Czy tarot może zabić?

Odpowiedz

Emotikony
:D :grin: :) :( :o :shock: :? 8) :lol: :x :P :oops: :cry: :evil: :twisted: :roll: :wink: :!: :?: :idea: :arrow: :| :neutral: :mrgreen: :diabel: :diabel2: :fuckyou: :one: :zly: :kosci: :sindbad: :fuckyou2: :mikolaj: :zdziw: :sylwester: :okulary: :galy:
Wyświetl więcej emotikon

BBCode włączony
[Img] włączony
[URL] włączony
Emotikony włączone

Przegląd tematu
   

Rozwiń widok Przegląd tematu: Czy tarot może zabić?

Re: Czy tarot może zabić?

autor: Dagmara » 2009-10-14, 17:58

''To był obłęd!
Opowiesz mi o tarocie? – pytam Maćka Sikorskiego, który ma za sobą długą drogę poszukiwań we wschodnich duchowościach. Przymyka oczy, na jego twarzy widzę grymas. Niechętnie wraca do wspomnień.

– Gdy zacząłem interesować się ezoteryką, natknąłem się od razu na tarota. I wpadłem w niego po uszy. Połykałem wprost książki, przede wszystkim Jana Wiktora Suligi, człowieka, który wypromował tarot w Polsce. Co ciekawe, on sam niedawno nawrócił się i mówi wprost o zagrożeniach płynących z rozstawiania kart.

Karty zrobiłem sam. Służyły mi przede wszystkim do zapoznawania się z przyszłością i do medytacji. Bo w tarota wchodzi się na dwóch warstwach: intelektualnej (poznaje się świat hebrajskich liter, kabalistycznych symboli) i intuicyjnej, w której otwierasz się na... no właśnie na co? To jest pytanie…
Karty chodziły za mną krok w krok
Rozkładałem karty, ale nie były one dla mnie abstrakcją. Szukałem w nich konkretnych odpowiedzi. Działo się to wszystko przed moim nawróceniem, w momencie gdy kompletnie nie wiedziałem, dokąd zmierza moje życie. Szukałem rozwiązania w kabale.

Wszyscy mistrzowie tarota mówią, że nie można go rozkładać zbyt często. Ja nie przejmowałem się tym. Gdy nie uzyskałem odpowiedzi, której oczekiwałem, rozkładałem karty po raz drugi, trzeci, czwarty. W pewnym momencie doszedłem do tego, że chciałem zrobić swoje karty. By to uczynić, musiałem mieć przemedytowane arkana mniejsze i większe. Taka medytacja polega na tym, że ma się przed oczami jedną kartę, wizualizuje się ją. Pierwszy alarm zaczął się wtedy, gdy zacząłem medytować nad pewną kartą. Była to dziewiątka, postać eremity. Doznałem takiego przerażającego stanu, że wszędzie, gdzie przychodziłem, widziałem symbole z tej karty. Medytowałem postać eremity w niebieskim stroju, a później przychodziłem do miejsc, gdzie wszystko przypominało mi tę kartę, spotykałem ciągle ludzi w niebieskich koszulach. Nie widziałem już rzeczywistości, wszędzie widziałem kartę tarota. Zaczęło mnie to prześladować. Eremita nie był już papierową kartą, stawał się całym moim światem. Widziałem go wszędzie.

Zacząłem się bać
Bo tarot nie jest niewinny. Zaczyna dotykać całego twojego życia, wszystkich twoich wyborów. Same rozłożenie kart powoduje, że człowiek przestaje myśleć samodzielnie. Zaczyna szukać na zewnątrz tego, co ujrzał w kartach. Zatraca się, nie podejmuje już żadnej decyzji sam.

W pewnym momencie karty zaczęły pojawiać się w moich snach. Rozkładałem je kilka razy dziennie, a potem tylko szukałem tego, co w nich ujrzałem. Próbując rysować karty, tworzyłem jakieś obrazy, a później spotykałem na przykład tak samo ubrane osoby. W końcu zacząłem w domu wyczuwać jakiś konkretny byt. Czułem bardzo intensywnie obecność osoby, którą narysowałem. Wiem, że wydaje się to nieprawdopodobne, ale takie miałem doświadczenie. Nigdy dotąd nie bałem się, ale wtedy odczułem potworny lęk. Nie chciałem mieszkać sam. Uciekłem do mamy. Dostałem obłędu, dosłownie. Łączyłem wtedy tarota z medytacjami nad szlachetnymi kamieniami. Na szczęście w pewnym momencie poznałem kogoś, kto ostro powiedział mi, że powinienem z tym wszystkim skończyć. Pamiętam świetnie dzień, gdy pojechałem do lasu, spaliłem i głęboko zakopałem wszystkie karty, książki i zapisane przeze mnie kabały. Poczułem ogromną ulgę.

Zraniona pamięć

Później, gdy już się nawróciłem, musiałem przejść przez modlitwę o uwolnienie. Dlaczego? Bo największe rany tarot zostawia w pamięci. Ja, niestety, ciągle pamiętam konkretne jego wyroki, werdykty. Wiem, że teraz, w nowym życiu, nie mają już nade mną władzy, ale ciągle wracają. Po takich przejściach jak moje konieczna jest modlitwa o uleczenie pamięci.''

źródło Portal wiara.pl

Czy tarot może zabić- nie spotkałam się z czymś takim i osobiście sądzę że nie, ale można się od kart uzależnić i to jest najbardziej niebezpieczne, oraz doprowadzić to pewnego rodzaju psychozy.
Czy niebezpieczne jest dotykanie cudzych kart- z mojego doświadczenia mogę napisać że nie.
Mój pierwszy tarot Marsylski, dostałam od mojej koleżanki, która z niego korzystała, ja uczyłam się z niego korzystać i nic mi się nie stało, jedyne co to nie czułam pociągu do tej talii, zamieniłam się więc z inna znajomą na karty, dałam jej Marsylskiego, a ona dała mi swojego tarota, którego się bała, uznała go bowiem po pewnym zdarzeniu za niebezpiecznego.
Ja korzystałam z tych kart, często je przeglądałam i tasowałam (niekiedy bez wróżenia) i również nic mi się nie stało. Ogólnie mam trzy talie kart tarota- ten od znajomej, Tarota Świetlistej Drogi- obecnie z niego korzystam- i tarota anielskiego.
Także taki pogląd jak, nie wolno dotykać cudzych kart, bo coś się stanie uważam za zabobony.
Oczywiście nie mam nic przeciwko jak ktoś nie życzy sobie, by inna osoba dotykała jej talii, bo sama tak mam jeśli chodzi o wahadełko, no ale to już inna bajka ;)
Temat odświeżam, bo jest ciekawy.
Pozdrawiam.

autor: Serephinea » 2007-11-20, 00:19

Ale moga doprowadzic do smierci. Bynajmniej w gazetki zadne nie wierze...zreszta powiem to co ciagle mowie: unikam tego by ktos niepozadany tykal moje karty i tyle. sa moje. ot.

autor: Mawerick » 2007-11-19, 21:50

NIe sądzę, żeby karty mogły zabijać. Aż takiej władzy chyba nie mają. Przynajmniej ja bym jej takiej nie przypisywał!

autor: faeryboy2002 » 2007-11-19, 13:59

No nie wiem, ja się z czymś takim nie spotkałem i jakoś nie wydaje mi się aby ta teoria o niepoŻądanym dotyku miała się jakkolwiek do rzeczywistości. Zdarzyło mi się kilka sytuacji, że ktoś dotykał mojej talii bez mojej zgody, ale nic się potem nie wydarzyło.
Powiedz mi, Seraphineo, kto wyrządza krzywdę? Tarot?

A co do tego dotykania przy wróżbie, to ja wróżę na odległość i z bliska, osobom które znam i których czasem na oczy nie widziałem i jakoś nie mam problemów z tym, żeby mój tarot musiał kogokolwiek dotykać, czy brać cząstkę energii. Światem energii rządzi myśl, o czym większość użytkowników tego forum zdaje sobie z tego sprawę. I to jest to, o czym trąbię w moich postach od dłuższego czasu: nie utrudniajmy sobie głupimi przemyśleniami i zabobonami, które są rodem z gazetki typu Claudia wyciągnięte! A już tym bardziej nie kierujmy energii swoich kart na wyrządzenie krzywdy drugiej osobie. Bo to wszystko jest w nas, a nie w kartach.
O czym zresztą sama pisałaś:
to czy kartyy zabija zalezy od wlasciciela i od kart. jesli posiada się duzy dar to tym srozsza kara.
Tylko z tą sroższą karą przesadziłaś ;) Bo nawet jeśli jest ta, jak piszesz, to kara nie występuje, gdy osoba wróżąca ma ogromny dar i np. moje spojrzenie na dotykanie jej talii przez osoby obce. Wiem, tutaj się czepiam trochę ;)

autor: Serephinea » 2007-11-19, 13:00

PPowiem tak, masz racje jesli chodzi o energie. Dlatego ja jak wykladam karty komus, to oczywsice ta osoba je dotyka, aby przekazac czastke swojej enrgii im. Ale jest to "porzadane". A nie porzadany dotyk jest karany i tyle.

autor: faeryboy2002 » 2007-11-18, 23:20

Nawet patrząc pod kątem "każdy dotyk ma wpływ" to i tak większość tych 'złych' teorii wydaje mi się naciągana, bardzo naciągana. O takich cudach jak: karty powinny dotykać tylko czarnego jedwabiu, nie mogą wejść w kontakt ze światłem słonecznym itp. każdy zapewne słyszał.
Karty są przedmiotem materialnym, prawda? Zatem podam przykład bardzo laicki, ale uważam, ze całkiem sensowny: śpisz na łóżku/kanapie, która zrobiona jest z kilkudziesięciu elementów. Nie wiadomo kto to robił, kto nad tym siedział i dotykał. Czy to sprawia, że śpi się źle? Nie, wystarczy po prostu nowe łózko sobie 'wyrobić' ;)
Zapewne wielu osobom ten przykład wyda się idiotyczny, ale ja uważam, że dodawanie teorii to głupota. Po co sobie utrudniać?
Ten pogląd, że nikt nie może dotykać kart zapewne tak mocno siedzi w głowach wielu osób, ponieważ w wielu gazetkach wszelkiego typu (od Pani Domu począwszy, a na Gwiazdy Mówią skończywszy) taki przesąd jest kultywowany. A przecież najczęściej spotykamy się z informacjami o Tarocie po raz pierwszy w prasie czy ezoterrorystycznych książkach, a nie w samej księgarni czy przy wyborze talii. Spotykając się pierwszy raz z 'nieznanym' pierwsze informacje dotyczące owego 'nieznanego' wydają się prawdziwe i silnie ukorzeniają się w umyśle.

Ale idąc dalej w tym 'każdy dotyk ma wpływ na przedmiot' to istnieje bardzo proste rozwiązanie: jeśli coś należy do Ciebie (mam na myśli, że czujesz się silnie emocjonalnie związany z przedmiotem i masz go w swym posiadaniu dość długo) to przecież nie jest problemem poddać ów przedmiot oczyszczeniu po takim niechcianym kontakcie.
A w tekst typu "pan złodziej zabrał tarota, a potem zmarł przygnieciony fortepianem" jakoś nieszczególnie mi się chce wierzyć ;) No ale cóż, wolność Tomku w swoim domku ;)

autor: Mawerick » 2007-11-18, 22:13

Być może właśnie dlatego tak mało posługujących się tarotem nie znosi dotyku obcych rąk na własnych kartach. Właśnie wiara w to, że czyjeś energie, czy może nawet delikatne wpływy mogą mieć szerszy rozgłos w momęcie rozkładania kart. Nie zajmujęsię zbytnio tematyką tarota, ale staram się zrozumieć takie zabiegi ostrożności pod kątem tego czym się zajmuję czyli energii. Nie wiem czy to jedynie dziwna teoria, czy prawda. Stwierdzam tylko, ze każdy dotyk ma ,z energetycznego punktu widzenia, jakiś wpływ.

autor: faeryboy2002 » 2007-11-17, 22:56

Zajmuję się tarotem już ponad 7 lat i stwierdzam, że wszelakie brednie typu "nikt obcy nie może dotknąć kart" są wg. mnie bezpodstawne. Tarot to tusz i papier. Tylko tyle. Cała ich magia polega na symbolach, które są na kartach przedstawione. Jedyny błąd czy szkoda może zaistnieć, gdy niepoprawnie zinterpretujemy rozkład i się do tej błędnej interpretacji zastosujemy.
Praktycznie wszyscy moi znajomi zajmują się tarotem czy jakąkolwiek inną talią i jedyne co od nich słyszałem, to tylko, ze nie pozwalają z reguły komuś dotykać swoich kart.
Fakt, ja też nikomu nie daję kart do dotykania, ale to raczej głupie przyzwyczajenie, z którym spotkałem się na początku tej drogi i które zapadło mi w pamięć. Jednocześnie jestem świadom, ze moje karty w jakiś sposób mogę nazwać 'żywymi', ale nie sądzę aby były jakieś szkody, gdyby ktoś ich dotknął. Właściwie to zdarza mi się, że pozwalam komuś je sobie pooglądać, ponieważ mój kwerent jest ciekawy jak wyglądają itp. Jednakże potem zbieram je do kupki i nie widzę żadnego gorszego działania. Wszystko to raczej siedzi w mojej głowie - jeśli uwierzę w to, że po kontakcie moich kart z osobą obcą będzie mi się z nich źle wróżyć, to tak zapewne się stanie. Ja ufam sobie i ufam moim interpretacjom.
Jest to zapewne kwestia podejścia i przyzwyczajenia.
Oczywiście, jak widać w powyższych postach każdy ma swoje doświadczenia i jakieś przeżycia negatywne związane z dotykaniem czyjejś talii. Ja takowych nie posiadam. Nie twierdzę, ze gdy ktoś obcy bez mojej zgody i wiedzy dotknie moich kart, to może mieć na nie/na niego jakiś dziwny wpływ, ale szczerze nie chce mi się w to wierzyć.
Nie lubię dokładać sobie dziwnych teorii, bo to może i daje klimat, ale mi utrudnia pracę :)

autor: Serephinea » 2007-11-17, 16:28

Ja wpasc w pulapke? :D haha, dobre sobie, moje podejscie jest jedno: nie pozwalam dotykac moich kart nikomu i tyle :) a czy jakies skutki ja odczuje? zapewnie nie, bo mam silna ochrone.

autor: The Little One » 2007-11-17, 12:12

Serephinea, naprawdę pierdoły opowiadasz. Ale w zasadzie nic dziwnego - większość ludzi ma takie podejście. To tak jak niektórzy chrześcijanie czczący drewniany krzyżyk, a nie boga, który na nim wisi xD Żałosne, ale cóż (;
Kiedyś sama przejedziesz się na tym, o czym teraz mówisz - tak więc radziłabym otworzyć oczy (;
Jeżeli kartami zajmuje się osoba z takim podejscie jak twoje, to sama tworzy demona, ktory bedzie odpowiedzialny ze wszelkie nieszczęścia. To ty to robisz, nie karty.
- Co do tego. Serephinea, chyba nie zrozumiałaś, o co chodzi. Tworzysz te demony nieświadomie, wiesz? Dlatego, jak już wcześniej wspomniałam, przy takim podejściu, kiedyś pewnie sama wpadniesz w swoją pułapkę i będziesz miała problem.

autor: Mawerick » 2007-11-16, 17:59

Jasię zgadzam, ale to co wytwarzają niesie ze sobą zagrożenie. Właściwie to nasz umysł je kreuje i sam dla siebie staje się wrogiem, nie sądzicie?

autor: wilku11 » 2007-11-16, 14:15

Tarot może zabić??? Nie żebym miał pewne wątpliwości ale jeszcze nikt ze znajomych nie zaciął się śmiertelnie brzegiem karty. Nie straszcie ludzi (ogólnie zresztą co do tarota i jego skuteczności trochę mam mieszane uczucia).

Najlepiej wszędzie widzieć niebezpieczeństwo są większe zagrożenia od tarota (nóż do masła)
Katy same w sobie nie sa niczym wiecej jak kawałkiem papieru.
dokładnie

autor: Serephinea » 2007-11-15, 22:04

nigdy nie tworzylam demonow, zreszta co do demonow ty masz jak ajwiecej do powiedzenia ;] nie bede z toba dyskutowac, bo dyskusje z toba nie maja zadnego sensu. jajko madrzejsze od kury.

autor: Eva unit 01 » 2007-11-15, 21:22

Czy ktos mówił, że korzystamy z jednej talii?

I na kartach raczej nie znasz się ty, bo nie znasz ich prawdziwej istoty. Każdy system służący do wróżenia jest tylko pomostem dl a naszej podświadomości pozwalającym przekazac informacje z niej do swiadomosci. Katy same w sobie nie sa niczym wiecej jak kawałkiem papieru. Jeżeli kartami zajmuje się osoba z takim podejscie jak twoje, to sama tworzy demona, ktory bedzie odpowiedzialny ze wszelkie nieszczęścia. To ty to robisz, nie karty.

autor: Serephinea » 2007-11-15, 00:46

heh, jesli korzystacie z jednej talii kart to gratuluje. Jak widac malo znasz się na kartach. One maja swoja wlasna wole. Oj maja. A klątwą się same nie okladaja..przyznam ze sama to zrobilam, ale karty kontroluja to co my widzimy. raz pokaza nam cos, innym razem nic, a raz wszystko.

autor: Eva unit 01 » 2007-11-14, 22:39

W ekstremalnym przypadku może- wystarczy, że zrobisz z kartami coś bardzo nieodpowiedniego...
Jak to TLO powiedziala, to nie karty cie zabija, zrobisz to ty sam. Jeżeli wierzysz w klatwe kart, to wprowadzisz się w stan, w ktorym podswiadomie sam spowodujesz swoja smierc. To, że karty maja własna wole, to klamstwo, to ty dajesz im wole, to ty tworzysz we wlasnym umysle demona odpwiedzialnego, ze "swiadomosc" kart.

Z tarota korzystam ja i moj kolega, jak na razie nic nam się nie stalo, a przestrzegalismy tylko jednej zastady, nie robic z kartami nic, co byloby wbrew naszej woli.

autor: Serephinea » 2007-11-14, 21:48

moze proba spalenia ich? och..ognia to one nie znosza...

autor: Lauwiasz » 2007-11-14, 21:14

Jednak tarot zabić nie może, no ludzie ;D
W ekstremalnym przypadku może- wystarczy, że zrobisz z kartami coś bardzo nieodpowiedniego...

autor: Serephinea » 2007-11-13, 10:26

wiesz...zalezy dla kogo czym jest smierc. malarz, ktory dotknie kart moze oslepnac i wtedy juz nie namaluje...
a ten przypadek co nie moze mowic, mowic zacznie jak juz zapalenie gardla mu minie ;] poza tym tarot jako taki moze nie zabic, ze ciach! piorun i lezysz martwy, ale stopniowo cie zabijac...jakas choroba, ulomnoscia, albo wyniszczac cie przez sny, koszmary...to zalezy tylko od kart i wlasciciela. ciekawi mnie tylko jedno...czy sam wrozbita moze dotknac kart innego...bo tego to sama nie wiem, ale raczej mysle, ze się nie powinno..

autor: The Little One » 2007-11-13, 00:04

Heh... TLO życzę Ci żebyś sobie kiedyś dotkneła kart mojego tarocisty. Ja to raz zrobiłem i wiem, że nie powinienem był...
Lauwiasz, doskonale wiem, o czym mówisz (;
Jednak tarot zabić nie może, no ludzie ;D Ewentualnie, w skrajnych przypadkach, taki człowiek, który dotknie takiej talii, czasem może sam sobie psychikę zjechać, będąc w szoku po dotknięciu takiej talii, o d;

Na górę