autor: DragonFire » 2008-02-26, 00:02
Boże, jaki nick!!! Nyarla... Ratunku
Wiecie co, nie będe się z wami wdawał w dyskusje czym są sny, dla mnie ogromną pomocą w życiu, wizjami, które mogą ochronić przed złem, bo wiemy coś przed danymi wydarzeniami i możemy im zaradzić, bądź pomyśleć jak sobie poradzić z przeszkodą... Niestety lubie tutejszych sceptyków i dla nich, nie będe się z nimi kłócił o swoje prawdy - bo każdy ma swoją i zmienianie jej na siłe przynosi wiele kłótni...
Nyarlathotep'pie drogi, trudno się tłumaczy twój sen, ale już wiem o co chodzi. Nie wiem tylko, czy moje tłumaczenie zaryje w dziesiątke, czy całkiem poza tarcze, bo lepiej by było, by każdy tłumaczył sen wg swojego charakteru i swojej wiedzy o sobie.
To idzie tak:
"Wesołe, spokojne chwile, po których zdarzy się coś złego związanego z bliską osobą. Być może choroba lub coś złego,co sprawi, że w twojej nieporadności, ktoś umrze. Ty jednak będziesz się potem obwiniał za to, że nic nie zrobiłeś bądź nic nie mogłeś zrobić dla tej osoby. Potem nastanie długi czas smutku, braku perspektyw, braku pomocy, strachu/niepewności.
Przed jej śmiercią widać jeszcze konieczność wyrzeczeń... A potem zły koniec."
Jezusa radze rozpatrywać jako bardzo ważną sprawę dla twojego życia. To nie spotkanie z nim, bo jesli by się zdarzyło, było by bardzo pozytywne.
Boże, jaki nick!!! Nyarla... Ratunku :/
Wiecie co, nie będe się z wami wdawał w dyskusje czym są sny, dla mnie ogromną pomocą w życiu, wizjami, które mogą ochronić przed złem, bo wiemy coś przed danymi wydarzeniami i możemy im zaradzić, bądź pomyśleć jak sobie poradzić z przeszkodą... Niestety lubie tutejszych sceptyków i dla nich, nie będe się z nimi kłócił o swoje prawdy - bo każdy ma swoją i zmienianie jej na siłe przynosi wiele kłótni...
Nyarlathotep'pie drogi, trudno się tłumaczy twój sen, ale już wiem o co chodzi. Nie wiem tylko, czy moje tłumaczenie zaryje w dziesiątke, czy całkiem poza tarcze, bo lepiej by było, by każdy tłumaczył sen wg swojego charakteru i swojej wiedzy o sobie.
To idzie tak:
"Wesołe, spokojne chwile, po których zdarzy się coś złego związanego z bliską osobą. Być może choroba lub coś złego,co sprawi, że w twojej nieporadności, ktoś umrze. Ty jednak będziesz się potem obwiniał za to, że nic nie zrobiłeś bądź nic nie mogłeś zrobić dla tej osoby. Potem nastanie długi czas smutku, braku perspektyw, braku pomocy, strachu/niepewności.
Przed jej śmiercią widać jeszcze konieczność wyrzeczeń... A potem zły koniec."
Jezusa radze rozpatrywać jako bardzo ważną sprawę dla twojego życia. To nie spotkanie z nim, bo jesli by się zdarzyło, było by bardzo pozytywne.