autor: iq1000 » 2007-08-27, 16:22
Chciałbym usłyszeć wasze zdanie na moje przemyślenia.
Ludzie myślą, że dzieci wymyślają sobie swoje "duchy". Chcę obalić takie stwierdzenie. Nie dlatego, że twierdzę iż dzieciaki naprawdę je widzą. Raczej dlatego, że wydaje im się, że je widzą. Podchodzę z dystansem do tej sprawy, bo sam byłem takim dzieciakiem. W tamtych czasach nie dzieliłem się z nikim moimi przeżyciami, bo sam w nie niebardzo wieżyłem. To znaczy sam niewiedziałem co o tym myśleć, w końcu byłem bardzo młody. Zastanawiam się teraz czy to były moje nieświadome zmyślenia, jakieś naświetlenie siatkówki?, nie znam się. Pamiętam sytuacje, że gdy w nocy się budziłem i otwierałem oczy to czasami w rogu pokoju lub przy firance ktoś (coś) stał. Zamykałem wtedy oczy, przykrywałem się i bez względu na to czy usnę czy nie czekałem tak do świtu. Te postacie się nie powtarzały, trudno je opisać, zresztą nie bardzo już pamiętam ich wygląd. Z wyjątkiem dwóch: ten gościu przy firance i coś stojącego nad moim łóżkiem i patrzącego się na mnie. Ten ostatni był groteskowy, pierwszy ubrany na czarno. Postaci było więcej, nie pojawiały się zawsze i ja nie zawsze budziłem się w nocy. Rodzice słysząc o tym zakazali mi oglądać filmy i inne bezsensowne rzeczy. Po przeprowadzce do nowego domu (typ: bliźniak), gdy miałem już iść do pierwszej klasy(wakacje) strasznie się bałem. Miałem osobny pokój, ale Rzadko w nim spałem. Oni z czasem przestali się zjawiać i pewnie bym o nich zapomniał, gdyby nie ten jeden jedyny wieczór. Wiem co teraz myślicie... podejdźcie do tej sprawy tak jak ja, czyli z dystansem. Otóż od małego byłem uczony modlić się rano i wieczorem, zawsze modliłem się do mojego Anioła Stróża(jest taka znana modlitwa). No i ta sytuacja, którą zapamiętam do końca życia. Być może to było moje urojenie, ale poprostu to widziałem. Była noc, a ja wyjątkowo spałem w swoim pokoju. Obudziłem się w nocy. Czułem, że coś się stanie i chciałem wybiec z pokoju do rodziców, ale zabardzo się bałem, by przebiec przez korytarz. Odruchowo uklęknąłem i przeżegnałem się, by się pomodlić. Zamknąłe oczy, aby nie widzieć tego co się mogło już pojawić. Myślałem, że jak się szybko pomodlę to bez otwierania oczu rzucę się na łużko i spróbuję zasnąć. Otworzyłem, nie wytrzymałbym długo w niepewności i podczas modlitwy nad szafką, jakieś trzy metry ode mnie, na ścianie pojawił się wir( białe skręcające się coś) wiem, że coś w to wpadło, ale ja wybiegłem z pokoju starając patrzeć się na podłogę. Myślałem, że to mój Anioł Stróż to zrobił, ale i tak się bałem. Po tej sytuacji nie widziałem już nic takiego. Nadal budząc się bałem się, że coś zobaczę, alejuż nikogo nie było. Być może ten "wir" to było jakieś odblokowanie się mojego umysłu na moje lęki? Nie wiem.
Po tym wydarzeniu minęło dużo czsu i... Miałem jakieś 8, 9 lat. W domu mojej babci byłem na wakacjach. W pokoju z telewizorem byli wszyscy. Nagle moja ciocia powiedziała, że w drzwiach stoi aniołek. Myślałem, że robi sobie jaja, ale odruchowo spojrzałem. Białe lewitujące coś co w ułamku sekundy zniknęło to miałbyć aniołek? To właśnie zobaczyłem(teraz myślę, że to jakiaś gra świateł albo coś w tym stylu), ale moja ciocia widziała to samo. Ja się mimo wszystko nie przestraszyłem, a wszyscy się śmiali z cioci, więc po co miałem mówić. Zapomniałem o tej sprawie, ale teraz ją sobie przypomniałem.
Ostatnia sprawa. Po tych wydarzeniach byłem już normalny, zapomniałem o tym, gdy się budziłem w nocy nawet mi do głowy nie przyszło, żeby się czegoś bać. I tak w wieku 15 lat zmarła moja babcia. Przeżyłem barzo to wydarzenie, ale nie tak bardzo jak powinienem. Ze strachliwego, nieśmiałego chłopczyka stałem się śmiały i czasami nawet za bardzo. Jestem marzycielem i pewnie dlatego nie stałem się arogancki. Tylko dlatego. Rok po tym wydarzeniu (marzec tego roku) obudziłem się w nocy w moim pokoju, miałem wstać, ale było gorąco. Otworzyłem oczy i przekręciłem głowę w stronę szafy. Przez szafę coś śmignęło, a w wolnym tłumaczniu kawałek materiału(sukienki?), spory kawałek. Dobrze, że tak póżno spojrzałem. Szybko sobie wytłumaczyłem, że to zmęczenie wzroku po obudzeniu się. Druga myśl: kur*a falbanki? Efekt był taki, że pierwszy raz od wielu lat poczułem się niespokojny i bezradny. Poprostu zamknąłem oczy i spróbowałem zasnąć. Historia lubi się powtarzać? Nie zasnąłem tej nocy, zawsze tłumaczyłem się, że jak bym coś zobaczył to bym wstał i poszedł za tym, ale poprostu się bałem. Tej nocy miałem sporo czasu na przemyślenia. Powiązałem tą sprawę ze śmiercią babci. Przypomniałem sobie o "wirze" i "aniołku".Do tej pory się modliłem, ale już bez takiego przekonania. Moja babci była bardzo wieżąca. Absurdalna teoria: chciała mnie nastraszyć, abym spowrotem uwierzył?
Trochę czasu minęło, a ja po swojemu zacząłem podchodzić do tego wydarzenia z dystansem. Ciekaw jestem waszych opini, bo opowiedziałem sporo rzeczy z mojego życia. Ja znowu nie wierzę w te duchy, ale z całych sił chcę uwierzyć. Nie szukam ich na siłę, ale za wszelką cenę chcę poznać prawdę.
Chciałbym usłyszeć wasze zdanie na moje przemyślenia.
Ludzie myślą, że dzieci wymyślają sobie swoje "duchy". Chcę obalić takie stwierdzenie. Nie dlatego, że twierdzę iż dzieciaki naprawdę je widzą. Raczej dlatego, że wydaje im się, że je widzą. Podchodzę z dystansem do tej sprawy, bo sam byłem takim dzieciakiem. W tamtych czasach nie dzieliłem się z nikim moimi przeżyciami, bo sam w nie niebardzo wieżyłem. To znaczy sam niewiedziałem co o tym myśleć, w końcu byłem bardzo młody. Zastanawiam się teraz czy to były moje nieświadome zmyślenia, jakieś naświetlenie siatkówki?, nie znam się. Pamiętam sytuacje, że gdy w nocy się budziłem i otwierałem oczy to czasami w rogu pokoju lub przy firance ktoś (coś) stał. Zamykałem wtedy oczy, przykrywałem się i bez względu na to czy usnę czy nie czekałem tak do świtu. Te postacie się nie powtarzały, trudno je opisać, zresztą nie bardzo już pamiętam ich wygląd. Z wyjątkiem dwóch: ten gościu przy firance i coś stojącego nad moim łóżkiem i patrzącego się na mnie. Ten ostatni był groteskowy, pierwszy ubrany na czarno. Postaci było więcej, nie pojawiały się zawsze i ja nie zawsze budziłem się w nocy. Rodzice słysząc o tym zakazali mi oglądać filmy i inne bezsensowne rzeczy. Po przeprowadzce do nowego domu (typ: bliźniak), gdy miałem już iść do pierwszej klasy(wakacje) strasznie się bałem. Miałem osobny pokój, ale Rzadko w nim spałem. Oni z czasem przestali się zjawiać i pewnie bym o nich zapomniał, gdyby nie ten jeden jedyny wieczór. Wiem co teraz myślicie... podejdźcie do tej sprawy tak jak ja, czyli z dystansem. Otóż od małego byłem uczony modlić się rano i wieczorem, zawsze modliłem się do mojego Anioła Stróża(jest taka znana modlitwa). No i ta sytuacja, którą zapamiętam do końca życia. Być może to było moje urojenie, ale poprostu to widziałem. Była noc, a ja wyjątkowo spałem w swoim pokoju. Obudziłem się w nocy. Czułem, że coś się stanie i chciałem wybiec z pokoju do rodziców, ale zabardzo się bałem, by przebiec przez korytarz. Odruchowo uklęknąłem i przeżegnałem się, by się pomodlić. Zamknąłe oczy, aby nie widzieć tego co się mogło już pojawić. Myślałem, że jak się szybko pomodlę to bez otwierania oczu rzucę się na łużko i spróbuję zasnąć. Otworzyłem, nie wytrzymałbym długo w niepewności i podczas modlitwy nad szafką, jakieś trzy metry ode mnie, na ścianie pojawił się wir( białe skręcające się coś) wiem, że coś w to wpadło, ale ja wybiegłem z pokoju starając patrzeć się na podłogę. Myślałem, że to mój Anioł Stróż to zrobił, ale i tak się bałem. Po tej sytuacji nie widziałem już nic takiego. Nadal budząc się bałem się, że coś zobaczę, alejuż nikogo nie było. Być może ten "wir" to było jakieś odblokowanie się mojego umysłu na moje lęki? Nie wiem.
Po tym wydarzeniu minęło dużo czsu i... Miałem jakieś 8, 9 lat. W domu mojej babci byłem na wakacjach. W pokoju z telewizorem byli wszyscy. Nagle moja ciocia powiedziała, że w drzwiach stoi aniołek. Myślałem, że robi sobie jaja, ale odruchowo spojrzałem. Białe lewitujące coś co w ułamku sekundy zniknęło to miałbyć aniołek? To właśnie zobaczyłem(teraz myślę, że to jakiaś gra świateł albo coś w tym stylu), ale moja ciocia widziała to samo. Ja się mimo wszystko nie przestraszyłem, a wszyscy się śmiali z cioci, więc po co miałem mówić. Zapomniałem o tej sprawie, ale teraz ją sobie przypomniałem.
Ostatnia sprawa. Po tych wydarzeniach byłem już normalny, zapomniałem o tym, gdy się budziłem w nocy nawet mi do głowy nie przyszło, żeby się czegoś bać. I tak w wieku 15 lat zmarła moja babcia. Przeżyłem barzo to wydarzenie, ale nie tak bardzo jak powinienem. Ze strachliwego, nieśmiałego chłopczyka stałem się śmiały i czasami nawet za bardzo. Jestem marzycielem i pewnie dlatego nie stałem się arogancki. Tylko dlatego. Rok po tym wydarzeniu (marzec tego roku) obudziłem się w nocy w moim pokoju, miałem wstać, ale było gorąco. Otworzyłem oczy i przekręciłem głowę w stronę szafy. Przez szafę coś śmignęło, a w wolnym tłumaczniu kawałek materiału(sukienki?), spory kawałek. Dobrze, że tak póżno spojrzałem. Szybko sobie wytłumaczyłem, że to zmęczenie wzroku po obudzeniu się. Druga myśl: kur*a falbanki? Efekt był taki, że pierwszy raz od wielu lat poczułem się niespokojny i bezradny. Poprostu zamknąłem oczy i spróbowałem zasnąć. Historia lubi się powtarzać? Nie zasnąłem tej nocy, zawsze tłumaczyłem się, że jak bym coś zobaczył to bym wstał i poszedł za tym, ale poprostu się bałem. Tej nocy miałem sporo czasu na przemyślenia. Powiązałem tą sprawę ze śmiercią babci. Przypomniałem sobie o "wirze" i "aniołku".Do tej pory się modliłem, ale już bez takiego przekonania. Moja babci była bardzo wieżąca. Absurdalna teoria: chciała mnie nastraszyć, abym spowrotem uwierzył?
Trochę czasu minęło, a ja po swojemu zacząłem podchodzić do tego wydarzenia z dystansem. Ciekaw jestem waszych opini, bo opowiedziałem sporo rzeczy z mojego życia. Ja znowu nie wierzę w te duchy, ale z całych sił chcę uwierzyć. Nie szukam ich na siłę, ale za wszelką cenę chcę poznać prawdę.