autor: drago77 » 2011-12-26, 23:26
Witam. Chciałbym opowiedzieć pewną historię, która zdarzyła mi się 2 lata temu. Była godzina ok. 2:30 w nocy. Było szarawo, ale na tyle jasno, że spokojnie można było rozpoznać czyjąś twarz. Razem z moją grupą wracaliśmy z pól lednickich do autokaru. Wokół nas było wiele różnych grup, które już też przeszły przez rybę i wracały do autobusów. Szliśmy cały czas główną drogą obok lasu. Jakieś 200m ode mnie stała osoba. Wyglądała jak zakonnik, dlatego też nie zwróciłem na nią większej uwagi. Pomyślałem, że to jeden ze spowiedników, którzy stali na polach lednickich i spowiadali. Gdy dzieliło nas 10m wydała mi się jakaś dziwna. Stała zupełnie nieruchomo, ręce schowane w szerokich rękawach, była bardzo wysoka, miała na sobie ciemny habit i kaptur na głowie. Zatrzymałem się na chwilę, żeby przyjrzeć się z bliska tej osobie. Jej oczy były zasłonięte, ale z rysów reszty twarzy wywnioskowałem, że był to mężczyzna. Zapytałem się kim jesteś, ale nic nie odpowiedział. Zobaczyłem, że wszyscy z mojej grupy już się nieco oddalili, więc nie chciałem zgubić ich z oczu i dołączyłem do nich. Zapytałem się kolegi czy widział kogoś na tym skrzyżowaniu. Powiedział, że nie. Wtedy uświadomiłem sobie, że widziałem ducha.
Witam. Chciałbym opowiedzieć pewną historię, która zdarzyła mi się 2 lata temu. Była godzina ok. 2:30 w nocy. Było szarawo, ale na tyle jasno, że spokojnie można było rozpoznać czyjąś twarz. Razem z moją grupą wracaliśmy z pól lednickich do autokaru. Wokół nas było wiele różnych grup, które już też przeszły przez rybę i wracały do autobusów. Szliśmy cały czas główną drogą obok lasu. Jakieś 200m ode mnie stała osoba. Wyglądała jak zakonnik, dlatego też nie zwróciłem na nią większej uwagi. Pomyślałem, że to jeden ze spowiedników, którzy stali na polach lednickich i spowiadali. Gdy dzieliło nas 10m wydała mi się jakaś dziwna. Stała zupełnie nieruchomo, ręce schowane w szerokich rękawach, była bardzo wysoka, miała na sobie ciemny habit i kaptur na głowie. Zatrzymałem się na chwilę, żeby przyjrzeć się z bliska tej osobie. Jej oczy były zasłonięte, ale z rysów reszty twarzy wywnioskowałem, że był to mężczyzna. Zapytałem się kim jesteś, ale nic nie odpowiedział. Zobaczyłem, że wszyscy z mojej grupy już się nieco oddalili, więc nie chciałem zgubić ich z oczu i dołączyłem do nich. Zapytałem się kolegi czy widział kogoś na tym skrzyżowaniu. Powiedział, że nie. Wtedy uświadomiłem sobie, że widziałem ducha.