Antares (2017-07-23 08:36:54) # 👮 raport Naprawdę niezła audycja, choć troll niestety nieco mącił.
Z PiSem mam o tyle kłopot, że o ile ich diagnozy są zazwyczaj bardzo trafne, to terapia (na różnych szczeblach - od opracowania po wdrożenie) są często wyjątkowo kiepska. I nie piszę tu u KRSie i Sądzie Najwyższym (aby było śmieszniej - najgorętszymi krytykami Polski na niwie międzynarodowej jest Frans Timmermans i Martin Schulz, zaś w Holandii i RFN sąd najwyższy pochodzi z wyboru politycznego, w Holandii na dodatek nie ma trybunału konstytucyjnego!) gdzie reformę i to radykalną trzeba przeprowadzić i nie zważać na pokwikiwanie. Niestety, w przypadku wielu „elit“ (piszę w cudzysłowie, bo elity są tworzone oddolnie, odgórnie lub na tym samym poziomie tworzą się tylko i wyłącznie kliki) nie tylko sądowniczej wytworzyła się taka sytuacja, że każda zmiana z ich punktu widzenia będzie zmianą na gorsze, więc pokwikiwania będą zawsze. Nie oczyszczą się (casus wypowiedzi Strzembosza sprzed 27 lat, że „środowisko prawnicze się samo oczyści“ - a figę!) i zawsze będą walczyć „aby było tak jak było“. Nie ma co się tym zanadto przejmować. I nie mam tu na myśli jedynie sędziów, z którymi na marginesie w przeciwieństwie do Potrzeby19 mam jak najgorsze doświadczenia. Z sześciu procesów w których miałem okazję uczestniczyć lub uczestniczę skucha była w pięciu. Jak można nazwać sytuację gdy sędzia bierze sprawę, która przeciętnie trwa dwa-trzy lata wiedząc że za półtora roku przejdzie w stan spoczynku i trzeba go będzie zmienić co spowoduje tylko wydłużenie procesu? Albo pani sędzia (wychwalana pod niebiosa przez „GW“ jako wzorzec dla młodszych po fachu) która siedmiokrotnie pod rząd jest nieprzygotowana a prezes sądu do którego wnosi się zażalenie nie widzi powodu do odsunięcia jej od sprawy czy ukarania jej? Na to idą moje podatki? To jest ta elita?
Z drugiej strony dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Sam piękny życiorys nie wystarczy. To przerabialiśmy podczas II RP, gdy po przewrocie majowym kluczowe stanowiska objęli synowie i wnukowie powstańców, niemal w całości pochodzenia szlacheckiego i sami z piękną kartą podczas - jak to wtedy nazywano - Wielkiej Wojny i wojny polsko-bolszewickiej gdy przelewali krew. W przeważającej mierze była to kadra oficerska, często po elitarnych szkołach wojskowych. Niestety na stanowiskach cywilnych, gdzie ich poobsadzano zwyczajnie się nie sprawdzili. Zazwyczaj jak się mówi o II RP i jej projektach przywołuje się Gdynię i COP. Projekty Gdyni i początki realizacji projektu pochodzą jeszcze sprzed przewrotu majowego, zaś COP powstał po śmierci Piłsudskiego i de facto wbrew jego woli. Dokonania sanacji - na tle możliwości są skromne. Niestety obawiam się tu podobnego scenariusza.
Na dodatek irytuje mnie sposób działania tego ugrupowania. Bynajmniej nie chodzi mi o wodzostwo, bo w Polsce wodzowskimi są wszystkie partie (temat na oddzielną dyskusję) czy względy estetyczno-wizerunkowe. Chodzi mi o to, że jeśli coś się zapowiada to projekty powinno się to robić na zasadzie „analiza projektu- zapowiedź-realizacja“ (przy czym w polityce, podobnie jak w dużych firmach większość analizowanych projektów nie jest wdrażanych, bo podczas analizy właśnie okazuje się że to chybione pomysły), tymczasem tu mamy „zapowiedź-analiza-rezygnacja“. Obojętnie czy się z danym projektem zgadzam czy nie - opodatkowanie benzyny, opodatkowanie sklepów wielkopowierzchniowych z kapitałem zagranicznym, etc. Ten mechanizm jest po prostu zły, natomiast ciągle on jest stosowany i jeszcze często przedstawiany jako sukces bo „prezes wpuścił opozycję i nieprzychylne media w maliny“.
|
Odpowiedz