Przedstawię wam pewną nową nowinkę o której wczoraj się dowiedziałam od mego ojca i która poniekąd mnie troszeczkę zainteresowała
Otóż, mój ojciec zimą pracuje jako palacz, ostatnio jeden warsztat pracowników, gdzie tatuśko pracuje został przeniesiony do kotłowni, w której znajdują się dwa piece ogrzewające powyższe biura, nigdy nic tam dziwnego nie miało miejsca, ojciec co roku zimową porą tam przesiaduje i pilnuje, aż do przeprowadzki warsztatu.
Warsztat został przeniesiony poprzedniego roku przed okresem zimowym do kotłowni i od tego czasu mój ojciec twierdzi iż słyszy kroki, jakby ktoś chodził po kotłowni.
Innych pracowników wyklucza ponieważ przychodzi tam jako pierwszy o 5.30 rano i tylko on posiada klucze do owego miejsca.
Ostatnio kiedy przesiadywał w toalecie usłyszał silne uderzenie, jakby zamykanej metalowej kraty, jak wyszedł sprawdzić co i jak nikogo w kotłowni nie było, tylko on sam.
Stawiałam w tym przypadku na szczury, no ale ponoć ich tam nie ma, podobnie jak inni pracownicy tato często pozostawia kanapki na stole, a jak wiadomo gdyby były jakiekolwiek gryzonie to pierwsze co by się pchały do pozostawionego jedzenia.
Dudnienie od pieca też wyklucza, w końcu w tej branży nie robi od wczoraj.
Ojciec mimo iż w duchy z przymrużeniem oka wierzy, to jednak sądzi iż w tym przypadku może mieć to jakiś związek z powojennymi dawnymi celami Partyjnymi do dziś znajdującymi w kotłowni.
Dawniej Kłodzko było jedną wielką fortecą, pełno pod miastem zasypanych niedostępnych dla turystów przejść od cmentarzy po szkoły, stare kamienice, nawet pobliskie wioski, wszystkie prowadzące pod naszą Twierdzę, można by rzec że kiedyś było to pewnego rodzaju nawet podziemne miasto o czym każdy może poczytać w historii Kłodzka, a szczątki poległych nie raz były jeszcze odnajdywane przypadkowo np; na terenach przedszkoli, czy parkach, a nawet w pobliżu kotłowni ojca.
Podsumowując, oczywiście wszystkie te zdarzenia związane z rzekomym możliwym nawiedzeniem traktuję z przymrużeniem oka, nawet śmiejąc z taty,
tłumacząc, że zbyt ulega swej wyobraźni-choć sama wyobraźnia w jego przypadku to kulejąca cecha, no ale kto wie.
Dodam może na zakończenie iż nigdy osobiście w tej kotłowni nie byłam, a jako osoba interesująca zjawiskami paranormalnymi zostałam na niedziele zaproszona przez ojca do zbadania rzekomego miejsca, także jeśli zdrowie dopiszę (jestem przeziębiona) to w ten weekend się tam wybiorę jak najbardziej i w miarę możliwości zdam relacje
Pozdrawiam cieplutko.
Przedstawię wam pewną nową nowinkę o której wczoraj się dowiedziałam od mego ojca i która poniekąd mnie troszeczkę zainteresowała ;]
Otóż, mój ojciec zimą pracuje jako palacz, ostatnio jeden warsztat pracowników, gdzie tatuśko pracuje został przeniesiony do kotłowni, w której znajdują się dwa piece ogrzewające powyższe biura, nigdy nic tam dziwnego nie miało miejsca, ojciec co roku zimową porą tam przesiaduje i pilnuje, aż do przeprowadzki warsztatu.
Warsztat został przeniesiony poprzedniego roku przed okresem zimowym do kotłowni i od tego czasu mój ojciec twierdzi iż słyszy kroki, jakby ktoś chodził po kotłowni.
Innych pracowników wyklucza ponieważ przychodzi tam jako pierwszy o 5.30 rano i tylko on posiada klucze do owego miejsca.
Ostatnio kiedy przesiadywał w toalecie usłyszał silne uderzenie, jakby zamykanej metalowej kraty, jak wyszedł sprawdzić co i jak nikogo w kotłowni nie było, tylko on sam.
Stawiałam w tym przypadku na szczury, no ale ponoć ich tam nie ma, podobnie jak inni pracownicy tato często pozostawia kanapki na stole, a jak wiadomo gdyby były jakiekolwiek gryzonie to pierwsze co by się pchały do pozostawionego jedzenia.
Dudnienie od pieca też wyklucza, w końcu w tej branży nie robi od wczoraj.
Ojciec mimo iż w duchy z przymrużeniem oka wierzy, to jednak sądzi iż w tym przypadku może mieć to jakiś związek z powojennymi dawnymi celami Partyjnymi do dziś znajdującymi w kotłowni.
Dawniej Kłodzko było jedną wielką fortecą, pełno pod miastem zasypanych niedostępnych dla turystów przejść od cmentarzy po szkoły, stare kamienice, nawet pobliskie wioski, wszystkie prowadzące pod naszą Twierdzę, można by rzec że kiedyś było to pewnego rodzaju nawet podziemne miasto o czym każdy może poczytać w historii Kłodzka, a szczątki poległych nie raz były jeszcze odnajdywane przypadkowo np; na terenach przedszkoli, czy parkach, a nawet w pobliżu kotłowni ojca.
Podsumowując, oczywiście wszystkie te zdarzenia związane z rzekomym możliwym nawiedzeniem traktuję z przymrużeniem oka, nawet śmiejąc z taty,
tłumacząc, że zbyt ulega swej wyobraźni-choć sama wyobraźnia w jego przypadku to kulejąca cecha, no ale kto wie.
Dodam może na zakończenie iż nigdy osobiście w tej kotłowni nie byłam, a jako osoba interesująca zjawiskami paranormalnymi zostałam na niedziele zaproszona przez ojca do zbadania rzekomego miejsca, także jeśli zdrowie dopiszę (jestem przeziębiona) to w ten weekend się tam wybiorę jak najbardziej i w miarę możliwości zdam relacje ;]
Pozdrawiam cieplutko.