Ok. tarcze mamy za sobą. Jeśli staje się to nudne dla Ciebie, to uwierz mi. Jest to niestety niezbędne. Tak zwane podstawy. Nie mógłbym Puścić Ciebie w „świat” bez choćby podstaw obrony. Ale skoro już to opanowałeś, to idźmy dalej. Zapewne jesteś gdzieś obok skupiska ludzi. To może być kawiarnia, autobus, ławka w parku, sala kinowa, cokolwiek gdzie występuje duża grupa ludzi. Zacznijmy zatem na nich ćwiczyć. Jeśli czujesz się wyczerpany, to wpierw idź do parku. Ale jeśli jesteś naładowany, to wybierz dla siebie spokojne miejsce. Znajdź obiekt który będziesz skanował. Polecam na początek wybierać mężczyzn. Z prostej przyczyny – są mniej wyczuleni na skanowanie. Kobiety jakoś maja to do siebie, że po ok 30 – 40 sekundach zaczynają czuć że „coś się świeci” i rozglądają się wokół by ustalić źródło. No, chyba że połączysz skanowanie z podrywem – wtedy droga wolna. Ale wróćmy do tematu. Wybierz sobie jakiegoś faceta. Obojętnie jakiego. Połóż dłonie na kolanach i jedna z nich skieruj w stronę obiektu. Ma to wyglądać naturalnie – chodzi o reakcje otoczenia. Spróbuj się wsłuchać w energie obiektu. Nie nastawiaj się na nic. Jesteś tylko odbiornikiem który ma złapać „falę”. Skup się na tym i postaraj się zapamiętać maksimum odczuć jakie przez rękę płyną do Ciebie.
Dlaczego upieram się przy ręce? Jak wspominałem. Zdarza Ci się osobnicy potrafiący atakować. I wyobraź sobie sytuacje że skanujesz tak jak jest najprościej – splotem słonecznym. Ktoś atakuje i zyskujesz ranę na splocie z której ucieka energia, a Ty jesteś nagle całkiem wypompowany z sił. W przypadku ręki, zyskujesz cięcie które w godzinę – dwie zagoi się bez śladu. Skan splotem zostaw dla osób, co do których wiesz że krzywdy Ci nie zrobią.
Troszkę zboczyłem z tematu. Masz już pierwsze odczucia. Nie staraj się ich zapamiętać zbytnio. Ta pierwsza osoba to tylko test. Teraz wyszukaj wzrokiem obiekt, który wydaje się być zdenerwowany. Poczuj jego energię. Jaka jest? W ten sposób odkryjesz jaki „smak” ma gniew. I po kolei. Smutny, wesoły, zakochany, itd... Postaraj się to zapamiętać w swojej „wewnętrznej” bibliotece. Przyda się na przyszłość.
No cóż. Powiedziałem co miałem, a Ty – do dzieła!