autor: Ivellios » 2016-09-13, 02:50
Niektórych rzeczy się nie da udowodnić, zwłaszcza tych niezwykłych które trzeba doświadczyć samemu
Może inaczej - da się je udowodnić, jednak w większości przypadków będzie to dowód łatwy do "zbicia" przez innych tekstem w stylu "ty to sobie wszystko wymyśliłeś".
Przykład z mojego doświadczenia - odzyskiwanie zmarłych. Od trzech lat zajmuję się pracą z energiami, regularnie medytuję, itd. Czasami, dowiadując się o nagłej śmierci jakiejś najczęściej młodej osoby, dostaję jakby "wiadomość do głowy", że ta osoba ma jakiś problem z dotarciem na jak my to mówimy "drugą stronę" i że trzeba jej pomóc. Dotychczas miałem kilka takich przypadków, ale jeden zapamiętam do końca życia. Owym szczególnym przypadkiem jest moja przyjaciółka, którą odprowadziłem (czy też, jak by to pewnie ujął Moen, "odzyskałem") pod koniec marca, w ten sam dzień gdy zupełnym przypadkiem dowiedziałem się, że odeszła pół roku wcześniej, zupełnie nagle, w wieku zaledwie 18 lat. Nagle pod koniec sierpnia urwał się z nią kontakt i nigdzie nie było informacji o tym, co się z nią stało, czy żyje, czy wyjechała gdzieś, może studia ją tak pochłonęły... ale wróćmy do odzyskania.
Owo "odzyskanie" (w moim wydaniu było to oczyszczenie energetyczne i wprowadzenie dziewczyny do "parku", dopiero później czytając publikacje Moena zdałem sobie sprawę, że to co przeprowadziłem w zasadzie pokrywa się z opisywanym przez niego "odzyskaniem") zainicjowało cały ciąg różnych zdarzeń, które można określić jako paranormalne. Cała masa różnych wizji, symboli, przekazów telepatycznych odnoszących się do tej dziewczyny. Tuż po oczyszczeniu przyjaciółki zadałem jej pytanie, co się jej stało - pokazała mi "obrazowo" swoje ostatnie chwile na tym świecie, choć obraz był dość mglisty. Nie będę tu opisywał tej wizji, może opiszę to wszystko innym razem. Tych wszystkich przekazów było tak wiele, że nie widziałem innej możliwości jak tylko zacząć je spisywać.
I co ciekawe, to co udaje mi się - często przez przypadek - zweryfikować, sprawdza się w 90-95%. Zawsze jest jakiś drobniutki element, który się nie zgadza lub którego brakuje, ale większość sprawdza się pozytywnie. Jako przykład podam przekazy odnoszące się do posiadanych przez przyjaciółkę zwierząt. Najpierw pojawił się przekaz telepatyczny o "białym kocie". W środku dnia po prostu zaczęła mnie prześladować uporczywa myśl o białym kocie, której towarzyszyły myśli o przyjaciółce. W ten sam dzień wieczorem, nie wiem jakim cudem, ale trafiłem na jej instagrama. Zerkam - a tam zdjęcie z białym kotem.
Chwilę później pojawia się kolejna, mniej uporczywa, ale jednak wyraźna myśl - "to teraz sprawdź psa!". Pies, pies, pies... szukam, szukam, ale nie mogę nic znaleźć. Nagle, dzień przed rocznicą jej odejścia, przeglądając z nudów jej starego photobloga, na ostatniej stronie archiwum trafiam na zdjęcie jej psa...
Inny przykład - weryfikacja wizji ukazującej okoliczności odejścia z tego świata. Tydzień po otrzymaniu odpowiedzi na pytanie o przyczynę, w końcu nie wytrzymałem, i postanowiłem poszukać kogoś, kto mógłby mi powiedzieć, co się stało. Na profilu przyjaciółki na Facebooku przelatuje mi przed oczami nazwisko pewnej Natalii, i natychmiast w głowie pojawia się kolejny, że tak to ujmę, przekaz - "TAK, TAK, NAPISZ DO NIEJ, NAPISZ!" - no i napisałem, i okazało się, że trafiłem na jedną z jej paru najbliższych przyjaciółek. Rozmowę prowadziliśmy najspokojniej jak tylko się dało. Przekazane informacje porównałem później "na chłodno" z treścią wizji - w wizji zabrakło tylko jednego elementu, mianowicie wanny, w której wydarzył się wypadek, przez który przyjaciółka przedwcześnie odeszła.
Jak wspominałem, wszystko skrzętnie zapisuję. Każde co istotniejsze słowo zasłyszane od przyjaciółki, czy to w przekazach telepatycznych, czy to w trakcie cowieczornych medytacji. W chwili obecnej mam tego wszystkiego ponad 40 stron A4. No dobrze, tylko problem w tym wszystkim jest jeden: wszystko zapisuję sam. Nie towarzyszy mi żadna osoba trzecia, która obserwowałaby cały przebieg kontaktowania się z przyjaciółką i która zapisywałaby wszystko w notatkach. Wszystko zapisuję sam, co powoduje, że takiemu typowemu "sceptolowi" łatwo obalić całą tę historię jednym stwierdzeniem w stylu "przyśniło ci się", "zmyślasz", "masz zwidy", itp.
Ja nie mówię, że nie należy w takich przypadkach stosować brzytwy Ockhama. Owszem, można. Tylko że ta brzytwa nie zawsze działa, pewnych rzeczy nie da się wytłumaczyć w tak prosty sposób, jakby to sobie niektórzy życzyli.
Dlatego ja również apeluję, aby osoby komentujące czyjeś historie o duchach wzięły pod uwagę, że świat niekoniecznie musi być zbudowany w 100% w taki sposób, jak im się wydaje. Mówię wam, gdy przeżyjecie sami coś takiego - obojętnie czy to będzie jakieś, nie wiem, spontaniczne OOBE, nawiązanie kontaktu ze zmarłą osobą, jakieś przekazy telepatyczne, itd. - zmienicie ton i będziecie mówić inaczej. Już jedno takie zdarzenie potrafi wywrócić do góry nogami cały światopogląd i często poczynić wręcz porządne przetasowania w życiu.
[quote]Niektórych rzeczy się nie da udowodnić, zwłaszcza tych niezwykłych które trzeba doświadczyć samemu[/quote]Może inaczej - da się je udowodnić, jednak w większości przypadków będzie to dowód łatwy do "zbicia" przez innych tekstem w stylu "ty to sobie wszystko wymyśliłeś".
Przykład z mojego doświadczenia - odzyskiwanie zmarłych. Od trzech lat zajmuję się pracą z energiami, regularnie medytuję, itd. Czasami, dowiadując się o nagłej śmierci jakiejś najczęściej młodej osoby, dostaję jakby "wiadomość do głowy", że ta osoba ma jakiś problem z dotarciem na jak my to mówimy "drugą stronę" i że trzeba jej pomóc. Dotychczas miałem kilka takich przypadków, ale jeden zapamiętam do końca życia. Owym szczególnym przypadkiem jest moja przyjaciółka, którą odprowadziłem (czy też, jak by to pewnie ujął Moen, "odzyskałem") pod koniec marca, w ten sam dzień gdy zupełnym przypadkiem dowiedziałem się, że odeszła pół roku wcześniej, zupełnie nagle, w wieku zaledwie 18 lat. Nagle pod koniec sierpnia urwał się z nią kontakt i nigdzie nie było informacji o tym, co się z nią stało, czy żyje, czy wyjechała gdzieś, może studia ją tak pochłonęły... ale wróćmy do odzyskania.
Owo "odzyskanie" (w moim wydaniu było to oczyszczenie energetyczne i wprowadzenie dziewczyny do "parku", dopiero później czytając publikacje Moena zdałem sobie sprawę, że to co przeprowadziłem w zasadzie pokrywa się z opisywanym przez niego "odzyskaniem") zainicjowało cały ciąg różnych zdarzeń, które można określić jako paranormalne. Cała masa różnych wizji, symboli, przekazów telepatycznych odnoszących się do tej dziewczyny. Tuż po oczyszczeniu przyjaciółki zadałem jej pytanie, co się jej stało - pokazała mi "obrazowo" swoje ostatnie chwile na tym świecie, choć obraz był dość mglisty. Nie będę tu opisywał tej wizji, może opiszę to wszystko innym razem. Tych wszystkich przekazów było tak wiele, że nie widziałem innej możliwości jak tylko zacząć je spisywać.
I co ciekawe, to co udaje mi się - często przez przypadek - zweryfikować, sprawdza się w 90-95%. Zawsze jest jakiś drobniutki element, który się nie zgadza lub którego brakuje, ale większość sprawdza się pozytywnie. Jako przykład podam przekazy odnoszące się do posiadanych przez przyjaciółkę zwierząt. Najpierw pojawił się przekaz telepatyczny o "białym kocie". W środku dnia po prostu zaczęła mnie prześladować uporczywa myśl o białym kocie, której towarzyszyły myśli o przyjaciółce. W ten sam dzień wieczorem, nie wiem jakim cudem, ale trafiłem na jej instagrama. Zerkam - a tam zdjęcie z białym kotem.
Chwilę później pojawia się kolejna, mniej uporczywa, ale jednak wyraźna myśl - "to teraz sprawdź psa!". Pies, pies, pies... szukam, szukam, ale nie mogę nic znaleźć. Nagle, dzień przed rocznicą jej odejścia, przeglądając z nudów jej starego photobloga, na ostatniej stronie archiwum trafiam na zdjęcie jej psa...
Inny przykład - weryfikacja wizji ukazującej okoliczności odejścia z tego świata. Tydzień po otrzymaniu odpowiedzi na pytanie o przyczynę, w końcu nie wytrzymałem, i postanowiłem poszukać kogoś, kto mógłby mi powiedzieć, co się stało. Na profilu przyjaciółki na Facebooku przelatuje mi przed oczami nazwisko pewnej Natalii, i natychmiast w głowie pojawia się kolejny, że tak to ujmę, przekaz - "TAK, TAK, NAPISZ DO NIEJ, NAPISZ!" - no i napisałem, i okazało się, że trafiłem na jedną z jej paru najbliższych przyjaciółek. Rozmowę prowadziliśmy najspokojniej jak tylko się dało. Przekazane informacje porównałem później "na chłodno" z treścią wizji - w wizji zabrakło tylko jednego elementu, mianowicie wanny, w której wydarzył się wypadek, przez który przyjaciółka przedwcześnie odeszła.
Jak wspominałem, wszystko skrzętnie zapisuję. Każde co istotniejsze słowo zasłyszane od przyjaciółki, czy to w przekazach telepatycznych, czy to w trakcie cowieczornych medytacji. W chwili obecnej mam tego wszystkiego ponad 40 stron A4. No dobrze, tylko problem w tym wszystkim jest jeden: wszystko zapisuję sam. Nie towarzyszy mi żadna osoba trzecia, która obserwowałaby cały przebieg kontaktowania się z przyjaciółką i która zapisywałaby wszystko w notatkach. Wszystko zapisuję sam, co powoduje, że takiemu typowemu "sceptolowi" łatwo obalić całą tę historię jednym stwierdzeniem w stylu "przyśniło ci się", "zmyślasz", "masz zwidy", itp.
Ja nie mówię, że nie należy w takich przypadkach stosować brzytwy Ockhama. Owszem, można. Tylko że ta brzytwa nie zawsze działa, pewnych rzeczy nie da się wytłumaczyć w tak prosty sposób, jakby to sobie niektórzy życzyli.
Dlatego ja również apeluję, aby osoby komentujące czyjeś historie o duchach wzięły pod uwagę, że świat niekoniecznie musi być zbudowany w 100% w taki sposób, jak im się wydaje. Mówię wam, gdy przeżyjecie sami coś takiego - obojętnie czy to będzie jakieś, nie wiem, spontaniczne OOBE, nawiązanie kontaktu ze zmarłą osobą, jakieś przekazy telepatyczne, itd. - zmienicie ton i będziecie mówić inaczej. Już jedno takie zdarzenie potrafi wywrócić do góry nogami cały światopogląd i często poczynić wręcz porządne przetasowania w życiu.