Witam wszystkich !
To mój pierwszy post na tym forum (dużo czasu zabrało mi zabranie się do pisania , z obawy , że znowu zostanę wyśmiana)
Ogólnie nie wierzyłam w duchy i inne zjawiska paranormalne, do pewnego czasu...
Teraz nurtuje mnie kilka pytań, na które nie znam odpowiedzi
Pierwszą moją styczność z "takim" zjawiskiem miałam , gdy zmarła moja babcia (miałam ok 10 lat).
Podczas pogrzebu coś huknęło w kościele. Nikt oprócz mnie , mamy i moich dwóch ciotek ( córki ś.p babci ) tego nie słyszał , co jest dla mnie dziwne , bo hałas był tak straszny , jakby pół kościoła się waliło. Ale nic się nie stało , msza trwała dalej...
Po pogrzebie w nocy (spałam z Ciotką w pokoju bo się bałam sama) obudziłam się (często się budzę ) i zobaczył tak jakby ducha babci, była to ona , ale jakby przezroczysta , promieniowała jakimś jasnym światłem , no nie wiem jak to opisać, w każdym bądź razie uśmiechnęła się , pokiwała głową i zniknęła. Tak ot. A sen to nie był , bo Ciotka też się obudziła i to samo widziała. Chyba że śniło się nam to samo?...
Kilka miesięcy później , jak spałam u mamy Wujka , w pokoju coś mi zaczęło łazić . Takie głośnie tupnięcia jakby ktoś w gumiokach chodził i dudnił , potem jakby wiadrem o ścianę walił. Jak teraz o tym myślę. To może to była stara podłoga , no nie wiem. W każdym bądź razie schowałam się pod kołdrę.
Pragnę zaznaczyć że ten dom , mieści się na wsi gdzie były wojny i zabijano ludzi , i ten dom powstał kilka lat po wojnie. Z tego co mama mi opowiadała , to ten dom można nazwać "nawiedzonym" bo dużo dziwnych rzeczy miało tam zdarzenie.
Gdy miałam około 13 lat wybrałam się w "groby" ( ładny lasek u dziadka na wsi , gdzie kiedyś hitlerowcy zabijali mieszkańców wioseczki (ta sama wieś co opisałam wyżej), lubię tam chodzić , gdy chcę pobyć sama , albo się wyciszyć ) Chciałam pokazać to piękne miejsce koleżance i gdy tam dotarłyśmy , rozmawiałyśmy , zobaczyłam jak w polach w naszą stronę idzie jakaś postać. Chyba staruszka, ledwo szła dźwigając jakieś siaty , toboły czy co to było. Moja rozmowa z koleżanką w tamtym momencie wyglądała mniej więcej tak:
Ja: Może pomożemy tej Pani?
I: Komu?
JA: Nie widzisz? Przed nami idzie w polu w naszą stronę.
I: Nie rób sobie ze mnie jaj , ok?
Koniec rozmowy , nie ciągnęłam tego i zaproponowałam pójście do domu. Może to ona mnie wkręcała? Chociaż jak wracałyśmy i odwróciłam się do tyłu nikogo już nie widziałam.
Ostatnio byłam na bunkrach w Krakowie w Nowej Hucie , było już ciemno , godzina 22.00 zbieraliśmy się do domu. Strasznie mi się siu siu zachciało , więc poszłam w krzaczki z koleżanką (nie wyobrażajcie sobie za wiele
) i gdy wracałyśmy , coś zachichotało. Odwróciłam się wraz z Olką i zobaczyłyśmy kolesia , który dziwacznie wyglądał w ciemnym ubraniu , był blady z dziwnym uśmieszkiem i spojrzeniem. Jak się pojawił tak zniknął . Pedofil?
Pragnę zaznaczyć , że Ola jak mi opowiadała ma styczność z duchami .
Do tego co jakiś czas widzę jakieś dziwne czarne chmurki(?) cienie , które szybko znikają, tak że się zastanawiam czy ja je naprawdę widziałam , czy to wytwór mojej wyobraźni.
No i na koniec historia , która mnie męczy i przez którą zaczęłam błąkać po internecie szukając informacji.
Po przeprowadzce (parę dni temu) do domu przyszłego ojczyma koło Wadowic w nocy jak zwykle się przebudziłam , otworzyłam standardowo oczy , żeby poszukać wody koło łóżka (mam manię picia w nocy:P)i zamarłam w przerażeniu. Nade mną wisiał (lewitował?) dziwne coś. Było w czarnych poszczerbionych szatach , głowę miał schowaną pod kapturem , jedynie widziałam czerwone oczy. Od razu zamknęłam swoje i w myślach poprosiłam go żeby odszedł i zostawił mnie w spokoju. Gdy otworzyłam je z powrotem , jego nie było. Co , lub kto to był?
Jest jeszcze kilka innych drobiazgów ale to może następnym razem napiszę.
/a miało być krótko i zwięźle...
Pozdrawiam!