Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

Odpowiedz

Emotikony
:D :grin: :) :( :o :shock: :? 8) :lol: :x :P :oops: :cry: :evil: :twisted: :roll: :wink: :!: :?: :idea: :arrow: :| :neutral: :mrgreen: :diabel: :diabel2: :fuckyou: :one: :zly: :kosci: :sindbad: :fuckyou2: :mikolaj: :zdziw: :sylwester: :okulary: :galy:
Wyświetl więcej emotikon

BBCode włączony
[Img] włączony
[URL] włączony
Emotikony włączone

Przegląd tematu
   

Rozwiń widok Przegląd tematu: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: Kikosa » 2010-08-29, 20:00

Kinga pisze:Też parę lat temu miewałam stany lękowe...raczej niezwiązane z domem ani otoczeniem,po prostu tak mnie 'naszło' :roll:,że zaczęłam wsłuchiwac się w odgłosy typu trzeszczenie mebli itd.. Z tym że u mnie ta nadwrażliwośc objawia się głównie zimą- teraz wiem że to brak słońca,krótkie dni i dłuuugie wieczory generują te stany. Z tego wszystkiego pozostał mi jedynie paraliż senny-niezbyt przyjemne doznanie ale odkąd wiem że to wytwór mojego mózgu,nie jest aż tak straszny :wink:
Dokładnie to. A ten koszmar mógł być objawem paraliżu sennego (halucynacje dotykowe i wzrokowe, widzenie czegoś, co nas przeraża), oczywiście jeżeli nie można było się poruszyć. :mrgreen:
Najlepiej zacząć od racjonalnego wytłumaczenia, żeby nie straszyć siebie na zapas. :)

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: Dagmara » 2010-08-28, 23:17

W kulach na zdjęciach nie ma nic nadzwyczajnego, zwykłe orby tak jak Darnok wyżej napisał i naprawdę nie martw się swymi snami ja również takowe miewam, możesz o moich dziwacznych snach poczytać w temacie ''co wam się ostatnio śniło''. Żadna zmora, żadne duchy, czy nawiedzony dom, to tylko sny ;)
Także tak jak wyżej napisano najważniejsze by nie podlegać sugestii, szczególnie jesli sen był bardzo realistyczny.

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: Darnok » 2010-08-27, 02:56

Jasne kule to tzw. orbsy- kurz, pył, owady albo wilgotne powietrze odbite flashem.

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: fuks » 2010-08-26, 21:22

Arek, oczywiście. Mam 36 lat.
Dokładnie przeczytałam wasze słowa i w całości się z nimi zgadzam, jestem przekonana, że macie rację. Dlatego podaruję sobie wizytę "oczyszczającą" bioenergoterapeuty. Zastanawiałam się nad zdjęciem, ponieważ i na moim wyraźnie widać jasną kule, ale podejrzewam , ze i to ma swoje racjonalne wytłumaczenie. Tak, czy siak dziękuję za rady i pozdrawiam

-- 2010-08-27, 01:41 --

Odmówiłam spotkanie z bioenergoterapeutą. N odchodne kazał mi zrobić dla samej siebie kolejne zdjęcia w konkretnych pomieszczeniach, a przede wszystkim w lustrze. Nie, że panikuję, ale czy ktoś na owym forum może zobaczyć te zdjęcia? Czy komuś mogę je przesłać?

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: Kinga » 2010-08-26, 02:06

Też parę lat temu miewałam stany lękowe...raczej niezwiązane z domem ani otoczeniem,po prostu tak mnie 'naszło' :roll:,że zaczęłam wsłuchiwac się w odgłosy typu trzeszczenie mebli itd.. Z tym że u mnie ta nadwrażliwośc objawia się głównie zimą- teraz wiem że to brak słońca,krótkie dni i dłuuugie wieczory generują te stany. Z tego wszystkiego pozostał mi jedynie paraliż senny-niezbyt przyjemne doznanie ale odkąd wiem że to wytwór mojego mózgu,nie jest aż tak straszny :wink:

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: Arek » 2010-08-26, 00:24

Czy pani Fuks może nam zdradzić ile ma lat?

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: Darnok » 2010-08-25, 23:57

że podobnymi kwestiami jak bioenergoterapeuci zajmują się psychologowie i psychiatrzy?
Psychologowie starają się znaleźć problem w Tobie, a następnie z nim się uporać (przeważnie- czasami problemem jest otoczenie). Psychiatrzy popatrzą na Twoje zachowanie i przypiszą ci jakiś narkotyk, który je koryguje. Bioenergoterapeuci powiedzą coś o żyłach wodnych, złej aurze domu i za "odchamienie" domu sobie policzą. Stawiałbym na psychologa, jeżeli na prawdę jest potrzebny- najpierw proponowałbym walczyć z wyobraźnią, czyli jak usłyszymy strzelanie przedmiotów (mój telewizor strasznie trzeszczy, ściany i podłoga też) to nie bać się, że to duchy, bo wtedy zobaczymy jakąś smugę urojoną w lustrze, usłyszymy zmarłą babcię i poczujemy dotyk. Zrobi nam się zimno i popadniemy w histerię ;]
Jeżeli na prawdę w to wierzysz (duchy itp.) to proponuję bioenergoterapeutę jako placebo (które już raczej nie zadziała po tym, co tutaj powypisałem ;]).
Najlepszym sposobem jest odcięcie się od paranormalnych historyjek- przestań czytać o UFO, duchach i bioenergoterapeutach ;] po miesiącach zapomnisz, a jak się będziesz dalej nakręcać, to wyjaśniaj, co się działo- jak TV trzęsło, to oznacza, że po prostu ochłodziło się i plastik trzaska. Tak samo ściany, podłoga i inne przedmioty. Jeżeli czujesz chłód (przed tym, jak pomyślałeś o duchach), to sprawdź, czy przeciągu nie ma- jeżeli chłód i inne dziwne odczucia pojawiły się po myśleniu o duchach, to jest to zwykłe udręczanie się itd. I nie szukaj twarzy w cieniach, bo wtedy na pewno coś sobie uroisz ;]

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: Distress » 2010-08-25, 23:13

Witaj fuks. To mój pierwszy post na tym forum i akurat w Twoim wątku bo to co robi Ci ten "bioterapeuta" znam z doświadczenia.
Umysł ludzki potrafi nieźle fiksować, szczególnie jak jest podatny na sugestie. Jak sama piszesz jesteś osobą raczej twardo stapajacą po ziemi ale już sam fakt, że zawitałaś tutaj oznacza, że naszły Cię watpliwości. Jednak w tym momencie trzeba powiedzić stop!!! Byłaś szczęsliwa w tym domu póki ten człowiek nie namotał Ci w głowie. Czy to nie znamienne, że do czasu kontaktu z tym bioenergoterapeutą w tym domu nie zaobserwowałaś nic niezwykłego? Odetnij się od tych klimatów-mnie znajomość z taką osobą doprowadziła wręcz do stanów psychotycznych...Paraliże senne (podejrzewam, że tym była cała akcja z kołdrą) były na porządku dziennym, jakieś zwidy i inne wariactwa...brr...a psychiatrzy rozkładali ręce dziwiąc się jak mogę w to wszystko wierzyć...Mogę...tylko dziś ta wiara jest baaardzo wybiórcza. To napięcie psychiczne w jakie człowiek wpada po sugestii, że wokół niego dzieje się coś nadprzyrodzonego powoduje takie jazdy. Przeraża mnie, że niektórzy zafiksowani ezoterycznie ludzie tak łatwo w swojej arogancji ustawiają życie innym. Facet karze Ci robić zdjęcia licząc chyba na to, że zobaczy jakies orby...za jakiś czas poprosi o nagrywanie evp a Ty będziesz coraz bardziej się wkręcać...oj...:(

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: fuks » 2010-08-25, 21:31

Tego właśnie się obawiam. Myślę, że siła sugestii spowodowała to co spowodowała. Mam jeszcze jakiś czas na podjęcie decyzji. Z drugiej strony, rozumiem, że podobnymi kwestiami jak bioenergoterapeuci zajmują się psychologowie i psychiatrzy?

-- 2010-08-25, 21:01 --

I w jaki sposób dodać zdjęcie na tym forum?

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: Darnok » 2010-08-25, 21:27

Z bioenergoterapeutami jest ten problem, że jeszcze nigdy nie udowodnili, że mają rację. Zawsze znajdują złe moce, zawsze (za drobną opłatą) się ich pozbędą. Każdy ma swój sposób na zarabianie. Gorzej, jeżeli taki klient zacznie w to bezwarunkowo wierzyć- wtedy na prawdę będziemy czuć się źle, a nawet widzieć i słyszeć dziwne rzeczy. Kwestia autosugestii, a nie duchów i złych energii.

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: fuks » 2010-08-25, 19:21

Kinga, w moim mniemaniu to nie może być duch, jestem dość twardo stąpająca po ziemi osobą. Bardziej skłonna jestem uwierzyć w moją wyobraźnię lub energię, niemniej jednak wystraszyłam się. Poczytam o zmorach, ale tak jak mówię, ten bioenergoterapeuta zasugerował zmorę, jak również stwierdził, że to co się zdarzyło nie było wytworem mojej wyobraźni. Kazał mi też rozkroić cebulę i powystawiać po rogach pokoi, oczywiście nie zrobiłam tego i nie zrobię. Nie znam historii domu, nie wnikaliśmy w to, był po prostu jak na tak duży dom z tak dużym ogrodem był bardzo tani, fakt, że był ogród zapuszczony, a dom do generalnego remontu włącznie z łataniem dziur w sufitach, ale nawet mimo to był śmiesznie tani. O domu wiem tyle, że osoba, która go zbudowała szybko się wyprowadziła, ale nie z powodu domu, po prostu wybudowała sobie inny, nie żyje już. Potem właściciele się systematycznie zmieniali, jakiś czas dom był własnością cyganów, co wiemy i z księgi wieczystej i z opowiadań sąsiadów narzekających na ciągłe śpiewy i ogniska w ogrodzie. Potem znowu kolejni właściciele, potem ostatni się wyprowadził i te 7 lat dom niszczał. Potem ostatni właściciel zmarł i odziedziczyło od niego dom 10 współwłaścicieli od których go kupiliśmy (jednak nie zaglądali oni do domu). mam nagrany film wideo domu, tak jak go zastaliśmy. Czarna ruina z dużym ogrodem, który bardziej przypominał zapuszczony las, ale szybko doprowadziliśmy to do porządku, choć nie pozwoliłam wyciąć mężowi wszystkich starych drzew. krążyła tu plotka, że ktoś się w tym domu utopił w wannie, ale to bzdura, bo po zakupie dzwoniłam na komendę, żadnych tajemniczych zgonów tu nie było, po prostu dom był nieco źle zabezpieczony przed wilgocią i po deszczach woda stała w piwnicy po kolana. A że dom był z zewnątrz niemal czarny i pusty to, jak wiemy od razu coś tam zaczęli do jego historii dopisywać. Dzisiejsza noc przespałam normalnie i spokojnie. Kazano mi zrobić zdjęcia z lampą błyskową, więc zrobiłam moim wysłużonym telefonem komórkowym, nic niepokojącego na zdjęciach nie ma. Ale faktycznie od tego dziwnego snu zaczynam się u czuć trochę nieswojo, choć kocham ten dom. Z pomocy bioenergoterapeuty pewnie skorzystam, choćby i dla własnego uspokojenia się.
Pein, trudno mi powiedzieć, czy jestem osobą wierzącą. Nie neguję istnienia boga jak i nie uważam, że istnieje. po prostu nie ma to dla mnie znaczenia. Szanuję poglądy religijne innych osób. W moim życiu po prostu wiara lub nie - to nieistotne. Nie wiem zatem pod jaki stereotyp powinnam się dopasować. moje emocje są w tym temacie całkowicie ambiwalentne.
generalnie jestem raczej niepoprawnym sceptykiem, dlatego, aż się sama sobie dziwię, że jakiś figiel mojej wyobraźni mógł mnie na tyle wystraszyć, ze szukałam pomocy na forum. Teraz wracam już równowagi. To tylko ceglany dom
Nie chcę Cię urazić siloam, ale chyba zbyt zwykły i przeciętny żuczek ze mnie, by zainteresował się moją osobą zły duch. Dlatego modlitwę może odłożę na później.

Edytuję. Przesłałam zdjęcia z sypialni do osoby, która owe zdjęcia wieczorem przy zgaszonym świetle z lampą błyskową kazał mi zrobić, oczywiście, ona coś na tym zdjęciu widzi, ja widzę odbłysk. Dodałabym na forum zdjęcie, ale nie nie bardzo wiem jak.

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: siloam » 2010-08-25, 16:55

Spytaj lepiej czy jestem katolikiem :mrgreen:

Tak, jestem.

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: Pein » 2010-08-25, 16:13

A czy jesteś osobą wierzącą?

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: siloam » 2010-08-25, 14:07

Radzę zerwać kontakt z bioenergoterapeutą i wyspowiadać się z tego. Dużo się modlić. Polecam tą modlitwę:

Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, Szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.

Re: Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: Kinga » 2010-08-25, 06:15

Zmora nie jest żadnym duchem. To wytwór naszego mózgu ale o tym akurat w innych działach na tym forum można poczytac. Jeżeli chodzi o dom, to kim miałby byc ten duch? Kimś z poprzednich właścicieli? Znasz dokładną historię tego domu?

Co to zmora? Czy pomoc bioenergoterapeuty?

autor: fuks » 2010-08-25, 00:32

7 lat temu kupiliśmy z mężem stary dom. Wcześniej przez również 7 lat był on pustostanem, zaś wcześniej wielokrotnie zmieniali się jego właściciele. Sąsiedzi z miejsca powiedzieli nam, że to zły dom, bo nikt w nim miejsca nie zagrzewał dłużej. Dom wyremontowaliśmy po czym po 7 latach mąż się wyprowadził i zostawił mnie w nim samą. Zawsze czułam się w tym domu bezpiecznie, nie widziałam żadnych zjaw, nie słyszałam żadnych szelestów, itd. Już na samym początku łaziłam po tym domu, dotykałam ścian i mówiłam, że zawsze będzie mój.
W tym tygodniu koleżanka poznała mnie z bioenergoterapeutą zajmującym się opieką nad Kamiennymi Kręgami. Z miejsca stwierdził, iż w domu nagromadzona jest zła energia. Stwierdził też, że coś lub ktoś wygonił mojego męża, przejmując nade mną opiekę, ponieważ mówiąc, że dom jest mój dom uznał to samo względem mojej osoby. Wszystko to ów bioenergoterapeuta stwierdził za pośrednictwem aparatu telefonicznego i dodał, że dokładnie co jest w domu określi, jak na miejsce zajedzie. Mam sceptyczne podejście do tego typu spraw, zwłaszcza do stwierdzania "nawiedzenia" przez telefon. Niemniej jednak, z nadmiaru emocji, zaczęłam miewać dziwaczne sny, związane z odwiedzaniem mnie nocami w tym domu osoby, której wcześniej na oczy nie widziała. Cóż, sny jak sny. Do dnia przedwczorajszego. To był zapewne sen, ale tak realny, że długo nie mogłam dojść do siebie. Miałam wrażenie, że nie śpię i gdyby nie fakt, iż cała sytuacja jest irracjonalna uwierzyłabym, że to zdarzyło się naprawdę. Miałam bardzo wyraźne i fizyczne uczucie unoszenia się nade mną kołdry "od spodu" w okolicy klatki piersiowej. Miałam świadomość, że to sen, więc co chwile otwierała oczy, by koszmar zniknął i jak zamykałam je wszystko działo się od początku. Kołdry podnoszącej się nie widziałam, tylko ją bardzo wyraźnie czułam. Tak wyraźnie, że w końcu się faktycznie przebudziłam (bo nie widzę innej możliwości, jak ta, że był to jakiś chory, bardzo realny sen) zaczęłam w przerażeniu wołać psa, który, mimo iż zawsze śpi pod sypialnią przeniósł się w inne miejsce domu. Byłam tak zlana ze strachu potem, że musiałam wziąć prysznic i zmienić pidżamę. Była godzina 2.40. Pozapalałam świałła, wróciłam do łóżka i już do rana się nic nie działo. Na drugą noc również. Zadzwoniłam do owego bioenergoterapeuty, który stwierdził, iż to nie był sen, ale fakt. To co się działo nazwał zmorą (mówię poważnie, tak to nazwał). Strachliwa nie jestem i sądzę, że poniosła mnie wyobraźnia, jednakże na tyle silnie, że dzień po tej nocy nie mogłam się uspokoić. nawet w pracy. Może wariuje, ale proszę o radę. Czy skorzystać z pomocy owego bioenergoterapeuty i wyczyścić dom (nadmieniam, iż wielu znajomych moich stwierdzało, iż nie czuje się swojo w tym domu), czy dać sobie spokój, bo to był tylko wytwór mojej wyobraźni? Raz jeszcze podkreślam, ze nigdy niczego niepokojącego tu wcześniej nie widziałam. Bioenergoterapeuta połączył śmierć moich zwierzaków i odejście męża z tym domem. Niemniej jednak ostatni pies żyje, choć zaczyna chorować. Mnie nic nie jest. Proszę o rade.

Na górę