autor: Majka474 » 2012-01-21, 02:20
Witam serdecznie. Jestem tutaj, ponieważ mamy mały "problem"... Co prawda nie dotyczy on mnie, ale mojej bliskiej rodziny. Postaram opisać się dość szczegółowo na czym polega tenże problem i nie ukrywam, że czekam na jakieś wyjaśnienia...
Możecie sobie myśleć, że oszalałam, że sama jestem jakaś "nawiedzona", ale to co tutaj napiszę, jest prawdą. Więc proszę, darujcie sobie niemiłe komentarze na temat tego co piszę i mój...
Mianowicie wszystko zaczęło dziać się 11.01.2012r. ok. godz. 18:00. W domu zostały dwie osoby, a kolejne dwie były w miejscowości "obok". Cisza, spokój, ciepło, gorąca herbata... Nagle do pomieszczenia w którym siedzą te dwie osoby wpada but i drzwi od domu są otwarte...
-Pewnie sąsiad sobie żarty robi- powiedział jeden z nich, po czym wyniósł buta na korytarz i zamknął drzwi.
Po 5 minutach, zdarzenie się powtórzyło... Tylko w tym momencie, jeden z domowników poczuł straszny chłód; but wrócił na swoje miejsce i kilka minut później wróciła pozostała dwójka domowników (z miejscowości obok).
Kiedy jeden z nich opowiedział, co się wydarzyło, zakluczyli drzwi, cały czas myśląc, że but pojawił się w kuchni z pomocą sąsiada... Ale to co działo się później, przechodzi ludzkie pojęcie! Po ok. 20 min. słychać było odgłos (pasujący do dźwięku jaki wydaje upuszczony but) i but znowu się pojawił w kuchni... Najdziwniejsze były jednak otwarte drzwi, które Oni zakluczyli! Koszmar dopiero się zaczął... Pies, który z reguły jest "rozbrykany" i niczego się nie boi, schował się pod ławą i siłą się go wyciągnąć nie dało (co nigdy wcześniej się nie zdarzało)! Po kolejnych (ok.) 20 minutach, kiedy domownicy wpajali sobie wzajemnie, że jednak zapomnieli zakluczyć drzwi i, że to na pewno sąsiad się wygłupia, znów usłyszeli hałas... Tym razem był to pojedynczy "stukot"! Po krótkich poszukiwaniach, okazało się, że z pokoju w którym siedzieli, przemieścił się "samoistnie" mały, porcelanowy słonik, do pokoju obok! Kiedy właściciel słonika chciał go podnieść, słonik był gorący. Od tego momentu rzeczy zaczęły zmieniać swoje położenia dokładnie co 3 minuty! Słoniki wędrowały z pokoju do pokoju, z pokoju do kuchni i z pokoju na korytarz. Najdziwniejsze jest to, że wszyscy siedzieli w pokoju, gdzie były te małe, porcelanowe figurki i nikt nie widział, kiedy one znikają... Później swoje miejsce zmienił odświeżacz powietrza, telefon komórkowy, łyżeczki, buty... Telefon komórkowy przy upadku, cały się rozleciał... A łyżeczka zdawała się poruszać w kierunku jednego z domowników... Wiem, brzmi to jak z jakiejś chorej bajki... Ale to zdarzyło się naprawdę!
Zdarzenie to trwało do ok. 3:00 w nocy. Przez trzy dni był spokój, a na czwarty znów zaczęło się to dziać... Wszystko to samo, tylko tym razem zamiast słoników, "teleportowały" się aniołki. "Teleportacji" nie przeszkadzały obce osoby w domu. Wręcz przeciwnie, kiedy ktoś się pojawił, częstotliwość zmiany położenia przedmiotów momentalnie się zmieniała...
Najbardziej nurtuje mnie jedno pytanie... Co to oznacza? "Kto" chce kogo przed kim chronić? A może to znak, że coś się wydarzy?
Dodam, że jeden z domowników (właściciel słoników i aniołków) związał się z osobą, której zmarła siostra, a kolejny domownik jest z osobą, której zmarła mama (ta osoba nie mieszka z nimi, ale podczas ostatnich zdarzeń była ich świadkiem, wtedy wędrowały jej buty, zegarek i telefon).
Będę bardzo wdzięczna za jakąkolwiek pomoc...
Witam serdecznie. Jestem tutaj, ponieważ mamy mały "problem"... Co prawda nie dotyczy on mnie, ale mojej bliskiej rodziny. Postaram opisać się dość szczegółowo na czym polega tenże problem i nie ukrywam, że czekam na jakieś wyjaśnienia...
Możecie sobie myśleć, że oszalałam, że sama jestem jakaś "nawiedzona", ale to co tutaj napiszę, jest prawdą. Więc proszę, darujcie sobie niemiłe komentarze na temat tego co piszę i mój...
Mianowicie wszystko zaczęło dziać się 11.01.2012r. ok. godz. 18:00. W domu zostały dwie osoby, a kolejne dwie były w miejscowości "obok". Cisza, spokój, ciepło, gorąca herbata... Nagle do pomieszczenia w którym siedzą te dwie osoby wpada but i drzwi od domu są otwarte...
-Pewnie sąsiad sobie żarty robi- powiedział jeden z nich, po czym wyniósł buta na korytarz i zamknął drzwi.
Po 5 minutach, zdarzenie się powtórzyło... Tylko w tym momencie, jeden z domowników poczuł straszny chłód; but wrócił na swoje miejsce i kilka minut później wróciła pozostała dwójka domowników (z miejscowości obok).
Kiedy jeden z nich opowiedział, co się wydarzyło, zakluczyli drzwi, cały czas myśląc, że but pojawił się w kuchni z pomocą sąsiada... Ale to co działo się później, przechodzi ludzkie pojęcie! Po ok. 20 min. słychać było odgłos (pasujący do dźwięku jaki wydaje upuszczony but) i but znowu się pojawił w kuchni... Najdziwniejsze były jednak otwarte drzwi, które Oni zakluczyli! Koszmar dopiero się zaczął... Pies, który z reguły jest "rozbrykany" i niczego się nie boi, schował się pod ławą i siłą się go wyciągnąć nie dało (co nigdy wcześniej się nie zdarzało)! Po kolejnych (ok.) 20 minutach, kiedy domownicy wpajali sobie wzajemnie, że jednak zapomnieli zakluczyć drzwi i, że to na pewno sąsiad się wygłupia, znów usłyszeli hałas... Tym razem był to pojedynczy "stukot"! Po krótkich poszukiwaniach, okazało się, że z pokoju w którym siedzieli, przemieścił się "samoistnie" mały, porcelanowy słonik, do pokoju obok! Kiedy właściciel słonika chciał go podnieść, słonik był gorący. Od tego momentu rzeczy zaczęły zmieniać swoje położenia dokładnie co 3 minuty! Słoniki wędrowały z pokoju do pokoju, z pokoju do kuchni i z pokoju na korytarz. Najdziwniejsze jest to, że wszyscy siedzieli w pokoju, gdzie były te małe, porcelanowe figurki i nikt nie widział, kiedy one znikają... Później swoje miejsce zmienił odświeżacz powietrza, telefon komórkowy, łyżeczki, buty... Telefon komórkowy przy upadku, cały się rozleciał... A łyżeczka zdawała się poruszać w kierunku jednego z domowników... Wiem, brzmi to jak z jakiejś chorej bajki... Ale to zdarzyło się naprawdę!
Zdarzenie to trwało do ok. 3:00 w nocy. Przez trzy dni był spokój, a na czwarty znów zaczęło się to dziać... Wszystko to samo, tylko tym razem zamiast słoników, "teleportowały" się aniołki. "Teleportacji" nie przeszkadzały obce osoby w domu. Wręcz przeciwnie, kiedy ktoś się pojawił, częstotliwość zmiany położenia przedmiotów momentalnie się zmieniała...
Najbardziej nurtuje mnie jedno pytanie... Co to oznacza? "Kto" chce kogo przed kim chronić? A może to znak, że coś się wydarzy?
Dodam, że jeden z domowników (właściciel słoników i aniołków) związał się z osobą, której zmarła siostra, a kolejny domownik jest z osobą, której zmarła mama (ta osoba nie mieszka z nimi, ale podczas ostatnich zdarzeń była ich świadkiem, wtedy wędrowały jej buty, zegarek i telefon).
Będę bardzo wdzięczna za jakąkolwiek pomoc...