Trudnozabijalni: Rasputin i inni nieśmiertelni
Opublikowano w dziale Cuda
Artykuł przybliża fascynujące historie ludzi, którzy wbrew wszelkim przeciwnościom losu, zdołali przetrwać dramatyczne sytuacje, które wydawały się beznadziejne. W centrum uwagi znajduje się postać Grigorija Rasputina, którego życie i śmierć stały się legendą, a jego niezwykła odporność na trucizny i obrażenia budzi zdumienie. Obok niego, historia Kenyona Tuthilla, policjanta, który przeżył strzał w twarz, pokazuje, że ludzka wola przetrwania potrafi zaskoczyć nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach. Te opowieści skłaniają do refleksji nad kruchością życia i tajemnicami ludzkiego ciała.

Jeśli się nad tym zastanowić, ludzkie ciało jest dość wrażliwe. Może nie tak wrażliwe jak próbują to ukazać twórcy filmów, wciąż jednak jest zbyt trwałe niż wiele innych form życia na tej planecie.
W filmach starają się, byś uwierzył - przynajmniej w przypadku bezimiennych rzezimieszków - że możesz natychmiast zginąć za sprawą dobrego, szybkiego kopniaka w goleń. gdybyś jednak był bohaterem (lub antybohaterem), zniósłbyś nawet eksplozję jądrową, wychodząc z niej bez większego uszczerbku na zdrowiu.
W prawdziwym życiu, oczywiście, jest inaczej. Wprowadzanie ciał obcych do swojego organizmu, szczególnie tych ostrzejszych, jest stanowczo niewskazane. Generalnie, dobrym pomysłem jest nie kończyć spraw nabojami, a większość powie Ci, żeby nie przechowywać noży w brzuchu (albo w plecach, ale to historia na inny artykuł).
Przeciętna osoba posiada około pięciu litrów krwi. Jest to mniej więcej 7% wagi ciała, więc im jesteś większy, tym więcej masz czerwonej tkanki do noszenia. Oczywiście, jeśli doznasz wycieku, będziesz miał problem. Ta sama przeciętna osoba jest w stanie - teoretycznie - spokojnie przeżyć utratę 10-15% krwi (około półtora litra), jednak utrata powyżej tej granicy staje się już ryzykowna.
Wbrew jednak powszechnemu poglądowi, przeszycie organów wewnętrznych nabojem nie musi skończyć się śmiercią. Tak naprawdę zabija Cię utrata krwi wyciekającej przez te wszystkie otwory. Tak, w czasie przestrzelenia dzieją się jeszcze pewne inne rzeczy, jednak jak powie Ci Twoja odważna drugoplanowa towarzyszka - musisz przestać krwawić.
Masz jednak świadomość, że wszystko to dzieje się według najbardziej optymistycznego scenariusza, prawda? No, może niekoniecznie optymistycznego - w końcu zostałeś po prostu postrzelony. Jest jednak wielu ludzi, którzy sprzeciwiają się zasadom przetrwania - ludzie, którzy nie tylko śmieją się śmierci w twarz, ale wręcz idą na całość.
Przypuszczalnie najsłynniejszą i najbardziej oszałamiającą historią takiego prześmiewcy jest przypadek Grigorija Jefimowicza Rasputina. Jego historia często jednak jest błędnie interpretowana.
Rasputin, o którym z pewnością słyszałeś, był swego rodzaju sensacją w Rosji na początku XX wieku. Mówiono, że ten najbardziej kontrowersyjny człowiek był jednym z najpotężniejszych uzdrawiaczy wiarą, jacy kiedykolwiek żyli - zależnie też o co pytasz, był również okultystyczną osobliwością, z całą pewnością był też najbardziej wpływowym duchowym guru tamtych czasów. Poza tym, był zaufanym doradcą carów oraz, według historyków, był głównym katalizatorem upadku rosyjskiej monarchii.
Na temat jego postaci, życia i śmierci napisano całe tomy książek. Wbrew powszechnej wierze i temu, co przekazywały niektóre filmy, Rasputin z pewnością był śmiertelnikiem. Choć z pewnością kurczowo trzymał się tego świata, gdy rodzina carska postanowiła z nim skończyć.

Przypuszczalnie słyszałeś skróconą wersje tej opowieści: został otruty, postrzelony, skatowany, aż w końcu utopiony podczas przyjęcia na swoją cześć. Aczkolwiek, żebyś nie zrozumiał tego źle - nie tak bawiono się wówczas w Rosji. Nie - to dobroczyńcy Rasputina, mający już dość jego mieszania się w sprawy polityczne, zdecydowali położyć kres jego wpływowi.
Przyjaciel Rasputina (a przynajmniej za takiego go uważał), Feliks Jusupow, zaprosił mistyka na spotkanie późną nocą. Pozwól, że oszczędzimy Ci różnych drobiazgów, z których wiele jest kwestionowanych - wiadomo, że Rasputina poczęstowano winem i ciastem, przyprawionymi cyjankiem. Większość świadków zgadza się co do tego, że Rasputin niechętnie wypił duże ilości zatrutego wina, choć niekoniecznie musiał zagryzać je ciastem. Z jakiegoś powodu jednak toksyczny nie zrobił na nim większego wrażenia, może poza tym że się upił.
Wpadłszy w desperację, sam Jusupow lub któryś z pozostałych spiskowców - być może Dmitrij Romanow - podjął dużo bardziej otwarte kroki, zmierzające do pozbycia się świętoszka. Rasputina postrzelono w lewą stronę brzucha (w niektórych wersjach - w plecy) i upadł na podłogę, pozornie bez życia.
Sądząc że im się udało, konspiratorzy podjęli działania aby pozbyć się ciała Rasputina, i później przyszli by usunąć jego ciało - odkryli jednak, że wciąż żyje i próbuje się wydostać po schodach na podwórze. Zamach więc zwyczajnie się nie udał, więc jeden ze spiskowców, Władymir Puryszkiewicz, znów spróbował strzelać, dwa razy pudłując i w końcu trafiając Rasputina w plecy, gdy ten biegł. Wreszcie dostał strzał w głowę i w sposób godny przyznania nagrody Oscara upadł na śnieg.
Jusupow, przypuszczalnie ogarnięty szaleństwem z powodu wydarzeń tego wieczoru, stanął nad Rasputinem z pałką w dłoni i zaczął go okładać po głowie i ciele, aż w końcu się zmęczył. Trudno w to uwierzyć, ale Rasputin wciąż jeszcze żył.
Mając już dość tego niekończącego się morderstwa, zabójcy Rasputina zawinęli go w dywan i wrzucili do pobliskiej rzeki Niny. Ku wielkiemu zaskoczeniu śledczych, gdy wydobyto jego zwłoki kilka dni później, odkryto ślady wskazujące, że Rasputin wciąż żył i poranił sobie dłonie, próbując wydostać się spod lodu.
Historia z pewnością brzmi niewiarygodnie, jak już jednak wspomniano, same jego rany dawały możliwość przeżycia, przynajmniej przez krótki czas. Obojętnie czy cechowała go pewna odporność na działanie cyjanku, czy może jego gospodarze popełnili błąd, żadne pojedyncze zdarzenie jakiego doświadczył tamtej nocy nie mogło ostatecznie samo skończyć się jego śmiercią. Dokonał żywota dopiero, gdy utonął.
Rasputin nie jest jednak jedyną osobą, która przeżyła, doznawszy poważnych obrażeń z rąk swojego napastnika.
27 maja 1988 roku funkcjonariusz policji z hrabstwa Suffolk w amerykańskim stanie Nowy Jork, Kenyon Tuthill, siedząc w radiowozie został postrzelony z dubeltówki przez szaleńca. Tuthill otrzymał strzał z dubeltówki prosto w twarz, co jak można się domyślić spowodowało utratę nie tylko większej części twarzy, ale też prawie 30% głowy.
Każdy czytający ten tekst prawdopodobnie uznałby, że życie funkcjonariusza Tuthilla tamtej nocy się skończyło, co jednak jeśli powiem wam, że on nigdy nawet nie utracił świadomości?
Napastnik zbiegł z miejsca zdarzenia natychmiast po oddaniu strzału, przypuszczalnie uznając że funkcjonariusz zginął, Tuthill wciąż jednak żył. Funkcjonariusz wezwał pomoc przez CB radio, choć straciwszy większą część ust był w stanie wydobywać jedynie bezkształtne jęki. Tego dnia przeszedł trwającą dziewięć godzin operacje ratującą życie, a jego napastnika udało sie w końcu schwytać i osadzić w więzieniu na dożywocie.
Funkcjonariuszowi Kenyonowi Tuthillowi udało się przeżyć coś, co trudno sobie wyobrazić - od chwili zdarzenia przeszedł ponad siedemnaście operacji chirurgicznej rekonstrukcji twarzy, wystąpił też w programie dokumentalnym "Ultimate Survivors: Winning Against Incredible Odds" z 1991, prowadzonym przez Williama Shatnera.
Te dwie historie wydają się przeciwstawiać temu, co czytamy na co dzień w nagłówkach newsów. Ludzie są zabijani tak często i niekiedy w tak, wydawałoby się, łagodny sposób, i prawie zawsze bez dobrego powodu. Nasze ciała ulegają obrażeniom na każdym poziomie, i na pierwszy rzut oka wydaje się nie istnieć żadna logika w tym, kto przeżywa a kto umiera. Historia o Rasputinie zwykle rozbudza dyskusję o magii, czarach i alchemii, gdy jednak zwykły funkcjonariusz policji Tuthill potrafi przeżyć tak masywne obrażenie wyłącznie dzięki silnej woli, magia wydaje się zbędna. Jedno jest jednak pewne - spośród wszystkich sposobów na zniszczenie życia, zabijanie się nawzajem jest tym najgorszym.
Martin J. Clemens
Tłumaczenie i opracowanie: Ivellios