autor: Drak » 2011-10-15, 01:51
Na początek witam, jako że jest to mój 1-szy post na forum. W temacie OOBE wypowiadałem się już wiele razy na wielu tego typu stronach - swojego czasu, ale jakoś żadna z tych stron nie przetrwała do dnia dzisiejszego. Ze szczerą nadzieją, że ta strona jednak będzie postaram się i tym razem podzielić swoimi doświadczeniami dotyczącymi nie tylko suchymi doświadczeniami, ale także przemyśleniami.
Jak to się zaczęło.
W przeciwieństwie do wielu amatorów OOBE nie zaczęło się to od żadnych ćwiczeń, książek czy innych materiałów. W świecie w którym ja żyłem wówczas internet był kosztownym luksusem - (pamiętacie połączenia wdzwaniane dial-up?). Poza tym te tematy mnie aż tak nie rajcowały owego czasu.. Młody dzieciak kończący za czas jakiś szkołę podstawową ma inne zainteresowania najczęściej - tak było i w moim przypadku.., ale w przeciwieństwie do innych odkryłem w sobie jednak coś więcej.. coś czego teraz (od wielu już lat) mimo szczerych chęci trudno mi powtórzyć.. Nie mam nawet czasu się tym zajmować, ani specjalnie tym całym ezo.., ale od czasu do czasu lubię coś skrobnąć (rodzina, praca - priorytety)
Niestety absolutnych początków już tak dokładnie nie pamiętam.. wiem, że pierwsze OOBE pojawiały się spontanicznie i należały do raczej najmniej przyjemnych "snów" jakie miałem - np. kojarzę, że raz - wychodziłem i prawie natychmiast mnie cofało z powrotem.. setki razy.. obudziłem się w końcu cały spocony.. tak mniej więcej odkryłem OOBE, a później udało mi się odkryć jak do niego dojść, by po roku mieć oobe prawie na "zawołanie", albo przynajmniej bardzo często (LD na zawołanie, ale z OOBE było trudniej mimo, iż jest PRZED LD.., ale o tym za chwilę)
Miałem ku osiąganiu m.in. tego stanu pewne predyspozycje. Otóż zwykle kładziemy się spać, mamy sny, budzimy się.. czasami zapamiętamy jakiś sen, ale generalnie niewiele z nocy pamiętamy.. Ze mną było troszkę inaczej - mianowicie - podczas wchodzenia w sen i w jego trakcie - nie musiałem wyłączać świadomości.. dosłownie.. Inaczej mówiąc kontrolowałem cały proces wchodzenia w sen i oczywiście sam sen (LD), ale nie stosując jakieś wizualizacje czy ćwiczenia tylko kładąc się do łóżka (a później nawet siadając na krześle). Wtedy właśnie odkryłem OOBE (jest ono jakby po drodze - a właściwie na jednym ze skrzyżowań dróg, bo proces zasypiania - czy inaczej - schodzenia "coraz głębiej" - jest jednym wielkim pasmem skrzyżowań.. OOBE jest na kilka sekund przed snem.. Na początku nie było aż tak różowo, ale później udoskonaliłem różne techniki relaksu i skróciłem diametralnie cały proces - rekord to 2 minuty, a standard to o.k. 5-10 minut.. po OOBE oczywiście się obudzisz - nie ma mocnych.. Najdłuższe OOBE trwało o.k. 30 sekund i to dużą siłą woli udało mi się przedłużyć.. standard to o.k. 20 sekund. Ale przez kilkaset wyjść trochę doświadczenia nabrałem..
Oto jak wygląda proces zasypiania - razem z ćwiczeniami, które wykonywałem (piszę to trochę z pamięci, bo teraz mam problem nawet dojść do początkowych faz):
1. Kładziemy się i rozpoczynamy relaks (na plecach) - bardzo fajną i szybką formą jest napinanie WSZYSTKICH mięśni z całych sił i rozluźnianie - począwszy od stóp, po głowę (twarz też - można to zrobić robiąc "miny"
)
2. Jeżeli jesteśmy typem marzyciela to bardzo dobrze, bo to jest najszybszy sposób schodzenia głębiej (na początku go stosowałem, później już nie bo łatwo stracić kontrolę i zasnąć).. pojawiają się hipnagogi i tak sobie skaczemy w "dół" - nie zagłębiamy się w te "mini sny", bo zaśniemy.. nie wybieramy też zbyt interesującego tematu rozmyślań..
3. W pewnym momencie hipnagogi się kończą i ciało staje się bardzo ciężkie.. każde zagniecenie pod nogą czy czymkolwiek boli.. nawet jak dotykamy palcem końca łóżka to nie idzie wytrzymać.. kark boli prawie niezależnie od pozycji.. kark idzie znieść, ale zagniecenia już nie - dlatego ważne jest byśmy zwrócili na to uwagę przed rozpoczęciem zasypiania.., bo inaczej nie pozostanie nic innego jak pobudka i poprawienie się..
4. Jeżeli odczekamy chwilę i będziemy się dalej lekko relaksować to schodzimy do kolejnego etapu - brak czucia - wrażenie, że się wisi w powietrzu.. najprzyjemniejszy etap - głęboki relaks.. można się zatracić we własnym oddechu - wspaniałe uczucie powietrza, które bez trudu przebiega przez nozdrza.., ale my chcemy iść dalej..
5. I teraz zaczyna się najkrótszy, a zarazem najtrudniejszy etap - tzw. wibracje. Pojawiają się nagle i robią się co raz silniejsze. Możemy je wzmocnić siłą woli i zaprzepaścić wszystko co robimy, albo podejść inaczej - rozluźnić się jeszcze bardziej i bardziej. Wibracje zaczną się same zwiększać.. i tutaj pojawia się problem - aby przeskoczyć do kolejnego etapu pod koniec musi istnieć w zasadzie jedna maksymalnie krótka myśl - "nie zaśnij".. schodzimy tak głęboko, że w zasadzie nie ma miejsca na jakiekolwiek myśli.. jeżeli nam się uda to nagle skaczemy dalej:
6. Bardzo silne wibracje nagle ustają do 0, odzyskujemy 100% świadomość.. pierwsza myśl - obudziłem się, nie udało się.. otwieramy oczy, wstajemy wkurzeni.. i idziemy sobie gdzieś.. nagle ze zdziwieniem stwierdzamy że jakoś nie otworzyłem zamkniętych drzwi, albo coś szybko wstałem z łóżka.. zdziwienie, konsternacja.. czyżby OOBE? Niemożliwe! Nagle wciąga nas z wielką prędkością do ciała. Natychmiast budzimy się zdezorientowani.. Oczywiście tak jest na początku.. długo nie będziemy wierzyć w OOBE, bo nie idzie go tak łatwo odróżnić od reala.. tzn. idzie, ale trzeba się tego spodziewać - najlepszy test to podnieść ręce.. do góry. Przez długi czas miałem opory by otworzyć oczy świadomie, bo nie mogłem wbić sobie do głowy, że otworzę te astralne a nie zwykłe.. w OOBE sterujemy właśnie ciałem astralnym.. nasze stałe jest uśpione i bez świadomej pobudki chyba nie można nim ruszyć.
7. Jeżeli nie interesuje nas OOBE, możemy przeleżeć 6 etap i leciutko się zrelaksować - pojawi się sen - najlepsze LD jakie mieliście w życiu, bo nie z 70%, 50%, 80%, a ze 100% świadomością - czujecie się tak jak teraz czytając ten tekst - a nawet lepiej, bo macie czystszy umysł..
8. Jeżeli uda wam się przetrwać kilkanaście minut snu ze świadomością (co nie jest łatwe, bo umysł się co raz bardziej zatraca.. łatwo zasnąć) to zaczniecie wchodzić w fazę głębokiego snu..
9. Znikają sny.. możecie walczyć z tym, ale nie sposób ich przywrócić po prostu coraz trudniej przywołać jakikolwiek sen.. są coraz bardziej niewyraźne.. zaczynamy "spadać".. Prędkość spadania rośnie diametralnie.. sny znikają całkowicie i otrzymujemy coraz więcej ostrzeżeń by dać sobie z tym spokój - nie przetrzymałem tego.. wystraszyłem się, miałem wrażenie że umrę jak dalej będę kontynuował wędrówkę.. Obudziłem się. Może i dobrze..
Tak jak pisałem cały ten proces ma wiele skrzyżowań.. i pozwala osiągnąć chyba większość znanych stanów świadomości - większość przed całkowitym relaksem - trans, głęboki trans.. bardzo silne medytacje z dostępem do podświadomych myśli (to jest dopiero "ciekawe"), takie cudo jak "świat 2D" - nie znalazłem na to innej nazwy - wsytępuje tuż przed OOBE i parę razy w niego "wpadłem" niestety - pełna świadomość i jedyne co możemy robić to rysować "sobie" - coś jakby czarna tablica z kolorowymi kredkami.. możemy siedzieć tam dowolnie długo.. (nuda).. nie udało mi się z tego wyjść inaczej niż przez zwykłą pobudkę.. Oczywiście tych stanów jest więcej - coś co nazywam "przedsmakiem nirwany" [taką nazwę ktoś mi kiedyś podrzucił] - lekkie uniesienie, biało przed oczami i samo szczęście.. rewelacja..
Wracając do OOBE.. zmęczony już jestem, więc może innym razem.. powiem tylko tak: 98% wyjść jest nudnych (owszem możemy sobie pochodzić i się porajcować tym, że chodzimy - ba, nawet światło zapalimy, ale jak spojrzymy na kontakt to będzie wyłączony..) natomiast dla tych 2% przypadków wyjścia lepiej wcale tego nie praktykować. Uwierzcie mi, że tam nie ma niczego ciekawego, a jeżeli będziemy mieli pecha to możemy sobie spaprać nawet real.. to nie jest zwykły sen.. tutaj zostawiamy ciało bez kontroli i konsekwencje tego mogą być zgubne. Wiem co mówię, bo po jednej 5 minutowej sesji przez tydzień miałem problemy z zaśnięciem i jakimkolwiek relaksem, a o wyjściu nie wspomnę.. to co mi się po tym tygodniu udało z siebie wywalić to coś niewiarygodnego.. może kiedyś wam opiszę, a na razie idę nynki.
Reasumując: podstawą do wszystkiego jest tak naprawdę relaks i to go powinno się udoskonalać.. to jest jeden z podstawowych kluczy do wszystkiego. Swoją drogą nauka relaksu jeszcze nikomu nie zaszkodziła..
Na początek witam, jako że jest to mój 1-szy post na forum. W temacie OOBE wypowiadałem się już wiele razy na wielu tego typu stronach - swojego czasu, ale jakoś żadna z tych stron nie przetrwała do dnia dzisiejszego. Ze szczerą nadzieją, że ta strona jednak będzie postaram się i tym razem podzielić swoimi doświadczeniami dotyczącymi nie tylko suchymi doświadczeniami, ale także przemyśleniami.
Jak to się zaczęło.
W przeciwieństwie do wielu amatorów OOBE nie zaczęło się to od żadnych ćwiczeń, książek czy innych materiałów. W świecie w którym ja żyłem wówczas internet był kosztownym luksusem - (pamiętacie połączenia wdzwaniane dial-up?). Poza tym te tematy mnie aż tak nie rajcowały owego czasu.. Młody dzieciak kończący za czas jakiś szkołę podstawową ma inne zainteresowania najczęściej - tak było i w moim przypadku.., ale w przeciwieństwie do innych odkryłem w sobie jednak coś więcej.. coś czego teraz (od wielu już lat) mimo szczerych chęci trudno mi powtórzyć.. Nie mam nawet czasu się tym zajmować, ani specjalnie tym całym ezo.., ale od czasu do czasu lubię coś skrobnąć (rodzina, praca - priorytety)
Niestety absolutnych początków już tak dokładnie nie pamiętam.. wiem, że pierwsze OOBE pojawiały się spontanicznie i należały do raczej najmniej przyjemnych "snów" jakie miałem - np. kojarzę, że raz - wychodziłem i prawie natychmiast mnie cofało z powrotem.. setki razy.. obudziłem się w końcu cały spocony.. tak mniej więcej odkryłem OOBE, a później udało mi się odkryć jak do niego dojść, by po roku mieć oobe prawie na "zawołanie", albo przynajmniej bardzo często (LD na zawołanie, ale z OOBE było trudniej mimo, iż jest PRZED LD.., ale o tym za chwilę)
Miałem ku osiąganiu m.in. tego stanu pewne predyspozycje. Otóż zwykle kładziemy się spać, mamy sny, budzimy się.. czasami zapamiętamy jakiś sen, ale generalnie niewiele z nocy pamiętamy.. Ze mną było troszkę inaczej - mianowicie - podczas wchodzenia w sen i w jego trakcie - nie musiałem wyłączać świadomości.. dosłownie.. Inaczej mówiąc kontrolowałem cały proces wchodzenia w sen i oczywiście sam sen (LD), ale nie stosując jakieś wizualizacje czy ćwiczenia tylko kładąc się do łóżka (a później nawet siadając na krześle). Wtedy właśnie odkryłem OOBE (jest ono jakby po drodze - a właściwie na jednym ze skrzyżowań dróg, bo proces zasypiania - czy inaczej - schodzenia "coraz głębiej" - jest jednym wielkim pasmem skrzyżowań.. OOBE jest na kilka sekund przed snem.. Na początku nie było aż tak różowo, ale później udoskonaliłem różne techniki relaksu i skróciłem diametralnie cały proces - rekord to 2 minuty, a standard to o.k. 5-10 minut.. po OOBE oczywiście się obudzisz - nie ma mocnych.. Najdłuższe OOBE trwało o.k. 30 sekund i to dużą siłą woli udało mi się przedłużyć.. standard to o.k. 20 sekund. Ale przez kilkaset wyjść trochę doświadczenia nabrałem..
Oto jak wygląda proces zasypiania - razem z ćwiczeniami, które wykonywałem (piszę to trochę z pamięci, bo teraz mam problem nawet dojść do początkowych faz):
1. Kładziemy się i rozpoczynamy relaks (na plecach) - bardzo fajną i szybką formą jest napinanie WSZYSTKICH mięśni z całych sił i rozluźnianie - począwszy od stóp, po głowę (twarz też - można to zrobić robiąc "miny" :))
2. Jeżeli jesteśmy typem marzyciela to bardzo dobrze, bo to jest najszybszy sposób schodzenia głębiej (na początku go stosowałem, później już nie bo łatwo stracić kontrolę i zasnąć).. pojawiają się hipnagogi i tak sobie skaczemy w "dół" - nie zagłębiamy się w te "mini sny", bo zaśniemy.. nie wybieramy też zbyt interesującego tematu rozmyślań..
3. W pewnym momencie hipnagogi się kończą i ciało staje się bardzo ciężkie.. każde zagniecenie pod nogą czy czymkolwiek boli.. nawet jak dotykamy palcem końca łóżka to nie idzie wytrzymać.. kark boli prawie niezależnie od pozycji.. kark idzie znieść, ale zagniecenia już nie - dlatego ważne jest byśmy zwrócili na to uwagę przed rozpoczęciem zasypiania.., bo inaczej nie pozostanie nic innego jak pobudka i poprawienie się..
4. Jeżeli odczekamy chwilę i będziemy się dalej lekko relaksować to schodzimy do kolejnego etapu - brak czucia - wrażenie, że się wisi w powietrzu.. najprzyjemniejszy etap - głęboki relaks.. można się zatracić we własnym oddechu - wspaniałe uczucie powietrza, które bez trudu przebiega przez nozdrza.., ale my chcemy iść dalej..
5. I teraz zaczyna się najkrótszy, a zarazem najtrudniejszy etap - tzw. wibracje. Pojawiają się nagle i robią się co raz silniejsze. Możemy je wzmocnić siłą woli i zaprzepaścić wszystko co robimy, albo podejść inaczej - rozluźnić się jeszcze bardziej i bardziej. Wibracje zaczną się same zwiększać.. i tutaj pojawia się problem - aby przeskoczyć do kolejnego etapu pod koniec musi istnieć w zasadzie jedna maksymalnie krótka myśl - "nie zaśnij".. schodzimy tak głęboko, że w zasadzie nie ma miejsca na jakiekolwiek myśli.. jeżeli nam się uda to nagle skaczemy dalej:
6. Bardzo silne wibracje nagle ustają do 0, odzyskujemy 100% świadomość.. pierwsza myśl - obudziłem się, nie udało się.. otwieramy oczy, wstajemy wkurzeni.. i idziemy sobie gdzieś.. nagle ze zdziwieniem stwierdzamy że jakoś nie otworzyłem zamkniętych drzwi, albo coś szybko wstałem z łóżka.. zdziwienie, konsternacja.. czyżby OOBE? Niemożliwe! Nagle wciąga nas z wielką prędkością do ciała. Natychmiast budzimy się zdezorientowani.. Oczywiście tak jest na początku.. długo nie będziemy wierzyć w OOBE, bo nie idzie go tak łatwo odróżnić od reala.. tzn. idzie, ale trzeba się tego spodziewać - najlepszy test to podnieść ręce.. do góry. Przez długi czas miałem opory by otworzyć oczy świadomie, bo nie mogłem wbić sobie do głowy, że otworzę te astralne a nie zwykłe.. w OOBE sterujemy właśnie ciałem astralnym.. nasze stałe jest uśpione i bez świadomej pobudki chyba nie można nim ruszyć.
7. Jeżeli nie interesuje nas OOBE, możemy przeleżeć 6 etap i leciutko się zrelaksować - pojawi się sen - najlepsze LD jakie mieliście w życiu, bo nie z 70%, 50%, 80%, a ze 100% świadomością - czujecie się tak jak teraz czytając ten tekst - a nawet lepiej, bo macie czystszy umysł..
8. Jeżeli uda wam się przetrwać kilkanaście minut snu ze świadomością (co nie jest łatwe, bo umysł się co raz bardziej zatraca.. łatwo zasnąć) to zaczniecie wchodzić w fazę głębokiego snu..
9. Znikają sny.. możecie walczyć z tym, ale nie sposób ich przywrócić po prostu coraz trudniej przywołać jakikolwiek sen.. są coraz bardziej niewyraźne.. zaczynamy "spadać".. Prędkość spadania rośnie diametralnie.. sny znikają całkowicie i otrzymujemy coraz więcej ostrzeżeń by dać sobie z tym spokój - nie przetrzymałem tego.. wystraszyłem się, miałem wrażenie że umrę jak dalej będę kontynuował wędrówkę.. Obudziłem się. Może i dobrze..
Tak jak pisałem cały ten proces ma wiele skrzyżowań.. i pozwala osiągnąć chyba większość znanych stanów świadomości - większość przed całkowitym relaksem - trans, głęboki trans.. bardzo silne medytacje z dostępem do podświadomych myśli (to jest dopiero "ciekawe"), takie cudo jak "świat 2D" - nie znalazłem na to innej nazwy - wsytępuje tuż przed OOBE i parę razy w niego "wpadłem" niestety - pełna świadomość i jedyne co możemy robić to rysować "sobie" - coś jakby czarna tablica z kolorowymi kredkami.. możemy siedzieć tam dowolnie długo.. (nuda).. nie udało mi się z tego wyjść inaczej niż przez zwykłą pobudkę.. Oczywiście tych stanów jest więcej - coś co nazywam "przedsmakiem nirwany" [taką nazwę ktoś mi kiedyś podrzucił] - lekkie uniesienie, biało przed oczami i samo szczęście.. rewelacja..
Wracając do OOBE.. zmęczony już jestem, więc może innym razem.. powiem tylko tak: 98% wyjść jest nudnych (owszem możemy sobie pochodzić i się porajcować tym, że chodzimy - ba, nawet światło zapalimy, ale jak spojrzymy na kontakt to będzie wyłączony..) natomiast dla tych 2% przypadków wyjścia lepiej wcale tego nie praktykować. Uwierzcie mi, że tam nie ma niczego ciekawego, a jeżeli będziemy mieli pecha to możemy sobie spaprać nawet real.. to nie jest zwykły sen.. tutaj zostawiamy ciało bez kontroli i konsekwencje tego mogą być zgubne. Wiem co mówię, bo po jednej 5 minutowej sesji przez tydzień miałem problemy z zaśnięciem i jakimkolwiek relaksem, a o wyjściu nie wspomnę.. to co mi się po tym tygodniu udało z siebie wywalić to coś niewiarygodnego.. może kiedyś wam opiszę, a na razie idę nynki.
Reasumując: podstawą do wszystkiego jest tak naprawdę relaks i to go powinno się udoskonalać.. to jest jeden z podstawowych kluczy do wszystkiego. Swoją drogą nauka relaksu jeszcze nikomu nie zaszkodziła..