autor: Spooky Fox » 2011-11-29, 15:31
Dobrze więc...
1) noc w nawiedzonym domu w Gdyni. Lat 17. O domu tym pisano między innymi w Dzienniku Bałtyckim oraz w dwumiesięczniku Nexus. Samotny dom stał niezamieszkany od ponad 15 lat. W nocy byłem, wraz z dwoma znajomymi, świadkiem wypadających z szafek szklanek oraz mocno łopoczących, starych, ciężkich zasłon, pomimo braku jakiegokolwiek przeciągu (ciepła lipcowa noc + brak wiatru + pozamykany wszystkie okna. Słyszeliśmy odgłosy stukania, chodzenia ciężkimi butami po drewnianych podłogach i rozmów w obcym języku, najprawdopodobniej hiszpański, ale nie jestem pewien, bo hiszpańskiego nie znam.
2) 4 lipca 2002 roku. Godzina 22.15. Moje mieszkanie. Tego dnia, piętnaście minut wcześniej umiera w hospicjum mój tata. Około godziny 22.15 słyszę mocne złapanie za klamkę od drzwi wejściowych i mocne szarpnięcie, po którym następuje dwukrotny, przeciągły dzwonek. Wstaję szybko z łóżka (akurat oglądałem uroczystości w USA w TV) i podchodzę do drzwi. Zanim wyszedłem zza rogu, słyszę jeszcze raz bardzo mocne szarpnięcie za drzwi. Kątem oka udaje mi się dostrzec ruch klamki wracającej na swoje pierwotne położenie. Otwieram drzwi. W między czasie moja mama wstaje z łóżka i patrzy, co robię. Również słyszała dzwonek i szarpanie klamki. Za drzwiami nikogo nie ma. Na klatce również. Mieszkam na trzecim piętrze i zbiegnięcie w przeciągu kilku sekund jest niemożliwe. Na klatce ciemno. Sąsiadów też bym słyszał. Pięć minut później telefon z hospicjum z informacją o śmierci mojego ojca.
3) Spacer po lesie. Lat 19 lub 20. Las znany wzdłuż i wszerz. Zapada zmrok, a my próbujemy się z niego wydostać. Las ma około 500m na 500m. Z jednej strony często uczęszczana droga, z drugiej i trzeciej zabudowania domków jednorodzinnych, z czwartej port. Błądzimy po lesie ponad 4 godziny, natrafiając na wąwozy, dziwny budynek oraz niespotkane dotąd drzewo. Chodząc po tym lesie wcześniej niczego takiego nie zauważyliśmy. Zwłaszcza wąwozów czy budynku. Jedni z nas słyszą szepty, inni płacz dzieci, inni kłótnie, jeszcze inni twardy, niemiecki język. Ktoś czuje świeżo upieczony chleb, a ktoś inny zapach prochu strzelniczego. Kogoś coś złapało za rękę. Po czterech godzinach, kiedy już świtało, wychodzimy w końcu z lasu w znanym nam praktycznie od dziecka terenie. Żadne z Nas do tego lasu po zmroku nie wróciło.
4) Spacer z dziewczyną i jej psem - Lat 19-20. Poszliśmy na spacer jak zawsze - na tak zwaną "dróżkę". Jest to ubita z twardego piachu droga koło torów, oddalona około 50 metrów od głównej drogi w Gdyni - ul. Władysława IV. Pokłóciliśmy się - ja skierowałem się w stronę domu, moja dziewczyna usiadła na ławkę razem z psem i schowała twarz w dłoniach. Z lekkiego żalu zawróciłem i przysiadłem koło mojej ówczesnej dziewczyny, kładąc jej ręce na kolana. Pies skierował się w stronę torów i zaczął ujadać w stronę gęstych krzaków. W pewnym momencie coś przeleciało przed moimi oczami, a dziewczyna zerwała się z ławki. Zaczęliśmy stamtąd uciekać. Odprowadziłem ją do domu, na dobranoc powiedziała mi, żebym na siebie uważał, jak będę wracał. Całą dalszą drogę czułem nieprzyjemne uczucie wbitego w moje plecy wzroku. Okazało się, że obok ławki, przy której byliśmy została zamordowana i zagrzebana jakaś kobieta w latach 90 XX wieku.
Mógłbym tak wymieniać i wymieniać, ale po co? Dodam tylko, że jedyne zdarzenie paranormalne, którego świadkiem nie byłem, nad czym niezmiernie ubolewam, to bezsprzeczne zauważenie nieznanego obiektu latającego. Wszystko inne przerabiałem.
Pozwolisz więc, że jako osoba z pewnym doświadczeniem, wypowiem się w temacie.
Primo - jakie tabletki bierzesz. Poproszę jakiś skład tych tabletek. Nie musisz mówić na co one są, jeśli się wstydzisz, ale taka informacja byłaby przydatna i pomocna.
Secundo - musisz wiedzieć, że niestety jesteśmy już zmęczeni ciągłym odpisywaniem osobom, którzy myślą, że jesteśmy psychologami czy lekarzami. Jesteśmy zmęczeni też dziećmi, które próbują Nas na każdym kroku sprowokować. Nie dziw się zatem, że skoro założyłaś temat, w którym to pierwszym poście napisałaś nie dość że chaotycznie, to jeszcze z bardzo małą dawką informacji, że ktoś tak reaguje.
Staramy się tutaj najpierw wytłumaczyć sytuację czymś naturalnym, dopiero potem zabieramy się rzeczy, do których nauka boi się zabrać.
Dobrze więc...
1) noc w nawiedzonym domu w Gdyni. Lat 17. O domu tym pisano między innymi w Dzienniku Bałtyckim oraz w dwumiesięczniku Nexus. Samotny dom stał niezamieszkany od ponad 15 lat. W nocy byłem, wraz z dwoma znajomymi, świadkiem wypadających z szafek szklanek oraz mocno łopoczących, starych, ciężkich zasłon, pomimo braku jakiegokolwiek przeciągu (ciepła lipcowa noc + brak wiatru + pozamykany wszystkie okna. Słyszeliśmy odgłosy stukania, chodzenia ciężkimi butami po drewnianych podłogach i rozmów w obcym języku, najprawdopodobniej hiszpański, ale nie jestem pewien, bo hiszpańskiego nie znam.
2) 4 lipca 2002 roku. Godzina 22.15. Moje mieszkanie. Tego dnia, piętnaście minut wcześniej umiera w hospicjum mój tata. Około godziny 22.15 słyszę mocne złapanie za klamkę od drzwi wejściowych i mocne szarpnięcie, po którym następuje dwukrotny, przeciągły dzwonek. Wstaję szybko z łóżka (akurat oglądałem uroczystości w USA w TV) i podchodzę do drzwi. Zanim wyszedłem zza rogu, słyszę jeszcze raz bardzo mocne szarpnięcie za drzwi. Kątem oka udaje mi się dostrzec ruch klamki wracającej na swoje pierwotne położenie. Otwieram drzwi. W między czasie moja mama wstaje z łóżka i patrzy, co robię. Również słyszała dzwonek i szarpanie klamki. Za drzwiami nikogo nie ma. Na klatce również. Mieszkam na trzecim piętrze i zbiegnięcie w przeciągu kilku sekund jest niemożliwe. Na klatce ciemno. Sąsiadów też bym słyszał. Pięć minut później telefon z hospicjum z informacją o śmierci mojego ojca.
3) Spacer po lesie. Lat 19 lub 20. Las znany wzdłuż i wszerz. Zapada zmrok, a my próbujemy się z niego wydostać. Las ma około 500m na 500m. Z jednej strony często uczęszczana droga, z drugiej i trzeciej zabudowania domków jednorodzinnych, z czwartej port. Błądzimy po lesie ponad 4 godziny, natrafiając na wąwozy, dziwny budynek oraz niespotkane dotąd drzewo. Chodząc po tym lesie wcześniej niczego takiego nie zauważyliśmy. Zwłaszcza wąwozów czy budynku. Jedni z nas słyszą szepty, inni płacz dzieci, inni kłótnie, jeszcze inni twardy, niemiecki język. Ktoś czuje świeżo upieczony chleb, a ktoś inny zapach prochu strzelniczego. Kogoś coś złapało za rękę. Po czterech godzinach, kiedy już świtało, wychodzimy w końcu z lasu w znanym nam praktycznie od dziecka terenie. Żadne z Nas do tego lasu po zmroku nie wróciło.
4) Spacer z dziewczyną i jej psem - Lat 19-20. Poszliśmy na spacer jak zawsze - na tak zwaną "dróżkę". Jest to ubita z twardego piachu droga koło torów, oddalona około 50 metrów od głównej drogi w Gdyni - ul. Władysława IV. Pokłóciliśmy się - ja skierowałem się w stronę domu, moja dziewczyna usiadła na ławkę razem z psem i schowała twarz w dłoniach. Z lekkiego żalu zawróciłem i przysiadłem koło mojej ówczesnej dziewczyny, kładąc jej ręce na kolana. Pies skierował się w stronę torów i zaczął ujadać w stronę gęstych krzaków. W pewnym momencie coś przeleciało przed moimi oczami, a dziewczyna zerwała się z ławki. Zaczęliśmy stamtąd uciekać. Odprowadziłem ją do domu, na dobranoc powiedziała mi, żebym na siebie uważał, jak będę wracał. Całą dalszą drogę czułem nieprzyjemne uczucie wbitego w moje plecy wzroku. Okazało się, że obok ławki, przy której byliśmy została zamordowana i zagrzebana jakaś kobieta w latach 90 XX wieku.
Mógłbym tak wymieniać i wymieniać, ale po co? Dodam tylko, że jedyne zdarzenie paranormalne, którego świadkiem nie byłem, nad czym niezmiernie ubolewam, to bezsprzeczne zauważenie nieznanego obiektu latającego. Wszystko inne przerabiałem.
Pozwolisz więc, że jako osoba z pewnym doświadczeniem, wypowiem się w temacie.
Primo - jakie tabletki bierzesz. Poproszę jakiś skład tych tabletek. Nie musisz mówić na co one są, jeśli się wstydzisz, ale taka informacja byłaby przydatna i pomocna.
Secundo - musisz wiedzieć, że niestety jesteśmy już zmęczeni ciągłym odpisywaniem osobom, którzy myślą, że jesteśmy psychologami czy lekarzami. Jesteśmy zmęczeni też dziećmi, które próbują Nas na każdym kroku sprowokować. Nie dziw się zatem, że skoro założyłaś temat, w którym to pierwszym poście napisałaś nie dość że chaotycznie, to jeszcze z bardzo małą dawką informacji, że ktoś tak reaguje.
Staramy się tutaj najpierw wytłumaczyć sytuację czymś naturalnym, dopiero potem zabieramy się rzeczy, do których nauka boi się zabrać.