Moment, który zdecydował o waszym dalszym życiu.

Odpowiedz

Emotikony
:D :grin: :) :( :o :shock: :? 8) :lol: :x :P :oops: :cry: :evil: :twisted: :roll: :wink: :!: :?: :idea: :arrow: :| :neutral: :mrgreen: :diabel: :diabel2: :fuckyou: :one: :zly: :kosci: :sindbad: :fuckyou2: :mikolaj: :zdziw: :sylwester: :okulary: :galy:
Wyświetl więcej emotikon

BBCode włączony
[Img] włączony
[URL] włączony
Emotikony włączone

Przegląd tematu
   

Rozwiń widok Przegląd tematu: Moment, który zdecydował o waszym dalszym życiu.

Re: Moment, który zdecydował o waszym dalszym życiu.

autor: Ella » 2022-12-04, 15:58

Witam wszystkich,
Czytając Wasze wpisy widzę, że nie jestem sama - odnośnie bycia w kluczowym momencie swojego życia, Co prawda już od jakiegoś czasu interesuje się sprawami związanymi z duchowością - tarot, wicca itp teraz dopiero jednak widzę czym jest realna świadomość - w zasadzie jestem na samym początku swojej drogi. Jeżeli jest tu ktoś kto chciałby nawiązać kontakt i wymienić się jakimiś swoimi poglądami na otaczający go świat lub szuka po prostu znajomych/ przyjaciół - obecnie jestem w próżni jeśli chodzi o ten zakres relacji - podobno tak często się dzieje - to zapraszam do kontaktu - chętnie poznam kogoś o podobnych poglądach - warto szukać i pytać.
Pozdrawiam serdecznie
Ella

Re: Moment, który zdecydował o waszym dalszym życiu.

autor: Niebieski » 2015-04-07, 22:03

Zdarzało się że byłem w tzw. dołku. Nie ukrywam że nieraz pomogła mi modlitwa. Mogę zdradzić nawet kościół w którym zawsze mogłem liczyć na duchową otuchę. To kościół Św. Anny. Muszę powiedzieć że bardzo często wchodziłem do tego kościoła smutny ale wychodziłem pocieszony, i potem wszystko jakoś się układało. Może u Św. Anny mam jakieś względy? Tak naprawdę nie zdawałem sobie z tego do końca sprawy. Dopiero później kiedy zacząłem sobie przypominać jak to kiedyś było doszedłem do wniosku że Kościół Św. Anny był dla mnie szczęśliwy.
Myślę że każdy wierzący ma takiego świętego lub świętą. Trzeba więc poszukać i trochę się nad tym zastanowić jaki Święty lub jaka Święta są dla nas najlepsi. Niby jest tak że w każdym kościele można się pomodlić ale w tym co napisałem coś jednak jest bo Kościół Św. Anny był jakiś taki dla mnie szczęśliwy. :)
Teraz kiedy jestem już starszy, wiem, że kiedy tam wejdę znowu i pomodlę się albo nawet zostanę na mszy, wszystko się ułoży i wszystko będzie dobrze. Dla mnie jest to naprawdę coś niesamowitego ale najlepsze jest to że wiem, że coś wiem. :)

Re: Moment, który zdecydował o waszym dalszym życiu.

autor: cha0Z » 2015-02-05, 20:12

Ciekawe bo też byłem na dnie praktycznie ale tylko i wyłącznie z mojej winy nic nie miało dla mnie sensu, nie miałem myśli samobójczych ale zero radości z życia nie wierzyłem w nic wrak człowieka i zdarzyło się coś co opisałem prędzej na forum http://www.paranormalium.pl/niewyjasnio ... t9629.html historia dość nieprawdopodobna ale to odmienilo całe moje życie zaczełem się interesować tematami o których nie mówią nigdzie o rozwoju duchowym i życie nabrało wartości, sensu, zaczeło się jakby na nowo. Tyle, że bez pomocy przyjaciół ponieważ wszyscy się okazali fałszywi doszedłem do wszystkiego jedynie z pomocą brata.

Re: Moment, który zdecydował o waszym dalszym życiu.

autor: Gernek » 2015-02-05, 09:00

Wsparcie jest ważne, ale czasami przychodzi zbyt późno. Ważna jest nasza wewnętrzna siła - jak ją masz, to przetrwasz najgorszy czas. Przyjaciele i bliscy pomagają, ale są przypadki nie do odratowania - niestety.

Re: Moment, który zdecydował o waszym dalszym życiu.

autor: projektant » 2014-10-14, 19:46

Trzeba dbać o przyjaciół.

Re: Moment, który zdecydował o waszym dalszym życiu.

autor: wiciox » 2013-11-22, 00:29

Tak. Też miałem moment totalnego dnia psychicznego i emocjonalnego. Myślałem przez parę miesięcy o samobójstwie, bo rodzice nie dawali mi żyć, ciągle kłótnie i czepianie się o wszystko (nawet o tonację głosu, really...). Ale potem przyszli z pomocą przyjaciele. I dalej jestem sobą. Matury, wbrew bredniom rodziców, zdałem bardzo dobrze. Było ciężko, nie powiem, ale właściwi ludzie, gotowi dla nas na wiele, dostępni o każdej porze dnia i nocy oto fajna świadomość w samych nas. Oczywiście oni też mogą na mnie liczyć.

Moment, który zdecydował o waszym dalszym życiu.

autor: Usunięto użytkownika 9127 » 2013-11-18, 00:01

W wielu dziełach duchowych, mówi się dość poważnie o momencie, który pewnego dnia przyjdzie do naszego życia. Moment ten, będzie kluczowy dla dalszych naszych losów, zdecyduje o ścieżce, którą będziemy podążać do końca, bez możliwości zmiany. Mówię tutaj o momencie "deklaracji", "przynależności", lub ładniej mówiąc "zawierzenia".

Opowiadając z mojego życia, ten moment "zawierzenia" przyszedł do mnie w momencie, gdy byłem na zupełnym dnie emocjonalnym i psychicznym. Byłem w najgłębszym dole, jaki mógł kiedykolwiek dla mnie istnieć. Wtedy do, wiedziałem o tym, że muszę dokonać wyboru.
Czy być jak inni, normalny, spowity cierpieniem i ciemnością?
Czy zostać sobą, oryginalnym, samo stanowiącym, niezależnym i otworzyć się na to, czego się nie da zobaczyć, otworzyć się na szczęście bez powodu?

Czemu! mam się zawierzyć? Temu co widzę, czy temu co czuje? Jaką ścieżkę wybrać?

Konkretnie mówiąc, czy zacząć się lepiej uczyć w szkole bo rodzice tak chcą i inni tak robią, być jak wszyscy- żyć w wiecznej biedocie, żyć za grosze BYLE do końca miesiąca?
Czy starać się poświęcić medytacjom, dziełom mnichów, nauczycieli, księży? Otworzyć się na źródła, które każdy normalny człowiek wyśmieje- kosmici, energia życiowa, wiara w reinkarnacje.. Mimo iż nikt tego nie lubi i wręcz jest to negatywnie odbierane.

I ciekawi mnie, jak to było u was? Co sprawiło, że zaczęliście wierzyć w kosmitów :) uprawiać medytacje, rozkładać karty, bawić się w PSI balle o.O
Czy był to jakiś konkretny moment w waszym życiu, gdy powiedzieliście: NIE! nie chce cierpieć!

// Pamiętam dobrze, jak pisząc z pewną osobą smsy, która akurat nie była zbytnio przy siłach, napisałem jej, że przyjdzie moment, gdy zadecyduje w którą stronę chce iść. Od tego momentu będzie zależało jej dalsze życie, jakość jej przeżyć...
Pisząc to, dobrze wiedziałem, że już podjęła decyzje.

Na górę