Strona 1 z 2

pytanko

: 2006-11-19, 14:51
autor: gotos
Czy zastanawialiście się kiedyś co znaczą tytuły ksiąg magicznych,wypisane na grimuarach? Dokładnie chodzi mi o znaczenie słowa Lemegeton, nigdzie nie znalazłem wyjaśnienia co do znaczenia i pochodzenia tego słowa - czy ktoś z was był by w stanie mnie naprowadzić, gdzie tego szukać?

: 2006-11-19, 19:11
autor: Xymena
adrian 666 pisze:wywołaliśmy powiedzmy Lucyfera
No nie wiem, czy Lucyfer by się do was pofatygował, predzej jakies pomniejsze demonisko ;) A z tymi szklankami to dalej się powtarza ( już sporo czasu minęło od twojego ostatniego posta)?

: 2006-11-19, 23:56
autor: Mawerick
Wybaczcie, że się wtrące, ale musze poprostu.
adrian 666 pisze:wywołaliśmy powiedzmy Lucyfera
wracam do tego postu, żeby uświadomić jego autorowi jak wielkim absurdem jest to co napisał. Powiem Ci tak adrianie. Gdbyście wywołali Lucyfera, to nie byłoby Twojego postu. Interesuję się demonologiąod bardzo dawna i uwierz mi miałem doświadczenia z demonami. Nikomu nigdy w historii nie udało się wywołać, a co dopiero zapanować nad Lucyferem.

: 2006-12-25, 04:17
autor: michal77
skoro to kontynuacja poprzedniego tematu to juz tutaj napisze. historia jest dluga ale moim zdaniem rozwiazuje sporo problemow w tym temacie.


Dawno temu, był mistrz Zen który żył na małej górze. On tylko siedział w swojej chatce-pustelni, zawsze praktykując medytację. Jak jest w zwyczaju, jego świeccy uczniowie przynosili mu jedzenie, lekarstwa i ubrania. Czasami mistrz Zen był zapraszany na dół do wioski leżącej u podnóża góry aby dać mowę Dharmy. On nie lubił opuszczać swojej góry, ale ci świeccy ludzie chcieli jakichś nauk, więc on szedł tam. Na zakończenie mowy Dharmy, zwykle przygotowywali duży posiłek dla niego. Oni podawali ryż, zupę i jarzyny. Chociaż biedni, ci prości chłopi przygotowywali także wspaniałe ryżowe „lecznicze” wino dla swojego nauczyciela. Jednak, ten mistrz Zen nigdy nie pił alkoholu - on tylko utrzymywał czysty umysł. Ale ci wieśniacy włożyli wiele pracy aby przygotować to specjalne wino, ponieważ jak mówili to pomoże jego ciału. Zatem kiedy oni prosili, on pił to. Było bardzo, bardzo mocne! On nie był chory i nie potrzebował żadnego leczniczego napoju. Jednakże, mistrz Zen pił wino, czarka za czarką, tak długo jak oni go prosili aby z nimi pozostał, w ten sposób ci wieśniacy byli bardzo, bardzo szczęśliwi.
Pewnego dnia, mistrz Zen wracał po wizycie w wiosce do swojej chaty. Zapadała noc kiedy on wychodził stromym szlakiem pod górę. Musiał minąć stary cmentarz. Księżyc był w pełni tej nocy i mógł on widzieć wyraźnie stare nagrobki w niebieskim świetle, ich zaokrąglone wierzchołki wznosiły się jak fale na małym górskim jeziorze. Jak zwykle, mistrz Zen zatrzymał się przed bramą wejściową z kutego żelaza i wykonał krótki pokłon w stronę swoich przodków, po czym poszedł dalej. Wino ryżowe było bardzo, bardzo mocne, a więc jego głowa miała dość niezwykłe uczucie!
Nagle, rozległ się głośny dźwięk i ziemia zatrzęsła się. Ba-bumm! Mistrz Zen popatrzył się do góry, ponad nim, wysoko nad drzewami, był wielki przerażający duch! Był ogromnych rozmiarów, ubrany w coś co wydawało się być mundurem wojskowym, z wielkim napierśnikiem i masywnym mieczem. „Hej, ty!” zagrzmiał straszny duch na niego. „Stary mnichu! Nie lubię cię”. Duch był bardzo, bardzo zły!
Ale centrum tego starego mnicha nie poruszało się. On patrzył tylko w górę na wielkiego ducha.
„Nie lubisz mnie?” On nie mógł powstrzymać małego uśmieszku błąkającego się wokół jego ust kiedy kołysał się tak w przód i w tył.
„Tak, Nie lubię ciebie!”
„Och, to nie dobrze. Ja nigdy nie sprawiłem ci żadnego kłopotu. Dlaczego mnie nie lubisz?”
„Ty jesteś najgorszym mnichem! Co tydzień schodzisz na dół do wioski i pijesz alkohol. A kiedy tędy przechodzisz zostawiasz bardzo zły zapach! Budda powiedział że mnichom nie wolno pić, a ty co tydzień pijesz wino ryżowe. Ja nie lubię złych mnichów, a więc nie lubię cię!”
„A kim ty jesteś, jeśli mogę zapytać?”
„Byłem najwyższym generałem w kraju. Służyłem samemu królowi. Zabiłem w wojnach wiele ludzi, zatem kiedy umarłem, dostałem to ciało ducha. Teraz zabiję cię, ponieważ ty jesteś złym mnichem!”
„Dobrze, dobrze,” powiedział mistrz Zen. Nie był on w ogóle przestraszony. „Jeśli zabijesz mnie to nie jest problem. Ale skoro ty jesteś takim wielkim generałem. Dlaczego chcesz mnie tak po prostu zabić? To zbyt łatwe! Mam o wiele lepszy pomysł”.
„Lepszy pomysł? Jak śmiesz...!”
Mistrz Zen kontynuował, „Zrobimy zakład. Ja ukryję się przed tobą trzy razy. Jeśli odnajdziesz mnie za trzecim razem, będę twoim niewolnikiem. Jeśli nie będziesz mógł mnie znaleźć, wtedy będziesz musiał zostać moim uczniem”.
Generał duch wpadł w furię. Ten mnich wierzył w siebie za bardzo! „Może ten stary mnich jest po prostu szalony”, pomyślał. Ale on widział też że mistrz Zen nie był ani trochę przestraszony. Jego umysł nie poruszał się. Było coś interesującego w tym starym mnichu.
„W porządku”, zagrzmiał generał. „Możesz spróbować się ukryć! Ja odnajdę cię gdziekolwiek - w niebie albo w piekle, nie możesz ukryć się przede mną!”
„Wspaniale!” powiedział mistrz Zen. „Ty jesteś z pewnością wielkim człowiekiem. Teraz, musisz zamknąć swoje oczy i wziąć trzy głębokie oddechy, potem możesz otworzyć swoje oczy i próbować mnie znaleźć”.
Ale ten stary mnich był mnichem Zen. On praktykował przez wiele, wiele lat, zatem posiadał on różne rodzaje specjalnej energii. Mógł on zmienić swoje ciało w jakiekolwiek zwierzę, mógł zniknąć, albo okrążyć cały świat w mgnieniu oka. Zatem kiedy generał duch zamknął swoje oczy, mistrz Zen nagle zniknął i pojawił się w sali medytacyjnej w starej świątyni Zen w południowych górach. Wylądował na podłodze i szybko skrzyżował obie nogi w pełnym lotosie, po czym skoncentrował mocno całą swoją energię w hara. Wtedy przywołał on kong-an Mu. Z wielką determinacją, koncentrując sto procent swojej energii na mu, stary mnich wszedł samadhi mu - tylko „Muuuuu....” Wszystko całkowicie stało się „Muuuuuu.”
Nagle ogłuszający dźwięk przerwał samadhi starego mnicha.
„Aaaaa!” zabrzmiał wielki głos. „Znalazłem cię!” Spojrzawszy w górę, mnich zobaczył ducha generała zaglądającego do sali medytacyjnej, poprzez dachówki które rozchylił tak jakby to była zabawka. „Nie możesz się ukryć przede mną, ty niedobry stary mnichu! Ha ha ha ha!”
„Och, znalazłeś mnie”, powiedział mnich. „Jesteś z pewnością wielkim generałem. Ale ja chciałem tylko cię sprawdzić. Zamknij swoje oczy ponownie, spróbuje jeszcze raz”./ and i will try harder/
Kiedy duch zamknął oczy, mistrz Zen natychmiast zniknął. Tym razem kiedy on ponownie pojawił się, przekształcił się w dzikiego tygrysa. Ale to nie było wszystko. On siedział w głębokiej jaskini u szczytu wysokiej zaśnieżonej góry gdzieś na krańcach Chin, w pobliżu granicy z Tybetem. Był powyżej granicy chmur, gdzie nawet trawa nie mogła rosnąć: z pewnością nikt nie mógł pomyśleć że można tu znaleźć jakąś żywą istotę!
Ale w ciągu jednej minuty, rozległ się głośny grzmot z tyłu jaskini. „Ha ha ha ha! Ty głupi mnichu robaku-ryżowy! Znalazłem cię znowu!” Duch-generał wyłonił swoją głowę z cienia i w jednym momencie tygrys znowu stał się starym mistrzem Zen.
„Och, jesteś bardzo wysokiej-klasy duchem”, powiedział mistrz Zen. „Możesz znaleźć mnie prawie wszędzie!”
„Tak, nie ma takiego miejsca w całym wszechświecie gdzie mógłbyś się ukryć. Wkrótce zostaniesz moim niewolnikiem!”
„To jest twoja idea”, powiedział mistrz Zen. „Teraz zamknij oczy, i spróbujemy znowu”. Duch zasłonił ręką swoje oczy i zaczął oddychać powoli. Zamiast sprawiać aby jego ciało znikło znowu, mistrz Zen stanął za najbliższym drzewem i po prostu odciął całe swoje myślenie. Powrócił całkowicie do umysłu nie-wiem. Ten umysł nie ma myślenia, ponieważ to jest umysł zanim pojawia się myślenie. To jest pusty umysł, nasza czysta, pierwotna natura.
Duch-generał przestał liczyć i odsłonił swoje oczy. On nie wiedział gdzie był mistrz Zen. On patrzył wszędzie, ale nie mógł go znaleźć. Od najwyższego nieba do najniższego stanu piekła, duch przeszukał każde miejscu we wszechświecie. Patrzył ponad chmurami i pod górami, on szukał wszędzie. Ale nie mógł odnaleźć mistrza Zen nigdzie! I nie tylko to: ten generał był nieżywy /was dead/, zatem nie był on już skrępowany przez czas i przestrzeń. Mógł on sprawdzić trzy okresy, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. On szukał w trzech światach, foremnym, bezforemnym i pragnienia. Ale tego starego mnicha nie można był o nigdzie zobaczyć! To było bardzo dziwne, ponieważ duch mógł widzieć wszystko, w każdym miejscu. Ale kiedy stary mistrz Zen całkowicie utrzymywał umysł-nie wiem, duch nie mógł go odnaleźć nigdzie.
„Och, mistrzu Zen, nie mogę cię znaleźć!” powiedział duch. „Z pewnością jesteś wielkim człowiekiem. Proszę wyjdź tak abym mógł pokłonić się przed tobą i zostać twoim uczniem”.
Mistrz Zen wyszedł zza najbliższego drzewa. „Tu jestem”. Duch zrobił trzy pełne pokłony przed starym mnichem. „Poprzednio byłeś numer-jeden złym duchem; teraz jesteś moim uczniem. Od teraz, nie krzywdź nikogo. Tylko pomagaj innym ludziom, dobrze?”
„Dobrze, dobrze! powiedziałem wiele złych rzeczy o tobie. Przepraszam bardzo. Od teraz będę tylko podążał za tobą!” Od tego dnia, duch został służącym mistrza Zen.
Zatem ta historia mówi nam coś o umyśle nie-wiem. Jeśli utrzymujesz umysł nie-wiem w stu procentach, wtedy twoje demony nie mogą cię znaleźć. Cierpienie nie może cię znaleźć. Karma, problemy, życie, śmierć, przychodzenie i odchodzenie, dobro i zło - nic nie może cię pochwycić /nothing can touch you/ kiedy utrzymujesz umysł nie-wiem. Ten umysł nie-wiem jest twoim najważniejszym skarbem; może on dokonać wszystkiego. On nie jest zależny od Boga ani Buddy, Hinajany, Mahajany ani Zen. Nie jest on zależny od życia ani śmierci.

: 2006-12-25, 23:52
autor: Mawerick
Doskonały tekst! Naprawde doskonały! Tłumaczyłeś sam? Czy skądś wziąłeś? A jeżeli jest z zkądś wzięty, to prosiłbym o adres!

: 2006-12-26, 13:42
autor: Mawerick
BloodLust, strasznie zaplątałeś post, ale czaję powoli intencję. Przeczytam jeszcze kilka razy i może zaczaję do końca. Mógłbyś to napisać jakoś tak bardziej opisowo? :D

: 2006-12-27, 01:51
autor: michal77
umysl nie-wiem nie znaczy ze nic nie wiesz, wszystko jest tak samo tylko nic się nie "przykleja" do twojego umyslu
to jest z ksiazki "kompas zen", jak chcesz albo ktos jeszcze by chcial moge wyslac na mejla plik

: 2006-12-27, 05:01
autor: michal77
to dlatego ze
forma jest pustka, a pustka jest forma
ani forma, ani pustka
ale forma jest forma, a pustka jest pustka
:)
gg358537

: 2006-12-27, 17:20
autor: Assassinio
BloodLust, - takie filozofowanie więcej daje, bo wymaga od ciebie samego myślenia na dany temat po czym dochodzisz do wniosku..

: 2006-12-28, 18:02
autor: Mawerick
A czy gdyby było ujęte prościej, to zastanowiłbyś się nad tym tak głęboko?

: 2006-12-28, 18:43
autor: Mawerick
BloodLust pisze:nie odpowiadam za innych
no właśnie. A mi się wydaje, że dzisiaj to co prosto przedstawiane, najczęsciej jest brane bez zastanwienia.