Sny powtarzające się.

Odpowiedz

Emotikony
:D :grin: :) :( :o :shock: :? 8) :lol: :x :P :oops: :cry: :evil: :twisted: :roll: :wink: :!: :?: :idea: :arrow: :| :neutral: :mrgreen: :diabel: :diabel2: :fuckyou: :one: :zly: :kosci: :sindbad: :fuckyou2: :mikolaj: :zdziw: :sylwester: :okulary: :galy:
Wyświetl więcej emotikon

BBCode włączony
[Img] włączony
[URL] włączony
Emotikony włączone

Przegląd tematu
   

Rozwiń widok Przegląd tematu: Sny powtarzające się.

autor: DragonFire » 2008-03-08, 19:35

Będzie, ale nie że papież... To nie ta fucha. Ale szef będzie, tylko wolałbym, gdyby kobieta, bo by klawo było :D

autor: Nyarlathotep » 2008-03-08, 16:34

Nastepnego nie bedzie ;]
A na mnie moga liczyc Ci ktorzy dobrze mnie znaja, to dziala w obydwie strony, nie bede dawal siebie innym nie znajomymn bo to strata czasu i energii ale zawsze daje im jedna szanse.

autor: DragonFire » 2008-03-07, 08:57

"Strach pomyslec co by bylo gdyby raz mnie zawiodl a ja bym liczyl na niego..."

Strach pomyśleć co by było, gdyby ktoś daremnie liczył na ciebie... Hmmm... w zasadzie to już było :-P

..

Następny po tym papieżu będzie jakby to ująć, ludzki... Może dlatego podniecenie - może wreszcie to kobieta będzie :lol:

autor: CCCP » 2008-03-06, 17:43

Hmm... w sumie jakoś w 2007 roku dwa razy w przeciągu miesiąca śniło mi się, że zmarł obecny papież Benedykt XVI. Sny pamiętam bardzo dobrze (w jednym z nich byłem w Watykanie ;-) oraz, że czułem w nich zdziwienie oraz lekkie podniecenie (?), że dopiero co wybierali papieża a juz następnego trzeba wybierać.

autor: Nyarlathotep » 2008-03-06, 04:52

Dobrze że mam taki dar od Boga
Twoj bog mnie przeraza.... mam nadzieje ze ja nie bede godny miec od niego zadnych darow, bo az strach pomylec....
Strach pomyslec co by bylo gdyby raz mnie zawiodl a ja bym liczyl na niego...

autor: DragonFire » 2008-03-03, 22:24

Więc plączesz się w zeznaniach ;)

autor: Nyarlathotep » 2008-03-02, 16:44

Uwazasz ze jestem ograniczony? Heheh OK ;]
Egoizm odstrasza? Tu się nie zgodze... naj[pierw musieli bysmy opisac istote egoizmu i jak kto to odczowa. Dlaczego odstrasza, dlatego ze ktos dba o siebie jest zdecydowany, ambitny dazy do celu i mysli o sobie - uwazasz ze nie mysli o osobach mu bliskich??? Wtedy prowadzilo by to do samodestrukcji...

A czy JA jestem dla kogokolwiek - wiem ze nie dla wszystkich ;]

autor: DragonFire » 2008-03-01, 20:05

"Uwazasz ze on nie jest dla mnie?"

Nie w tym leży "problem", pytanie jest w tym, czy ty jesteś dla kogokolwiek.
Nie wiem czy wiesz, ale egoizm odstrasza.

Pojęcia natomiast, popatrz na religie, sekty i inne ustrojstwa, każda z nich ma inne pojęcie, jednak nie przeszkadza im to istnieć na tym samym globie.

Może nie głupi, źle się wyraziłem, lecz ograniczony. Ale w takim stanie trwał wiecznie nie będziesz przecież, więc nie ma się czym przejmować.

autor: Nyarlathotep » 2008-03-01, 02:43

DragonFire, Jesli uwazasz ze jestem glupi to powiedz to wprost nie obraze się kazdy ma prawo do takiego zdania. ;]
Moze jednak z czasem czytajac poje posty zauwazysz ze czesc textu jest czasem prowokacja ktora rozkreca i motywuje do dalszej rozmowy.
Dla wyjasnienia nie ma we mnie zla i arogancji, mozesz napisac ze duzo egoizmu i pewnosci siebie zgodze się z tym gdyz znam swoje mozliwosci na tyle ile moge zaufac sam sobie i nie lubie falszywej skromnosci. [Nie mylic z pycha]

Uwazasz ze on nie jest dla mnie? Przeciez podobno dal mi wolna wole, moge wybrac czy poswiecic się dla niego czy mam czerpac korzysci z tego ze on jest dla mnie.
A czy Bóg jest......
No wlasnie, mysle ze mamy rozne pojecie boga........

Pozdrawiam ;]

autor: DragonFire » 2008-02-29, 20:29

Z takim myśleniem, nic dziwnego, że twierdzisz, iż Bóg się od ciebie odwrócił.
Ile razy ty byś komuś pomagał, jeśli ten ktoś nie pomagał by tobie? Zero.
A czy Bóg jest miłosierny i kochający, dowie się tego każdy, kto tylko spróbuje dać mu siebie, a więc swoje zainteresowanie.
Póki co, widze, że dużo w tobie zła, arogancji i przepraszam, że to napisze, bo da się ciebie lubić ;) ... także dużo głupoty:

"czy dobry bog juz mnie za to nie kocha?"

Skoro dobry, to jak może nie kochać? Skoro tak twierdzisz, to czy otwierasz się na niego?

"Jesli juz mowa o bogu to on jest dla mnie a nie ja dla niego."

N.I.E. :)

autor: Nyarlathotep » 2008-02-28, 23:40

Bóg jest w każdym, więc dając siebie innym, dajesz coś jemu
Nie daje siebie nikomu i nie zamierzam - czy dobry bog juz mnie za to nie kocha?
To jest moje zycie i przezyje je tak jak chce jestem soba i istnieje dla siebie.
Jesli juz mowa o bogu to on jest dla mnie a nie ja dla niego.

autor: DragonFire » 2008-02-28, 01:21

Nie pisałem o śmierci. Brat Jezus nie jest śmiercią, tylko życiem, radością, ogromem pozytywnej energii.

Bóg się nie odwraca, tylko czasem stawia przed nami wyzwania, które jeśli polegniemy... bodą nas niczym rogata pustka.

A modlitwy to rozmowy, takie same jak pomiędzy przyjaciółmi... To nie klepanie głupich regułek... Czasem trzeba prócz słów także coś ofiarować bogu, by wiedział, że na nas można polegać... U mnie to jest postępem w życiu, kombinowaniem co by tu jeszcze udoskonalić, dawaniem swojego zainteresowania każdej istocie. Bóg jest w każdym, więc dając siebie innym, dajesz coś jemu :)

autor: Nyarlathotep » 2008-02-28, 00:42

Fiolki.... smierc gdy nadchodzi pachnie fiolkami ;]
Kiedys rozmawialem z bogiem, wszystko o co poprosilem mialem czulem się kims wyjatkowym, poniewaz inni cale zycie modlac się i proszac nie dostali nic. Uwazalem ze poprostu wiem jak z nim rozmawiac zawiodl mnie raz... wystarczylo raz się odwocil.
Teraz po dluzszym zastanowieniu mysle ze to nie byl on, nie z nim rozmawialem.,.. i nie od niego wszystko otrzytmywalem.

autor: DragonFire » 2008-02-27, 14:33

Czym jest śmierć? Odejściem, pożegnaniem, na zawsze.
Czasami trzeba nie traktować tych tłumaczeń dosłownie, bo by były na 100% sprawdzalne, to trzeba sobie wg swojego myślenia je odebrać. Śmierć dla każdego jest czymś innym.

Skąd pozytywne? - Spotkałem go ;) ... Więc, gdy go spotykasz, bo ma ci coś do przekazania (pierwszy kontakt następuje poprzez miły, uskrzydlający "cud", np spotkanie oko w oko, następne są już na jawie, bądź telepatycznie przesyła informacje), to wokół tego zdarzenia jest mnóstwo żółto-białego światła, do tego zapach kwiatów, w którym nie wyniuchasz konkretnego rodzaju kwiatu, jest ich zbyt dużo. Ten zapach utrzymuje się około 1-2 minut po zniknięciu brata Jezusa. Potem zostaje harmonia w sercu, jeśli jesteś dobrym człowiekiem, jeśli negatywnym... Cóż, ja takim nie jestem, więc nie wiem, ale na pewno wiele zapytajników ;)

A interpretacja, znajdź lepszą ;) - jak pisałem, każdy musi odczytywać sny wg swoich wierzeń, swojej wiedzy i poprzez swój filtr charakteru. Inaczej, nie będzie dość precyzyjnie.

autor: Nyarlathotep » 2008-02-27, 11:49

DragonFire, W 10 to malo powiedziane.......
Moze nie az tak dokladnie ale mniejwiecej trafiles.
Tak się tylko zastanawiam z ta smiercia... tego chyba nie koniecznie nalezy odbieraz doslownie;] Pozatym czym jest smierc? Mozna porzeciez umrzec za zycia i trwac w tym na zawsze.
Zastanawia mnie tylko Ostatnie zdanie.... spotkanie bylo by pozytywne? Skad ten wniosek...

To oczywiscie tylko Twoja interpretacja ale dzieki ;] Nastepny sen jesli moge wysle Ci na PRV ;]

autor: DragonFire » 2008-02-27, 01:33

Bo jesteś za krótki na ten temat, to dlatego ci się nic nie trzyma. Spójrz szerzej, wielowymiarowo, potrafisz tak? Ha! Widać, że nie.

autor: Gość » 2008-02-26, 02:20

No A nie się tłukłeś z Jezusem na śmierć i życie;]
Może to nie był Jezus? Tylko gwiezdny wojownik(żart;] )
Ale wojownik,fantazja i moim zdaniem to koniec tematu;]
Bo to się nie trzyma kupy.
W sumie temat kontynuować bo temat ,,sny,,więc musisz to jeszcze wałkować nyarla.

autor: DragonFire » 2008-02-26, 00:02

Boże, jaki nick!!! Nyarla... Ratunku :/

Wiecie co, nie będe się z wami wdawał w dyskusje czym są sny, dla mnie ogromną pomocą w życiu, wizjami, które mogą ochronić przed złem, bo wiemy coś przed danymi wydarzeniami i możemy im zaradzić, bądź pomyśleć jak sobie poradzić z przeszkodą... Niestety lubie tutejszych sceptyków i dla nich, nie będe się z nimi kłócił o swoje prawdy - bo każdy ma swoją i zmienianie jej na siłe przynosi wiele kłótni...

Nyarlathotep'pie drogi, trudno się tłumaczy twój sen, ale już wiem o co chodzi. Nie wiem tylko, czy moje tłumaczenie zaryje w dziesiątke, czy całkiem poza tarcze, bo lepiej by było, by każdy tłumaczył sen wg swojego charakteru i swojej wiedzy o sobie.

To idzie tak:
"Wesołe, spokojne chwile, po których zdarzy się coś złego związanego z bliską osobą. Być może choroba lub coś złego,co sprawi, że w twojej nieporadności, ktoś umrze. Ty jednak będziesz się potem obwiniał za to, że nic nie zrobiłeś bądź nic nie mogłeś zrobić dla tej osoby. Potem nastanie długi czas smutku, braku perspektyw, braku pomocy, strachu/niepewności.
Przed jej śmiercią widać jeszcze konieczność wyrzeczeń... A potem zły koniec."
Jezusa radze rozpatrywać jako bardzo ważną sprawę dla twojego życia. To nie spotkanie z nim, bo jesli by się zdarzyło, było by bardzo pozytywne.

Na górę