Kogo naśladować? Sorq, ale to wyłącznie moja robota^^ na niczym niewzorowane. A teraz więcej:
Siedem wież
Żegnają ręką odległe zorze
Stojąc zmyślony w bieli kolorze
Zajrzałem w Squadron – co przeznaczenie
Zawiera ciągłe, chociaż zmienne,
Lecz pozbawione wiary
„Zamilcz na wieki demonie przeklęty
Z dala od morza chwały
Trzymaj swe wizje, zwodnicze wizje,
Pełne cierpienia” – mówili
„W Dali.”
Lecz teraz leżą w władzy mej
I Qirdich mi oddanych
Stracili szczęścia widmo, bo zła nie znali pewnie
Więc światło z dobrem zmieszało
Ich serca błędne myśli
Oblekły, w proch wróciły
Kary już różne mają, wymieńmy krótko każdą:
Wieża pierwsza – zdradzonych wieża
Co przez swą wiarę wielką
Dobro czynili, zła nie wyrządzili
Lecz teraz zemsty pragną
Tu pieczę trzymał Lehra ród
A teraz rządzi Lehra.
Jest taka wieża – niewolnicza wieża
Gdzie Girliam – druh – przymuszony
Przez Zdradę Woli stracił ciało
Tam niewolnicy własnych żądz
Spędzają swoją wiarę
Wiszą na głowach – a w dole ból
Słychać, co w dół upadli
Lecz druga wieża ma drugą stronę
Nie ma dołu czy góry
Więc ci, co wiszą głową w dół
Stać na nich jeszcze będą
Niewierni, zdradzie wierni
Ze sobą połączeni
Po ścianie trzeciej wieży chodzą
W górę wciąż, na szczyt – Babilon- idą
Lecz mury pragną kości tej
Spragnione tego szpiku
Że jeden z zewnątrz wspina się,
Drugi zaś wewnątrz klęczy
Jedni bez kończyn – rąk i nóg
Inni bez torsu, głowy chcą
Uciec z Rothina dzierży
Ci bogobojni – źli – krzyżowcy
Świętoszki – dobro lubujący
Już w czwartej wieży spędzą noc, co mroczna jak ziarno, serce
Walczący z własnym ciałem wciąż
Krew własną spijające
Tam Rothin stracił władze swą
Oddając ją przeklętym
Aż wieża piąta – chwały rycerz zwolna zwiększający ciemność
Co w sercu zaklęta – gwałtu wyzwala moce w nim zaklęte
Co budują biernie fundamenty pewne ziemi Sietej krewnej
A w murach szczęścia widmo wielkie
Odsłania barbarosom
Chcą zbliżyć się, lecz własne miecze lecą na nadzieje
Włócznia we łbie
Korbacz w stawie
Strzała w sercu
„Wszystko wampirom oddane
Głód ich napełni, Panie”
Wnet słychać grom, lecz widać płomień
Co trawi szóstą wieżę
W niej sukkubussy bawią się
Tymi, co reszta brzydzi się:
Ująć, pożreć czy spojrzeć
W niej Ligron skrywa sługi sw
e Przed moim gniewem, zemstą
Oto sześć wież i Władców ich
Zabójcze bronie
Lecz jest ostatnia wieża też
Już siódma ręka, co garścią czerpie
Z męki bólu mojego
Lecz choć jest mroczna- Entela przecież
Ma w sobie nić nadziei
Choć teraz jest moja
Jestem kimś innym
Niegdyś wiecznym nazwany,
Dziś Entelarmer znany wśród wszystkich nieumarłych
Więc choć przez Nich uznany, przez innych pogardzanych
Nie zdradzę Tajemnicy
Byście przybyli do mnie
Z tymi myślami zanurzony w odległych bramach czasu
Myślałem o Niej,
Oraz o Niej – tej, co mi odebrano
Spojrzałem w symbol – ujrzałem Ją
Potok z oczu i głowy
Przesłonił zagrożenie
Wnet ból – włócznia przebiła
Me ciało, duszę, serce.
Lecz krew ma, zamiast stygnąć
Rozgrzała się, Strażników ród drugi
Piętnem naznaczony przebudził się we mnie
Wnet duszę wchłonąłem skrytego mściciela
Zniknęła...
Lecz jej cierpienie...
Zostało we mnie...
Tak żyje ranny
Na ciele, sercu, duszy.
Bo choć ja kar doglądam
Tych, co mieszkają w wieżach
Sam je cierpliwie znoszę – łagodząc ich udrękę
Tak żyje pogrążony
W otchłani wciąż cierpiący
Marząc o odzyskaniu,
Tego, co tylko ja miałem
Usta me we krwi umazane
Wciąż szepczą martwo:”... Firiel...”
[ Dodano: 05-03-2007, 09:24 ]
Wybór
Był świat, co kwitnął szczęściem,
Gdzie była tylko niewinność,
Nie było bólu lub wojen,
Niewoli i zatracenia,
Nie było chorób, słabości,
Nie było też poniżenia.
Były to czasy szczęśliwe,
Dla wszystkich i dla każdego.
Był świat, co poznał bronie,
Honor, potęgę i chwałę,
Gdzie kradzież nie była tak zła,
Morderstw zaś żadnych nie było,
Śmiech razem z siłą złączyło.
Były to czasy szczęśliwe,
Dla wszystkich, nie dla każdego.
Był świat, gdzie skryło się szczęście,
Gdzie nie ma wiele nadziei,
Stracono miłość, wiarę,
Istniała pewna niewinność,
Ale moc była zła.
Były to czasy pechowe,
Dla wszystkich, nie dla każdego.
Był świat, co odrzucił szczęście,
Gdzie nie ma żadnej nadziei,
Zniszczono miłość, wiarę,
Skończono wszelką niewinność,
Gorsze to było od zła.
Będą to czasy zniszczenia,
Dla wszystkich i dla każdego.
Słowo a Rzecz
Nie porzucaj nadziei, ty stojący z włócznią;
Ze światłem rozwidlonym wędrujący górą.
Ty, który widzisz błędy, sam ich wprost nie poznając
Znaczący drogą prawą światłość nieskalaną.
Ty, który skrzydlatym Stwórcą i ojcem razem
Posłańców myśli skrytej, wysłanych z Twym poselstwem.
Ty, który władasz Mojrą, pogaństwem nieskalany
Walczącym z mym kultyzmem, tak nie znającym wiary.
Nie porzucaj nadziei, choćby płonnej nadziei,
Bo nasze słowa niczym, przy twym Niebie niebieskim.
Wieża - Bez tytułu
Nastała ciemność.
Poruszenie.
Rozrywa coś to nędzne brzemię.
I trzask, i chlup i męka wielka,
Znać dały nam o sobie prędko.
Minęła ciemność, po nie mości,
Zostały szczątki.
Nędzne.
Jak oni…
[/b]