autor: Pandemonium » 2011-04-12, 20:00
Otóż Wietrzychowice, miejsce w którym przydarzyła mi się niecodzienna historia za młodu ,którą lubię wspominać od czasu do czasu ,ale o tym później.
Jest to mała wioska na Kujawach , która słynie z neolitycznych wielkich kurhanów. Na dolę szczątkowe informacje:
Nad tutejszymi grobowcami megalitycznymi (zwanymi fachowo kujawskimi, a przez lud – „żalkami”, „lisionkami” lub „kamionkami”), czuwają najwyraźniej bardzo wytrwałe duchy opiekuńcze, którym udało się powstrzymać przed ich zniszczeniem wszystkich tutejszych gospodarzy, aż do przedwojennego właściciela majątku, barona Boehmera. Ten zaczął już rozbierać sąsiednie megality na budulec, ale duchy mu przetłumaczyły jak należy. Różnie mówią: albo że na seansie spirytystycznym go nastraszyły, albo że w uporczywych snach po tragicznej śmierci syna, przypisywanej zemście za niszczenie żalek. Baron zakazał w każdym razie dalej niszczyć grobowce, a dla ochrony kazał całe cmentarzysko zalesić. Tak i dotrwało do roku 1935, kiedy rozpoczął na nim prace wykopaliskowe wybitny archeolog prof. Konrad Jażdżewski.
http://www.kamienne.org.pl/kamienne/Kuj ... wice_w.htm
Wiele razy bywałem w tej wiosce i od mieszkańców wiem ,że mieli różne dziwne i niewytłumaczalne "zdarzenia". Najbardziej jednak zaangażowany w sprawę był jeden staruszek ,który miał poletko ziemi niedaleko lasu. Podczas corocznego orania ziemi ,zbierał różne neolityczne pozostałości wcześniejszych mieszkańców tych okolic. Zrobił nawet w domu małą wystawę ,którą chętnie pokazywał przyjezdnym. Uważał również ,że w okolicy straszy... Pamiętam miałem kiedyś lokalną gazetę z jego wywiadem na ten temat ,ale niestety mi się zapodziała i nie wiele mogę na ten temat powiedzieć. To było dawno temu.
W tym momencie zaczyna się moja mała historyjka. Jak co wakacje postanowiliśmy się z ojcem i z moim kolegą wybrać "na kurhany" ( po raz kolejny). Mieliśmy w planie przejść się klasycznie po lesie , porobić zdjęcia ,zapolować na czaple czarne (bardzo żadkie okazy
) no i odwiedzić starego dziadka. Niby nic nie zwykłego. Po wjechaniu na drogę ,która przecinała las na pół w oddali zobaczyliśmy czarną postać w kapeluszu ,która zmierzała od drogi w głąb lasu. Po zbliżeniu się na odowiednią odległość i przyjrzeniu się postaci (która niestety była plecami do nas) uznaliśmy ,że to właśnie ta persona do, której zmierzaliśmy. Co prawda nie widzialiśmy twarzy , lecz pamiętam ,że byliśmy pewni (cała trójka) ,że to był on. Nie powiem wam ,po czym to poznaliśmy ,to było naprawdę dawno temu. W każdym razię nie wielę myśląc zjechaliśmy w pierwszą dróżke do lasu i postanowiliśmy poszukać starszego człowieka i z nim porozmawiać. Bez sensu przecież jechać do jego domu skoro się go widziało w lesie. Po zaparkowaniu samochodu poszliśmy w miejsce gdzie owego człowieka widzieliśmy i staraliśmy się iść w stronę w którą on zmierzał. Niestety , nigdzie go nie dostrzegliśmy. Nie przejmowaliśmy się tym za bardzo , pomyśleliśmy ,że wrócił do domu i że go odwiedzimy później. W tym momencie zwiedzaliśmy ,robiliśmy zdjęcia i tak dalej. Po skończniu zwiedzania postanowilismy udać się do starszego mężczyzny.Podjeżdżamy pod dom , pukamy. Drzwi otworzył jego syn , najwidoczniej zdumiany obcymi osobami w wiosce. Nie wielę się zastanawiając ojciec poprosił o spotkanie z dziadkiem. I tutaj największy zonk...
Syn się zdziwił , popatrzał na nas smutnym wzrokiem i oznajmił... że jego ojciec umarł 3 miesiące temu,a jego kolekcja została oddana do muzeum ! Wyobraźcie sobie nasze miny. Spojrzeliśmy po sobie z wybałuszonymi oczami i rozwartymi szczękami. Sytuacja nas przeraziła na tylę ,że szybko się pożegnaliśmy i odjechaliśmy do domu. Przejeżdżając przez las w drodzę powrotnej jechaliśmy wolno wpatrzeni w gęstwinę doszukując się jakiegoś wyjaśnienia.Niestety nic już nie dostrzegliśmy.
Historia może wydaję się naciągana ,ale to są realne przeżycia z mojego dzieciństwa i uważam ją za jedną z dwóch paranormalnych sytuacji jakie mi się w życiu przytrafiły. Najdziwniejsza jest różnica duchów - całkiem współczesny dziadek i neolityczny greenpeace;). Może to wynika z jego zaangażowania w to miejsce ? Co wy o tym myślicie ?
Nie można pisząc o piramidach kujawskich nie wspomnieć o śp. Eugeniuszu Paliwodzie. Człowiek ten brał udział w badaniach grobowców w latach 60. XX wieku a potem stał się ich społecznym opiekunem i propagatorem tego bezcennego zabytku. Oprowadzał turystów i pokazywał nigdzie nie eksponowane znaleziska takie jak: naczynia gliniane i krzemienne. To m.in. dzięki niemu powstał rezerwat archeologiczny w Wietrzychowicach.
http://www.odznaka.kuj-pom.bydgoszcz.pt ... ietrzy.htm
Otóż Wietrzychowice, miejsce w którym przydarzyła mi się niecodzienna historia za młodu ,którą lubię wspominać od czasu do czasu ,ale o tym później. ;) Jest to mała wioska na Kujawach , która słynie z neolitycznych wielkich kurhanów. Na dolę szczątkowe informacje:
[img]http://bialczynski.files.wordpress.com/2010/03/wietrzychowice.jpg[/img]
[img]http://img502.imageshack.us/img502/594/kopiadsc00192.jpg[/img]
[quote][i] Nad tutejszymi grobowcami megalitycznymi (zwanymi fachowo kujawskimi, a przez lud – „żalkami”, „lisionkami” lub „kamionkami”), czuwają najwyraźniej bardzo wytrwałe duchy opiekuńcze, którym udało się powstrzymać przed ich zniszczeniem wszystkich tutejszych gospodarzy, aż do przedwojennego właściciela majątku, barona Boehmera. Ten zaczął już rozbierać sąsiednie megality na budulec, ale duchy mu przetłumaczyły jak należy. Różnie mówią: albo że na seansie spirytystycznym go nastraszyły, albo że w uporczywych snach po tragicznej śmierci syna, przypisywanej zemście za niszczenie żalek. Baron zakazał w każdym razie dalej niszczyć grobowce, a dla ochrony kazał całe cmentarzysko zalesić. Tak i dotrwało do roku 1935, kiedy rozpoczął na nim prace wykopaliskowe wybitny archeolog prof. Konrad Jażdżewski.[/i][/quote]
http://www.kamienne.org.pl/kamienne/Kujawy/Wietrzychowice_w.htm
Wiele razy bywałem w tej wiosce i od mieszkańców wiem ,że mieli różne dziwne i niewytłumaczalne "zdarzenia". Najbardziej jednak zaangażowany w sprawę był jeden staruszek ,który miał poletko ziemi niedaleko lasu. Podczas corocznego orania ziemi ,zbierał różne neolityczne pozostałości wcześniejszych mieszkańców tych okolic. Zrobił nawet w domu małą wystawę ,którą chętnie pokazywał przyjezdnym. Uważał również ,że w okolicy straszy... Pamiętam miałem kiedyś lokalną gazetę z jego wywiadem na ten temat ,ale niestety mi się zapodziała i nie wiele mogę na ten temat powiedzieć. To było dawno temu.
[img]http://i.wp.pl/a/f/jpeg/25929/piramidy640.jpeg[/img]
W tym momencie zaczyna się moja mała historyjka. Jak co wakacje postanowiliśmy się z ojcem i z moim kolegą wybrać "na kurhany" ( po raz kolejny). Mieliśmy w planie przejść się klasycznie po lesie , porobić zdjęcia ,zapolować na czaple czarne (bardzo żadkie okazy ;)) no i odwiedzić starego dziadka. Niby nic nie zwykłego. Po wjechaniu na drogę ,która przecinała las na pół w oddali zobaczyliśmy czarną postać w kapeluszu ,która zmierzała od drogi w głąb lasu. Po zbliżeniu się na odowiednią odległość i przyjrzeniu się postaci (która niestety była plecami do nas) uznaliśmy ,że to właśnie ta persona do, której zmierzaliśmy. Co prawda nie widzialiśmy twarzy , lecz pamiętam ,że byliśmy pewni (cała trójka) ,że to był on. Nie powiem wam ,po czym to poznaliśmy ,to było naprawdę dawno temu. W każdym razię nie wielę myśląc zjechaliśmy w pierwszą dróżke do lasu i postanowiliśmy poszukać starszego człowieka i z nim porozmawiać. Bez sensu przecież jechać do jego domu skoro się go widziało w lesie. Po zaparkowaniu samochodu poszliśmy w miejsce gdzie owego człowieka widzieliśmy i staraliśmy się iść w stronę w którą on zmierzał. Niestety , nigdzie go nie dostrzegliśmy. Nie przejmowaliśmy się tym za bardzo , pomyśleliśmy ,że wrócił do domu i że go odwiedzimy później. W tym momencie zwiedzaliśmy ,robiliśmy zdjęcia i tak dalej. Po skończniu zwiedzania postanowilismy udać się do starszego mężczyzny.Podjeżdżamy pod dom , pukamy. Drzwi otworzył jego syn , najwidoczniej zdumiany obcymi osobami w wiosce. Nie wielę się zastanawiając ojciec poprosił o spotkanie z dziadkiem. I tutaj największy zonk...
Syn się zdziwił , popatrzał na nas smutnym wzrokiem i oznajmił... że jego ojciec umarł 3 miesiące temu,a jego kolekcja została oddana do muzeum ! Wyobraźcie sobie nasze miny. Spojrzeliśmy po sobie z wybałuszonymi oczami i rozwartymi szczękami. Sytuacja nas przeraziła na tylę ,że szybko się pożegnaliśmy i odjechaliśmy do domu. Przejeżdżając przez las w drodzę powrotnej jechaliśmy wolno wpatrzeni w gęstwinę doszukując się jakiegoś wyjaśnienia.Niestety nic już nie dostrzegliśmy.
Historia może wydaję się naciągana ,ale to są realne przeżycia z mojego dzieciństwa i uważam ją za jedną z dwóch paranormalnych sytuacji jakie mi się w życiu przytrafiły. Najdziwniejsza jest różnica duchów - całkiem współczesny dziadek i neolityczny greenpeace;). Może to wynika z jego zaangażowania w to miejsce ? Co wy o tym myślicie ?
[quote][i]Nie można pisząc o piramidach kujawskich nie wspomnieć o śp. Eugeniuszu Paliwodzie. Człowiek ten brał udział w badaniach grobowców w latach 60. XX wieku a potem stał się ich społecznym opiekunem i propagatorem tego bezcennego zabytku. Oprowadzał turystów i pokazywał nigdzie nie eksponowane znaleziska takie jak: naczynia gliniane i krzemienne. To m.in. dzięki niemu powstał rezerwat archeologiczny w Wietrzychowicach.[/i][/quote]
http://www.odznaka.kuj-pom.bydgoszcz.pttk.pl/opisy/2/wietrzy.htm