autor: timaios » 2011-04-17, 11:49
Z pojęciami w nauce zwykle tak bywa, że nie znają granic państwowych, a zależnie od tłumaczenia spełniają tak naprawdę nieco inne funkcje (stąd moja odpowiedź o sposobach legitymizacji na gruncie polskim). Szukanie korzeni w wielu miejscach nie jest błędem, błędem jest ograniczanie ich do swojej narzuconej z gory teorii. Struktury umysłu (konkrety sobie odpuśćmy, bo cofniemy się do Kanta, a przy dobrych wiatrach do starożytnych przy czym omówimy problematykę calej kognitywistyki
) mogą być takie same, ale chodzi w tym momencie o treść symboliczną a nie o formę, a to dwie różne rzeczy.
„Poza tym szukanie korzeni legend miejskich w wierzeniach, jak to ująłeś, tzw. kultury tradycyjnej jest błędem. Są to raczej różne przejawy tej samej czynności ludzkiego umysłu. Treść jest względnie ta sama (a przynajmniej jej "szkielet), zmienia się jedynie forma.”
Jeżeli czynność jest ta sama to oczywiście można i należy szukać analogii w różnych jej przejawach, niezależnie od czasu i miejsca występowania (jeżeli założymy jedność natury ludzkiej). I oczywiście zmienia się treść a nie forma, jak to ująłeś (choć myślę że o te powtarzalne strukutury właśnie Ci chodziło). Zamiast słowników etnologicznych polecam zwarte prace polskich folklorystów, które w naszej rodzimej tematyce trzymają wysoki poziom.
Ale myślę też, że zainteresowani tematem wołgi nie oczekują już w temacie żadnych kontrowersji związanych z porwaniami dzieci. Pozdrawiam
-- 2011-04-17, 11:14 --
Jeszcze coś, mój wujek miał czarną wołgę
Tyle że po wizycie u lakiernika w latach 90-tych już była granatowa... Do tego miała silnik z mercedesa, bo mniej spalał - to już jako wołga się nie liczy chyba
W każdym razie z tego co wiem, to ten konkretny egzemplarz był całkowicie wolny od krwi niewiniątek. No i zostal sprzedany 6 lat temu za kilkaset złotych bo ze względu na brak oryginalnych częsci nie mógł być zarejestrowany jako zabytkowy. To chyba tyle, jedna wołga oczyszczona z zarzutów:)
Z pojęciami w nauce zwykle tak bywa, że nie znają granic państwowych, a zależnie od tłumaczenia spełniają tak naprawdę nieco inne funkcje (stąd moja odpowiedź o sposobach legitymizacji na gruncie polskim). Szukanie korzeni w wielu miejscach nie jest błędem, błędem jest ograniczanie ich do swojej narzuconej z gory teorii. Struktury umysłu (konkrety sobie odpuśćmy, bo cofniemy się do Kanta, a przy dobrych wiatrach do starożytnych przy czym omówimy problematykę calej kognitywistyki :wink: ) mogą być takie same, ale chodzi w tym momencie o treść symboliczną a nie o formę, a to dwie różne rzeczy.
[i]„Poza tym szukanie korzeni legend miejskich w wierzeniach, jak to ująłeś, tzw. kultury tradycyjnej jest błędem. Są to raczej różne przejawy tej samej czynności ludzkiego umysłu. Treść jest względnie ta sama (a przynajmniej jej "szkielet), zmienia się jedynie forma.”[/i]
Jeżeli czynność jest ta sama to oczywiście można i należy szukać analogii w różnych jej przejawach, niezależnie od czasu i miejsca występowania (jeżeli założymy jedność natury ludzkiej). I oczywiście zmienia się treść a nie forma, jak to ująłeś (choć myślę że o te powtarzalne strukutury właśnie Ci chodziło). Zamiast słowników etnologicznych polecam zwarte prace polskich folklorystów, które w naszej rodzimej tematyce trzymają wysoki poziom.
Ale myślę też, że zainteresowani tematem wołgi nie oczekują już w temacie żadnych kontrowersji związanych z porwaniami dzieci. Pozdrawiam :)
-- 2011-04-17, 11:14 --
Jeszcze coś, mój wujek miał czarną wołgę :one: Tyle że po wizycie u lakiernika w latach 90-tych już była granatowa... Do tego miała silnik z mercedesa, bo mniej spalał - to już jako wołga się nie liczy chyba :) W każdym razie z tego co wiem, to ten konkretny egzemplarz był całkowicie wolny od krwi niewiniątek. No i zostal sprzedany 6 lat temu za kilkaset złotych bo ze względu na brak oryginalnych częsci nie mógł być zarejestrowany jako zabytkowy. To chyba tyle, jedna wołga oczyszczona z zarzutów:)