autor: sowa » 2009-02-10, 22:07
Tej nocy miałam takie spotkanie.
To był miły sen. Śniła mi się zmarła bliska rodzina. Dziadkowie, ciocia, kot, którego miałam jako dziecko a dalej stała zmarła rodzina, z którą miałam słabszy kontakt i mgliście widoczni przodkowie, których nie znałam.
Siedziałam przy stole nakrytym białym obrusem a oni wszyscy stali za moimi plecami. Wydaje mi się, że pierwsza podeszła do mnie babcia i powiedziała coś miłego. Coś, co sprawiło, że przestałam się bać. Powiedziałam im, że przecież są martwi a ich widzę, i że myślałam, że nie ma nieba. Wtedy odpowiedzieli mi, że nie wiedzą jeszcze czy jest niebo i piekło, bo jeszcze tam nie doszli, na to jeszcze nie nadszedł ich czas, ale na pewno życie nie kończy się w trumnie. Tylko dziadek jakoś tak surowo spoglądał gdzieś z tyłu, ale jego raczej za życia nie lubiłam i nigdy nie należał do czułych i miłych. Potem podeszła do mnie ciocia, która zginęła w kwietniu 2008 r. w wypadku. Miała na sobie różowy kaszmirowy sweterek i blond loki. Wyglądała dość młodo i ładnie. Położyła dłoń na moim ramieniu i powiedziała, że wszyscy się spotkamy i nie ma się czego obawiać. Wskazała palcem i oznajmiła, że nawet kot rodziny jest. I wtedy zobaczyłam moją Kicię. Na początku nie wiedziałam co to za zwierzak, oprócz tego, że dowiedziałam się, że należał do rodziny, ale potem uzmysłowiłam sobie, że to moja Kicia, kotka którą dostałam we wczesnej podstawówce. Ciocia jeszcze nachyliła się i powiedziała mi na ucho coś ważnego, coś bardzo bardzo ważnego co miałam zapamiętać i pytała czy na pewno rozumiem. Ale ja już zajęłam się moją Kicią i nic nie pamiętam.
To był dziwny sen. Obudziłam się szczęśliwa, ale teraz wkrada się odrobina niepokoju.
Pomóżcie go zinterpetować, proszę.
Tej nocy miałam takie spotkanie.
To był miły sen. Śniła mi się zmarła bliska rodzina. Dziadkowie, ciocia, kot, którego miałam jako dziecko a dalej stała zmarła rodzina, z którą miałam słabszy kontakt i mgliście widoczni przodkowie, których nie znałam.
Siedziałam przy stole nakrytym białym obrusem a oni wszyscy stali za moimi plecami. Wydaje mi się, że pierwsza podeszła do mnie babcia i powiedziała coś miłego. Coś, co sprawiło, że przestałam się bać. Powiedziałam im, że przecież są martwi a ich widzę, i że myślałam, że nie ma nieba. Wtedy odpowiedzieli mi, że nie wiedzą jeszcze czy jest niebo i piekło, bo jeszcze tam nie doszli, na to jeszcze nie nadszedł ich czas, ale na pewno życie nie kończy się w trumnie. Tylko dziadek jakoś tak surowo spoglądał gdzieś z tyłu, ale jego raczej za życia nie lubiłam i nigdy nie należał do czułych i miłych. Potem podeszła do mnie ciocia, która zginęła w kwietniu 2008 r. w wypadku. Miała na sobie różowy kaszmirowy sweterek i blond loki. Wyglądała dość młodo i ładnie. Położyła dłoń na moim ramieniu i powiedziała, że wszyscy się spotkamy i nie ma się czego obawiać. Wskazała palcem i oznajmiła, że nawet kot rodziny jest. I wtedy zobaczyłam moją Kicię. Na początku nie wiedziałam co to za zwierzak, oprócz tego, że dowiedziałam się, że należał do rodziny, ale potem uzmysłowiłam sobie, że to moja Kicia, kotka którą dostałam we wczesnej podstawówce. Ciocia jeszcze nachyliła się i powiedziała mi na ucho coś ważnego, coś bardzo bardzo ważnego co miałam zapamiętać i pytała czy na pewno rozumiem. Ale ja już zajęłam się moją Kicią i nic nie pamiętam.
To był dziwny sen. Obudziłam się szczęśliwa, ale teraz wkrada się odrobina niepokoju.
Pomóżcie go zinterpetować, proszę.