autor: fuks » 2010-08-25, 00:32
7 lat temu kupiliśmy z mężem stary dom. Wcześniej przez również 7 lat był on pustostanem, zaś wcześniej wielokrotnie zmieniali się jego właściciele. Sąsiedzi z miejsca powiedzieli nam, że to zły dom, bo nikt w nim miejsca nie zagrzewał dłużej. Dom wyremontowaliśmy po czym po 7 latach mąż się wyprowadził i zostawił mnie w nim samą. Zawsze czułam się w tym domu bezpiecznie, nie widziałam żadnych zjaw, nie słyszałam żadnych szelestów, itd. Już na samym początku łaziłam po tym domu, dotykałam ścian i mówiłam, że zawsze będzie mój.
W tym tygodniu koleżanka poznała mnie z bioenergoterapeutą zajmującym się opieką nad Kamiennymi Kręgami. Z miejsca stwierdził, iż w domu nagromadzona jest zła energia. Stwierdził też, że coś lub ktoś wygonił mojego męża, przejmując nade mną opiekę, ponieważ mówiąc, że dom jest mój dom uznał to samo względem mojej osoby. Wszystko to ów bioenergoterapeuta stwierdził za pośrednictwem aparatu telefonicznego i dodał, że dokładnie co jest w domu określi, jak na miejsce zajedzie. Mam sceptyczne podejście do tego typu spraw, zwłaszcza do stwierdzania "nawiedzenia" przez telefon. Niemniej jednak, z nadmiaru emocji, zaczęłam miewać dziwaczne sny, związane z odwiedzaniem mnie nocami w tym domu osoby, której wcześniej na oczy nie widziała. Cóż, sny jak sny. Do dnia przedwczorajszego. To był zapewne sen, ale tak realny, że długo nie mogłam dojść do siebie. Miałam wrażenie, że nie śpię i gdyby nie fakt, iż cała sytuacja jest irracjonalna uwierzyłabym, że to zdarzyło się naprawdę. Miałam bardzo wyraźne i fizyczne uczucie unoszenia się nade mną kołdry "od spodu" w okolicy klatki piersiowej. Miałam świadomość, że to sen, więc co chwile otwierała oczy, by koszmar zniknął i jak zamykałam je wszystko działo się od początku. Kołdry podnoszącej się nie widziałam, tylko ją bardzo wyraźnie czułam. Tak wyraźnie, że w końcu się faktycznie przebudziłam (bo nie widzę innej możliwości, jak ta, że był to jakiś chory, bardzo realny sen) zaczęłam w przerażeniu wołać psa, który, mimo iż zawsze śpi pod sypialnią przeniósł się w inne miejsce domu. Byłam tak zlana ze strachu potem, że musiałam wziąć prysznic i zmienić pidżamę. Była godzina 2.40. Pozapalałam świałła, wróciłam do łóżka i już do rana się nic nie działo. Na drugą noc również. Zadzwoniłam do owego bioenergoterapeuty, który stwierdził, iż to nie był sen, ale fakt. To co się działo nazwał zmorą (mówię poważnie, tak to nazwał). Strachliwa nie jestem i sądzę, że poniosła mnie wyobraźnia, jednakże na tyle silnie, że dzień po tej nocy nie mogłam się uspokoić. nawet w pracy. Może wariuje, ale proszę o radę. Czy skorzystać z pomocy owego bioenergoterapeuty i wyczyścić dom (nadmieniam, iż wielu znajomych moich stwierdzało, iż nie czuje się swojo w tym domu), czy dać sobie spokój, bo to był tylko wytwór mojej wyobraźni? Raz jeszcze podkreślam, ze nigdy niczego niepokojącego tu wcześniej nie widziałam. Bioenergoterapeuta połączył śmierć moich zwierzaków i odejście męża z tym domem. Niemniej jednak ostatni pies żyje, choć zaczyna chorować. Mnie nic nie jest. Proszę o rade.
7 lat temu kupiliśmy z mężem stary dom. Wcześniej przez również 7 lat był on pustostanem, zaś wcześniej wielokrotnie zmieniali się jego właściciele. Sąsiedzi z miejsca powiedzieli nam, że to zły dom, bo nikt w nim miejsca nie zagrzewał dłużej. Dom wyremontowaliśmy po czym po 7 latach mąż się wyprowadził i zostawił mnie w nim samą. Zawsze czułam się w tym domu bezpiecznie, nie widziałam żadnych zjaw, nie słyszałam żadnych szelestów, itd. Już na samym początku łaziłam po tym domu, dotykałam ścian i mówiłam, że zawsze będzie mój.
W tym tygodniu koleżanka poznała mnie z bioenergoterapeutą zajmującym się opieką nad Kamiennymi Kręgami. Z miejsca stwierdził, iż w domu nagromadzona jest zła energia. Stwierdził też, że coś lub ktoś wygonił mojego męża, przejmując nade mną opiekę, ponieważ mówiąc, że dom jest mój dom uznał to samo względem mojej osoby. Wszystko to ów bioenergoterapeuta stwierdził za pośrednictwem aparatu telefonicznego i dodał, że dokładnie co jest w domu określi, jak na miejsce zajedzie. Mam sceptyczne podejście do tego typu spraw, zwłaszcza do stwierdzania "nawiedzenia" przez telefon. Niemniej jednak, z nadmiaru emocji, zaczęłam miewać dziwaczne sny, związane z odwiedzaniem mnie nocami w tym domu osoby, której wcześniej na oczy nie widziała. Cóż, sny jak sny. Do dnia przedwczorajszego. To był zapewne sen, ale tak realny, że długo nie mogłam dojść do siebie. Miałam wrażenie, że nie śpię i gdyby nie fakt, iż cała sytuacja jest irracjonalna uwierzyłabym, że to zdarzyło się naprawdę. Miałam bardzo wyraźne i fizyczne uczucie unoszenia się nade mną kołdry "od spodu" w okolicy klatki piersiowej. Miałam świadomość, że to sen, więc co chwile otwierała oczy, by koszmar zniknął i jak zamykałam je wszystko działo się od początku. Kołdry podnoszącej się nie widziałam, tylko ją bardzo wyraźnie czułam. Tak wyraźnie, że w końcu się faktycznie przebudziłam (bo nie widzę innej możliwości, jak ta, że był to jakiś chory, bardzo realny sen) zaczęłam w przerażeniu wołać psa, który, mimo iż zawsze śpi pod sypialnią przeniósł się w inne miejsce domu. Byłam tak zlana ze strachu potem, że musiałam wziąć prysznic i zmienić pidżamę. Była godzina 2.40. Pozapalałam świałła, wróciłam do łóżka i już do rana się nic nie działo. Na drugą noc również. Zadzwoniłam do owego bioenergoterapeuty, który stwierdził, iż to nie był sen, ale fakt. To co się działo nazwał zmorą (mówię poważnie, tak to nazwał). Strachliwa nie jestem i sądzę, że poniosła mnie wyobraźnia, jednakże na tyle silnie, że dzień po tej nocy nie mogłam się uspokoić. nawet w pracy. Może wariuje, ale proszę o radę. Czy skorzystać z pomocy owego bioenergoterapeuty i wyczyścić dom (nadmieniam, iż wielu znajomych moich stwierdzało, iż nie czuje się swojo w tym domu), czy dać sobie spokój, bo to był tylko wytwór mojej wyobraźni? Raz jeszcze podkreślam, ze nigdy niczego niepokojącego tu wcześniej nie widziałam. Bioenergoterapeuta połączył śmierć moich zwierzaków i odejście męża z tym domem. Niemniej jednak ostatni pies żyje, choć zaczyna chorować. Mnie nic nie jest. Proszę o rade.