autor: Fairy » 2010-11-20, 17:16
Hmm, co do tej stodoły, to nie wiem. To był proroczy sen. Prawdopodobieństwo, że to twoja mama spaliła stodołę jest, ale niewielkie. Musiałaby w tym czasie lunatykować, co wiąże się z tym, że nic by nie pamiętała. Jak dla mnie to był taki zwyczajny (ale jednocześnie niezwykły) proroczy sen.
Co do snu NM_ONE. Ja interpretuję sny od dosyć dawna, najpierw robiłam to z sennikiem, ale doszłam do wniosku, że interpretacja snów jest tak prosta i dosłowna, że od pewnego czasu staram się to robić bez sennika.
Twój sen przypomina mi trochę rodzaj gry. Punkty, złote klucze. Kojarzy mi się również z bajkami (dom z piernika) itp. Piszesz, że we śnie stałaś się lalką. Bycie we śnie lalką oznacza lęk, poczucie bycia czymś nierealnym, nierzeczywistym i wycofanie z życia. Od razu widać, że to łopatologicznie wytłumaczone. Lalka jest zabawką, symbolizuje nierealnego człowieka, który nie może sam decydować o sobie. Jednak twój sen jest bardzo dokładny (i tego Ci zazdroszczę, bo u mnie z reguły tylko jakieś strzępy pamiętam
Jednak jest sen który pamiętam dokładnie. Był strasznie długi i dosyć dziwny. Do tego ukazuje, że nie można umrzeć we śnie (lub dokładniej, jak się śni, że się umiera, to się nie umrze, tylko podniesie i pójdzie dalej
Mój sen dotyczył wyjazdu na zieloną szkołę. Weszłam do takiego jakby przedpokoju i z niego przez łazienkę do takiej dużej sali, coś jak szpitalnej, ale jak się później okazało to był zwykły pokój w ośrodku w którym byłam. Stała tam też szafa. Gdy już rozejrzałam się po pokoju zauważyłam trzy dziwne osoby, takich czarnych rycerzy. Stali z kuszami. W pierwszej wersji tego snu zobaczyłam, że w pokoju są dzieci i, że się boją. Wzięłam je więc ze sobą i chcieliśmy uciec przez takie wielkie drzwi, które jednak skojarzyły mi się ze szpitalem. Jednak tylko dzieci wyszły przez te drzwi a ja chciałam uciec jakoś górą (choć do dziś nie wiem jak miałam zamiar to zrobić). Biegłam i biegłam bo było wiele pięter. Pamiętam, że ze zmęczenia strasznie szybko waliło mi serce. To było bardzo realistyczne.
Ale nagle jak znalazłam się na górze budynku to mój sen zaczął się od początku, jakby coś przerzuciło mnie automatycznie znowu do tego przedpokoju. Przeszłam przez łazienkę ale wiedziałam, że w następnym pomieszczeniu są ci rycerze, więc otworzyłam drzwi tego pokoju i szybko schowałam się do szafy która tam stała. Nagle szafa się otworzyła i jeden z rycerzy wywlókł mnie za kaptur od bluzy. Znalazłam się pomiędzy dwoma rycerzami, z których jeden miał kuszę z normalną strzałą a drugi zamiast strzały miał tam zdechłą rybę
. Nagle jeden strzelił mi z kuszy (ten ze strzałą a nie z rybą) prosto w szyję. Poczułam jakbym umierała, chociaż nie wiem jakie odczucia towarzyszą umieraniu. Po prostu poczułam jakbym zrobiła wydech i tak trzymała na wydechu jakiś czas. Po jakichś kilku minutach wzięłam na nowo wdech i wróciły mi wszystkie siły. Podniosłam się, czym wystraszyłam osoby które były ze mną w pokoju, a myślały, że jestem martwa. Były to te dzieci, którym pomagałam uciec, ale były już nastolatkami. Pamiętam, że jedna z nich była blondynką z takimi poczochranymi włosami. Mówiły, że jestem już dorosła bo w tym czasie jak "nie żyłam" na prawdę dorastałam. Wyszłam z budynku i zaczęła się gra rodem z "Piły". Nie pamiętam co było na początku, w każdym razie znalazłam jeszcze kilku ludzi, z którymi byłam uwięziona w jakimś bliżej nieokreślonym miejscu (w każdym razie na zewnątrz budynku). Najpierw musieliśmy przejść wzdłuż jakiegoś kanionu nad przepaścią w dole której było jakieś bagno po którym płynął statek. Ktoś postanowił zeskoczyć na dół na ten statek. Potem znowu nie pamiętam co się działo, ale po jakimś czasie ludzie z którymi tam byłam zaczęli spiskować przeciwko sobie. Mnie i jakiegoś kolesia zakuli w kajdany nad tą przepaścią. Trzymaliśmy w rękach przed sobą jakieś kartki. Przed nami były noże, które cięły te kartki a jak noże pocięłyby te kartki to miały ciąć nasze palce a potem całe ręce. Ten koleś jakoś się wyswobodził z tych kajdanów i przeskoczył przez calutką przepaść. A ja tylko się wyswobodziłam i przeszłam po takiej "półce" skalnej nad tą przepaścią wzdłuż tej ściany. Jednak tylko dotarłam na stały ląd, sen się skończył.
Dziwne. Zwłaszcza to ze śmiercią i nagłym przebudzeniem
Hmm, co do tej stodoły, to nie wiem. To był proroczy sen. Prawdopodobieństwo, że to twoja mama spaliła stodołę jest, ale niewielkie. Musiałaby w tym czasie lunatykować, co wiąże się z tym, że nic by nie pamiętała. Jak dla mnie to był taki zwyczajny (ale jednocześnie niezwykły) proroczy sen.
Co do snu NM_ONE. Ja interpretuję sny od dosyć dawna, najpierw robiłam to z sennikiem, ale doszłam do wniosku, że interpretacja snów jest tak prosta i dosłowna, że od pewnego czasu staram się to robić bez sennika.
Twój sen przypomina mi trochę rodzaj gry. Punkty, złote klucze. Kojarzy mi się również z bajkami (dom z piernika) itp. Piszesz, że we śnie stałaś się lalką. Bycie we śnie lalką oznacza lęk, poczucie bycia czymś nierealnym, nierzeczywistym i wycofanie z życia. Od razu widać, że to łopatologicznie wytłumaczone. Lalka jest zabawką, symbolizuje nierealnego człowieka, który nie może sam decydować o sobie. Jednak twój sen jest bardzo dokładny (i tego Ci zazdroszczę, bo u mnie z reguły tylko jakieś strzępy pamiętam ;)
Jednak jest sen który pamiętam dokładnie. Był strasznie długi i dosyć dziwny. Do tego ukazuje, że nie można umrzeć we śnie (lub dokładniej, jak się śni, że się umiera, to się nie umrze, tylko podniesie i pójdzie dalej :D
Mój sen dotyczył wyjazdu na zieloną szkołę. Weszłam do takiego jakby przedpokoju i z niego przez łazienkę do takiej dużej sali, coś jak szpitalnej, ale jak się później okazało to był zwykły pokój w ośrodku w którym byłam. Stała tam też szafa. Gdy już rozejrzałam się po pokoju zauważyłam trzy dziwne osoby, takich czarnych rycerzy. Stali z kuszami. W pierwszej wersji tego snu zobaczyłam, że w pokoju są dzieci i, że się boją. Wzięłam je więc ze sobą i chcieliśmy uciec przez takie wielkie drzwi, które jednak skojarzyły mi się ze szpitalem. Jednak tylko dzieci wyszły przez te drzwi a ja chciałam uciec jakoś górą (choć do dziś nie wiem jak miałam zamiar to zrobić). Biegłam i biegłam bo było wiele pięter. Pamiętam, że ze zmęczenia strasznie szybko waliło mi serce. To było bardzo realistyczne.
Ale nagle jak znalazłam się na górze budynku to mój sen zaczął się od początku, jakby coś przerzuciło mnie automatycznie znowu do tego przedpokoju. Przeszłam przez łazienkę ale wiedziałam, że w następnym pomieszczeniu są ci rycerze, więc otworzyłam drzwi tego pokoju i szybko schowałam się do szafy która tam stała. Nagle szafa się otworzyła i jeden z rycerzy wywlókł mnie za kaptur od bluzy. Znalazłam się pomiędzy dwoma rycerzami, z których jeden miał kuszę z normalną strzałą a drugi zamiast strzały miał tam zdechłą rybę :galy: . Nagle jeden strzelił mi z kuszy (ten ze strzałą a nie z rybą) prosto w szyję. Poczułam jakbym umierała, chociaż nie wiem jakie odczucia towarzyszą umieraniu. Po prostu poczułam jakbym zrobiła wydech i tak trzymała na wydechu jakiś czas. Po jakichś kilku minutach wzięłam na nowo wdech i wróciły mi wszystkie siły. Podniosłam się, czym wystraszyłam osoby które były ze mną w pokoju, a myślały, że jestem martwa. Były to te dzieci, którym pomagałam uciec, ale były już nastolatkami. Pamiętam, że jedna z nich była blondynką z takimi poczochranymi włosami. Mówiły, że jestem już dorosła bo w tym czasie jak "nie żyłam" na prawdę dorastałam. Wyszłam z budynku i zaczęła się gra rodem z "Piły". Nie pamiętam co było na początku, w każdym razie znalazłam jeszcze kilku ludzi, z którymi byłam uwięziona w jakimś bliżej nieokreślonym miejscu (w każdym razie na zewnątrz budynku). Najpierw musieliśmy przejść wzdłuż jakiegoś kanionu nad przepaścią w dole której było jakieś bagno po którym płynął statek. Ktoś postanowił zeskoczyć na dół na ten statek. Potem znowu nie pamiętam co się działo, ale po jakimś czasie ludzie z którymi tam byłam zaczęli spiskować przeciwko sobie. Mnie i jakiegoś kolesia zakuli w kajdany nad tą przepaścią. Trzymaliśmy w rękach przed sobą jakieś kartki. Przed nami były noże, które cięły te kartki a jak noże pocięłyby te kartki to miały ciąć nasze palce a potem całe ręce. Ten koleś jakoś się wyswobodził z tych kajdanów i przeskoczył przez calutką przepaść. A ja tylko się wyswobodziłam i przeszłam po takiej "półce" skalnej nad tą przepaścią wzdłuż tej ściany. Jednak tylko dotarłam na stały ląd, sen się skończył.
Dziwne. Zwłaszcza to ze śmiercią i nagłym przebudzeniem :zdziw: