autor: Annea » 2011-08-16, 02:19
Opiszę tę sytuację z grubsza. Zaczęło się wszystko ok. rok temu. Wydaje mi się, że coś przyszło za mną z cmentarza. Były dziwne sny, wręcz momentami zdawało mi się, że prorocze. Meble w pokoju " skrzypiały" (nie wiem jak to ująć). Czułam czyjąś obecność. Czasami to coś było tak bardzo blisko mnie, wiem to po oddechu tego. Na początku się bałam później mi trochę przeszło. Widziałam też różne cienie i "sceny"( pociągi, koła zębate itp.) jak zamykałam oczy, ale musiałam się wtedy skupić i patrzeć " w głąb" . Czytałam trochę o duchach, demonach itp. Modliłam się za to, aby odnalazło spokój. Nie pomogło. Pamiętam początki, nie mogłam wytrzymać tej obecności i bałam się odwrócić( teraz normalnie to robię, bo wiem, że nic za mną nie stoi). Siedziałam przy komputerze, zaczęłam z tym rozmawiać i przepraszać( nie wiem za co, może czym uraziłam to). Przeszło na kilka dni czy tygodni. Wróciło. Próbowałam się z tym kontaktować za pomocą tabliczek. Dawało znaki w otoczeniu, ale nie rozmawiało. Często próbuje zwrócić na siebie uwagę. Nie pokazuje mi się. Rusza przedmiotami. Ostatnio to chyba bardzo. Opiszę tą sytuację, jedną z wielu...Piekłam ciasto, czekam aż ostygnie, aby polać galaretką(tak było w opisie, ale wsiąkła i dzikie takie wyszło, ale nie ciasto miałam opisywać xD) Siedzę znudzona na krześle. Piekarnik był otwarty, nagle "zaskrzypiał" lub coś w niego puknęło. Nie zwróciłam na to większej uwagi(były cienie, oddech, dziwne sny to co się będę przejmować piekarnikiem. Może się zepsuł). Dalej znudzona czekaniem patrzę na kwiatki, które są na parapecie. Obserwowałam ten co był na środku, tak dziwnie zwisał. Nie minęło kilka sekund od " piekarnika", a ta zwisająca część poleciała do góry. Zdziwiłam się, bo nie było przeciągu, wiatru, byłam tylko ja w kuchni, okna były pozamykane, a ogrzewanie wyłączone. Zrobił tak jeden raz. Wiele razy widziałam jak wiatr potrafi na przeciągu " rzucić" nimi, ale to było coś innego, wyglądało inaczej. Rozmawiam z tym dosyć często, ale nie odpowiada. Ostatnio mówiłam(rozmową tego nazwać nie mogę, ale wiem, ze słuchało) o tym, ze nic nie wiem o nim/nią. Żeby podało jakieś imię lub płeć, bo dziwnie się pisze i mów "to". Miałam sen o nim, ukazał mi się jako starszy mężczyzna, ale nic nie mówił. Jak zadawałam pytanie to tylko kiwał głową. Padło pytanie czy mam zrobić kolejny seans spirytystyczny to pokiwał twierdząco. Minęło kilka dni i nikogo nie było w domu, wiec miałam okazje. Był na nim obecny , bo "bawił się" kluczami w drzwiach. jak skończyłam to przestał, ale nic nie mówił. Po seansie w nocy był u mnie i pokazywał swoja obecność dosyć mocno. Porozmawiałam z nim. Mówiła o moim śnie i wytłumaczyłam dlaczego to zrobiłam to się trochę uspokoił.
Ogólnie to jest tego dużo do pisania. Zastanawia mnie czemu nie chce rozmawiać i co mam w tej sytuacji zrobić. Nie chcę go wyganiać. Żadnych egzorcystów i księży, bo raczej jest on przyjaźnie nastawiony. Tylko jak jestem sama to pokazuje, że jest. Z innymi domownikami jest inaczej, nie pokazuje im swojej obecności. Często czuje jego obecność w nocy. Lubi tak w kratkę przychodzić np. ma 2h, h go nie ma, później znowu przychodzi itp. Nie wiem o co mu naprawdę chodzi i czy potrzebuje pomocy. Od jakiegoś momentu w tekście zaczęła pisać on, bo w tym śnie pokazał się. Wydarzenia z to są wcześniejsze, a on bardziej teraźniejsze.
Z góry przepraszam za błędy i powtórzenia w tekście.
Opiszę tę sytuację z grubsza. Zaczęło się wszystko ok. rok temu. Wydaje mi się, że coś przyszło za mną z cmentarza. Były dziwne sny, wręcz momentami zdawało mi się, że prorocze. Meble w pokoju " skrzypiały" (nie wiem jak to ująć). Czułam czyjąś obecność. Czasami to coś było tak bardzo blisko mnie, wiem to po oddechu tego. Na początku się bałam później mi trochę przeszło. Widziałam też różne cienie i "sceny"( pociągi, koła zębate itp.) jak zamykałam oczy, ale musiałam się wtedy skupić i patrzeć " w głąb" . Czytałam trochę o duchach, demonach itp. Modliłam się za to, aby odnalazło spokój. Nie pomogło. Pamiętam początki, nie mogłam wytrzymać tej obecności i bałam się odwrócić( teraz normalnie to robię, bo wiem, że nic za mną nie stoi). Siedziałam przy komputerze, zaczęłam z tym rozmawiać i przepraszać( nie wiem za co, może czym uraziłam to). Przeszło na kilka dni czy tygodni. Wróciło. Próbowałam się z tym kontaktować za pomocą tabliczek. Dawało znaki w otoczeniu, ale nie rozmawiało. Często próbuje zwrócić na siebie uwagę. Nie pokazuje mi się. Rusza przedmiotami. Ostatnio to chyba bardzo. Opiszę tą sytuację, jedną z wielu...Piekłam ciasto, czekam aż ostygnie, aby polać galaretką(tak było w opisie, ale wsiąkła i dzikie takie wyszło, ale nie ciasto miałam opisywać xD) Siedzę znudzona na krześle. Piekarnik był otwarty, nagle "zaskrzypiał" lub coś w niego puknęło. Nie zwróciłam na to większej uwagi(były cienie, oddech, dziwne sny to co się będę przejmować piekarnikiem. Może się zepsuł). Dalej znudzona czekaniem patrzę na kwiatki, które są na parapecie. Obserwowałam ten co był na środku, tak dziwnie zwisał. Nie minęło kilka sekund od " piekarnika", a ta zwisająca część poleciała do góry. Zdziwiłam się, bo nie było przeciągu, wiatru, byłam tylko ja w kuchni, okna były pozamykane, a ogrzewanie wyłączone. Zrobił tak jeden raz. Wiele razy widziałam jak wiatr potrafi na przeciągu " rzucić" nimi, ale to było coś innego, wyglądało inaczej. Rozmawiam z tym dosyć często, ale nie odpowiada. Ostatnio mówiłam(rozmową tego nazwać nie mogę, ale wiem, ze słuchało) o tym, ze nic nie wiem o nim/nią. Żeby podało jakieś imię lub płeć, bo dziwnie się pisze i mów "to". Miałam sen o nim, ukazał mi się jako starszy mężczyzna, ale nic nie mówił. Jak zadawałam pytanie to tylko kiwał głową. Padło pytanie czy mam zrobić kolejny seans spirytystyczny to pokiwał twierdząco. Minęło kilka dni i nikogo nie było w domu, wiec miałam okazje. Był na nim obecny , bo "bawił się" kluczami w drzwiach. jak skończyłam to przestał, ale nic nie mówił. Po seansie w nocy był u mnie i pokazywał swoja obecność dosyć mocno. Porozmawiałam z nim. Mówiła o moim śnie i wytłumaczyłam dlaczego to zrobiłam to się trochę uspokoił.
Ogólnie to jest tego dużo do pisania. Zastanawia mnie czemu nie chce rozmawiać i co mam w tej sytuacji zrobić. Nie chcę go wyganiać. Żadnych egzorcystów i księży, bo raczej jest on przyjaźnie nastawiony. Tylko jak jestem sama to pokazuje, że jest. Z innymi domownikami jest inaczej, nie pokazuje im swojej obecności. Często czuje jego obecność w nocy. Lubi tak w kratkę przychodzić np. ma 2h, h go nie ma, później znowu przychodzi itp. Nie wiem o co mu naprawdę chodzi i czy potrzebuje pomocy. Od jakiegoś momentu w tekście zaczęła pisać on, bo w tym śnie pokazał się. Wydarzenia z to są wcześniejsze, a on bardziej teraźniejsze.
Z góry przepraszam za błędy i powtórzenia w tekście.