego. Lew Iwanow, kierujący grupą badającą od 1990r. przyczyny śmierci przyjaciół Judina, twierdzi iż te kule miały bezpośredni związek z ich śmiercią.

3. Z racji licznych opowieści o "śnieżnych ludziach" w tamtych okolicach, co niektórzy uznają za prawdopodobne, że studenci przestraszyli się po prostu 3-metrowej postaci wyłaniającej się niespodziewanie ze śniegu.

4. Atak istot mieszkających pod powierzchnią ziemi :shock:

5. Studenci natrafili na tajny poligon wojskowy gdzie odbywały się eksperymenty nad nowym rodzajem broni lub czegoś z działu "militaria". Nikt nie spodziewał się wtedy, o takiej porze 9-ciu studentów, którzy mogli stanowić zagrożenie dla tajności owych testów. Zostali po prostu umiejętnie wyeliminowani. Kto wie czy nie za pomocą jakieś nowoczesnej technologii. Judin twierdzi, iż jego przyjaciele zginęli w wyniku eksplozji. Coś w tym jest ponieważ jedyne odtajnione sekcje zwłok przynoszą na myśl jakąś ogromną siłę, która nie spowodowała obrażeń tkanek miękkich. Judin również twierdził, że ostatnie sądowe sekcje zwłok nie mówiły nic o urazach wewnętrznych. Chyba nie muszę tutaj bardziej naświetlać tego toku myślenia... .Osobiście sam skłaniam się ku takiej teorii.

6. "Judin stwierdza także, iż armia mogła dotrzeć na miejsce zdarzenia przed ratownikami. Mówi, iż poproszono go o zidentyfikowanie właściciela każdego przedmiotu odnalezionego na miejscu. Nie było on jednak w stanie zidentyfikować kawałka tkaniny, który mógł pochodzić z żołnierskiego płaszcza, pary okularów, pary nart oraz kawałka innej narty.Jurij Judin wspomina także na fakt, iż analiza dokumentów wykazała, że śledztwo w sprawie śmierci narciarzy rozpoczęto już 6 lutego, na 14 dni przed tym, jak ratownicy dotarli do ich namiotu."

7. Zejście śmiertelnej lawiny, która zdezorganizowała i totalnie zaskoczyła studentów. Przywalony śniegiem namiot mógł wtedy naturalnie zostać rozcięty od środka co przy innych teoriach jest już nie takie oczywiste i stanowi do dziś niewyjaśnioną tajemnicę.

Tak więc teorii jest wiele, jak zawsze. Warto tutaj wspomnieć o napromieniowaniu ubrań studentów. Możliwe, że jakaś eksplozja zabiła piątkę z nich a reszta uciekała cierpiąc z powodu napromieniowania. Ktoś gdzieś wspominał kiedyś o promieniach kulistych, którymi miały być latające pomarańczowe kule. Nienaturalna opalenizna, przechodząca miejscami w poparzenia mogła nie mieć "paranormalnego" wymiaru. Kto jeździ na narty to może się o tym przekonać. Jak dla mnie ciekawym zagadnieniem są siwe włosy studentów. Nie jestem wybitny z biologii ale skoro włosy rosną jeszcze po śmierci to chyba nie straciły "tak o" koloru po kilkunastu dniach ? W grę wchodzą jeszcze testy związane z wyprawą Gagarina. Trochę to nie do przełknięcia no ale... . W 2007 roku kolejna z ekspedycji mająca na celu dokładniejsze zbadanie miejsca wydarzeń tamtej tragicznej nocy, odnalazła w pobliżu istne "wysypisko" metalowych części itp. itd. :shock: Nie wyklucza się tego iż były to po prostu pozostałości po obozowiskach innych grup organizujących wyprawy w tamte odludne miejsca.

Okolica w której powstał ich ostatni obóz nazwana została Przełęczą Diatłowa.
Istnieje wiele organizacji utworzonych tylko w celu odkrycia prawdy o wydarzeniach z 1959r. Z tego co wiem aktualnie tą sprawą zajmuje się Uralski Uniwersytet Techniczny i Fundacja Diatłowa.

Do stworzenia powyższego tekstu wykorzystałem istniejący już podobny w serwisie http://www.paranormalne.eu
http://alamas.ru/eng/publicat/Djatlov_e.htm
oraz kilka rosyjskich stron internetowych. Mam nadzieję, że okażecie zrozumienie i nie będę musiał ich szukać i wklejać literke po literce z cyrylicy w google:) Jedyne co to daję stronkę ze zdjęciami z ich wyprawy i wiele innych m.in członków Fundacji Diatłowa.

http://www.infodjatlov.narod.ru/foto.htm

a tu coś dla ciekawskich ;) po angielsku...
http://www.bigfootencounters.com/articl ... ngerts.htm

pozdrawiam

P.s Przepraszam za tasiemca. Wydaję mi się, że na prawdę zainteresowani "zaobcują" z tematem i wywiąże się konkretna dyskusja :)
Crowley
Dyskusjoholik
Dyskusjoholik
Posty: 549
Rejestracja: 2009-01-08, 18:16

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: Crowley »

No, muszę przyznać, że jestem zachwycony mistrzowsko napisanym tematem. Na forum powinno być więcej tematów, tego typu.
A co do tej sprawy, to ci tubylcy wierzyli w jakąś bestię, mieszkającą w śniegu?
bzykomar
Aktywny pisacz
Aktywny pisacz
Posty: 129
Rejestracja: 2008-10-30, 15:22
Lokalizacja: Jawor

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: bzykomar »

Crowley pisze:No, muszę przyznać, że jestem zachwycony mistrzowsko napisanym tematem. Na forum powinno być więcej tematów, tego typu.
Dziękuję zawsze staram się osobiście opracować temat mimo istniejących już artykułów. Tak jak w tym przypadku wniosłem sporo istotnych poprawek, i na podstawie rosyjskich stron poprawiłem parę błędów, których nie ustrzeżono się na innych portalach.
A co do tej sprawy, to ci tubylcy wierzyli w jakąś bestię, mieszkającą w śniegu?
Nie jestem w stanie tego do końca stwierdzić ale z tego co wiem prawdopodobnie wierzyli w jej istnienie. Sama nazwa "Otorten" w tłumaczeniu na język tamtejszej ludności Mansi oznacza "Góry martwego człowieka". Omijali tamte tereny szerokim łukiem, ponieważ to miejsce kojarzyło im się z zagrożeniem dla życia. To według mnie działa na niekorzyść 1 tezy. Co więcej, w ostatnim linku z listem, który podałem w pierwszym poście, pada stwierdzenie jakoby z raportu policyjnego dochodzenia wynikało, iż ostatniego dnia studenci nic nie zapisali w dziennikach, co najciekawsze na dużym kawałku papieru mieliby napisać "Od teraz wiemy, że człowiek śniegu istnieje." :shock: Nie potrafię powielić tej informacji na innych portalach także wstępnie w to nie wierzę. Co jeszcze... Ciekawostką jest również to, że w 1958 roku w okolicach góry Otorten zaginęła grupa myśliwych Mansi. Zbieg okoliczności ? Kto wie...
Crowley
Dyskusjoholik
Dyskusjoholik
Posty: 549
Rejestracja: 2009-01-08, 18:16

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: Crowley »

Muszę jeszcze to lepiej sprawdzić, bo wiem, że w opowieściach takich ludzi czasem kryje się ziarno prawdy.
Awatar użytkownika
Arek
Senior forum
Senior forum
Posty: 2381
Rejestracja: 2006-01-28, 01:59
Lokalizacja: Steinach / Niemcy
Komentarze: 19

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: Arek »

Temat porządnie założony (uznanie) :wink:
Na początek zaraz piszę o nazwie "Otorten" bo mi potem z głowy ucieknie. Wdług innej strony nazwa ta jest tłumaczona dosłownie "Nie idź tam".
Co do śnieżnych ludzi, a zdziczałych tubylców mających w okolicach parę "świętych gór (Cholatczachl nie należy do nich) to uważam że niektórzy mylą się( na myśli mam ogólnie, śledząc inne fora) uważając ich za tych samych, dla mnie to 2 całkiem inne grupy a raczej może gatunki.
Wiem że niektóre sprawy mogły zostać utajone, gdy wojsko macza w tym palce to dopiero, ale trzymiąc się tekstu powyżej i uznając że było tak jak napisali ludzie z ekipy ratunkowej, to uważam że parę teorii można wykluczyć.
Mianowicie jeżeli nie było żadnych innych odcisków śladów w śniegu, możemy wykluczyć że Bigfoot ich zaatakował, że koczownicy ich zaatakowali, że wojsko, lub zbiegli więżniowie. Jeżeli nie było śladów innych osób ani śladów walki to nie warto tego tropu drążyć. Oczywiście jeżeli było tak jak ratownicy napisali .
Bardzo by mnie interesowało jakie było położenia namiotu w kierunku lasu do którego uciekali.
Czy wejście było zwrócone do lasu?
W którym miejscu przecięto nożem namiot ?itp.
A w ogóle to trzeba sobie uświadomić

CO? może skłonić grupę młodych silnych mężczyzn , żeby przy temperaturze -30 w bieliżnie i bez butów zacząć uciekać?.

CO ? sprawiło że czekali w pobliżu z zimna umierając a jednocześnie bali się wrócić do namiotu po swe ciepłe ubrania, kuchenki gazowe i inne niezbędne przybory.

CO? było przyczyną że woleli umrzeć niż wrócić tam gdzie mogli się ogrzać i przeżyć?
Crowley
Dyskusjoholik
Dyskusjoholik
Posty: 549
Rejestracja: 2009-01-08, 18:16

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: Crowley »

Wojsko... Ta wersja wydaje mi się coraz bardziej prawdopodobna. Użyli legendy Mansów, aby odstraszyć ludzi i mieć spokój. Ale ten język mi tu nie pasuje.
bzykomar
Aktywny pisacz
Aktywny pisacz
Posty: 129
Rejestracja: 2008-10-30, 15:22
Lokalizacja: Jawor

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: bzykomar »

Arek pisze:Temat porządnie założony (uznanie) :wink:
Na początek zaraz piszę o nazwie "Otorten" bo mi potem z głowy ucieknie. Wdług innej strony nazwa ta jest tłumaczona dosłownie "Nie idź tam".
Co do śnieżnych ludzi, a zdziczałych tubylców mających w okolicach parę "świętych gór (Cholatczachl nie należy do nich) to uważam że niektórzy mylą się( na myśli mam ogólnie, śledząc inne fora) uważając ich za tych samych, dla mnie to 2 całkiem inne grupy a raczej może gatunki.
To fakt. Plemię lub jak kto woli lud , Mansi ( Mansów) to po prostu ludzie. Natomiast śnieżny człowiek to po prostu odpowiednik himalajskiego Yeti.
Wiem że niektóre sprawy mogły zostać utajone, gdy wojsko macza w tym palce to dopiero, ale trzymiąc się tekstu powyżej i uznając że było tak jak napisali ludzie z ekipy ratunkowej, to uważam że parę teorii można wykluczyć.
Mianowicie jeżeli nie było żadnych innych odcisków śladów w śniegu, możemy wykluczyć że Bigfoot ich zaatakował, że koczownicy ich zaatakowali, że wojsko, lub zbiegli więżniowie.
Również się z tym zgadzam chociaż co do Bigfoota mogli zobaczyć go kilkadziesiąt m dalej. Będąc na ich miejscu sam uciekałbym gdzie mnie nogi poniosą. Pytanie tylko czy możliwe jest by był aż tak straszny, że uciekli tak skąpo odziani ;/ Ale to tylko takie moje gdybanie...
Bardzo by mnie interesowało jakie było położenia namiotu w kierunku lasu do którego uciekali.
Wiem jedynie, że namiot był na wzgórzu (brak naturalnej osłony np.skały), las natomiast znajdował się ok. 1.5 km w dół owego wzgórza w stronę rozpadliny.
Czy wejście było zwrócone do lasu?
W którym miejscu przecięto nożem namiot ?itp.
Wydaję mi się, że nie. Studenci i tak nie użyli wytyczonego wyjścia w namiocie tylko porozcinali go nożami od środka i tak się z niego wydostali. Zamek czy wiązanie namiotu było zamknięte.

Co do dalszych pytań to trafiłeś w sedno. Chyba nikt nie potrafi udzielić nam rzeczowej odpowiedzi. Stąd intrygujący charakter tej tragicznej historii.
DanaS
Senior forum
Senior forum
Posty: 1009
Rejestracja: 2009-02-24, 13:49
Lokalizacja: Sopot

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: DanaS »

Ja najbardziej skłaniałabym się do teorii wojskowej. Opisywany incydent miał miejsce w 59 roku. Nie były to wesołe czasy, świat zbierał się po wojnie. A co jeśli akurat w tym czasie wojsko rosyjskie, przepraszam radzieckie wtedy jeszcze, przeprowadzało w tamtym rejonie próby niewielkim ładunków atomowych lub testowało jakąś broń. To by tłumaczyło pośpiech w jakim studenci opuszczali namiot (sama nie czekałabym w kolejce tylko cięła ścianki namiotu i uciekała w bieliźnie). Ślady ogniska mogą świadczyć o tym, że młodzi ludzie chcieli się ogrzać, a poparzenia mogły wyniknąć w skutku ognia i/lub wykorzystania tajemnicznej broni. Za teorią o próbie jądrowej, nawet niewielkich rozmiarów, przemawia także utajnienie akt oraz wprowadzenie zakazu zbliżania się do terenu obozowiska, jeśli istaniało tam jakieś promieniowanie poopadowe, to taki zakaz byłby całkiem zrozumiały, w celu zatuszowania sprawy przed opinią publiczną. Podobne sankcje stosowały Stany Zjednoczone podczas prób atomowych na atolach Mururoa i Bikini. Więc...to tylko moje zdanie. Może choć jeden forumowicz przyzna mi rację :)
cleric
Senior forum
Senior forum
Posty: 1875
Rejestracja: 2006-07-29, 15:41
Lokalizacja: Wrocław
Komentarze: 2

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: cleric »

Dana, jestem skłonna się z Toba zgodzic :)
przedstaw się nam prosze, podobają mi się Twoje posty :]
Awatar użytkownika
Arek
Senior forum
Senior forum
Posty: 2381
Rejestracja: 2006-01-28, 01:59
Lokalizacja: Steinach / Niemcy
Komentarze: 19

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: Arek »

Ufo nie wykluczam, czytając artykuł to widziano pomarańczowe kule, może nie miały nic wspólnego z wydarzeniami, ale kto to wie?.
Takie ufo bezpośrednio nad namiotem , to na pewno powód do paniki, i ucieczki , prawie że nago ,nie myśląc o mrozie i braku butów....
Dla mnie to całkiem możliwa wersja.

Jutro napiszę wersję o Yeti, tylko muszę, nazwiska poszukać i spisać, bo tak kogoś cytować, a nie wie się już kto to mówił, gdzie to było itd.....to tylko ...no wiecie
DanaS
Senior forum
Senior forum
Posty: 1009
Rejestracja: 2009-02-24, 13:49
Lokalizacja: Sopot

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: DanaS »

Pomarańczowe kule mogły być też łuną od broni (póki co niewiadomego pochodzenia). Ale chętnie poczekam na Twój post bo mnie ciekawi Twoje zdanie Arku.
Awatar użytkownika
Arek
Senior forum
Senior forum
Posty: 2381
Rejestracja: 2006-01-28, 01:59
Lokalizacja: Steinach / Niemcy
Komentarze: 19

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: Arek »

Teoria ta pochodzi z jak najbardziej fantastycznych, ale sam przypadek w z narciarzami jest także niesamowity, no to posłuchajcie:
Faktem jest że jeszcze nigdy nikt takiego Yeti, Big Foota nie złapał. Tubylcy którzy wiele razy takie postacie widzieli opowiadają o różnych niesamowitych właściwościach tych stworzeń (no oczywiście tubylcy, zacofani którzy do dzisiaj z włócznią biegają, wierzą w wszystko, w każdą bajkę, nie to co my lud cywilizowany). Jedną z takich właściwości to nagłe znikanie . Ale to przecież niemożliwe!?: W Australii nazywają te stworzenia Yowi, pewnego razu osada "białych" została regularnie nachodzona przez takie cosik, Neil Frost i jego sąsiad Ian Price wybierali się często by tego małpoluda podglądać, ale zawsze był on o krok szybszy, po wielu takich wyprawach mężczyżni stwierdzają """"Mógł on prześcigać nas, unikać wzroku i ogrodzeń z drutu kolczastego. To była wielka włochata bestia. """"""""
Unikać wzroku i ogrodzeń z drutu kolczastego to to samo jak znikanie w pełnym słowa tego znaczeniu...
Przenieśmy się teraz do USA, gdzie widziano także podobne stworzenia, zacytuję artykuł z strony INFRA.pl :
"VIII rozdział książki zatytułowany „The Window” („Okno”), prezentuje serię niezwykłych obserwacji, które mogą stanowić centrum całej historii. Chodzi o pojawienie się okrągłego i unoszącego się w górze „okna”. Przytoczmy pierwsze zdania rozdziału:
„Ze wszystkich anomalnych zjawisk, jakie miały miejsce na ranczu Gormana, najpowszechniejszymi były dziwne nieziemskie struktury, które pojawiały się na wschodnim niebie. Wszyscy członkowie rodziny widywali je dziesiątki razy. Pojawiały się na niebie i zdawały się unosić nisko nad znajdującymi się w odległości mili topolami.”
Widywali je zawsze po zmierzchu, prawie zawsze o tej samej porze. Jednej nocy Tom Gorman dostrzegł w środku kręgu coś przypominające „inne niebo”: „Ujrzał on przez lornetkę wyraźnie niebieskie niebo. Owej nocy pomarańczowy obiekt wyglądał na okno prowadzące w inne miejsce, gdzie wciąż panuje dzień.” [s.63].
Inną ważną wskazówką jest obserwacja szybkiego czarnego obiektu, który niespodziewanie zwiększył swe rozmiary przebywając wewnątrz pomarańczowego „okna”. Jak mówił Gorman, zdawał się on „wychodzić” z dziury w niebie, potem zaś zniknął w mroku nocy. Przekonało to ranczera, że jest to rodzaj „międzywymiarowych wrót”, przez które te obiekty mogą przenikać do naszej rzeczywistości. Jest to centralny punkt całej historii, do którego powrócimy potem.
Oto kolejny incydent, który ukazuje wyraźne wrogie machinacje kogoś, kto zdawał się pociągać za sznurki na ranczu. Do czerwca 1996r. pogłoski o dziwnych wydarzeniach na ranczu rozeszły się, co pociągnęło za sobą przybycie gości.
Jeden z nich, wysoki, spokojny mężczyzna, który rozpoczął swego rodzaju medytacje pośrodku pola zamknął oczy i uniósł ręce. Nagle z lasu dobiegł odgłos szybko zbliżającego się zwierzęcia. Przebywający tam także Tom Gorman nie mógł powiedzieć co to, przekonany był jednakże, że to raczej znacznych rozmiarów stworzenie. Niespodziewanie wśród drzew pojawiła się rozmyta sylwetka, podążając następnie w kierunku medytującego mężczyzny. Zatrzymując się tuż naprzeciw niego „wydała głęboki zwierzęcy ryk” brzmiący jak połączenie odgłosów niedźwiedzia i lwa. Gość przeraził się i zaczął przeraźliwie krzyczeć. Opuścił miejsce w panice i nigdy się już nie pokazał.
W lecie 1996r. wydarzenia osiągnęły swą kulminację. Pewnego dnia Tom wypuścił swoje trzy ulubione psy w pogoń za „niebieską latającą kulą o rozmiarach piłki nożnej”. Psy podążyły za nią do lasu, a Gorman usłyszał wkrótce ich jęki, które niebawem zamilkły. Przerażony tym, udał się do tam rankiem, natykając się na zwęglone ciała psów.
W tym momencie Gormanowie byli tak zszokowani, że zdecydowali się sprzedać ranczo. NIDS nabyło je w sierpniu 1996 roku decydując się na przeprowadzenie tu naukowych badań. Gormanowie wyprowadzili się w miejsce oddalone o 25 mil, jednak Tom zgodził się sprawować opiekę nad ranczem i bydłem za dnia, a także pomagać grupie NIDS.

Incydenty w obecność grupy NIDS


Od końca 1996 roku do lata 2004 grupa NIDS pod kierownictwem dr Colma Kellehera, biochemika, przebywała w zainstalowanym na farmie laboratorium. Ich celem było zbieranie danych w regionach aktywności elektromagnetycznych i magnetycznych oraz jakichkolwiek świateł UFO widocznych w spektrum UV. Wśród przenośnego sprzętu znajdował się m.in. połączony z laptopem spektrometr, noktowizor, kamery video, urządzenia do analizowania częstotliwości radiowych, wykrywacze mikrofal itp. (s.100).
Zamiary uwiecznienia i udokumentowania incydentów okazały się płonne. Już w 1997 roku w amerykańskim UFO Magazine opublikowano artykuł na temat wydarzeń dziejących się na ranczu (styczeń/luty, artykuł autorstwa Zacka Van Eycka), jednakże NIDS pozostało bardzo dyskretne. Na swej stronie organizacja opublikowała kilka informacji, m.in. raport na temat okaleczeń bydła z marca 1997 roku, jednak dopiero w 2002 roku na ranczo zaproszony został dziennikarz George Knapp, którego upoważniono do przekazania dalszych informacji. Napisał on długi dwuczęściowy artykuł, który następnie opublikowany został w gazecie w Las Vegas i przedrukowany w kilku innych magazynach, m.in. brytyjskim UFO Magazine (styczeń/luty 2003), amerykańskim UFO Magazine (kwiecień/maj i czerwiec/lipiec 2003). Wraz z publikacją książki na początku 2006 roku, autorzy sporządzili również artykuł dla magazynu internetowego Sub Rosa (#4, marzec 2006).

Obserwacje NIDS

Co więc znaleziono? W ciągu kilku miesięcy od rozpoczęcia badań, badacze stanęli naprzeciw dziwnych, a czasem wręcz przerażających incydentów. Podobnie jak rodzina Gormanów, obserwowali oni te same tajemnicze powietrzne kule, nie będąc jednak w stanie wykonać dobrej jakości rejestrujących ich nagrań. Zainstalowano znaczną ilość urządzeń obserwacyjnych i rejestrujących, jednak zjawiska w ostatnim momencie zdawały się umykać rejestracji, co wyglądało na grę między podmiotem odpowiedzialnym za nie a badaczami. Jak napisano w artykule z marca 2006 roku, zdawało się, że nieuchwytny „trickster” był „zawszę parę kroków przed” nimi, „zostawiając okazjonalnie wizytówkę w postaci rozdartego brutalnie cielęcia, niezwykłych śladów w śniegu, ekscytujących obrazów w podczerwieni lub niszcząc bez powodu urządzenia obserwacyjne, pozostawiając za sobą niedostateczną ilość fizycznych śladów, które mogłyby stanowić niezbity dowód.”

Tunel

25 sierpnia 1997 roku, dwaj członkowie NIDS, Jim i Mike (imiona fikcyjne) przebywali na nocnym patrolu na skraju urwiska, na wysokości 30 m nad pastwiskiem, gdzie wcześniej miały miejsce inne dziwne zdarzenia. Około godz. 2:30 dostrzegli oni mdłe światło tuż powyżej powierzchni gruntu, niewidoczne dla oka, ale zauważalne przez noktowizyjne lornetki. Było to ciemnożółte światło, które przekształciło się następnie w pewnego rodzaju „tunel” o średnicy ok. 1.2 m. Niespodziewanie Mike dostrzegł ciemną postać, mierzącą co najmniej 1.8 m. wzrostu, która wypełzła z niego i odeszła w mrok, w czasie gdy tunel zaczął się kurczyć i wkrótce zniknął. Jim twierdził jednak, że był w stanie dostrzec jedynie światło. Choć mężczyźni posiadali specjalistyczny sprzęt m.in. do mierzenia poziomu natężenia pola magnetycznego, nie wykryli niczego niezwykłego. Wykonali zdjęcia, ale „były one rozczarowujące, na jednym bowiem znajdowało się tylko pojedyncze blade i rozmyte światło, a na pozostałych nie było nic”. Pozostali więc bez twardych dowodów, które mogłyby potwierdzić całe zdarzenie. Incydent dostarczył jednak pewnych wskazówek wraz z „otworami” widywanymi na niebie przez Gormanów (nie widzianymi z kolei przez personel NIDS), wspierając ekscytujące spekulację o „innych wymiarach”, które omówione są obszernie na końcu książki. Jedna z głównych obserwacji grupy NIDS zwraca jednakże naszą uwagę ku niepokojącemu aspektowi przypadku, jakimi były okaleczenia bydła."
Nie będę pisać o przypadkach nepalskiego Yeti gdzie także i on często znikał nagle w niewyjaśnionych okolicznościach, bo to już jest raczej omówione w innym temacie.

Wierząc w takie "okno" skąd małpoludy te wychodzą , przyszło mi na myś , czy to możliwe? że takie okno mogłoby się otworzyć dokładnie w miejscu gdzie stał ten namiot narciarzy?
Nocą w namiocie zaczyna się manifestować Yeti, (nocą to dlatego że musieli uciekać w bieliżnie) wybucha pprzerażliwa panika, kobieta z strachu odgryza sobie język, ktoś inny nożem rozcina namiot żeby wydostać się na zewnątrz, ciemno przerażliwe ryki i krzyki ludzi potęguje panikę. Uciekają na bosaka bo kto w takiej sytuacji pomyśli o ubraniach. Uciekają w pobliże lasu tam czekają , Stwór zorienotował się że cosik nie tak i wchodzi w swoje okno z powrotem. Ludzie w szoku czekają w pobliżu, jeden z nich wchodzi na drzewo (ślady połamanych gałązek) by z wyższa obserwować namiot i chociaż nic się tam nie dzieje nikt za diabła tam nie wróci, wolą rozpalić małe ognisko i ręce opali do bólu niż do namiotu wrócić. O jednym jest napisane że zmarł "jakby go ktoś za mocno przytulił". Kto wie może ten stwór?. W każdym bądż razie uciekli z namiotu nago ale żywi, a wrócić tam już nie chcieli, woleli zamarznąć.
Dlaczego??????????????
DanaS
Senior forum
Senior forum
Posty: 1009
Rejestracja: 2009-02-24, 13:49
Lokalizacja: Sopot

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: DanaS »

Żeś zaszalal :). Pozostaję przy czynniku ludzkim. Opisaleś, że byly przypadki, że pomimo szczerych chęci nic się nie udalo zaresjestrować sprzetem audio-video...może dlatego, że nie bylo czego rejestrowac? Wracając do studentów i ich nocy pod namiotem. Efekty "przytulenia" o którym mówisz mogla wywolać fala uderzeniowa od broni. Nie sądzę, żeby stworzenia podobie Big Foota itp. czekaly na jakiegoś studenta, żeby się przytulić. "Okno" to juz wogóle czysta abstrakcja. Ja nadal obstaję przy testach broni przez wojsko. Studenci po prostu zrobili biwak w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiednim czasie. Nic więcej.
cleric
Senior forum
Senior forum
Posty: 1875
Rejestracja: 2006-07-29, 15:41
Lokalizacja: Wrocław
Komentarze: 2

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: cleric »

Arek, toz to normalnie sajens fikszyn po calosci :)
obstawiam tak jak Dana, proby z bronią. mieli pecha niestety mlodzi:(
DanaS
Senior forum
Senior forum
Posty: 1009
Rejestracja: 2009-02-24, 13:49
Lokalizacja: Sopot

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: DanaS »

Nie chcę wysuwać pochopnych teorii, ale...Arek, co Ty braleś przy tym poście? Bo jednak wizja tego malpoluda skaczącego przez "okno" nie daje mi zasnąć ;). Skąd wziąleś ta teorię?
Awatar użytkownika
Arek
Senior forum
Senior forum
Posty: 2381
Rejestracja: 2006-01-28, 01:59
Lokalizacja: Steinach / Niemcy
Komentarze: 19

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: Arek »

Skąd?, poprzez czytanie książek i artykułów. Zapomniałem jeszcze kogoś zacytować. Facet ten 25 lat jest w pogoni za Yeti and Co. (muszę wejść na stronę bo na pamięć nie znam ).
Chociaż wydaje się to wszystko jak bezsens bo przecież naukowcy mówią że czegoś takiego nie ma, ja pozostaję przy swoim! haha to nawet pasuje do "upierania się przy swoim" na naszym forum. Tak pozostaję przy swoim że na naszej kuli ziemskiej dzieje się więcej niż my wyjaśnić umiemy..

Co do wojska, może spróbujecie wykazać dlaczego tylko jedna osoba nosiła te anomalie promieniowania poo. a nie wszyscy, gbyby to był wybuch bomby powinni wszyscy to mieć.
Fala uderzeniowa powinna także innych dosięgnąć, a po pierwsze namiot przewrócić i inne szkody np. w drzewostanie wyrządzić, jak na zdjęciu widać namiot wprawdzie trochę zdewastowany ( nie ma się co dziwić jak ludzie na siłę z niego uciekają) ale stoi.
Siła przy wybuchu nawet małej bomby jest na tyle silna że znaki byłyby dobrze widoczne. Czego ratownicy ani w najmniejszym stopniu nie potwierdzili....
Moje teorie staram się wbudować w opisy terenu ratowników. Jak oni piszą że nie było tam śladów stóp innych ludzi to znaczy że nie było, jeżeli chcą coś zataić ,to i również inne szczegóły z artykułu mogą być zmyślone, a więc wszystko oprócz śmierci to możliwa fikcja....

Pozdrawiam
DanaS
Senior forum
Senior forum
Posty: 1009
Rejestracja: 2009-02-24, 13:49
Lokalizacja: Sopot

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: DanaS »

Jeśli ladunek byl odpowiednio niewielki ( nie puściliby przecież wielkiego) to poparzen mógl doznać tylko najbliżej znajdujący się czlonek grupy studentów. Reszta mogla w tym czasie ukryć się w lesie. Jeśli bylaby to konwencjonalna broń, taka, że jeśli spojrzeć to od razu mówimy "nuka", to chyba te badania nie bylyby tak ważne a informacje utajnione. Tym bardziej nie UFO, bo jeśli UFO napromieniowaloby jednego, napromieniowaloby wszystkich :). Kiedyś slyszalam, że trzy rzeczy są pewne: narodziny, wydalanie i śmierć :). Poza tym, Mulder ;), każda teoria jest sluszna, ale pozostaje tylko teorią. Ja wolę trzymać się ziemi ;).
Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Arek
Senior forum
Senior forum
Posty: 2381
Rejestracja: 2006-01-28, 01:59
Lokalizacja: Steinach / Niemcy
Komentarze: 19

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: Arek »

Dana( albo Scully bo tak się do niej przeważnie odnosił). Nie wszystko jest jest już nam dzisiaj znane odnośnie nauki. Kilkadziesiąt lat temu pewien naukowiec nazwał atom tak jak go do dzisiaj znamy atom z greckiego znaczy niepodzielny, dzisiaj wiemy że można go podzielić, ale że chłopak miał wtedy mikroskop jak na tamte czasy cud techniki to widział tyle co uwidział i nawet nie mam mu za złe tego. Dzisiejsze mikroskopy umią wiele więcej i mity różnych plemion czy religii potwierdzają się, ale to znowu inny temat.

Odpowiem tym samym, jeżeli to ufo mogło tylko jednego napromieniować, tego który wyszedł by zobaczyć co się dzieje a nie wszystkich jak Ty uważasz. Jeden z nich miał b. bliski kontakt a reszta uciekła? mogło tak być czemu nie ?

Pozdrawiam
DanaS
Senior forum
Senior forum
Posty: 1009
Rejestracja: 2009-02-24, 13:49
Lokalizacja: Sopot

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: DanaS »

Nie wiem czy dobrze pamiętam, facet od atomu to byl Dalton, ale uczylam się o tym daaawno i moglo mi się pomieszać. Uffff...obiecalam Ci nie krzyczeć. Dobra, od innej strony. Powiedzmy ( i nie lap mnie za to slowo), że Ci wierzę, masz rację. To w jakim tempie (i jakim cudem) wojsko musialoby się dowiedzieć o UFO żeby zdąrzyć zatrzeć część śladów, zaknąć teren, zabezpieczyć go i później utajnic dane? To się kupy nie trzyma, wybacz. Fox ;)
P.S. Możesz się do mnie odnosić jak Ci się tylko podoba ;). Zależy jak Ci zawieje:)
Również pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Arek
Senior forum
Senior forum
Posty: 2381
Rejestracja: 2006-01-28, 01:59
Lokalizacja: Steinach / Niemcy
Komentarze: 19

Re: Tajemnicza śmierć uczestników wyprawy w góry Ural

Post autor: Arek »

"Nie mów do mnie Fox, tego imienia nie lubię , wolę Mulder":P
Próbuję się trzymać raportu ratowników i jeżeli tam piszą że innych śladów nie było to trzymam się tego . Nie uważam że ufo tam wylądowało, bo tych śladów również tam nie ma, mogłoby być bezpośrednio nad ziemią i wywołać takie objawienia na poszkodowanym (opaloną twarz / niekoniecznie/, siwe włosy oraz ślady promieniowania) Podobne "usterki" na zdrowiu miało małżeństwo Hill w USA, także nie mając bezpośredniego kontaktu z ufo, ich odległość do spodka wynosiła kilkadzieści metrów. Nie wiem czy wojsko tam w Rosji było zamieszane w zacieranie śladów, wedłu artykułu to raczej nie, ale znając ich możliwości to wszystko jest możliwe
ODPOWIEDZ

Załóż konto lub zaloguj się, aby dołączyć do dyskusji

Aby wysłać odpowiedź, musisz być zarejestrowanym użytkownikiem

Załóż konto

Nie masz konta? Zarejestruj się, aby dołączyć do naszej społeczności
Członkowie forum mogą zakładać tematy i śledzić odpowiedzi
Jest to bezpłatne i zajmuje tylko minutę

Zarejestruj się

Zaloguj się

Wróć do „Niewyjaśnione zjawiska”