Witam
Przede wszystkim chciałabym wyrazić swój zachwyt tym forum - zanim dołączyłam naczytałam się sporo, to chyba najlepsze forum na jakie do tej pory trafiłam. Ale dość słodzenia, przejdę do tematu
Nigdy na całe szczęście ducha nie widziałam, mam na to za słabe nerwy. Kilka rzeczy się jednak wydarzyło, opiszę tutaj trzy, dwóch osobiście nie przeżyłam, ale wydarzyło się to moim bliskim znajomym.
1. Na początku tego roku zmarł nagle mój wujek. Standardowo odbył się pogrzeb, po pogrzebie stypa. Siedziałam przy stole z rodziną, temat zszedł na dziwne trzeszczenia, odgłosy itp. po Jego śmierci. Właśnie jedna z ciotek opowiadała, jak u niej w domu wieczorem zasuwane drzwi ktoś próbował otworzyć (są na silny magnes) z drugiej strony mimo, że jej mąż a mój wujek był w innej części domu, jej pies wariował ze strachu. W momencie gdy mówiła "Nie wiem, dlaczego ich nie otworzył, może nie mógł" drzwi wejściowe otworzyły się szybko i zamknęły z trzaskiem. Pobiegliśmy sprawdzić, nikogo na klatce schodowej nie było. Myśleliśmy, że to przeciąg, ale przeciągu żadnego też nie było. Otworzyliśmy drzwi i przez chwilę trzymaliśmy je uchylone, nie ruszyły się nawet o cm. w żadną stronę. Nikt też nie potrafił wyjaśnić, jakim cudem się w ogóle otworzyły.
2. Do mojej znajomej przyleciał facet z USA na kilka dni. Załatwili sobie na ten czas mieszkanie w jakimś bloku wynajęte od firmy, która się tym zajmuje. Po kilku dniach lekko się posprzeczali, znajoma wyszła na balkon ochłonąć. Mieszkali na jednym z wyższych pięter. Patrząc w dół pomyślała, że to chyba już nie ma sensu, że jak się rzuci to się jej cierpienie skończy. Po sekundzie jednak zdała sobie sprawę, że przecież nic takiego się nei wydarzyło, że to była tylko malutka sprzeczka i jak ona w ogóle mogła pomyśleć o takiej głupocie jak skok z balkonu, i poza tym jakie jej cierpienie? Następnego dnia poszli do knajpy. On się upił strasznie, postanowili wracać. Słaniał się na nogach, musiała go przytrzymywać, a on i tak ledwo szedł. Lecz gdy tylko weszli do klatki on nagle się poderwał i zaczął szybko wbiegać po schodach. Człowiek, który kilka sekund wcześniej nie mógł na nogach ustać. Ona rzuciła się za nim, nie mogła go dogonić, wpadła zaraz po nim do mieszkania. Zaczął mówić nieco grubszym głosem, że musi się rzucić z balkonu, już wychodził za barierkę, musiała go z niej ściągać. Później usiadł i zaczął mówić o Apokalipsie rzucając różnymi cyframi. Chwila minęła i znowu chciał rzucać się z balkonu, ona na szczęście szybko zareagowała i jakąś nadludzką siłą przygniotła go do łóżka. Wtedy zaczął krzyczeć, ona płakać, w końcu zrezygnowana pomodliła się. Wtedy on zasnął. Obudził się rano jakby nigdy nic pytając się jej, co się działo, bo gdy weszli na klatkę schodową urwał mu się film.
3. W sumie związana z drugą historią. Chyba z tydzień po tym jak moja znajoma mi to opowiedziała, napisał do mnie rozstrzęsiony kolega z innego miasta, któremu tej historii nie opowiadałam, a nie mamy wspólnych znajomych, aby mu ją przekazali. Pisał, że poprzedniej nocy poszli ze znajomymi wywoływać duchy i z nimi rozmawiać za pomocą szpilki na nitce oraz koła z alfabetem. Wywoływał jego kumpel, zadając różne pytania. W końcu spytał się "Co nas czeka?". Litery ułożyły się w słowo "Apokalipsa". Mój kolega zaczął się śmiać, że jego kumpel ściemnia, tamten już przestraszony dał mu szpilkę, aby sam się przekonał. Zadał pytanie, litery znowu ułożyły się w to samo słowo. Zapytał się "Kiedy?" i to coś odpowiedziało "Nie wiem". Zadali te pytania jeszcze kilka razy, za każdym razem ta sama odp. Oczywiście w końcu uciekli. Osobiście nie daję wiary "wywoływaniom duchów", bo dużo z dziwnych zdarzeń w takich sytuacjach jest wynikiem podekscytowania, ale ta Apokalipsa w obu przypadkach mnie zastanowiła.
Edit: Przepraszam za aż takie rozpisanie się, więcej nie będę