autor: Ivellios » 2010-10-13, 23:20
O nie nie, całej fabuły nie zdradzę!
Wyjawię tylko tyle, że film jest oparty na motywach jakiejś francuskiej powieści historycznej (sory ale nie pamiętam, jakiej...) z wplecionymi kilkoma wątkami z życia Joanny D'Arc. Jest średniowiecze, wszystko się dzieje we Francji, państwo młodzi świeżo po ślubie idą do lokalnego władcy żeby zapłacić jakąśtam daninę (też kurde nie wiem jak się to nazywa dokładnie
). Panu młodemu każe zapłacić równowartość pieniężną 10 krów, a stwierdziwszy, że ten posiadał tylko jedną (i już ją spieniężył), wyrzuca pana młodego z zamku, po czym korzysta z "prawa pierwszej nocy" - gwałtownie pozbawia cnoty pannę młodą. Zostaje to przedstawione w taki sposób, że skłonny jestem stwierdzić, iż jest to jedna z najdziwniejszych scen gwałtu w historii animacji...
Potem Joanna (owa panna młoda) obmyśla zemstę, pojawia się szatan...
I więcej nie powiem, sam musisz obejrzeć i się dowiedzieć
Ogólnie jest to anime dość nietypowe, bo postacie wyglądają bardziej "europejsko" niż "japońsko", kreska też jest dość mało "japońska" - wiele scen wygląda, jak gdyby zostały narysowane ołówkiem i pokolorowane plakatówkami. Ponadto pojawia się dość dużo nawiązań muzycznych i wizualnych do czasów, w jakich ten film powstawał (wiesz, lata siedemdziesiąte, Dzieci Kwiatów i te sprawy) - muzyka w klimatach a'la rock psychodeliczny, tu jakieś scenki apokaliptyczne, mnóstwo trupów, po chwili cudowne ozdrowienie wszystkich za sprawą jednorękiego Jana (pan młody), dalej jakiś "pokaz kiczowatych slajdów", a jako dodatek do sałatek - scena, w której pojawia się wiele postaci typu ptak z genitaliami zamiast głowy czy pies liżący komuś *wiadome miejsce*, i wszyscy sobie robią dobrze...
Z tą orgią to oczywiście tylko jedna scena. Ale jest w "Belladonnie" więcej takich momentów, które aż kipią erotyką i seksem.
Ogólnie w filmie jest dość dużo elementów, których spodziewałbym się raczej po produkcjach amerykańskich, niż japońskich. Cóż, Japończycy też chcieli trochę zaszaleć
Zdecydowanie film nie dla wszystkich.
Jeszcze taka ciekawostka - "Belladonna" to ostatnia część trylogii wyprodukowanej przez studio Mushi Productions, pozostałe dwa filmy to "Kureopatora" (Kleopatra) i "Senya Ichya Monogatari" (Tysiąc i jedna noc). Pod względem komercyjnym żaden z tych filmów się nie przyjął, dość powiedzieć że krótko po wypuszczeniu "Belladonny" studio Mushi ogłosiło bankructwo.
I tak jak "Belladonna smutku", tak pozostałe dwa filmy są... lekko mówiąc, cholernie zboczone... no bo tak, w "Tysiąc i jednej nocy" mamy Alladyna-wędrownego-wyruchiwacza-wszystkiego-co-ma-cycki, a w "Kleopatrze" mamy królową Egiptu, która wygląda i zachowuje się jak dzisiejsze hot-trzynastki...
O nie nie, całej fabuły nie zdradzę! :P
Wyjawię tylko tyle, że film jest oparty na motywach jakiejś francuskiej powieści historycznej (sory ale nie pamiętam, jakiej...) z wplecionymi kilkoma wątkami z życia Joanny D'Arc. Jest średniowiecze, wszystko się dzieje we Francji, państwo młodzi świeżo po ślubie idą do lokalnego władcy żeby zapłacić jakąśtam daninę (też kurde nie wiem jak się to nazywa dokładnie :P ). Panu młodemu każe zapłacić równowartość pieniężną 10 krów, a stwierdziwszy, że ten posiadał tylko jedną (i już ją spieniężył), wyrzuca pana młodego z zamku, po czym korzysta z "prawa pierwszej nocy" - gwałtownie pozbawia cnoty pannę młodą. Zostaje to przedstawione w taki sposób, że skłonny jestem stwierdzić, iż jest to jedna z najdziwniejszych scen gwałtu w historii animacji...
Potem Joanna (owa panna młoda) obmyśla zemstę, pojawia się szatan...
I więcej nie powiem, sam musisz obejrzeć i się dowiedzieć :P
Ogólnie jest to anime dość nietypowe, bo postacie wyglądają bardziej "europejsko" niż "japońsko", kreska też jest dość mało "japońska" - wiele scen wygląda, jak gdyby zostały narysowane ołówkiem i pokolorowane plakatówkami. Ponadto pojawia się dość dużo nawiązań muzycznych i wizualnych do czasów, w jakich ten film powstawał (wiesz, lata siedemdziesiąte, Dzieci Kwiatów i te sprawy) - muzyka w klimatach a'la rock psychodeliczny, tu jakieś scenki apokaliptyczne, mnóstwo trupów, po chwili cudowne ozdrowienie wszystkich za sprawą jednorękiego Jana (pan młody), dalej jakiś "pokaz kiczowatych slajdów", a jako dodatek do sałatek - scena, w której pojawia się wiele postaci typu ptak z genitaliami zamiast głowy czy pies liżący komuś *wiadome miejsce*, i wszyscy sobie robią dobrze...
Z tą orgią to oczywiście tylko jedna scena. Ale jest w "Belladonnie" więcej takich momentów, które aż kipią erotyką i seksem.
Ogólnie w filmie jest dość dużo elementów, których spodziewałbym się raczej po produkcjach amerykańskich, niż japońskich. Cóż, Japończycy też chcieli trochę zaszaleć :P
Zdecydowanie film nie dla wszystkich.
Jeszcze taka ciekawostka - "Belladonna" to ostatnia część trylogii wyprodukowanej przez studio Mushi Productions, pozostałe dwa filmy to "Kureopatora" (Kleopatra) i "Senya Ichya Monogatari" (Tysiąc i jedna noc). Pod względem komercyjnym żaden z tych filmów się nie przyjął, dość powiedzieć że krótko po wypuszczeniu "Belladonny" studio Mushi ogłosiło bankructwo.
I tak jak "Belladonna smutku", tak pozostałe dwa filmy są... lekko mówiąc, cholernie zboczone... no bo tak, w "Tysiąc i jednej nocy" mamy Alladyna-wędrownego-wyruchiwacza-wszystkiego-co-ma-cycki, a w "Kleopatrze" mamy królową Egiptu, która wygląda i zachowuje się jak dzisiejsze hot-trzynastki...